czwartek, 19 maja 2016

Chapter 6


Droga, którą prowadzi mnie ruda dłuży się niemiłosiernie. Chcę jak najszybciej dowiedzieć się kim są „Mrok” i "Cross". Ta myśl nie daje mi spokoju i sprawia, że jestem jeszcze bardziej niecierpliwa. Przez to wydaje mi się, iż idziemy cały dzień do osoby, która jako jedyna może pomóc mi i wskazać odpowiedzialnego za śmierć moich rodziców.
— Daleko jeszcze? — Pytam, jak zniecierpliwiony bachor.
— Sama powinnaś wiedzieć. —  Wzdycha. —  Nie pamiętasz tej drogi?
Przez ułamek sekundy nie mam zielonego pojęcia, o co może jej chodzić. Rozglądam się dookoła zdezorientowana.
— Droga jak droga, co w niej nadzwyczajnego?
— Nie załamuj mnie, kobieto. — Przewraca teatralnie oczami. — A którędy zawsze chodzimy do Jordana i Christiana?
Zatrzymuję się patrząc na nią pytająco.
— Po co do nich idziemy? Miałaś zaprowadzić mnie do kogoś, kto potrafi wyszukać informacje na temat tych dwóch przestępców. — Krzywię się.
Dziewczyna przystaje kilka kroków dalej. Spogląda na mnie z żalem, ale także z nutką irytacji. Nie dziwię się jej. Jestem teraz w stanie rozpaczy, której nie pokazuję. Wygląda ona zupełnie inaczej niż ostatnio. Nie wybucham teraz płaczem, lecz złością. Jednak nie wiem, czym jest spowodowana irytacja mojej przyjaciółki.
— Christian jest informatykiem i pracuje w dużej firmie z branży IT. Właśnie skończył dzisiejszą zmianę i jestem pewna, że z chęcią ci pomoże. Jak zawsze zapominasz o teraźniejszości i tylko żyjesz przeszłością oraz tragedią, jaka cię spotkała.
Dopiero w tej chwili zdaję sobie sprawę, iż ona ma rację. Zajmuję się wydarzeniami minionych lat całkowicie zapominając, co się wokół mnie dzieje. Nasz przyjaciel dostał się do wymarzonej dla niego pracy. Jest świetny z informatyki, zawsze mi pomagał, kiedy nie radziłam sobie z tym przedmiotem w szkole. Robi mi się trochę głupio, że nie pamiętam tak istotnej rzeczy.
Nic nie mówiąc ruszam przed siebie, a Catia zaraz za mną. Całą drogę nie odzywam się ani razu do przyjaciółki. Idę pewnie przed siebie, przypominając sobie całą długość trasy, jaką muszę pokonać, by znaleźć się u Christiana. W sumie przechadzka tam zajmuje nam dość dużo czasu. Z pośpiechu i zamyślenia mijam nawet jeden z zakrętów, w który powinnam skręcić, ale to mała strata, gdyż jest jeszcze jeden, którym można się dostać do kamienicy kolegów. Gdy docieramy na miejsce, dzwonię domofonem do przyjaciela.
— Tak? — Odzywa się głos z urządzenia.
— Marisa i Catia. Wpuścisz nas? — Pytam.
Bez dalszej, zbędnej wymiany słów, zostajemy wpuszczone do środka. Chłopcy mieszkają na trzecim piętrze, więc namęczymy się, wchodząc po schodach. Akurat windy nie działają, ponieważ są remontowane. Już tak niewiele dzieli mnie od mieszkania Christiana. Nie zamierzam odpuścić, nic mnie nie powstrzyma, nawet te cholerne schody, których jest dużo, przed poznaniem tożsamości osób, które mogą być odpowiedzialne za śmierć moich rodziców. Pokonuję dystans, wchodząc po dwa schodki na raz. Czuję się, jak na wspinaczce górskiej. Tutaj ułatwieniem jest to, że nie ma przy nas jakiejś przepaści tylko poręcz. Po dotarciu na trzecie piętro niemalże biegnę pod drzwi z numerem 23.
— Zwolnij, przecież się nie pali! — Krzyczy za mną zdyszana Catia, ale ja nie chcę jej słuchać.
Pędzę, jakbym uczestniczyła w maratonie, a ona jest moją ostatnią przeciwniczką do wyprzedzenia i odebrania jej pewnego zwycięstwa. Muszę dotrzeć jak najszybciej do przyjaciela. Nie ważne, ile muszę poświęcić, dowiem się kim są „Mrok” i "Cross". Tyle wycierpiałam przez nich, że nie mogę przejść obojętnie na wieść o tym, iż to oni mogą być sprawcami morderstwa jedynych bardzo bliskich mi osób. Co prawda, nigdy nie wierzyłam pismakom ani reporterom, lecz tamten artykuł został napisany przez najbardziej wiarygodnego redaktora. Może nie wierzę mu na sto procent, ale przynajmniej dostarczył mi jakiś trop. Teraz przynajmniej wiem, kogo mam szukać. Nie odpuszczę, nie mogę, nie po tym wszystkim.
