Kiedy
wracam do pokoju, niemal od razu rzucam się na łóżko. Normalnie byłabym padnięta
po męczącym tygodniu nauki, a piątek byłby porą odpoczynku. Jednak nie czuję
się wyczerpana. Dzisiaj kompletnie nie mogłam się skupić na nauce. Moje myśli
krążyły gdzieś daleko i nie potrafiły powrócić do szkoły. Na szczęście to już
koniec, zaczyna się weekend! Na odpoczynek mam dwa kolejne dni, bo dzisiaj będę
się bawić na całego.
Od tylu lat nie widziałam się z Lauren. Przez ostatnie
wydarzenia całkowicie o niej zapomniałam, ale telefonem przypomniała o swoim
istnieniu. Teraz nic innego się nie liczy, tylko nasze spotkanie. Mamy sobie
wiele do opowiedzenia. Umieram z ciekawości, co słychać u blondynki. Nadal
nachodzą mnie wątpliwości, przecież jest częścią mojej przeszłości i w dniu, w
którym straciłam wszystko wracałam od niej. Nie może jednak kojarzyć mi się tylko z przykrymi wydarzeniami. Spędziłyśmy miły czas, po którym również
pozostało wiele wspomnień. Kto wie, może to spotkanie też będzie jednym z przyjemnych momentów, do którego będę często powracać w przyszłości? Bardzo chcę odnowić
nasz kontakt. Został on całkowicie utracony, ale taki stan rzeczy mi się nie
podoba. Teraz mam okazję to zmienić i na pewno nie odpuszczę.
Teraz pozostaje najważniejsze pytanie — w co ja mam się
ubrać?! Nigdy nawet nie byłam w barze „La Costa”. Nie mam zielonego pojęcia, w
jakich ciuchach ludzie tam przychodzą. Stroją się elegancko czy zakładają
pierwsze lepsze łachy, jakie im się nawiną?
— Boże, dziękuję ci za weekend! — Krzyczy uradowana Catia,
wchodząc do pokoju.
Rudowłosa dziewczyna rzuca torbę obok łóżka i od razu
kładzie się na wersalce, naprzeciwko mnie. Robi to powoli, z grymasem bólu na
twarzy. Kiedy wreszcie udaje jej się zająć wygodne miejsce, oddycha z ulgą.
— Jak ja nienawidzę WF-u. Kto widział biegać całą lekcję?!
— Oburza się. — Teraz będę miała takie zakwasy, że z łóżka się nie podniosę!
— Mogłaś olać sprawę i znowu nie ćwiczyć.
— Raz na miesiąc muszę, żeby ta stara jędza się do mnie nie
przyczepiła.
— I wtedy zawsze ledwo wracasz tu o własnych siłach. Miej
całkowicie wylane, jak ja. — Wzruszam ramionami.
— Muszę wydobrzeć, bo w poniedziałek zaczynam trening Muay
tai!
— Najpierw popracuj nad wytrzymałością, bo odpadniesz, jako
pierwsza. — Chichoczę.
Podnoszę się pomału z łóżka, aby rozpocząć szykowanie.
Wyciągam telefon z torebki. Niestety mam tylko 8% baterii, więc niewiele
brakuje, żeby się rozładował. Podłączam go do ładowarki, a następnie kieruję się
w stronę szafy.
Wyciągam z niej biały top i czarną spódniczkę. Po chwilowym
przyjrzeniu się, odrzucam ten komplet. Wkładam go z powrotem do mebla. Nie mogę
ubrać się jak na zakończenie roku, to nie jest jakaś uroczystość tylko zwykłe
spotkanie. Wyciąganie po kolei każdego możliwego ubrania nie przynosi zadowalającego
efektu. We wszystkim widzę jakieś „ale”, przez co nie jestem w stanie wybrać
czegokolwiek.
— Czego tak poszukujesz? — Pyta przyjaciółka po dłuższej
chwili obserwowania mnie.
— Nie mam co na siebie włożyć, a dzisiaj spotykam się z… — Zawieszam się na chwilę. Przecież Catia jest przeciwna mojemu spotkaniu z
Lauren. Jeśli jej powiem, że idę zobaczyć się z nią, to Ruda będzie prawić mi
morały, aż w końcu się spóźnię. Skoro bez jej wiedzy zadzwoniłam do dawnej
przyjaciółki, to nie mogę się teraz do tego przyznać. Nie wiem w sumie, czym
się martwię, przecież to nie jest sprawa Catii, z kim się spotykam, ale
obiecałam już jej nie okłamać. — Dennisem. — Dokańczam zdanie z chytrym
uśmieszkiem, gdyż w mojej głowie pojawia się pewien pomysł.
— A kto to jest Dennis? — Dziwi się.
— Dzisiaj przed lekcjami poszłam do kawiarni „Delicious”.
Po prostu chciałam usiąść i pewne rzeczy przemyśleć. Wpadłam tam na pewnego
kelnera, który postawił mi kawę na swój koszt. Zaczęliśmy rozmawiać i okazało
się, że mamy wiele wspólnych tematów. Zaprosił mnie dzisiaj na randkę. —
Wciskam przyjaciółce najbanalniejszy kit w moim wykonaniu.
— Znasz go zaledwie jeden dzień i już się z nim umawiasz?
