tag:blogger.com,1999:blog-10999209079208558162024-03-16T02:12:22.398+01:00[Z] Mrok // Luke Hemmings fanficLex Mayhttp://www.blogger.com/profile/07782671006609247832noreply@blogger.comBlogger74125tag:blogger.com,1999:blog-1099920907920855816.post-14804836476834342602024-03-01T19:42:00.001+01:002024-03-01T19:42:48.432+01:00Epilogue<div style="text-align: justify;"></div><blockquote><div style="text-align: justify;">Cześć! Wreszcie docieramy do końca tej historii. Zaczęłam ją pisać w liceum, pełna energii, jednak wena oraz chęci do pisania płatały mi figle, przez co na dość długi czas nie mogłam ukończyć pierwszej części. A tu proszę, popełniłam drugą, tak po prostu, choć nie obyło się bez powtórki z rozrywki. Ostatnie cztery rozdziały, choć miałam już gotowy konspekt, najtrudniej było napisać, a raczej przysiąść do roboty. Jednak udało mi się, w końcu znalazłam w sobie motywację. Ten epilog jest w niemal niezmiennej formie, zwłaszcza końcówka. Już wieki temu go takiego zaplanowałam (gdy jeszcze w 2016 roku planowałam napisać 5 części, nawet po skróceniu ich do 3). Jak wam się podoba? Takie zakończenia nie są w moim guście, jednak odezwało się sumienie względem bohaterów. W końcu zasługują na chwilę wytchnienia, czyż nie? Niby furtka do kolejnej części pozostaje otwarta, ale tym razem nie planuję z niej skorzystać, choć kilka pomysłów zrodziło się w mojej głowie. Podoba wam się takie rozwiązanie? Wielkie podziękowania dla <b><a href="http://zaginiona-przeszlosc.blogspot.com/" target="_blank"><i>Maggie</i></a></b>, która była tu ze mną na początku! Miłego czytania, kochani!<span><a name='more'></a></span></div><div style="text-align: justify;"></div></blockquote><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Przed oczyma mam jedynie ciemność. Nie dociera do mnie
żadne światło. Błądzę w ciemności, poszukując jakiegoś wyjścia po omacku. Czy
tak wygląda śmierć? Myślałam, że raczej świadomość zostaje utracona. Dlaczego
wciąż ją mam? To nie jedyna anomalia. Z każdą kolejną chwilą czuję coraz
więcej. Moje kończymy są ociężałe. Do uszu docierają jakieś przytłumione
odgłosy. Są coraz wyraźniejsze. Wkładam dużo wysiłku, aby zmusić powieki do
pracy.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Mym oczom ukazuje się oślepiająca biel. Mrugam
kilkukrotnie, aż gałki przyzwyczajają się do światła. Źródłem tego
nieprzyjemnego dla wzroku blasku jest żarówka przytwierdzona do sufitu.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Wreszcie się ocknęłaś. — Do mych uszu dociera
znajomy głos.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Pomału podnoszę głowę, aby odszukać delikwenta.
Naprzeciw mojego łóżka stoją Parker wraz z Hemmingsem. Czyli to nie sen, ja
faktycznie żyję, on również. Przerażenie dopada mnie, gdy dostrzegam Meyera w
kącie sali.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Co się właściwie stało? — Zrywam się z miejsca
zdecydowanie zbyt szybko, aż mroczki stają mi przed oczami.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Parker chciał wszystko wyjaśnić, gdy się
obudzisz. — Odpowiada Luke. — Słuchamy…</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Dzięki wam Lauren Bailey zostanie skazana za
próbę morderstwa. Z tego się nie wyłga. — Oświadcza Ethan.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Wykorzystałeś nas, żeby ją zapuszkować?! — Nie
kryję oburzenia. — Mogliśmy tam zginąć!</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Czemu nic nam nie powiedziałeś? — Wtrąca Luke.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Bo oboje jesteście marnymi aktorami, więc Lauren
szybko by się zorientowała, że to podstęp. — Odpowiedzi udziela Josh.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Ten zdrajca powinien gnić za kratami razem z nią!
— Hemmings wskazuje palcem na bruneta.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— To nie tak, jak myślicie. Meyer mi pomógł, to
dzięki niemu udało się zrealizować ten śmiały plan. Nie jest żadnym zdrajcą tylko
niezłym aktorem. — Tłumaczy Parker.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Czegoś tu nie rozumiem. Jakim cudem zdołaliście
się tak dogadać w przeciągu kilku chwil? — Przekrzywiam głowę w bok ze
zniesmaczonym grymasem na twarzy.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Zacznijmy od początku. Do samego końca upierałem
się przy aresztowaniu "Crossa", lecz w ostatniej chwili zmieniłem zdanie. McGee
już wcześniej mi się wywinął, a teraz mogłem go dorwać w swoje ręce. I tak
jego śmierć była nieunikniona, a ja dostałem szansę wyrównać rachunki. Na początku
miałem opory, jednak Meyer przypomniał mi, że już nie jestem gliną tylko
zwykłym obywatelem, który również ulega chwilom słabości. Jesteśmy do siebie
podobni, obaj służyliśmy społeczeństwu, dodatkowo sam przeżył podobną historię,
dlatego udało mu się mnie przekonać. — Relacjonuje Ethan.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Jednak wystawienie McGee to było za mało.
Chciałem śmierci "Crossa", jak niczego innego na świecie. Zawarliśmy umowę, że
ostatnia krew, jaka się poleje to Bailey’a, Donovana oraz jego strażników.