Ledwo udaje mi się wyhamować przed drzwiami. Mało brakuje od niemiłego spotkania mojej twarzy z drewnianymi drzwiami. Na szczęście, w porę udaje mi się zatrzymać. Korzystam z dzwonka i czekam, aż przyjaciel mi otworzy, starając się złapać oddech. Gdy drzwi otwierają się, a moim oczom ukazuje się wysoki blondyn o niebieskich, niczym wzburzone morze oczach i nieskazitelnej cerze, ubrany w obcisłą czarną koszulkę oraz jeansy, nie potrafię ukryć swojej radości.
— Christian, musisz mi pomóc. — Mówię, po chwili wpatrywania się w niego.
Wyraz twarzy z radosnej od razu zmieniam na poważny. Chłopak rozumie, że stało się coś niepokojącego, ponieważ bardzo dobrze mnie zna.
— Dziewczyno, to nie wyścigi. — Krzyczy z końca korytarza Catia.
Rudowłosa ledwo idzie, chwiejąc się to na lewo, to na prawo. Widać, iż jej kondycja nie jest najlepsza, a już na pewno gorsza od mojej. Ruszamy z Christianem w jej stronę, żeby pomóc przyjaciółce zajść do mieszkania kolegi.
— Wybacz, ale wiesz, ile to dla mnie znaczy. — Rzucam jej przepraszające spojrzenie. — Ty byś na moim miejscu postąpiła tak samo.
— Narażasz mnie na utratę zdrowia! — Udaje oburzoną. — Przy tobie idzie oszaleć i dostać zakwasów! Na co ja się w ogóle piszę!
— Też Cię kocham. — Uśmiecham się. — Trochę biegania ci nie zaszkodzi. Nie umrzesz od tego.
— Kto by pomyślał. Dwie dziewczyny ścigają się o to, która pierwsza przybiegnie do mnie. Co wy jeszcze wymyślicie? Walkę w kisielu? Zapasy? Christiana wystarczy dla wszystkich. — Chłopak od razu podłapuje klimat.
— Walka w kisielu? Nigdy o tym nie myślałam. Catia, może spróbujemy? — Pytam przyjaciółki, rozbawiona.
— Jeśli przed walką nie będziemy się ścigać, to jestem za. — Ledwo wypowiada te słowa.
Jakoś udaje nam się dotrzeć do mieszkania niebieskookiego, podtrzymując rudowłosą. Od razu kierujemy się w stronę kuchni. Całe pomieszczenie jest zachowane w odcieniach bieli. Za ogromnymi, drewnianymi drzwiami, z małymi szybkami pomalowanymi na biało, kryje się kuchnia z jadalnią jednocześnie. Prowadzi nas do niej wzorzysta, paskowana czarno-biała posadzka. Wszystkie meble są tego samego odcienia poza stołem jadalnym z dębowego drewna oraz drewnianych krzeseł z aksamitnego obicia w kolorze kasztanu.
Odwiedzałyśmy tutaj kolegów nie raz, ale zawsze zadziwia mnie to wnętrze. Jestem pod wielkim wrażeniem tego mieszkania. Niezwykle piękne, umiejscowione w najspokojniejszej dzielnicy Woodstown. Co prawda, nie ma tutaj bezpiecznych miejsc, ale to jest akurat najrzadziej odwiedzane przez różnego rodzaju dziwnych typów, chcących popełnić czyn karalny. W porównaniu do oddalonego centrum miasta, to jest czymś w rodzaju nieba. Można liczyć na spokojną noc bez myśli, że przyjdzie jakiś niechciany gość, chcący cię obrabować w nocy. Pomagamy usiąść Catii na jednym z krzeseł, po czym oboje zajmujemy siedzenia obok niej.
— Więc w czym mam pomóc? — Wypytuje blondyn, przełamując ciszę.
— Oglądałeś dzisiejszy komunikat? — Spoglądam na niego wyczekująco.
— Nie.
— Był o dwóch poszukiwanych przestępcach. Ich tożsamość wciąż pozostaje nieznana. Muszę się dowiedzieć, kim oni są! Przeczytałam pewien stary artykuł i mogą oni mieć coś wspólnego ze śmiercią moich rodziców. Zwą ich "Mrok" oraz "Cross". — Wypowiadam wszystko jednym tchem.
— I chcesz, żebym dowiedział się, kim oni są? — Chłopak od razu trafia w sedno sprawy.
— Owszem. — Odpowiadam pewnie.
— Sama twierdzisz zawsze, że nie wierzysz w bzdury, jakie wypisują w gazetach. Nagle zmieniłaś zdanie? — Dziwi się bardzo.
— To jest napisane przez najbardziej wiarygodnego redaktora. Na sto procent mu nie wierzę, lecz jeśli jest chociaż cień szansy, że to prawda... Muszę wiedzieć! Proszę cię, Christian. — Patrzę na niego błagalnie. — Chcę, żeby spotkała ich sprawiedliwość. Potrzebuję poznać ich tożsamość lub czegokolwiek o nich... Skoro policja sama sobie nie radzi, wezmę sprawy w swoje ręce. Jak podam im informacje i się potwierdzą, aresztują ich! Poza tym, chcę spotkać się z tymi gnojami twarzą w twarz i osobiście zapytać czy to prawda...