— No tak jakoś wyszło. Jest taki czarujący, że nie mogłam
tak po prostu mu odmówić. — Staram się zrobić minę rozmarzonej, choć marnie mi
to idzie.
— To zauroczenie… — Przewraca oczami. — Musisz powalić go
swoim wyglądem, jeśli chcesz, żeby coś z tego było. — Z niemałym problemem
wstaje z łóżka i podchodzi do szafy. — Uwielbiasz spodnie, ale w tym wypadku
nie możesz ich założyć. Masz zrobić na nim ogromne wrażenie, więc musisz
wytrzymać cały wieczór w sukience lub spódniczce.
— Catio, nie miałam pojęcia, że jesteś taką znawczynią w
dziedzinie randkowania! — Od tej strony nie znam mojej przyjaciółki.
— Dobra, dobra, nie gadaj tylko zakładaj! — Podaje mi do
ręki swoją turkusową sukienkę.
Marszczę czoło, gdyż faktycznie nienawidzę chodzić w
czymkolwiek innym niż spodnie i bluza, ale skoro już angażuję Catię w
wyszykowanie mnie, nie mogę teraz się sprzeciwić.
Wykonuję jej polecenie, a następnie ustawiam się przed
lustrem. Przyglądam się uważnie, czy wyglądam tak koszmarnie jak mi się wydaje.
Sukienka jest połączeniem koronki i szyfonu. Koronka jest
do samego pasa, wykonanego z szyfonu. Na plecach ma dekolt w kształcie litery
V. Jest ona rozkloszowana i nie posiada ramiączek. Swoją długością sięga mi do
kolan.
Przyznam, że moje obawy są najwyżej przesadzone. Sukienka
jest idealnie dopasowana i podkreśla moją figurę. Lekka, zwiewna, świetnie
pasuje na takie wyjścia.
— Jeszcze załóż to. — Tym razem podaje mi swoje czarne,
dziesięciocentymetrowe szpilki.
— Wykończę się w nich!
— Nie marudź mi tutaj tylko zakładaj! — Krzyżuje ręce na
klatce piersiowej i zaczyna tupać nogą w oczekiwaniu, aż jej posłucham.
O wiele bardziej wolę trampki, jednak do sukienki nie powinnam ich założyć. To znaczy mogę, ale będę wyglądać jak kompletna idiotka.
To dziwne, że stroję się tak dla Lauren. W sumie dla
rzekomego Dennisa. Blondynka zawsze wyglądała świetnie i była bardziej kobieca
ode mnie. Tym razem mam szansę jej udowodnić, że ja również potrafię przykuwać
uwagę chłopaków. Zaprezentuję jej, jak bardzo zmieniłam się w przeciągu tych
prawie ośmiu lat.
Zakładam szpilki na nogi. Już po kilku krokach zrobionych w
pokoju stwierdzam, że to będzie długa i ciężka mordęga, ale muszę jakoś
przetrwać. Nie miałam na sobie nigdy butów na obcasach, więc nie jestem
przyzwyczajona. Co jakiś czas zdarza mi się potknąć, jednak to da się jakoś
wypracować, lecz czas ucieka.
— Teraz usiądź, troszeczkę cię pomaluję. — Ruda wydaje
kolejne polecenie.
Z ogromną ulgą siadam na krześle i pozwalam przyjaciółce na
nałożenie mi makijażu. Oczywiście nie w nadmiernej ilości, jak Blair, bo nie mam
zamiaru słuchać dwuznacznych propozycji w barze.
***
Jakoś nigdy nie miałam okazji, aby zajrzeć do tego baru.
Mnie i przyjaciołom stanowczo wystarcza kawiarnia „Delicious”. To spokojne
miejsce, w którym można usiąść, wypić kawę i porozmawiać o różnych głupotach.
Nie mam pojęcia, czym różni się od niego bar „La Costa”, ale za chwileczkę się
przekonam.
Budynek na zewnątrz niczym się nie wyróżnia. Zbudowany jest
z białych pustaków. Niektóre z nich są pęknięte, ale to najwyraźniej nie
stwarza zagrożenia zawaleniem się konstrukcji, skoro nic z tym nie zrobiono do
tej pory. Namiotowy dach jest wykonany z czarnych, jak smoła dachówek. Nad
brzozowymi drzwiami wisi sporej wielkości neon z nazwą baru.
Czuję się strasznie podekscytowana, ale jednocześnie
wystraszona. Nie miałam kontaktu z Lauren przez tyle lat, zdążyłam ułożyć sobie
jakoś wszystko w głowie i zapomnieć o straszliwych wydarzeniach z przeszłości,
jednak jej telefon to wszystko zburzył. Wydawało mi się, że o niczym nie
pamiętam, bo zepchnęłam najczarniejsze myśli o tamtym wieczorze do swojej
podświadomości, a jedna rozmowa z dawną przyjaciółką wydobyła je wszystkie na
zewnątrz. Owszem, bardzo chcę się z nią zobaczyć i porozmawiać, ale minęło już
tyle czasu, w którym obie się zmieniłyśmy. Ja nie jestem już tą samą, strachliwą
i zakompleksioną dziewczynką. O zmianach, jakie zaszły u Lauren mam się dopiero
przekonać.
Niepewnie chwytam za klamkę i przyciągam do siebie drzwi.