Pozostałych popleczników musiałem oszczędzić. — Dodaje Meyer.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Dowody z dysku mogły okazać się niewystarczające,
by doprowadzić Lauren Bailey przed sąd. Jest cwanym prawnikiem, po mistrzowsku
mogłaby obalić zarzuty. Dlatego postanowiliśmy stworzyć jej okazję do
popełnienia przestępstwa, z którego się nie wywinie. — Oświadcza Parker.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Już od dawna planowała pozbyć się Matta i
liczyła, że jak wyjawi mi prawdziwe okoliczności zrekrutowania mnie do egzekutorów
to znienawidzę szefa, a jej pomogę. Jednak miałem dość tego popapranego
rodzeństwa. Jedno gorsze od drugiego. Chciałem uwolnić się od obojga. Powiadomiłem
ją o śmierci Matthew, a także o tym, że jeśli chce was uciszyć to
ma ostatnią szansę. Parker podstawił jej "ogon", więc wiedzieliśmy, iż przeszła
do działania. — Oznajmia brunet.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Josh udał, że zepsuło mu się auto, by mógł jechać
z wami. Ja w tym czasie skorzystałem z jego pojazdu. Wszystko nagrałem, zarówno
obraz, jak i dźwięk, dzięki Meyerowi. Po tym od razu wkroczyliśmy do akcji,
schwytaliśmy ich, a was jak najszybciej odkopaliśmy. Byliście nieprzytomni,
więc przetransportowaliśmy oboje do szpitala. — Dodaje Ethan.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Meyer też jest na nagraniach, do tego dowody
Turnera oraz obecne na dysku świadczą przeciwko niemu. Jak go wybronisz? — Głos
zabiera Luke.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nijak. Josh postanowił odegrać rolę poszukiwanego
przestępcy. Ma dwadzieścia cztery godziny, by wydostać się z Australii, inaczej
trafi za kratki. W ramach podziękowania tylko tyle czasu mogę mu kupić. —
Parker wzrusza ramionami.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Dlatego będę się już zmywał. — Brunet zmierza w
stronę drzwi.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Poczekaj! — Powstrzymuję go. — Czyli to wszystko,
co powiedziałeś było ściemą? Nawet sprawa naszych przyjaciół…</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Mówiłem tylko to, co chciała usłyszeć Lauren.
Musiałem stwarzać pozory, aby zrealizować nasz plan. — Udziela odpowiedzi. — Co
do waszych przyjaciół… Wiedziałem, że wysłała swoich pomocników, żeby
pozabijali wszystkich w kryjówce. Przemilczałem jednak ten fakt. Postawiłem na
ocalenie was, bo tylko nasza czwórka mogła ostatecznie zakończyć działalność przestępczego imperium "Crossa".
Ty dysponowałaś dowodami, Parker zasobami ludzkimi, a ja i Hemmings wiedzą na
temat wroga. Gdyby Luke nie zauważył bomby, sam bym wam o niej powiedział.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Niebieskooki nie wytrzymuje i robi dokładnie to, co sama
chcę zrobić — rzuca się z pięściami na Meyera. Mężczyzna nawet nie próbuje się
bronić, przyjmuje na siebie wszystkie ciosy blondyna. Parker próbuje ich
rozdzielić. Nie jest to proste, ledwo udaje mu się utrzymać wściekłego
Hemmingsa. Po kilku chwilach jego ingerencja przynosi skutek.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— A ty wiedziałeś? — Luke zwraca się do Ethana.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Tak, ale powiedział mi dopiero po fakcie. Inaczej
nie pozwoliłbym ich zabić. Nie po to dwadzieścia lat temu uratowałem im życie,
by teraz pozwolić wszystkim zginąć. — Tłumaczy były funkcjonariusz.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Josh, jak gdyby nic, otwiera drzwi od sali,
próbując ją opuścić. Nie zawraca sobie głowy nami, w końcu czas na ucieczkę upływa. Wykonał swoją robotę, a teraz musi się ulotnić, nim dopadnie go
policja. Może przysłużył się społeczeństwu po raz kolejny, co nie zmienia
faktu, iż dopuścił się wielu przestępstw pracując dla Matta. Czy to, co go
spotkało, było na tyle straszne, że Parker uznał to za idealną pokutę? Zanim
zdoła przekroczyć próg, dopada go jednak ostrzeżenie Hemmingsa.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Żebyśmy nigdy więcej się nie spotkali.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Bez obaw, to ostatni raz, gdy się widzimy. —
Staje w progu.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— I gdzie się teraz wybierzesz? — Pytam.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— W Stanach nie mam już przyszłości, a tu jestem
skończony, ale wciąż pozostaje wiele innych państw. — Znika za drzwiami.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;"><o:p> </o:p></p>
<p align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;">***</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Miejscami, do których chciałam zabrać Luke’a przed
tym nieprzyjemnym incydentem są właśnie cmentarze. Dopiero po tygodniu udaje
nam się opuścić szpital, więc niemal od razu realizujemy to zamierzenie.
Odwiedziny u rodziców, a także przyjaciół. Pierwszy raz widzę grób Mike’a. Dzięki Parkerowi ciała pozostałych odzyskano. Po sekcji mogli spocząć
na cmentarzu w Woodstown. Nie lubię takich miejscówek, a przez ostatnie
wydarzenia napawają mnie one lękiem, lecz muszę odwiedzić bliskich. Składam
róże oraz znicze na nagrobkach. Opowiadam im o naszej wygranej, aby mogli
spoczywać w pokoju wiedząc, że ich śmierć nie poszła na marne.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Po tych krótkich i zarazem bolesnych odwiedzinach wsiadamy
na jacht Hemmingsa. Łódź jest ogromna, cała w odcieniu bieli. Ma pokład
widokowy, z leżakami, na którym uwielbiam spędzać czas. Do luksusowych kajut pod
pokładem schodzę tylko, gdy sen nade mną wygrywa. Podróżujemy w poszukiwaniu nowego
miejsca, które będziemy mogli nazwać domem. Przy okazji cieszymy oczy
wspaniałymi widokami morza oraz wysp.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Chcesz odwiedzić jakiś konkretny kraj? — Pyta
blondyn.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Japonię. Pozostali ukrywali się tam, gdy my
byliśmy w rękach wroga. Słyszałam, że to piękne państwo.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Zatem Japonia. — Nie oponuje. — A gdzie miałabyś
ochotę osiąść na stałe?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— W jakimś kraju, z którym Australia nie ma umowy o
ekstradycji. Jeśli nie złożę wizyty kuratorowi to czeka mnie powrót za kratki.
— Wzdycham. — Parker obiecał, że zajmie się odkręceniem tego bajzlu, ale wolę
dmuchać na zimne. — Rozsiadam się wygodnie na leżaku. — Mogę o coś spytać?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Pewnie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Czemu wszyscy byliście tak bardzo związani z "Crossem"?
Kiedyś powiedział, że uważał cię za syna. Poza tym egzekutorzy bez cienia
zawahania robili wszystko, czego zapragnął.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Matt był kolekcjonerem poranionych dusz. Zjawiał
się zawsze w najgorszym momencie życia każdego z nas, gdy traciliśmy już
nadzieję, iż los się do nas uśmiechnie. Oferował opiekę i usunięcie wszystkich zmartwień. Byliśmy na rozdrożu, więc przyjęliśmy jego propozycję z
pocałowaniem ręki. Takimi ludźmi łatwo manipulować i zdawał sobie z tego
sprawę. Wyciągał pomocną dłoń jako jedyny, okazał dobroć, więc chcieliśmy się
jakoś odwdzięczyć. Bez zawahania czy strachu zrobilibyśmy dla "Crossa" wszystko, nawet oddali życie. Chociaż dla niego byliśmy tylko żywą bronią…</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— A śmierć moich rodziców? Musiałeś ich zabić, bo
sam byś zginął?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Owszem. To był test, a jego oblanie oznaczało, że
stałbym się bezużyteczny, w końcu po co mu egzekutor, który nie potrafi wykonać
wyroku? Jednak odebrałem życie Turnerom, bo nie chciałem go rozczarować.