— Jeśli założymy, że faktycznie oni zabili twoich rodziców, to spotkanie z nimi będzie samobójstwem. — Do rozmowy włącza się Catia.
— Przecież nie zrobię tego nieprzygotowana. Zapewne poczekam na reakcję policji. Jeśli ich zatrzymają, wtedy będę miała szansą na rozmowę. Przecież nie zrobię czegoś tak głupiego, jak spotkanie z nimi sam na sam... Życie mi jeszcze miłe, ale prawda jest jeszcze ważniejsza! — Chcę w to wierzyć, chociaż jestem w gorącej wodzie kąpana i nie wiem, czy wytrzymam do czasu ich aresztowania, jak próbuję to przedstawić przyjaciołom.
— To szaleństwo. — Rudowłosa od razu wyraża opinię.
— Pomogę ci. — Mówi Christian.
Nie mogę uwierzyć w jego słowa. Jako jedyny chce udzielić mi wsparcia i odnaleźć osoby, które mogą być odpowiedzialne za śmierć moich najbliższych.
— Co?! Zwariowałeś do reszty?! — Ruda się oburza.
— Spójrz na nią. W takim stanie nawet jak odmówię, to znajdzie inny sposób, by zdobyć jakieś informacje. A może jednak postanowi spotkać się z nimi osobiście, pomimo tej swojej deklaracji? Już wolę jej pomóc, ale pod pewnym warunkiem. — Spogląda na mnie przenikliwie.
— Zgodzę się na każdy warunek. — Odpowiadam automatycznie.
— Jeśli ich znajdziemy, nie robisz niczego głupiego. Podasz wszystko policji i naprawdę zaczekasz na aresztowanie tych typów. Żadnego zgrywania bohaterki i próby spotkania z nimi na własną rękę, jasne? — Wypowiada pewny siebie.
— Dobra, przecież wiem... — Przewracam teatralnie oczami.
— Wolę się upewnić, w końcu czasem mówisz jedno, a robisz drugie. Skoro podejrzewasz ich o zamordowanie twoich rodziców to znaczy, że są niebezpieczni. Nie lepiej odpuścić i poczekać, aż federalni sami się z nimi rozprawią? — Po tonie głosu mogę stwierdzić, iż mówi poważnie.
— Nie mogę tyle czekać. Nie potrafią ich odnaleźć, więc trzeba wspomóc policję! Jeżeli to prawda, takie bestie nie powinny chodzić na wolności. Obiecuję, że nie zrobię niczego głupiego! — Mówię stanowczo, zaciskając dłonie w pięści.
— Uparta jak osioł. Zgadzam się z tobą, ale zdajesz sobie sprawę, że znalezienie dwóch najbardziej poszukiwanych gangsterów przez żółtodziobów graniczy z cudem? Jestem informatykiem a nie magikiem. Nie wyczaruję ci danych, których nawet policja nie posiada. Nie włamię się też na ich serwery, żebyśmy wiedzieli nieco więcej od innych obywateli, bo to nielegalne. — Blondyn stara się ugasić mój zapał.
— Powinnaś jednak odpuścić i zaufać mundurowym. Skoro pojawił się ten komunikat, to może napłyną jakieś zgłoszenia, które rzucą nowe światło na ich sprawę? Wyjdą z kryjówek i zostaną aresztowani. Co my niby możemy zrobić poza sprawdzeniem dostępnych w sieci danych? — Dodaje rudowłosa.
— Warto od czegoś zacząć, w końcu nie wiem o nich absolutnie nic! Zapewne w podanych informacjach są zawarte jakieś drobne szczegóły, które na pierwszy rzut oka wydają się policji bez znaczenia. Nic na tym nie tracimy, a przynajmniej nie siedzę bezczynnie. Dzięki temu nie wpadną mi do głowy żadne głupoty! — Żywo gestykuluję, by nadać dynamiki mojej wypowiedzi.
— Dobra, ale nie licz na cud. — Christian kręci głową zrezygnowany.
— Okej... — Na chwilę się zamyślam. — Chcę wiedzieć, na czym stoję...
— Nie wróżę nam wielkich odkryć. — Rudowłosa jest sceptycznie nastawiona.
— Lepsze nawet skrawki informacji od niewiedzy. — Burczę pod nosem.
Na ich twarzach pojawiają się grymasy niezadowolenia. Widać, że ten pomysł niezbyt im się podoba, ale zamierzają mi pomóc mimo wszystko. Chłopak bez zbędnego przeciągania udaje się do swojego pokoju, a po chwili wraca z laptopem w dłoniach. Włącza urządzenie i rozpoczyna przeszukiwanie wszechwiedzącego Internetu w poszukiwaniu mojego celu. Wystukuje na klawiaturze frazy „Mrok”, a także "Cross", po czym czeka zniecierpliwiony na wyświetlenie się jakichkolwiek stron, na których mogą znajdować się jakieś informacje. Catia nadal siedzi spokojnie w przeciwieństwie do mnie. Z nerwów stukam paznokciami o blat. Zaraz dowiem się czegoś więcej o tych ludziach. Oby informacje okazały się przydatne.