Gdy przekraczam próg, zaczynam się rozglądać w poszukiwaniu przyjaciółki. W
środku znajduje się pełno ludzi, którzy są tak zajęci rozmowami, że nie
zwracają nawet najmniejszej uwagi na obecność kolejnej osoby. Siedzą oni przy
drewnianych stolikach na dębowych krzesłach z miękkimi, czerwonymi obiciami.
Między stołami przemieszczają się kelnerki, dzierżące w dłoniach srebrzyste
tace, na których ustawionych jest kilka talerzy.
Stoję jak wryta, przyglądając się każdej twarzy. Dopiero
teraz zdaję sobie sprawę, że nie mam zielonego pojęcia, jak teraz wygląda
Lauren! Minęło prawie osiem lat, więc nie mogę oczekiwać, iż zobaczę jej
dziecinną buzię. Mogłam poprosić ją o zdjęcie lub podesłać swoje, ale z
nadmiaru podekscytowania po prostu o tym nie pomyślałam…
— Rusz się, blokujesz przejście. — Czyjś poirytowany głos
dociera do moich uszu.
Nie czekając na kolejną uwagę nieznajomego, zaczynam iść
przed siebie. Panujący gwar jest tak głośny, że ledwo słyszę stukanie swoich
szpilek o ceramiczne płytki podłogowe. Przyglądam się uważnie każdej blondynce
znajdującej w barze. Szukam w ich twarzach czegokolwiek, co pomoże mi rozpoznać
przyjaciółkę. Szansa jest znikoma, bo w tym czasie na pewno ogromnie się
zmieniła, ale nie pozostaje mi nic innego.
Po okrążeniu całego pomieszczenia siadam zrezygnowana na
krześle przy barku. Na metalowych szafkach przylegających do ściany, pomalowanej
brązową farbą, stoją rzędy różnokolorowych alkoholi, które przykuwają wzrok.
Przyglądam się zafascynowana ich barwami.
— Podać coś?
Dopiero to pytanie odrywa moje spojrzenie od butelek.
Wędruje ono ku blondynowi o rzymskich rysach twarzy i bladej cerze. Jest
wysoki, na moje oko ma około metra dziewięćdziesiąt centymetrów wzrostu. Może
mieć około dwudziestu pięciu lat. Ma piękne, blond loki, ale o wiele bardziej
przykuwają uwagę jego oczy. Otóż jedno z nich jest niebieskie, a drugie piwne.
Być może to przez światła w barze, albo sprawka genów. Jego pięknie wyrzeźbioną
klatkę piersiową opina czarna koszula.
— Poproszę wodę. — Obdarowuję go uśmiechem.
Nie tylko moją uwagę zwraca przystojny barman. Na krzesłach
obok siedzi wiele atrakcyjnych dziewczyn, które pożądliwym wzrokiem przyglądają
się jego poczynaniom. To dziwne, że w ogóle nie zwróciłam na nie uwagi, kiedy
tu siadałam.
— Proszę. — Stawia naprzeciwko mnie szklankę.
Jest tak zabiegany, że nawet nie czeka na jakąkolwiek moją
reakcję. Wygłodniałe wielbicielki zamawiają drinki, byle tylko móc popatrzeć,
jak zręcznie wychodzi mu ich przyrządzanie. Ten widok jest naprawdę zabawny i
mogę przyglądać się temu resztę wieczoru, ale nie po to tutaj jestem.
Może po prostu mnie wystawiła, albo coś jej wypadło? No
cóż, mogło się zdarzyć, ale powinna mnie o tym poinformować, skoro to ona
zaproponowała spotkanie. Tracę tylko czas na czekanie, a być może w ogóle nie
dojdzie ono do skutku.
— Ten facet ma się czym pochwalić. Najwyraźniej jest tutaj
główną atrakcją.
Odwracam się w stronę, z której padają te słowa. Obok mnie
siedzi dziewczyna o szmaragdowych oczach, które bacznie przyglądają się tłumowi
kobiet siedzących po lewej stronie. Blond włosy falami opadają na ramiona.
Jej opalone, zgrabne ciało zakrywa biała sukienka na ramiączkach, która sięga do kolan. Na jej pomalowanych czerwoną szminką ustach widnieje szeroki
uśmiech.
— Jak się nazywa? — Wskazuje palcem na barmana.
— Niestety nie wiem, bo jestem tutaj pierwszy raz. — Odpowiadam.
— Zabawnie się składa, ja też! Szkoda, liczyłam na jakieś
spotkanie z nim poza barem. — Uśmiecha się zalotnie w jego stronę.
— Jak widać masz sporą konkurencję. Wszystkie chyba liczą
na to samo. — Wskazuję głową na inne konkurentki. — Przynajmniej jest, na co
popatrzyć, czekając na spóźnioną przyjaciółkę.
— Moja przyjaciółka też się spóźnia. Czekam tutaj
na nią już od godziny. Wiesz, nie widziałyśmy się już szmat czasu.
— I to wasze pierwsze spotkanie po latach? — Pytam, przyglądając jej się badawczo, aby sprawdzić swoje przypuszczenia.
— Zgadłaś! Dawno temu zdarzyło się coś strasznego i
przeniesiono ją gdzieś. Niestety, nie miałam pojęcia, w jakie miejsce i dość
długo jej szukam. Dopiero niedawno się dowiedziałam, że mieszka tutaj.