Głupie, prawda? Potem tego żałowałem. Sam straciłem ojca przez jakichś gnojków
i wiedziałem, jak to boli. A mimo wszystko komuś musiałem odebrać rodziców. Tego
pierwszego morderstwa nigdy nie zapomnę. Znieczulica w kwestii zabójstw
niewinnych ludzi dopadła mnie później. — Moje krzywe spojrzenie sprawia, że
chce uciąć temat. — Dajmy już sobie spokój z tymi przykrościami. Zapewne nie
wybaczysz mi tego, ale wciąż mam nadzieję na drugą szansę.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nie mogę zagwarantować, że mi się to uda. Oboje
jesteśmy ofiarami Matta. Zmanipulował cię, gdy byłeś dzieckiem, jednak
ostatecznie pozbawiłeś mnie rodziców. Okazałeś mi też wiele dobroci, więc mam
mętlik w głowie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Może spróbujemy zacząć od początku, z nową kartą?
Nie twierdzę, żebyśmy całkiem wyparli przeszłość, chodzi mi tylko o tę relację.
— Jego propozycja wydaje się ciekawa.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Niech ci będzie, spróbujmy. — Odpowiadam szybko,
nim zdążę się rozmyślić.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Więc zacznijmy od nowa, jak należy. Jestem Luke.
— Podnosi szklaneczkę whiskey ze stolika, po czym wyciąga ją w moją stronę. —
Wypijmy za nowy początek.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Marisa. — Stukam kieliszkiem szampana o
wystawione przez niego szkliwo.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Nie mam pojęcia, co przyniesie przyszłość. Rany
pozostawione przez Matta są głębokie, lecz nie mogą one przyćmiewać tego, co
jeszcze przed nami. Kiedyś może uda się je zaleczyć. W tym momencie są jeszcze
zbyt świeże, by łatwo się od nich uwolnić. Wiem natomiast jedno — człowiek nie
powinien zostać sam. Potrzebuje kogoś, z kim może porozmawiać na błahe oraz
ciężkie tematy. Spędzanie wspólnie czasu, słowa otuchy, uśmiech — tego nam
brakuje. Sami nie damy rady sobie tego zapewnić. Podarować nam je może druga
osoba. Początki zawsze są ciężkie, ale mamy siebie. Wiele nas łączy, sporo też
dzieli, jednak jedno dla drugiego jest łącznikiem z przeszłością, ostatnim
filarem podtrzymującym przed załamaniem. Zaczynamy od nowa, choć w starym,
znanym towarzystwie. Kto wie, może będziemy dla siebie nadzieją na lepsze jutro,
świetlaną przyszłością. Czas pokaże. Na ten moment liczy się tu i teraz. Co złe
już minęło, więc może być tylko lepiej. Pozostaje skupić się na teraźniejszości,
zadbać o to, by przeżyć ją najlepiej, jak umiemy. Jesteśmy tu razem, silniejsi niż kiedykolwiek i tylko to się liczy.</p><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg-GA1efd7sapaN7P9CSmqR2wHRanVVx7reeEI7JbH9bgA75qP_gQuSfjLrnQ55kCNm9loVqnuFrxkh1b25EX-sC_abFqFSEx8Wz5QwLeJsHoasrf8d7jYCV4dNyaLPCsGHr-8TJZ4fpboJvZHJF7uMaOtBN2si6hQI2qPzS3DO0iPW85So7LhxEdIq/s220/yacht-boat-ride.gif" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="124" data-original-width="220" height="124" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg-GA1efd7sapaN7P9CSmqR2wHRanVVx7reeEI7JbH9bgA75qP_gQuSfjLrnQ55kCNm9loVqnuFrxkh1b25EX-sC_abFqFSEx8Wz5QwLeJsHoasrf8d7jYCV4dNyaLPCsGHr-8TJZ4fpboJvZHJF7uMaOtBN2si6hQI2qPzS3DO0iPW85So7LhxEdIq/s1600/yacht-boat-ride.gif" width="220" /></a></div>Lex Mayhttp://www.blogger.com/profile/07782671006609247832noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1099920907920855816.post-81659448128794629952024-02-01T22:10:00.001+01:002024-02-23T18:12:24.492+01:00Chapter 20<div style="text-align: justify;"></div><blockquote><div style="text-align: justify;">Cześć! Tak, to już prawie koniec. Choć muszę przyznać, że to z początku miał być epilog. Taki w moim stylu, który najbardziej przypada mi do gustu, Jednak stwierdziłam, że to nie byłoby fair w stosunku do bohaterów, biorąc pod uwagę, ile przeszli. Poza tym, ten epilog byłby otwartą ścieżką do trzeciej części, a jej na pewno bym nie ukończyła. Po prostu wyczerpuje się moja wena, a także chęci do dalszego pisania. Miłego czytania!<span><a name='more'></a></span></div><div style="text-align: justify;"></div></blockquote><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Podrzucicie mnie? Wóz nie chciał odpalić, więc musiał odjechać na lawecie, a strasznie mi się spieszy. — Josh nas dogania.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Jasne, gdzie mamy cię wysadzić? — Luke otwiera
drzwi od samochodu.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Kawałek za miastem, umówiłem się tam z kimś.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Pasażer na gapę ubiega mnie, zajmując wygodnie
miejsce za siedzeniem kierowcy. Siadam więc obok Hemmingsa.
Odwracam wzrok w stronę szyby, nie chcąc przez całą drogę przyglądać się gębom
towarzyszy. Liczę, że widoki umilą mi podróż, a przynajmniej odwrócą uwagę od
nachodzących mnie myśli. Niestety, tak się nie dzieje. Nieopisane uczucie wciąż
mnie rozpiera. Chciałabym powiedzieć, iż jest to duma, jednak pomieszana z
goryczą. "Cross" już nam nie zagraża, tygrysy się nim nakarmiły, lecz ta myśl nie
działa kojąco. Chcę się tym cieszyć, ale nie potrafię. Śmierć przyjaciół mi to
uniemożliwia. Wrócili tu dla mnie i Luke’a, wiedzieli o zagrożeniu, a mimo to
mieli nadzieję na ucieczkę od ostatecznego. Ich utrata strasznie boli. Owszem,
zawiedli moje zaufanie i skrzywdzili nie raz, ale nie życzyłam im z tego powodu
tak strasznego końca.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Łapię głęboki oddech, jednocześnie zamykając
powieki. Staram się powstrzymać łzy cisnące mi się do oczu. Przygryzam dolną
wargę wystarczająco mocno, by poczuć metaliczny posmak krwi. Przynajmniej tym
uczuciem chcę zagłuszyć potrzebę wylania morza łez. Nie mogę teraz się popłakać
— muszę być silna. Załamywaniem nie przywrócę im życia, a swoje mogę zrujnować.