Wiem, że przyjaciele się martwią. Świerzbi mnie niemiłosiernie, żeby od razu po uzyskaniu informacji zacząć szukać tych kolesi. Jednak nierozsądne zachowanie może zaprowadzić moją osóbkę tam, gdzie rodziców... Jeżeli ci dranie są odpowiedzialni za tę tragedię, spotkanie z nimi sam na sam będzie ryzykowne. Czy satysfakcjonuje mnie jednak ich aresztowanie? W końcu najlepszą wymianą jest życie za życie... Powinni zdechnąć w katuszach. Policja im tego nie zapewni, a czy ja dam radę? Zaraz, to najgłupszy pomysł, jaki przychodzi mi do głowy. Słaba, drobna, wyglądem przypominająca zagłodzone dziecko dziewczyna ma dać radę ukatrupić dwóch facetów? Absurd... Skoro to wiem, czemu ta myśl nie chce opuścić mojej głowy? Dlaczego przed oczami mam obraz, gdy stoję przed nimi, spoglądam głęboko w oczy jednego, później drugiego. Złość we mnie wzbiera, gdy nie dostrzegam w nich żadnej skruchy... Nie jestem morderczynią, więc co w takiej sytuacji zrobię? Nie, idę naprawdę złym torem, muszę wrócić na prawidłowy. Policja, tylko ona da radę schwytać bandziorów... Nie mogę tak po prostu odpuścić tej sprawy, w końcu jest dla mnie zbyt ważna...
Pomrukiwania niebieskookiego dopiero wyrywają mnie z zamyśleń.
— Co jest? — Pytam zdziwiona.
— Jest strasznie mało witryn na ich temat, a w zasadzie doszukałem się informacji na głównej stronie poczty internetowej.
— Jak to możliwe? — Moje źrenice rozszerzają się ze zdumienia.
— Wszystkie sprowadzają się do tego samego. Wszędzie są identyczne informacje. Nasz rząd jest bezradny. Nikt nie zna tożsamości „Mroku” ani "Crossa". Przypisuje im się wszystkie przestępstwa w całej Australii. — Wyczytuje wszystko, co mnie interesuje.
Wstaję z miejsca, nie mając pojęcia, jakim tropem pójść, by ich odnaleźć. Z nerwów oraz bezradności zaczynam chodzić po całej długości pomieszczenia, w którym się znajdujemy. Co jakąś chwilę klnę pod nosem i chowam twarz w dłoniach. Jakim cudem oni nigdy nie zostali złapani? Nikt ich nie widział. Przyjaciele ostrzegali wcześniej, że możemy nic nie znaleźć, ale to chyba jakiś żart. Nic przydatnego!
— Oni nie mogą być, do cholery, niewidzialni. — Uderzam pięścią o blat stołu.
— Przykro mi. Nic nie przeoczyłem. Czy to nie świadczy o tym, że nie mamy do czynienia z byle kim? Znalezienie ich jest niemożliwe, a wręcz graniczące z cudem. — Mówi spokojnie Christian.
Skoro nawet on nie daje rady dowiedzieć się, kim są „Mrok” i "Cross", to jakie ja posiadam szanse? Nie mam najmniejszego zamiaru rezygnować. Ani trochę nie zniechęcam się do dalszych poszukiwań. Przyda się tylko jeden, niewielki ślad. Nie mogą być bezbłędni. Mam stuprocentową pewność, że mieli jakieś wpadki i ktoś wie coś na ten temat, ale to ukrywa. Perfekcja nie istnieje, więc tym bardziej ich przestępstwa nie mogą być wykonane bez potknięć.
— Marisa, opanuj się. Znalezienie ich nie jest proste, ale policja sobie poradzi. Nie wiem tylko, kiedy to nastąpi. — Catia stara się mnie uspokoić.
— Christian, dziękuję, że chciałeś mi pomóc i zmarnowałeś swój czas na szukanie informacji o tych gościach. Powinnyśmy z Catią się już zbierać, bo za niedługo będzie kolacja w sierocińcu. Nie chcę martwić pani Allen naszą nieobecnością, więc lepiej będziemy się już zbierać. — Podchodzę do przyjaciela, po czym przytulam go.
— Nie ma sprawy. Żałuję tylko, iż na niewiele się to zdało. — Odwzajemnia uścisk.
Gdy ruda również kończy żegnać się z naszym kolegą, obydwie opuszczamy jego mieszkanie. Tym razem już bez zbędnego pośpiechu schodzimy po schodach, kierując się w stronę wyjścia z kamienicy.