— Jak ma na imię ta przyjaciółka? Jeśli można wiedzieć. —
Coraz bardziej przekonuję się do swojej teorii, ta jedna informacja jest
kluczem do jej potwierdzenia.
— Pewnie, to nie jest żadna tajemnica. Z resztą, zapewne
dużo dziewczyn ma tutaj tak na imię. — Wzrusza ramionami. — Marisa.
W tej chwili zaczynam krztusić się wodą, którą zaczęłam
przed chwilą pić w napięciu, oczekując odpowiedzi. Stukam się ręką o klatkę
piersiową, starając złapać oddech.
— Wszystko w porządku? — Dziewczyna uderza mnie lekko dłonią
w plecy.
— Lauren?! — Wykrzykuję, kiedy łapię oddech.
— Marisa?! To naprawdę Ty?! — Dziewczyna zaczyna lekko
chichotać. — Wybacz, ale ta sytuacja jest zabawna.
— Zabawna? Jak, dla kogo? Myślałam, że mnie wystawiłaś!
— Ja myślałam podobnie. — Wyciąga ręce przed siebie w
geście obrony. — Mogłam jednak poprosić o twoje zdjęcie albo chociaż podać ci
swoje. Straszna gapa ze mnie. — Lauren rzuca mi się na szyję, a ja odwzajemniam uścisk.
— Pod tym względem się nie zmieniłaś. Zawsze byłaś gapą! —
Zaczynam się śmiać. — Opowiadaj, co u ciebie.
— To chodź, znajdziemy jakiś wolny stolik i pogadamy. — Nie
czekając na moją odpowiedź, przyjaciółka łapie mnie za rękę i pociąga za sobą.
Nasza wędrówka między stolikami jest niczym wyprawa w góry.
Przepychamy się między ludźmi idącymi w stronę barku. Po dość długim obchodzie, udaje nam się odszukać jakiś wolny stolik. Lauren przyśpiesza tempa, gdy widzi,
że jakaś para zmierza w jego stronę.
— Zwolnij! Zaraz się wywalę! — Wrzeszczę, ale dziewczyna
najwyraźniej mnie nie słyszy albo nie chce usłyszeć.
Gdy jako pierwsze docieramy do stolika i siadamy na
krzesłach, spotykamy się z dość nieprzyjemnymi spojrzeniami tamtej dwójki,
chcącej go zająć.
— Ups. — Lauren uśmiecha się znacząco, kiedy odchodzą.
— To opowiadaj, co u ciebie.
— Po twoim zniknięciu próbowałam Cię znaleźć, ale
bezskutecznie. Przez chwilę naszły mnie wątpliwości, czy w ogóle jeszcze uda
nam się porozmawiać. Na szczęście mój brat wspierał mnie w postanowieniu i
pomógł je zrealizować. Nawet nie wiesz, jak się o ciebie martwiłam! To, co się
stało było… przerażające! Dotąd nie potrafię sobie wyobrazić, jak cierpisz i
ciągle nie dowierzam, że coś takiego miało miejsce… — Chwyta moją lewą dłoń i
gładzi delikatnie jej wierzch.
— Czas leczy rany, zdążyłam już o wszystkim zapomnieć.
„A przynajmniej tak mi się wydaje.” — Dodaję w myślach.
— Naprawdę? Takich rzeczy raczej się nie zapomina.
— Wszystko jest w jak najlepszym porządku. Uczę się już w
ostatniej klasie liceum o profilu matematycznym, znalazłam przyjaciół i nie
wiedzie mi się najgorzej. Jestem szczęśliwa, a ty? Jak ze szkołą, pracą? —
Staram się zmienić niewygodny temat.
— Cieszę się, że pomimo tak ogromnej tragedii udało ci się
pozbierać! Żałuję, iż nie mogłam być przy tobie i wspierać, ale nie mogłam. Nie
miałam pojęcia, gdzie jesteś. Nikt nie chciał udzielać mi informacji… Studiuję
prawo, całkiem nieźle sobie radzę, chociaż jest ciężko. Jednak interesuję się
tym, a to bardziej motywuje mnie do nauki.
— To widzę, że również dobrze ci się wiedzie. Co z naszą
paczką? Wszyscy wyruszyli w świat? Macie ze sobą jakiś kontakt? — Dopytuję.
— Po podstawówce rozeszliśmy się do innych szkół i nasz
kontakt się urwał.
Kiedyś wydawało mi się, że byliśmy ze sobą bardzo zżyci i
będziemy cały czas trzymać się razem. Teraz widzę, iż to tylko dziecinne
mrzonki. Nawet największa przyjaźń przez lata pozbawiona kontaktu, może się
wypalić. Tak jest i w tym przypadku. Możemy zebrać się znowu, ale teraz więcej
nas będzie dzielić niż łączyć. Chociaż bardzo cieszę się, że widzę Lauren, to
już nie to samo. Mamy tematy do rozmowy, możemy wspominać dawne chwile i
opowiadać o nowych wydarzeniach, jednak nie jestem już tym tak podekscytowana, jak kiedyś. Przez te lata moja przyjaciółka stała się dla mnie obca, podobnie
jak cała paczka. Nic o nich nie wiem i muszę poznawać każdego na nowo. Nie chcę
zburzyć swojego już poukładanego życia bez nich… To tylko miłe spotkanie po
latach, ale nic więcej. Na początku się cieszyłam, dopiero teraz zrozumiałam,
że to tylko chwilowa uciecha nim się dowiem, że nas wszystkich już nic nie
łączy poza przeszłością. Do tej pory chciałam odnowić kontakt, z Lauren, ale to
nic nie da. Już nie jest ona częścią mojego życia.