Już raz próbowałam się zabić z tego powodu.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Turner, żyjesz? — Luke szturcha mnie łokciem.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Czego chcesz?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Sprawdzić czy nie odpłynęłaś za daleko.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Skup się lepiej na drodze. — Spoglądam we
wsteczne lusterko.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Josh siedzi z głową opartą o dłoń. Przygląda się mijanym
budynkom, niewzruszony. Śmierć byłego pracodawcy chyba nie robi na nim
wrażenia. Wiem, jest byłym dowódcą SWAT, do tego przez wiele lat pracował dla "Crossa", jako spec od brudnej roboty. Nie jedno już widział, lecz myślałam, że
odejście Matthew z tego świata, wywoła u niego jakąś reakcję. W końcu zniszczył
mu karierę, a ten facet nic. Jest wyprany z emocji, czy co? Pomógł przy zabiciu
Mike’a, jak dla mnie również ponosi winę! Może Luke uważa inaczej, skoro się dogadują, ale ja
zostanę przy swoim.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Mężczyzna kieruje wzrok w stronę wstecznego
lusterka. Szlag, dostrzega, że mu się przyglądam. Momentalnie odwracam głowę,
jak speszone dziecko, przyłapane na podglądaniu. Wlepiam wzrok ponownie w widok
za szybą. Teraz jest już zupełnie inny, ogromne budowle zostają zastąpione przez
krętą ścieżkę oraz wzgórza.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Skręć w lewo, za chwilę będziemy na miejscu. —
Uprzedza Hemmingsa, gdy docieramy do rozwidlenia dróg.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Luke bez namysłu wykonuje jego polecenie. Widząc
jedynie drzewa, krzewy oraz strome zbocze przypominam sobie o wypadku z
Cliffordem. Otaczam się ramionami, niespokojna. Spoglądam na drogę pełna
obaw. Całe szczęście ścieżka nie jest długa, do celu docieramy po około
kwadransie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Naszym oczom ukazuje się konstrukcja sporych
gabarytów, wykonana z zardzewiałej blachy. Część dachu już dawno musiała
odlecieć, bo dostrzegam jego fragment niedaleko ogromnego wejścia, które nie
zachęca, by wkroczyć do środka.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Blondyn zatrzymuje pojazd niedaleko okropnej,
ziejącej pustki, która powinna być zasłonięta drzwiami, lecz ich też brakuje.
Wewnątrz panują egipskie ciemności, nic nie jestem w stanie dostrzec.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Ponure miejsce. Na pewno tutaj chcesz wysiąść? — Nie
kryję zdziwienia.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Wszyscy tu wysiadamy.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Zanim dociera do mnie sens jego słów, słyszę
przekleństwo Luke’a. Odpinam pas, po czym spoglądam za siebie, a wtedy
dostrzegam broń wycelowaną w kierowcę. Wyraz twarzy naszego towarzysza
pozostaje niezmienny. Z przerażeniem przyglądam się napastnikowi, niezdolna do
wykonania nawet najmniejszego ruchu, w obawie, iż mogę go rozjuszyć.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— To jakiś kiepski żart? — Hemmings wydaje się
zdezorientowany.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Drzwi od strony pasażera zostają otwarte, a czyjeś
łapska zaciskają się na moich ramionach. Siłą zostaję wyciągnięta z pojazdu.
Krzyczę, wiercę się, próbuję jakoś odeprzeć wroga, ale to na nic. Ręce zostają
mi wykręcone, a następnie czuję, jak ktoś związuje je za plecami, zdecydowanie
za mocno. Napastnik powala mnie na ziemię, przytrzymując mi nogi, a jego
wspólnik krępuje je sznurem. Twarze ukrywają za kominiarkami, ubrani są
całkowicie na czarno. Później zakładają mi worek na głowę.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Słyszę jedynie sprzeciwy Luke’a, jakieś wulgaryzmy
i dźwięki szamotaniny. Potem czyjeś silne ramiona podnoszą mnie z ziemi. Nie
wiem, gdzie ten ktoś się kieruje, ale po przejściu kilkunastu kroków, rzuca mną,
jak workiem kartofli. Obijam się o twardą powierzchnię, a za chwilę ląduje na
mnie czyjeś wielkie cielsko. Następnym dźwiękiem, jaki dociera do mych uszu jest
zamykanie drzwi. Może jestem w samochodzie?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Złaź ze mnie, bydlaku! — Krzyczę.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Turner, to ty? — Słyszę w odpowiedzi.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Luke, kto to jest i czego chcą?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nie mam pojęcia, co się dzieje. Wiem tylko tyle,
że ten cholerny Meyer nas zdradził! — Wrzeszczy.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Moje przypuszczenie potwierdza dźwięk odpalanego
silnika, a następnie silne wstrząśnięcie, gdy samochód rusza z piskiem opon.
Przy ostrych zakrętach obijamy się z Hemmingsem o siebie oraz wnętrze pojazdu.
Nie czuję, żeby znajdowały się tutaj siedzenia. Może to auto dostawcze?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Nie próbuję już powstrzymywać łez, pozwalam im się
wylewać z moich oczu strumieniami. Cicho łkam, przerażona. Jak głupia łudziłam
się, że to koniec koszmaru, zniknął, gdy tylko otworzyłam oczy. Niestety, to
nie bajka, a okrutna rzeczywistość. Znowu jestem zdana na czyjąś łaskę, a po
sposobie, w jaki się z nami obchodzą, raczej nie mogę liczyć na nic dobrego.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Spokojnie, wydostanę nas stąd, słyszysz? — "Mrok" stara się podnieść mnie na duchu.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Sytuacja jest beznadziejna, zdaję sobie z tego
sprawę, Luke również. Może się domyślić zatem, że jego zapewnienia nic mi nie
dają, wręcz wszystko pogarszają. Łapię płytki oddech, co jest niezwykle trudne
z tym cholernym workiem na głowie. Następnie próbuję poruszać rękoma, lecz jest
to niemożliwe. Sznur rani moją skórę przy każdym ruchu, a dodatkowo utrudnia
dopływ krwi do dłoni, które zaczynają mi drętwieć. Ze stopami jest podobnie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Towarzysz szamocze się, starając rozluźnić więzy. Skutek
jest raczej marny, gdyż docierają do mnie wiązanki nieprzyzwoitych słów, a po
paru minutach również westchnienie rezygnacji. Co jakiś czas ponawia starania,
lecz kończą się tym samym.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Nie wiem, ile czasu zajmuje nam ta podróż. Wydaje
się, iż mijają całe wieki. Sekundy zamieniają się w minuty, a minuty w godziny.