Nadal jestem wściekła, dlatego wolę nie odzywać się do przyjaciółki, gdyż mogłoby skończyć się to wymianą niepotrzebnych zdań. Zawsze w złości gadam różne rzeczy, które nie są przyjemne i wielokrotnie ranię w ten sposób moich najbliższych. Za każdym razem dziwię się, że wybaczają mi dość szybko, ale nie potrafimy długo się na siebie gniewać. Taka jestem i nic na to nie poradzę. Lepiej w takiej sytuacji dodatkowo mnie nie drażnić.
Opuszczając wnętrze ogromnej budowli, czuję powiew wiatru mierzwiący moje włosy. To świeże powietrze pomaga mi w jakiś sposób oczyścić swój umysł z negatywnych emocji, jakie w tej chwili w sobie skrywam. Niestety, Catia nie ma zamiaru poczekać, aż całkowicie się uspokoję.
— Popełnią kiedyś błąd, a wtedy skończą w pierdlu...
— I będę mogła wreszcie zobaczyć, jak skazują ich na dożywocie. — Szeroko się uśmiecham na tą myśl.
Pragnę, żeby zostali złapani. Chcę widzieć ich wystraszone wyrazy twarzy, gdy usłyszą, że już nigdy nie zobaczą świata za kratami. To miła wizja, choć z tyłu głowy pojawia się jeszcze lepsza... Cudowny obraz, gdy giną w męczarniach. Te agonalne krzyki, błagania o litość. Jednak nie doczekają się aktu miłosierdzia.
— Chciałabym zobaczyć, jak ci gnoje zdychają...
— Wiem, że zrobili coś strasznego i niewybaczalnego, ale to nie jest rozwiązanie. O wiele lepszą karą jest więzienie. Kto w końcu długo wytrzyma zamknięty w klatce niczym zwierzę? — Rudą przerażają moje słowa.
— Może masz rację...
— No raczej! Przestań już o tym myśleć, bo się zadręczysz, a nic z tego nie wyniknie. — Odpowiada, klepiąc mnie po ramieniu.
— Łatwiej powiedzieć. W końcu nie są podejrzewani o zamordowanie twoich rodziców, tylko moich. — Wzdycham.
— Ciekawe, co dzisiaj będzie na kolację. — Dziewczyna próbuje zmienić temat, żeby zakończyć rozmyślania o dręczącej mnie sprawie.
— Nie mam pojęcia. — Wzruszam ramionami.
Postanawiam zrezygnować na tą chwilę z rozmowy o dwóch groźnych przestępcach. I tak nie przyniesie to żadnych pozytywnych skutków, a jedynie będzie bolało coraz bardziej. Rana, jaką noszę w sercu rozdrapuje się jeszcze bardziej na myśl, że moi biedni rodzice mogli zostać zamordowani. Nie chcę w to wierzyć, ale... Muszę sprawdzić ten trop. W tym momencie nie posiadam żadnych konkretów, co potęguje moją bezsilność i irytację.
Mijamy ulicę za ulicą, kierując się w stronę sierocińca. Droga przebiega dość cicho i spokojnie. Przyzwyczajam się do kojącej ciszy, jaka nam towarzyszy. Jednak, będąc praktycznie pod sierocińcem czuję, jak Catia lekko trąca mnie łokciem.
— O co chodzi? — Pytam.
— Widzisz tego kolesia z tyłu? Idzie za nami od mieszkania Christiana. Czy to nie ten przystojniak z rana?
Dyskretnie odwracam wzrok i nie mogę uwierzyć własnym oczom. Przez moment myślę, że mam jakieś omamy, ale to, co widzę jest jak najbardziej prawdziwe. Szyderczo się uśmiecha przewiercając mnie wzrokiem na wylot. Macha dłonią, aby przykuć na siebie uwagę.
— Tak, to zdecydowanie on. Macha do nas, czyżby czegoś chciał? — Przechylam lekko głowę ze zdziwienia.
Odwracam się gwałtownie i kroczę pewnie w stronę nieznajomego blondyna, którego spotkałam już dzisiejszego dnia. Skoro próbuje zwrócić moją uwagę, to liczę, że przynajmniej poczeka. Niestety, bardzo się mylę. Chłopak po prostu zaczyna przed nami uciekać, wywołując w nas jeszcze większe zdumienie.
— Ej, ty! Stój! — Krzyczę.
Takiego obrotu sprawy się nie spodziewam. Przyspieszamy, żeby nie zgubić go z oczu. Niebieskooki jest niezwykle szybki. Zbacza z chodnika przy głównej drodze, by wbiec w jakąś boczną uliczkę. Moja rudowłosa przyjaciółka dość szybko odpada, ponieważ ma słabą kondycję. Ja niestety też odczuwam spadek sił. Blondyn jak gdyby nigdy nic biegnie dalej, a nawet jeszcze przyspiesza. Wbiega w kolejną boczną uliczkę. Prawie nie czuję tchu, jednak nadal staram się go dogonić. Mój wysiłek okazuje się daremny. Wbiegając w tą samą uliczkę przy jednym z bloków, za którą tracę go z oczu, czeka mnie rozczarowanie. On jakby rozpływa się w powietrzu. Przebiegam całą uliczkę, rozglądając dookoła w nadziei, iż gdzieś się ukrywa. Na jej końcu docieram jedynie do ślepego zaułka. Zostaje jeszcze jedna możliwa opcja, czyli skręcić w prawo. Ta droga dociera do głównej ulicy. Nigdzie nie zauważam jednak nieznajomego. Opieram dłonie na kolanach, chcąc złapać oddech. Nie mam pojęcia, gdzie ten chłopak się podziewa.