— Jak z drugą połówką? Znalazłaś już swojego księcia z
bajki na białym jednorożcu? — Poruszam znacząco brwiami przy wymawianiu
pytania.
— Daj spokój! Teraz nie to mi w głowie… — Na jej wargach
pojawia się nieodgadniony uśmiech.
— O ile pamiętam, naszym celem było znalezienie chłopaka.
Ja też nikogo nie mam.
— Z wiekiem nasze priorytety się zmieniły. Już nie jesteśmy
głupiutkimi dziewczynkami, tylko kobietami!
***
Spędzenie z Lauren tych kilku godzin na rozmowie i wspomnieniach
z dzieciństwa jest naprawdę miłe. Przynajmniej mogę się oderwać od popapranej
codzienności, która staje się coraz gorsza. Do tej pory wszystko układało się
po mojej myśli i było nieźle, ale od jakiegoś czasu dostaję dziwne, anonimowe wiadomości. Dawna przyjaciółka odkrywa mnie od tej sprawy, choć na chwilę swoim
przyjazdem, ale i ono dobiega końca. Każda z nas musi teraz wracać do swojej
codzienności.
— Dziękuję, że przyjechałaś. Nawet nie wiesz jak bardzo
mnie uszczęśliwiłaś.
— Mówisz, jakbyśmy miały nigdy więcej się już nie spotkać.
— Lauren przewraca oczami. — Jak tylko znajdę więcej wolnego czasu, znowu się
zobaczymy. Chciałam zostać na dłużej, ale pomagam bratu w rodzinnym interesie.
— No dobra, trzymam za słowo. Niech chociaż doceni, że ma
tak pomocną siostrę i pozwoli ci kiedyś odsapnąć, bo podle wykorzystuje twoją
dobroć!
— Nie przesadzaj. — Obejmuje mnie na pożegnanie tak mocno,
że zaczyna brakować mi tchu. — Za niedługo znowu się widzimy. Wtedy już na
dłużej, może nawet cały weekend?
— Lecę, bo pani Allen mi urwie głowę za spóźnienie. I
tak pewnie umiera z niepokoju, chociaż ostrzegałam ją, że wrócę późno.
— Też muszę iść, może jeszcze wyrobię się na wcześniejszy
pociąg.
Po tych słowach każda odchodzi w swoją stronę. Postanawiam
iść skrótem. Prawie nikt nie korzysta z tej ciasnej alejki, a szkoda, bo to
dobry patent. Można zaoszczędzić nawet kilka minut.
Mijam po drodze chłopaka siedzącego na ławce. Ubrany jest w
białą bluzę i tego samego koloru adidasy oraz jeansy. Pewnie zakończył imprezę
i czeka na jakiegoś kolegę, który zapewni mu podwózkę. Skręcam w prawo, prosto
do mojego skrótu. Niestety jest on też słabo oświetlony, ale coś za coś. Po co
robić oświetlenie, skoro przechodzi tutaj zaledwie kilka osób dziennie.
Lauren chce powrócić do mojego życia? Wątpię, czy jej się
to uda. Pewnie chce dać mi jakąś nadzieję na spotkanie, ale zapomni o mnie,
gdy tylko wróci do domu. Chociaż, nie szukała mnie po to, żeby tylko raz się ze
mną spotkać. Możemy utrzymywać kontakt i spróbować odnowić przyjaźń, jednak nie
wiem, czy nam się uda. Zbyt dużo nas już dzieli.
Oprócz stukania moich obcasów w alejce, udaje mi się
wychwycić dźwięk czyichś ciężkich kroków. Odwracam się dyskretnie za siebie,
aby potwierdzić, czy faktycznie mam rację. Ten chłopak, który chwilę temu
siedział na ławce najwyraźniej idzie za mną. Zapewne żaden kolega nie ma
zamiaru go odbierać po balandze i musi sam wracać. A przynajmniej tak mi się
wydaje, że to jest on. Gdy znajduje się bliżej, mogę go lepiej dostrzec, a
raczej jego ubrania i potwierdza się moje przypuszczenie.
Idę dalej, nie zwracając już najmniejszej uwagi na
nieznajomego. Droga do końca alejki mija mi dość szybko. Oczywiście, dziwny jest fakt, że chłopak na samym początku idzie szybko, jakby chcąc mnie dogonić
i bez problemu może to zrobić, jeśli gdzieś mu się spieszy, ale nagle
zwalnia i do tej pory podąża za mną w dość bliskiej odległości.
— Hej, zgubiłaś się, mała? — Wypowiada te słowa akurat w
momencie, kiedy z końca alejki wychodzi dwóch innych mężczyzn, zagradzając mi
drogę.
Właśnie w tej chwili nachodzą mnie złe przeczucia.