Nie słyszę porywaczy, jedynie płytkie oddechy Hemmingsa. W głowie rodzą się
najczarniejsze scenariusze odnośnie tego, co z nami zrobią, gdy dojedziemy do
celu, gdziekolwiek on jest.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Może to niedobitki z ekipy Bailey’a, których Parker
jeszcze nie wyłapał? Albo jacyś jego wrogowie? Odebraliśmy im zemstę i chcą
teraz nas za to ukarać? A może wyciągnąć od nas informacje, co się z nim stało?
Będą nas torturować, żeby uzyskać tę wiedzę… Pomału łamać kości, czy raczej
wyrywać paznokcie, obdzierać ze skóry, albo przypalać ogniem? Moja wyobraźnia
działa teraz na zwiększonych obrotach.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Zginiemy, to pewne… Już po nas… — Łkam.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nawet tak nie myśl. Wydostaniemy się… jakoś. — W
jego głosie słychać jednak nutkę zwątpienia.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Pojazd pomału zwalnia, aż całkowicie się zatrzymuje.
Docieramy do celu, a to znaczy, że zaraz moje obawy się ziszczą. Pociągam
nosem, próbuję się wyswobodzić, jednak ponoszę klęskę. Kiedy drzwi pojazdu
zostają otwarte, wstrzymuję oddech.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Znowu ktoś mnie podnosi i zmierza w określonym
kierunku. Hemmings musi stawiać jakiś opór. Dobiegają nas jego krzyki oraz
kolejne dźwięki szamotaniny. Sama nawet nie próbuję już zrobić nic. Wiem, że to
bez sensu, nie wydostaniemy się. Po co przysparzać sobie więcej bólu? Napastnik
przystaje. Nie mam pojęcia, na co czeka. Jego towarzysze nas doganiają, a
później słyszę wyzwiska oraz uderzenie. Jakby upadek czegoś ciężkiego.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Worek zostaje mi ściągnięty z głowy, lecz zostaję
popchnięta, przez co nie jestem w stanie dostrzec szczegółów. Dezorientacja
również nie pozwala na zarejestrowanie czegokolwiek. Spadam na coś twardego,
co nie omieszka złośliwych uwag z niezadowolenia.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Jezu, Turner, musisz schudnąć.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Uwierz, leżenie na tobie też mi nie odpowiada.
Nawet na poduszkę się nie nadajesz. — Przesuwam się nieco, żeby nie zgniatać mu
klatki piersiowej.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Nadludzkiej siły wymaga, żeby położyć się na prawym
boku. Luke układa się natomiast na lewym. Przyglądamy się sobie. Teraz mogę
dostrzec na jego twarzy przerażenie. Najwyraźniej tylko udaje twardziela. Nie
dziwię się mężczyźnie. Mógł wcześniej grać, aby mnie uspokoić, choć mu to nie wyszło.
Teraz już nie da rady ukryć się pod płóciennym materiałem. Boi się, jak każdy
człowiek w takiej sytuacji.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Nie wytrzymuje mojego spojrzenia. Wędruje wzrokiem
dookoła. Postanawiam zrobić to samo. Leżymy w jakimś prostokątnym, drewnianym
pudle. A przynajmniej na takie wygląda. Jest dość płytkie. W tej pozycji naszym
ramionom niewiele brakuje, żeby wystawać poza tą konstrukcję. Do tego ta
ciasnota, jakby to nasze prowizoryczne "więzienie" zostało skonstruowane dla
jednej osoby. Zaraz, prostokątne, z drewna, jednoosobowe… Boże, nie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Przesuwam wzrok wyżej. Przed mymi oczami rozciąga
się błękitne niebo, które zostaje przysłonięte przez szczupłą, kobiecą
sylwetkę. Blondynka o szmaragdowozielonych oczach, jadowitym spojrzeniu oraz
podłym uśmieszku goszczącym na wymalowanych bordową szminką ustach. Ubrana w
elegancką, czarną sukienkę.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Lauren?! Więc jeszcze cię nie złapali? — Nie
wierzę w to, co widzę.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Wszystkie dowody, które zebrał twój ojciec obejmują
czasy, zanim dołączyłam do interesu. Na nic się przydadzą waszemu policjantowi.
A dane, które nam ukradliście nigdy nie ujrzą światła dziennego, zostały
zniszczone podczas wybuchu. Nic na mnie nie macie. — Czyli nie ma pojęcia o tym, iż Ashton się zabezpieczył i wysłał wszystko Parkerowi na maila.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Na pewno coś znajdzie. Wystarczy, że jesteś siostrą "Crossa". Wprowadził cię do interesu, więc wiedziałaś, co robił, sama brałaś w
tym udział! To tylko kwestia czasu, aż Parker wsadzi cię do pierdla, zobaczysz!
— Nie wyprowadzam jej z błędu.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Czego właściwie od nas chcesz? Zemsty? — Luke
wcina się do rozmowy.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Ależ skąd, pragnę wam podziękować. — Gdy
dostrzega nasze zdziwione miny, uśmiecha się jeszcze szerzej. — Matt już dawno
stracił serce do tego interesu. Podążał za nierealnymi mrzonkami, zamiast
realizować cele możliwe do osiągnięcia. Na dodatek zaczął popełniać masę
błędów. Staruszek mający głowę w chmurach. — Prycha. — Dzięki mnie był
bezkarny. Żyły sobie wypruwałam, żeby wybronić jego i naszych ludzi, a co za to
dostałam? Nic. Nie uważał mnie za równego partnera biznesowego, lekceważył.