— I jak, znalazłaś go? — Po chwili słyszę głos Catii.
— Nie. On po prostu zniknął.



Znowu rozdział taki sobie, ale był pisany już kiedyś. xD Hmm, jak zawsze mogę narzekać na niego cały dzień, ale nic mi to nie da. xD Już niedługo i maj się będzie kończył. Trzeba wytrzymać do wystawienia ocen... Nie mam nawet jak się tłumaczyć, że nadrabianie rozdziałów stoi w miejscu, bo ta nauka. Czasem udaje mi się nadrobić zaległości jak nie czytałam 1/2 rozdziałów, gorzej jak jest tego więcej. Koniec marudzenia... Wziąć się w garść trzeba. :) Co myślicie o tym blondynie? Kim on może być? Czego chce od dziewczyn? Dlaczego nagle uciekł? Jakąż to grę prowadzi?

10 komentarzy:

  1. Hejo kochana!
    Rozdział jak zawsze cudowny ♥
    Muszę powiedzieć, że bardzo lubię Christiana. Może pojawił się na krótko, ale polubiłam chłopaka. Ma poczucie humoru :D
    „Co wy jeszcze wymyślicie? Walkę w kisielu? Zapasy? Christiana wystarczy dla wszystkich.” kooocham to!! ♥♥♥
    Miło z jego strony, że pomógł, a raczej chciał pomóc Marisie. W ogóle to aż cieplutko robi się na sercu, kiedy przyjaciele chcą pomóc przyjaciołom, nawet wtedy, gdy im samym może zagrażać niebezpieczeństwo. Mrok na pewno nie jest bezpiecznym gościem (zaczęłam odnosić wrażenie, że on to może być tym tajemniczym blondynem, ale wątpię, bo chłopak za pewne jest młody xD).
    Upsik. Marisie wymknęło się, co planuje xD Uważam jej plan za odważny, tylko nie wiem, czy rzeczywiście byłaby w stanie zabić, Nie wygląda na osobę, która z łatwością zrobiłaby taką rzecz, jednak jak człowiekiem kieruje nienawiść i chęć zemsty... Wszystko jest możliwe. Hehehe. Nawet w ostatnim odcinku Gotham koleś, który jest trochę pokręcony (ale mimo to go kocham ♥), wygląda na takiego sympatycznego i wg, zabił gościa... A później go poszatkował xD Więc może Marisa również tylko wygląda na taką grzeczną, a w głębi siebie kryje ten mrok? :D
    Ten chłopak... Kiedy zostało o nim wspomniane, od razu na twarzy zawitał mi uśmiech. Wprawdzie pojawiał się tyko na chwilkę i jeszcze nic o nim nie wiem... Ale czuję, że go polubię. Zaraz... Ja już go lubię! Tak nie mogę się doczekać,kiedy w końcu nadarzy się sytuacja, kiedy to porozmawia z Mrisą. Nie ważne, co ma się stać, ja tak baaardzo chcę się w końcu czegoś o nim dowiedzieć... Musisz koniecznie szybko dodać nowe rozdziały, bo chyba oszaleję z niecierpliwości, serio xD
    Tak więc.... Z wielką niecierpliwością czekam na nn ♥
    Potopu weny twórczej życzę! Pozdrawiam cieplutko! xoxo :*
    Maggie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Mrok" na pewno nie jest bezpieczną osobą xD Czy on jest tym tajemniczym blondynem? Okaże się xD Marisa chce się zemścić (jak każda skrzywdzona osoba), ale czy faktycznie da radę? Czy w ogóle znajdzie tego gościa? xD Hehehe niestety nie mogę zdradzić kiedy będzie ich rozmowa :P
      Dziękuję za opinię :*

      Usuń
  2. Podoba mi się, naprawdę cholernie mi się podoba i czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie bardzo wiem od czego zacząć, bo ten rozdział był pełny fragmentów, do których mam jakieś 'ale'. Nie chciałabym Cię w żaden sposób urazić, czy zniechęcić, ale szczerość to podstawa, więc powiem, co leży mi na sercu.