Hejka! Wiem, dość długo mnie nie było, bo po maturach zajęłam się trochę świętowaniem, trochę zapisami na studia. Jakoś udało mi się dokończyć ten rozdział, na następny miałam pomysł od roku, więc myślę, że problemu z nim nie powinno być. Na początku rozdział 13 miał być dłuższy, ale wyszedłby za wielki. xD Postanowiłam podzielić go na dwa posty. Uwielbiam takie zakończenie każdego z nich, choć jako czytelniczka może nie bardzo. Nie wiem, czy chapter 13 wyszedł taki, jak powinien. Co o nim myślicie?
Hej kochana! :3
OdpowiedzUsuńDoskonale rozumiem Catię. Tak jak ona nie znoszę biegać. Chyba kondycja mi siada (kiedyś byłam energicznym dzieckiem) xd
Marisa nie powinna przejmować się zdaniem Catii na temat spotkania z Lauren. To w sumie nie jej sprawa. Bohaterka nie widziała dawnej przyjaciółki przez bardzo długi okres i to nic dziwnego, że chciała się z nią spotkać. Dlatego też trochę mnie zdziwiło, że ją okłamała. Na jej miejscu powiedziałabym prawdę i nie przejmowała się, czy Catia ma coś przeciwko.
Dziewczyny rzeczywiście musiały się bardzo zmienić, skoro żadna nie rozpoznała tej drugiej. Z drugiej strony nie wydaje mi się, że nie było nic, co mogłoby wskazywać, że to właśnie ta konkretna osoba. No ale kto wie ;)
Nie dziwię się, że Marisa nie była taka... przekonana? W końcu nie widziała się z Lauren bardzo długo i nie dziwota, że, jak to powiedziała, musi ją teraz poznać na nowo. Ludzie z wiekiem się zmieniają.
Wiedziałam, że o tym kolesiu nie zostało wspomniane ot tak. Tak coś czułam, że odegra jakąś ważną rolę w tym rozdziale. Ciekawe tylko kim on jest. I kim są jego towarzysze. Czego chcą od Marisy? Teraz zastanawiam się, czy czasem nie mają związku z blondynem, którego imienia nadal nie znam (no chyba że było wspomniane a ja nie pamiętam xd). A może ją porwą? Byłoby ciekawie ;)
No nic, czekam na nn. Potopu weny twórczej życzę i pozdrawiam cieplutko xoxo :*
Maggie
Mam podobnie, z wiekiem jakoś odechciewa nam się ćwiczeń fizycznych, choć kiedyś byłam również energicznym dzieckiem. xd
UsuńNo cóż, Marisa obiecała, że jej nie okłamie, ale wiedziała, że Catia będzie prawić jej kazania, a wolała sobie tego oszczędzić.
No właśnie zmieniły się i to bardzo, choć może troszkę przesadziłam, jak to mam w zwyczaju. xD
Nom, musi ją na nowo poznać, bo nie wie o niej niczego. Dawne znajomości i rzeczy, które robiły razem przeminęły. Nie ma pojęcia, co Lauren lubi, czy z kimś się spotyka itd.
No cóż, na pewno w następnym rozdziale trochę się wyjaśni, to mogę zagwarantować. Czy mają związek z blondynem... Nie mogę spoilerować, ale spokojnie, wyjaśni się wszystko w swoim czasie. :)
Dziękuję bardzo, kochana! :*
Ja naprawdę obiecuję, że kiedyś przeczytam całego bloga! powodzenia w dalszym tworzeniu! :D
OdpowiedzUsuńO jejku, moi czytelnicy łatwo nie mają, bo muszą uzbroić się w melisę i cierpliwość, żeby tu przetrwać. xD Jeśli chcesz spróbować, to na internecie nadal blog będzie, ale nie wiem, kiedy go skończę. :D
UsuńDziękuję bardzo, kochana! <3
Pozwól, że pokrótce tutaj skomentuję wcześniejsze rozdziały :)
OdpowiedzUsuńI rozdział - ja się pytam gdzie jest Lauren? Powinna ją wspierać, a nie... Ale w sumie minęło tyle lat... Zamieszkała w sierocińcu, to kontakt zanikł, ale mogła do niej przyjeżdżać! Przecież jej rodzice dobrze znali Marisę... Kompletnie tego nie rozumiem ;/ To mnie najbardziej załatwiło w tym rozdziale, bo były najlepszymi przyjaciółkami...
Nie dziwię się, że chce zostać psychologiem. Sama wie, że taka sytuacja jest bardzo trudna i bardzo ciężko się z niej wyplątać. Nie dziwię się, że stwierdziła, że chce się spełniać w tym zawodzie.
II rozdział - dziewczyna jest wypruta z wszelkich emocji. Rozumiem to, ale nie może się zamykać... To, jak zareagowała na wieść o tyle morderstwach mnie przeraziła! Tylko tyle pamiętam z tego rozdziału, już nie wiem, co byłó w czym, muszę przeglądać od nowa xD Mogłam pisać zaraz pod rozdziałami xD
III rozdział - tutaj bardzo mi się spodobało, to że Lauren wróciła! <3 Cały czas ją szukała, jaka była moja ulga. W pierwszym rozdziale myślałąm, że ją porzuciła, a jednak okazuje się, że nie^^ Tutaj pojawiła się przemoc szkolna? Czy w następnym, bo ja już nie wiem xD Ale nie rozumiem tego, jak można się znęcać nad drugim człowiekiem. To okropne!