Potrzebował jedynie prawnika, który za każdym razem wyciągnie go z
tarapatów. Koniec tego dobrego. Pokażę, że o wiele lepiej poradzę sobie w
zarządzaniu rodzinną firmą.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Jednak nie podmieniono was w szpitalu. Te same
chore ambicje, jesteście stuprocentowo popapranym rodzeństwem. — Kwituje Luke
bez namysłu.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— I co przygotowałaś w ramach tego
podziękowania? Wątpię, żebyś chciała nas wypuścić po tej zacnej podróży w iście
królewskich warunkach. — Zdobywam się na odwagę by zadać najbardziej nurtujące
mnie pytanie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Na jej znak Josh podnosi mnie z tego pudła. Gdy
przyglądam się tej klonowej konstrukcji, łzy same napływają mi do oczu. Jednak
to nie koniec, mężczyzna podchodzi do wyłożonej betonowymi płytami dziury. Jest
głęboka, nawet, gdybym mogła stać, nie byłabym w stanie z niej wyjść. Lauren
ponownie daje znak Meyerowi. Mężczyzna kładzie mnie obok Luke’a.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Pieprzony zdrajco, czemu jej pomagasz? — Szepczę
mu do ucha.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Mówiłem wam, że zacząłem węszyć, odkąd usłyszałem
ciekawą informację o sprowadzeniu nas wszystkich. Tylko ja jedyny nie pasowałem
do rysopisu przestępcy lub człowieka ze złamaną psychiką. Lauren o wszystkim
wiedziała i chętnie podzieliła się tym ze mną. Wymyśliła też plan, jak pozbyć
się osoby odpowiedzialnej za zniszczenie mi życia. Wystarczyło wykorzystać
Hemmingsa i te jego żałosną zgraję. Oczywiście, nie mogliście się niczego
domyślić, więc trochę podkoloryzowałem historyjkę o tym, jak poznałem prawdę.
Musiałem jeszcze uratować tego kretyna oraz zajmować się nim, kiedy dochodził
do siebie. — Skinieniem głowy wskazuje na mojego towarzysza. — Nawet nie
zdajesz sobie sprawy, jak trudno było nie zaśmiać się z waszych idiotycznych
prób załatwienia Matta. Jednak większą mordęgą była myśl, iż jesteście na
wyciągnięcie ręki, a ja nie mogę nikogo zabić. Musiałem czekać, aż przestaniecie
być potrzebni, by eliminować was po kolei.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Zaraz, ta bomba… To twoja robota? Zabiłeś resztę,
bo przestali już mieć znaczenie dla sprawy?! — Wtrąca Hemmings.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Railey ją skonstruował, a pomocnicy Lauren ustawili, gdy tylko tych dwoje ze wzgórza wróciło do waszej bazy. To oni doprowadzili ich do kryjówki. A zabicie wszystkich domowników było dla nich już łatwizną. — Jego odpowiedź rozwiewa wszelkie
wątpliwości.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Od początku to nie mogło się udać, bo dopuściliśmy
do nas wroga. Miał niezły ubaw przyglądając się naszym zmaganiom. Pociągał za
sznurki, by odpowiednio nakierować nas na obrany przez siebie cel. Po raz
kolejny zostaliśmy wykorzystani, jak pionki, a później skrupulatnie
eliminowani. Pomimo ostrożności, zaufaliśmy Joshowi, bo wkupił się w łaski
Hemmingsa. Nie pałaliśmy do niego sympatią, jednak docenialiśmy jego pomoc.
Jacy byliśmy głupi.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Meyer zdaje sobie sprawę, że nie chcę kontynuować
naszej konwersacji. Podnosi się pomału z klęczek, a później staje obok Lauren. Obserwują,
jak dwaj pozostali mężczyźni przyciskają drewnianą pokrywę do brzegu pudła, w
którym się znajdujemy.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Turner, co tam widziałaś?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Do naszych uszu dociera stukanie. Jakieś przedmioty
uderzają w wieko, przybijając je coraz bardziej. Szpary, przez które
przedostaje się światło, pomału znikają. Napastnicy dość szybko, a także
sprawnie rozprawiają się ze stojącym przed nimi wyzwaniem. Następnym, co daje
się odczuć, jest ruch. Konstrukcja zostaje uniesiona w akompaniamencie przekleństw.
W końcu dwoje ludzi trochę waży.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Turner, do cholery, co planują z nami zrobić?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Chcą nas… — Zdanie więźnie mi w gardle. — zakopać
żywcem… w bezimiennym grobie. — Udaje mi się dokończyć.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Na potwierdzenie tych słów, rytmicznie uderzamy o
wieko, by za chwilę opaść na dno trumny. Ta czynność powtarza się kilkukrotnie,
co oznacza, że przydupasy Lauren w niezbyt delikatny sposób opuszczają skrzynię
do przygotowanego dołu.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Żartujesz?! Boże, to się nie dzieje naprawdę! —
Luke najwyraźniej zaczyna się miotać.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Przez panującą ciemność nie jestem w stanie go
dostrzec. Jedynie czuję, gdy obija się o moje ciało. Przestaje mi to nawet
przeszkadzać. Chcę mu jakoś pomóc, lecz poruszenie dłońmi jest ciężkie, czucie
w nich mam słabe. Jeżeli związano go równie mocno, szanse na wydostanie są
marne. Podnoszę nogi, po czym kopię wieko trumny, ale ani drgnie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Co to było? — Hemmings zwraca uwagę na lekkie
stuknięcie o wieko.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Po nim następuje kolejne. Przełykam głośno ślinę, a
łzy ponownie napływają mi do oczu. Zaczynam ciężko oddychać, gdyż w tym momencie
dociera do mnie, że to koniec. Nie ma już wyjścia, zostaje nam odebrane. Tworzą
dla nas kolejną przeszkodę, bo przybite gwoździami wieko to najwyraźniej za
mało. Czego innego można się spodziewać? Może tego, że uda nam się wydostać,
zanim to zrobią…</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Zakopują nas, to piach uderzający o trumnę. —
Odpowiadam łamiącym się głosem. — Nie wydostaniemy się już, to koniec. —
Zanoszę się głośnym szlochem. — Dlatego nam o wszystkim powiedzieli. Wiedzą, że
tutaj umrzemy. Moglibyśmy im zaszkodzić w interesach, więc dlatego chcą się nas
pozbyć.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Jest tyle sposobów na śmierć, ale uduszenie w
zakichanej mogile wydaje się jednym z najgorszych. Już chyba wolę sobie odgryźć
język i się wykrwawić, niż walczyć z Hemmingsem o ostatni oddech. Wiem, jak
strasznie to trudne. Co prawda, nie zaciska mi się teraz na gardle sznur, ale
odczucie będzie to samo. W akcie desperacji nigdy więcej nie zdobyłabym się na
dobrowolne uduszenie. Dopiero teraz zdaję sobie sprawę, że naprawdę nie chcę
umrzeć. Gdy wszystko zaczyna się układać… Kiedy mam szansę na normalne życie.