    Wiem, że to co opisujesz dzieje się z perspektywy bohaterki i dlatego niektóre wydarzenia są przedstawiane dość jednostronnie. Mimo to odniosłam wrażenie, że mamy tutaj do czynienia z czymś, co jest na blogspocie aż nadminnie stosowane. W jednej chwili bohaterka jest zwykłą, niewyróżniającą się dziewczyną z bidula, a w drugiej, zamierza odnaleźć jakiegoś nieuchwytnego zabójcę i pomścić śmierć rodziców. Powiedz mi, jakim cudem? Policja nie wie, jak on wygląda, nie potrafi go namierzyć, niewiele o nim wie, a pojawia się jakaś gówniara i pewnie zaraz trafi na jego trop. Poza tym ten cały Chris nie jest jakimś informatykiem policyjnym, nie ma dostępu do bazy danych policji, nie wie w jaki sposób mógłby dotrzeć do faceta, którego nikt nie widział na oczy i co? Jak on ma zamiar go odnaleźć? Lex, wydaje mi się, że to jest trochę... mało realistyczne. Tym bardziej, że bohaterka ma problem z tym, żeby wyjść na 3 piętro. 3 piętro! ;OO (co to za wyczyn, wejść na 3 piętro bez windy?). Przeżywa to, jakby musiała wejść na 10-te, męczy się, czuje jak na wspinaczce i ona chce stanąć twarzą w twarz z groźnym bandytą?

    Dalej. Dziewczyna jest załamana, dowiedziała się o morderstwie rodziców, po czym wchodzi do domu kumpla i... zaczynają się żarty. Ciul z tym, że właśnie dowiedziałam się , że moi starzy zostali zamordowani, pożartujmy o walce w kisielu, śmiejmy się do rozpuku! No miałam wrażenie, jakbym znalazła się w jakimś innym rozdziale, w innej części wydarzeń. To było oderwane od rzeczywistości.
    Opis mieszkania też wydał mi się nie na miejscu. Hej, dziewczyna powinna być zdruzgotana, a ona rozpływa się i zachwyca tym jak piękne kumpel ma lokum.
    " Za późno, już jesteśmy w to wplątani. " - a niby jak? Nie sądzę, żeby cokolwiek go z tym Mrokiem łączyło.
    "— Niech wam będzie — burczę pod nosem." - a to znowu zabrzmiało, jakby robiła im łaskę. Chcecie ryzykować za mnie życie, cholera no dobra, niech już wam będzie!
    "Na ich twarzach pojawiają się uśmiechy satysfakcji. " - juhu, będziemy mogli stanąć twarzą w twarz z mordercą, ale odlot. Dzięki że nam dajesz na to szansę!
    "Nasz rząd jest bezradny" - aha, i rząd jest bezradny, a oni nie?
    "Skoro nawet on nie dał rady dowiedzieć się kim jest „Mrok”" - NAWET ON? To kim on jest? Specem w dziedzinie kryminalistyki? Detektywem światowej klasy?
    " żebyś pogadała z tym gościem" - aha, więc planem jest znalezienie nieuchwytnego mordercy, żeby sobie z nim pogadać?
    "Poszlibyśmy we trójkę, a on byłby sam. Ktoś taki nie może być tak głupi, żeby rzucać się na trzy osoby" - trójka dzieciaków kontra morderca. Aha, i według Catheriny to morderca nie ma szans? A co oni mu zrobią, nawet w trójkę?

    Tak jak mówiłam, wiem, że opowiadanie jest pisane z perspektywy jednej osoby, ale... za dużo tutaj było takiej naiwności. Miałam ochotę przez cały rozdział bić się dłonią o czoło, bo bez przerwy zastanawiałam się, co oni kurde gadają... Nie mam nic przeciwko temu, żeby bohaterka popełniała błędy, albo robiła jakieś głupstwa, ale mam wrażenie, że ty chcesz z Marisy zrobić jakąś heroskę na miarę Herkulesa. Pomszczę rodziców, dogonię chłopaka, który za mną chodzi, zabiję człowieka, znajdę mordercę... Nic mi się nie stanie, dam radę, nawet mi się ręka nie zatrzęsie! Zbyt mało tu dla mnie realizmu. Przecież one nie mają po 10 lat, żeby uważać, że takie coś może się udać. To duże pannice, więc czemu w ich głowach jest takie siano? xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ale takie coś bardziej jednak zniechęca :D Każdy skrzywdzony człowiek chce zemsty i trudno to zrozumieć? Marisa to naiwna dziewczynka, która liczy, że uda jej się odnaleźć mordercę, ale nie wie nawet jak to zrobić. Chris jest informatykiem, więc dziewczyny już pomyślały, że wszystko wygrzebie w czeluściach internetu o "Mroku", a to przecież nie było zaskoczenie, iż nic o nim nie znajdzie. Oni we trójkę są naiwni, ale pójdą za sobą w ogień (tak się wydaje), bo nie chcą zostawić przyjaciółki samej nawet jak ta chce zrobić takie głupstwo, choć mogą również liczyć, że przecież go nie znajdzie :D Nie przedstawiam tutaj ich perspektywy, ale tak właśnie mogą myśleć :) Nie mam zamiaru robić z Marisy heroski... Myślisz, że ta naiwna, głupiutka dziewczynka da sobie radę i niby zemści się? Małe są na to szanse. No cóż... jak pisałam ten rozdział nawet nie przyszłoby mi do głowy, że w taki sposób można to odczytać ;/
      Dziękuję za opinię :*

      Usuń
  4. Rozdział wyszedł strasznie naiwnie. Ja rozumiem, że główna bohaterka jest głupiutka i jeszcze taka nieogarnięta, ale co z resztą? Oni też tacy łatwowierni i nieżyciowi?