IV rozdział - bardzo mnie cieszy, że spotyka się z Lauren!! AAaaa po prostu byłam w siódmym niebie, bo myślałam, że z tego zrezygnuje, a tu jednak się odważyła spotkać <3
V rozdział - ten dziwny blondyn może być mordercą.. Przecież nie śledził jej bez przyczyny, zwłaszcza, gdy się okazało, że jej rodzice zostali zamordowani.
VI rozdział - A już myślałam, że złapią tego chłopaka!
VII rozdział - ile się dzieje! Po prostu ten rozdział był chyba najbardziej ciekawy! Jeszcze, gdy na końcu wzięła nóż, po prostu geniusz! Strasznie po tym byłam ciekawa dalszych losów bohaterów :D
VII rozdział - zdziwiło mi się, że ten cały "Mrok" zostawił ją! I to bez żadnego uszczerbku na zdrowiu! Jak to możliwe? Czego on od niej chce? Raczej nie chodzi mu o zabicie jej, bo przecież mógł to zrobić w tej uliczce...
IX rozdział - ale masakra jakaś, ale widać, że akcja brnie do przodu! Ten gościu jest jakiś dziwny, wcześniej ją zostawił samej sobie... Nie wiem, czy chciał ją nastraszyć, czy coś, ale nie było to fajne... A teraz ta cała Blair.. Podoba mi się to imię, ale laska jest nie przyjemna :D Od razu kojarzy mi się z gossip girl. Blair była moją ulubioną postacią razem z Chuckiem xd
X rozdział - ten dziwny chłopak jej pomaga? Te poszlaki to wszystko jego sprawka... No nie wierzę.. To cyemu nie porozmawia z nią twarzą w twarz i nie wyjaśni... O co chodzi?
XI rozdział - o kurczaki.. Jak już przeczytałam, że idzie inną drogą, to wiedziałam, że ją uprowadzą... Czyżby uratował ją ten dziwny chłopak, który jej próbował pomóc? Jestem tego strasznie ciekawa, więc doczytam ten rozdział i skomentuję w odpowiedzi :D
XII rozdział - biedny Andrew! Strasznie mi go żal... Dziewczyna musi mieć straszne wyrzuty sumienia, że pobili go przez nią... Jestem ciekawa, co będzie na spotkaniu z Lauren...
UsuńI w końcu XIII rozdział :D. Przeczytałam dzisiaj wszystko, jestem pod wrażeniem xD.
Jestem strasznie ciekawa ich pierwszego spotkania! Tyle na niego czekam! :D Wiem cały czas to piszę, ale naprawdę się nie mogę doczekać. Miejmy nadzieję, że w tym rozdziale będzie :D
Ja też strasznie nie lubię w-fu! To jest tragedia... Jeszcze jakieś gry typu koszykówka - lubię, choć idzie się spocić za przeproszeniem, jak świnka xD, a biegania nienawidzę! Nic mnie do tego nie przekona.
No nie... Kłamstwo, to nie jest najlepsze wyjście z sytuacji... Tym bardziej, jak goni ją oszalały morderca...
Wreszcie dosżło do spotkania, chociaż w trochę dziwacznej sytuacji ogarnęły, że one, to one, jak dziwnie to brzmi :D
Hm.. Widać, że trochę byłą dziwna atmosfera, jednak nie widziały się szmat czasu, ale może uda im się odnowić kontakt i sprawić, by było, jak dawniej.
No nie... Czy ona oszalała iść skrótem? Znów się prosi o lanie? xD
I teraz będzie źle... Może znowu uratuje ją tajemniczy chłopak... Bo poprzednim razem to chyba był on...
Wybacz, że komentarze są jakie są, ale już jestem taka padnięta, a nie lubię mieć zaległości, choć we wrześniu czekają mnie olbrzymie... Chyba że będziesz dodawać rozdziały bardzo rzadko w co wątpię, bo opowiadanie jest bardzo ciekawe i wciągające!
Pozdrawiam cieplutko!
Calliste
1. To co się stało z Lauren jest w następnych rozdziałach. xD No cóż, Marisa chciałaby pomóc osobom będącym w takiej sytuacji jak ona.
Usuń2. Hehehe, najlepiej jest pisać zaraz pod rozdziałami komentarz, albo moją metodą jest zapisywanie sobie w notatniku swoich spostrzeżeń, a potem formułowanie komentarza. Hmm, Marisa stara się pokazać jak to jej nic nie rusza, jaka to ona nie jest odważna, ale mija się z prawdą.
3. No tak, jak widać. Przemoc w szkole była w rozdziale 4. Również tego nie rozumiem, ale dzieci są okrutne.
4. No tak, raczej by nie zrezygnowała, bo pomimo bólu musi się przełamać, gdyż Lauren stanowiła kiedyś ważną część jej życia.