Obojętnie gdzie, mało ważne, z kim, ale nie może się ono skończyć tutaj, w ten
sposób.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Musimy coś zrobić! Turner, pomóż mi! — Luke dalej
się wierci. — Odwrócę się, ty zrób to samo. Może uda nam się jakoś wzajemnie
rozwiązać.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nie ma szans! Może nie zauważyłeś, ale jest tu
zbyt ciasno, a ręce mam tak mocno związane, że tracę czucie w dłoniach. —
Oświadczam, dławiąc się łzami. — Nie chcę umierać, naprawdę! Gdybym mogła,
nawet zębami bym ci te więzy próbowała rozciąć, ale nie dosięgnę.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Pokaż naprawdę, że chcesz przetrwać! Przestań
jęczeć, tylko zacznij działać! — Demonstracyjnie kopie trumnę.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Proszę, uspokój się i skończ wiercić. Mamy
ograniczoną ilość powietrza, we dwoje dużo go zużywamy, a jeszcze więcej, gdy
zdenerwowani miotamy się bezproduktywnie. — Zaciskam mocno powieki, chcąc
powstrzymać łzy. — Jeśli nie mamy lepszych pomysłów, już po nas. To ostatnie
chwile, żeby coś wymyślić, ale w spokoju, okej?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Tak bardzo chcę krzyczeć, kopać, nawet wydrapać w
wieku dziurę paznokciami, ale nie mam ku temu sposobności. Nie posiadam przy
sobie nic, kieszenie są puste. Żadnej broni czy też jakiegokolwiek przedmiotu. Kiedyś
to by było nie do pomyślenia — nie mieć przy sobie choćby telefonu, a teraz?
Dosłownie nic, gdy rozpaczliwie potrzebuję czegokolwiek.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Luke, masz przy sobie telefon?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Zabrali go, jak mnie związali.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Szlag. Chociaż to łatwo przewidzieć. Nie wiem, czy
komórka złapie tu zasięg, ale przy odrobinie szczęścia można zadzwonić do
Parkera lub pod numer alarmowy. Lauren i Josh przewidzieli taką ewentualność,
dlatego pozbawili nas zbawiennego urządzenia. Co jeszcze Hemmings zawsze nosi w
kieszeni? Zapewne wszystkie są opróżnione, ale wciąż chwytam się odrobiny
nadziei.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— A kluczyki od auta?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Zostały w stacyjce.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Boże. — Kilka łez mimowolnie spływa mi po
policzkach, gdy otwieram oczy. — Cokolwiek masz w tych kieszeniach?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Mrugam kilkukrotnie, a potem znowu zamykam powieki.
Obojętne, czy pozostają otwarte, czy nie, ponieważ nic tutaj nie widać. Nie
zanosi się też na zmianę sytuacji. Czekam zniecierpliwiona, aż Hemmings odpowie. Czas dobiega końca, a nadzieja staje się coraz bardziej mętna. Mam
wrażenie, iż za chwilę całkowicie nas opuści.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Zapalniczkę zabrali, nawet paczkę fajek! Przecież
bym nie miał czym szlugów odpalić! Niech to wszystko szlag! — Luke kopie kilkukrotnie
trumnę.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— To nic nie da. — Łkam.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Wiem, ale nienawidzę tej zasranej bezsilności.
Nie chcę tak zdechnąć.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Żadne z nas nie ma zamiaru umrzeć w taki sposób, a jednak
musimy się poddać. Nic nie osiągniemy, nie mamy przy sobie czegokolwiek, by
rozciąć więzy czy rozwalić wieko. Powietrza jest coraz mniej, natomiast nadzieja
znika bezpowrotnie. Ta śmierć to najgorsze katusze. Świadomość, że za kilka
minut nadejdzie koniec, ale nic nie można zrobić, aby to zmienić, wykańcza
człowieka. Całe życie przelatuje mi przed oczami — wszystkie błędy, gorzkie
oraz wspaniałe chwile. Wiele spraw mogłam rozwiązać inaczej. Tak dużo chciałam
powiedzieć przyjaciołom, spędzić z nimi więcej czasu, nawet z tym dupkiem
Hemmingsem.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Muszę usunąć z głowy najgorsze wspomnienia, a przywołać
jedynie najpiękniejsze. Uśmiechniętych rodziców, gdy wzajemnie tańczyli w
salonie do piosenek ulubionego zespołu taty. Wspólnie zjedzonych, przepysznych
posiłków oraz przeprowadzanych wtedy rozmowach. Opiekuńcze i zarazem zatroskane
panie z sierocińca. Moich przyjaciół — Christiana, Jordana wraz z Catią. Nasze wspólne
wypady na miasto, głupie akcje z dzieciństwa. Ekipę "Mroku"… Nie zawsze się
zgadzaliśmy, lecz opiekowali się mną, choć nie musieli. Robili to szczerze,
choć ich nie prosiłam, ani nie podziękowałam. Moje urodziny w ich towarzystwie,
taniec z Hemmingsem i nasz pijacki pocałunek. Ponowne spotkanie z nimi
wszystkimi…</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">To takie niesprawiedliwe! Teraz zaczynam wątpić w
istnienie Boga. Dlaczego na to pozwala? Najwięksi zwyrodnialcy chodzą wolni po
ulicach, podczas gdy my umieramy zamknięci w ohydnej trumnie. A może to jakiś
test Stwórcy? Sprawdza, jak wiele cierpienia zniesie jeden człowiek. Dlatego
tyle nieszczęść na mnie zsyła? Kiedy wreszcie zaczyna mi się w życiu układać to
musi boleśnie uświadomić, że nigdy nie pozwoli mojej osóbce zaznać
szczęścia?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Jak myślisz, mogłoby nam się udać, gdyby
okoliczności były inne? Wybaczyłabyś mi? — Pytanie Hemmingsa jest zaskakujące.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Byłeś osobą, przez którą uwierzyłam, że może mnie
w życiu spotkać coś dobrego. I wiesz co? Również ty mi tę wiarę odebrałeś. — Przełykam
ślinę. — Nie jestem pewna czy dałoby się odbudować tę relację… Już chyba się
tego nie dowiemy.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Ale spróbowałabyś? W końcu nie powiedziałaś nigdy i nie oponowałaś, gdy cię pocałowałem.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Zrobiłeś to z zaskoczenia! Mogłabym zacząć od tolerowania cię, ale nie
gwarantuję sukcesu.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— To już dużo. — Wyczuwam, że nieznacznie się
porusza. — Pocieram cały czas nadgarstkami o siebie. Jednak wątpię, żeby sznur