    Powtórzę się, ale w opowiadaniu bardzo brakuje mi realizmu, a już to narzekanie, że trzeba iść na trzecie piętro. Bohaterka jest... mimozą jest straszną, dziecinną na dodatek, żyjącą marzeniami, jakimiś planami, które nie są skrupulatnie ułożone, a tylko ona tak chce i już.
    Czekam na więcej, bo liczę na więcej po tym opowiadaniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety Marisa została wykreowana na bardzo naiwną. Wydaje jej się, że wszystko będzie takie, jak ona chce i takie, jak się wydaje. Lubię się akurat bawić jej naiwnością. xD
      Dziękuję za opinię.

      Usuń
  5. hehe, najpierw przechadzka się jej dłuży, a później jak z bicza strzelił xd Niezdecydowane dziecko :P Kurcze no zastanawia mnie to, czemu nie poszła na policję, do techników, którzy prowadzą całą kartotekę związaną z przestępcami i tak dalej... tylko wierzy, że przyjaciel Christian dostanie objawienia, złamie 400 różnych haseł i odnajdzie bandziora. Nie wiem czemu, ale tutaj nie wydaje mi się, jakby miałam 18 lat. Trochę to tak, jakby bawili się, zrobili coś lekko głupiego i teraz próbują się z tego wycofać, a nie wygląda mi to na sprawę morderstwa rodziców sprzed ośmiu laty. Przynajmniej takie odniosłam wrażenie, z pierwszych akapitów ;x Kurcze no! Był klimat grozy, bo rodzice, bo jakiś Mroczek, trzeba go odnaleźć, a tu nagle luźna rozmowa i walka w kisielu... Ciut mi się to zgryzło ze sobą.
    Kurde jego mać. Przepraszam i nie chcę być złośliwa, (wiem, zawsze jestem)(Szczerość do bólu, moi przyjaciele i chłopak muszą się z tym mierzyć). Dziewczyna chce zemsty i całkowicie to rozumiem, ale serio myślała, że pójdzie do Chrisa, pogada o kisielu z podtekstem erotycznym, chłopak znajdzie dla niej Mroczka, ona umówi się z nim na spotkanie w kawiarni, a później strzeli mu prosto w czoło?! WTF?! xD Po pierwsze, dzieci z bidula mało kiedy są naiwne, bo wyrastają w samotności i w tym wieku, to nie ufają już prawie nikomu, taka uwaga. Następnie, jakim cudem dziewczyna może w ogóle myśleć o tym, że go odnajdzie? I czemu myśli, że odnajdzie go dzięki Chrisowi, który... dotarł do poczty elektronicznej? Tu trzeba mieć dostęp do kamer, bazy danych, kurde nawet sekwencji nukleotydów! Meh, jej naiwność, może jeszcze da się pominąć, ale żeby jej przyjaciele również...? Poza tym, nagle Chris stał się jej przyjacielem, a wcześniej wzmianki były jedynie o Jaredzie, którego teraz nawet nie ma ;-; Nie pasuje mi to wszystko, bo na swój wiek i ciężkie warunki w jakich się wychowywali, prezentują sobą cechy dzieciaków z bogatej dzielnicy, którzy zrobili psikusa sprzątaczce i teraz muszą z tego wybrnąć. Niestety, tak to widzę ;c
    Pozdrawiam, lecę dalej rozwiać wszystkie wątpliwości :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm, nie ufa za bardzo policji, z resztą to, co ona chce zrobić podlega pod paragraf, a zwykłe zamknięcie bandziora jej nie wystarczy. Jest zdesperowana, dlatego chwyta się jakiegokolwiek cienia szansy.
      Jeśli chodzi o tę luźną rozmowę to chciałam trochę rozładować napięcie. Christian to osoba wesoła i jak się będzie pojawiać, to zawsze trzeba się spodziewać dawki humoru. :D
      Nie chciała mu strzelić prosto w czoło w jakiejś kawiarni. xD Planuje go odnaleźć, najlepiej w ciemnym zaułku i rozwalić, ale jakiś kit trzeba przyjaciołom wcisnąć, żeby się nie mieszali.
      Jej przyjaciele nie są w takim stopniu naiwni, jak ona. Zakładali, że cudów nie będzie i się nie uda, ale jak Marisa się uparła to nie przemówisz do rozumu. Jaki Jared? Chodziło chyba o Jordana. xD Chłopak wynajmuje razem to mieszkanie z Chrisem, ale teraz jest w pracy. Chciałam przedstawić tutaj drugiego z ich przyjaciół, o którym wcześniej tylko wspominałam. :D
      Rozumiem i bardzo dziękuję za opinię. To naprawdę cenne uwagi, na które będę musiała zwrócić uwagę przy poprawianiu rozdziałów i dalszej części opowiadania! :*

      Usuń