5. No cóż, odpowiedzi udzielić nie mogę, bo spoilery nie każdy lubi. xd
6. A tu nagle sprytna Lex rzuca mu koło ratunkowe i mówi "ni chuja". xD
7. No tak, ona nie odpuści, a nóż może jej się przydać. Cieszę się, że rozdział wyszedł ciekawie. Ciężko o to. :P
8. Również nie mogę tego skomentować, bo cokolwiek bym odpowiedziała byłoby to dużym spoilerem. xd
9. Hmm, ja nic nie mogę powiedzieć, a szkoda. xD Nie oglądałam Gossip girl. Blair to fajne imię, lubię nadawać nietypowe moim bohaterom, choć jeszcze w miarę normalne są w tym opowiadaniu. W poprzednich były lepsze. xD
10. Sprawa na pewno wyjaśni się w późniejszych rozdziałach. ;p
11. Hahaha, no cóż, zawsze takie pójście na skróty źle się kończy. :D Dalej znowu pozostaje cisza. ;d
12. Niestety nie mogli oboje wyjść cało z takiej sytuacji. To i tak dobrze, że nie jest w jeszcze gorszym stanie lub w kostnicy. Ma wyrzuty sumienia, ale nic na to nie poradzi.
13. Ojj tak, bieganie to zło. Chociaż ja gier nie lubiłam w szkole (wolałam poza, z kimś normalnym, bo wiecznie tym z mojej klasy wydawało się, że grają normalnie w reprezentacji polski co psuło wszystko, bo czepiały się o byle co. Zero frajdy z gry). Tak, Marisa wiecznie prosi się o manto, jednak ma więcej szczęścia niż rozumu. xD Ojj, spokojnie, u mnie z rozdziałami krucho, bo czasu też za bardzo nie mam, ślęczę nad notatkami i się uczę. Nadrabiam natomiast u innych rozdziały. Zaczęłam dodawać tutaj topki, żeby nie było nudno i jednak blog żył, pomimo braku rozdziałów, choć to już się powinno zmienić. xd
Kurde, chyba wszystkie baby nie wiedzą, w co się ubrać xD
OdpowiedzUsuńOj, ale za ten wf masz u mnie minusa, kto to widział nie lubić wfu? xD
Kurde, tak sobie czytam i czytam i aż samej zachciało mi się coś napisać :D Tylko musiałabym ustawić bloga na + 18 xD
No tak niestety jest. Borykam się z tym samym problemem codziennie. xd
UsuńNie lubię wf-u i tyle. xD Nie każdemu do gustu przypada ten przedmiot. ;d
No właśnie już sporo czasu minęło i pierwszy rozdział już masz, a ja tu na kolejne czekam! <3 I nie +18, a +35. Ale i tak ten zakazany owoc smakuje najlepiej. xDD
Cześć! ;* Wreszcie jestem ;-) Tylko szkoda, że mam do nadrobienia zaledwie jeden rozdział, ale nie będę narzekać. W końcu moje tempo publikowania jest chyba z milion razy gorsze, więc... :D
OdpowiedzUsuńŚmiać mi się chciało, gdy Marisa zaczęła kłamać. O wiele prościej byłoby powiedzieć, że idzie na spotkanie z dawną przyjaciółką niż wkręcać, że poznała przystojnego chłopaka xD A jeśli prawda wyjdzie kiedyś na jaw (a podejrzewam, że prędzej czy później tak będzie) to Catii na pewno będzie przykro, że Marisa ją oszukała. Ale przynajmniej miałam ubaw czytając o jej wykrętach ;D
W sumie z Catii tez mi się chciało śmiać. Nienawidzi wf-u, a z własnej woli zamierza zapisać się na MT. To się trochę kłóci :D Padnie biedactwo po samej rozgrzewce ;D
Natomiast jeśli chodzi o Lauren to mam dziwne przeczucie, że nie pojawiła się przypadkiem akurat teraz. Może szukam dziury w całym, ale jakoś nie umiem jej zaufać. Wydawała się normalna na tym spotkaniu, naturalna i w ogóle, ale fakt powrotu po latach i to teraz, kiedy powraca też sprawa rodzicow Marisy i Mroka, wydaje mi się bardzo podejrzany.
I oczywiście końcówka... kim są ci mężczyźni? Co zrobią Marisie?A może znowu pojawi się jakiś bohater, który ją uratuje? :D
Czekam na kolejny i trzymam kciuki, żeby pojawił się jak najszybciej! ;*
Ściskam!
Spokojnie, niestety czasu mało, nauki dużo i wiadomo jak to jest. Przynajmniej ten jeden rozdział się pojawił, to już dobrze! :D
UsuńNo cóż, Marisa nie zdaje sobie sprawy z konsekwencji swoich poczynań i przez to narusza pewne granice. Jeśli faktycznie prawda wyjdzie na jaw, Catia już będzie miała mniejsze zaufanie do Marisy.
Jak Catia to zrozumie, będzie musiała pokochać wf lub zrezygnować całkowicie z MT. xD
Hmm, czujna Ruda na stanowisku! Mmm, uwielbiam wywody, a tutaj są ciekawe, choć nie mogę ich potwierdzić ani odrzucić. Spokojnie, dowiesz się, choć zajmie to sporo czasu. xd
A tego nie wiem, ale następny rozdział prawie skończony, więc w niedługim czasie się przekonasz. :D
Ojj, no niestety dużo czasu upłynęło, ale już bliżej końca niż dalej w pisaniu go jestem, więc jak się zepnę to mam nadzieję, że w lutym powinnam go jeszcze opublikować. :D
Buziaki! :D