zdążył nasiąknąć krwią i trochę się poluzować, zanim skończy nam się powietrze.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Dziękuję ci.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Za co?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Wciąż starasz się nas stąd wydostać. Do tego,
chociaż niejednokrotnie mnie zraniłeś, zjawiałeś się, niczym rycerz na białym
koniu, aby uratować kapryśną królewnę. W tej kwestii od zawsze mogłam na tobie polegać. —
Udaje mi się wykrztusić.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Do usług, księżniczko.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nigdy tak do mnie nie mów, bo zwymiotuję.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Dobra, dobra.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Przynajmniej tą rozmową choć na chwilę odciąga moją uwagę od narastających kłopotów ze złapaniem tchu. Problem staje się
jednak zbyt dokuczliwy, by móc do końca go ignorować. Okropne uczucie, jakby
ktoś usiadł mi na klatce piersiowej. Już nie daję rady. Proszę, niech ta męka
się już kończy. Stać mnie co najwyżej na płytkie oddechy, ale i to za chwilę
stanie się niemożliwe. Zaciskam mocno powieki, przez które ciekną stróżki łez.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Mów do mnie, proszę, cokolwiek. — Szept Luke’a
jest ledwie słyszalny.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nie… mam… już… — Staram się wykrzesać z siebie
resztkę energii oraz powietrza, jaka mi jeszcze pozostaje. — na… to… siły.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Turner, nie poddawaj się… Proszę, nie tak… —
Przerywa na chwilę, łapiąc oddech. — nie w ten sposób!</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Zdaje się, że moje ciało przestaje ważyć. Jest
lekkie, niczym piórko. Więzy nie stanowią już żadnego problemu, w ogóle ich nie
czuję. Żadnego bólu, fizycznych doznań, niczego. Zastępują je przerażenie oraz
rozpaczliwa próba złapania kolejnego oddechu. Z każdą chwilą oddalają się
wszelkie wątpliwości, a wraz z nimi strach. Wszystko mi jedno, gdzie pójdę,
byle spotkać tych, na których mi zależy. Kto wie, może Hemmings też się tam ze
mną wybierze?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Przysuwam się trochę bliżej, by poczuć przy czole
jego policzek. Tego jedynego potrzebuję, by wypełnić umysł spokojem. Wszystko,
co się da, jest zrobione. Jego bliskość jest tym, co chcę zapamiętać w
ostatniej chwili tego zakichanego życia. Skup się, Mariso, ten ostatni raz,
proszę. Ponoć w najtragiczniejszych sytuacjach ludzie zyskują tak ogromną siłę,
że mogą góry przenosić. Szczerze wątpię, skoro nadal tkwimy uwięzieni pod
piachem, ale na to powinno wystarczyć.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Luke… pójdę… — Dam radę, muszę to powiedzieć. — pierwsza.</p><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEjYEHP3RSEiKpPXze3Ple-vSBRrZsxjQLkcPV768OeJRcePIv8qQyz23-eMtHyznPWUMqOgFrSbpL-o5U4XIE8Pc7D-9rYgt_JKxgjLFcP366TlNcVGbbZ72hDLMs7fLqEe8DX0t_w1uaNM5n3pKufU3P8RCxnc_7UaXJd0U4RpCpg5x9AMY-DISxAH=s500" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="286" data-original-width="500" height="183" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEjYEHP3RSEiKpPXze3Ple-vSBRrZsxjQLkcPV768OeJRcePIv8qQyz23-eMtHyznPWUMqOgFrSbpL-o5U4XIE8Pc7D-9rYgt_JKxgjLFcP366TlNcVGbbZ72hDLMs7fLqEe8DX0t_w1uaNM5n3pKufU3P8RCxnc_7UaXJd0U4RpCpg5x9AMY-DISxAH=s320" width="320" /></a></div>Lex Mayhttp://www.blogger.com/profile/07782671006609247832noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1099920907920855816.post-43493337654900455452024-01-03T13:54:00.001+01:002024-02-23T17:55:50.073+01:00Chapter 19<div style="text-align: justify;"></div><blockquote><div style="text-align: justify;">Hej! Przyznaję, że pisałam ten rozdział cały dzień. Miałam wiele pomysłów, jak go poprowadzić, aż w końcu nie zrealizowałam żadnego ze starych zamysłów, tylko w całości rozpisałam nowy, który spadł na mnie, jak grom z jasnego nieba. xD Podoba wam się takie rozwiązanie? Miłego czytania!<span><a name='more'></a></span></div><div style="text-align: justify;"></div></blockquote><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Co prawda sen dopadł mnie po długim czasie, lecz
dobre jest to, że chociaż na chwilę udało się zmrużyć oko. Jednak czuję, iż nie
jest mi wygodnie w obecnej pozycji. Leżę na czymś twardym, co rytmicznie
wzrasta i opada. Przejeżdżam dłonią po tej poduszce, a ona okazuje się ludzkim
ciałem. Otwieram oczy, by się przyjrzeć. Skóra na brzuchu mężczyzny jest
pokryta licznymi bliznami. Odrywam się od niego, jak poparzona.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Coś taka wystraszona? Chciałaś, żebym tu z tobą
został, pamiętasz? — Nawet nie otwiera oczu. Na jego usta wkrada się szelmowski
uśmieszek. — Przypomnę ci, nic między nami nie zaszło.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Opadam z powrotem na kanapę obok niego. Blondyn
przewraca się na bok, a następnie otwiera oczy. Przyglądamy się sobie w
milczeniu. Ponownie jego twarz dzieli niewielka odległość od mojej. Jednak
teraz żadne z nas nie próbuje pokonać tego dystansu. Panująca cisza staje się
pomału nieznośna. Znajduję sobie zatem zajęcie. Przelatuję wzrokiem po klatce
piersiowej blondyna. Mimowolnie moja prawa dłoń wędruje ku bliznom okalającym
ciało Luke’a.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Trochę ci ich przybyło. — Kwituję.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nie tylko mnie. — Jego dłoń prześlizguje się po moim
prawym łuku brwiowym, aż schodzi niżej, do ogromnej szramy szpecącej szyję.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Czyżbyś znowu chciał zagrać?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nie mam o czym opowiadać. Wszystkie te blizny
powstały w wyniku tortur przeprowadzonych przez Hopkinsa i Meyera. Dzieli je
pewien okres czasu oraz różnorodność narzędzi, którymi je zrobiono, ale poza
tym niczym specjalnie się nie różnią. To samo miejsce, kaci oraz okoliczności.
Nic zabawnego się z nimi nie wiąże.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Żadne z nas nie miało szczęścia. Ślad na łuku
brwiowym pozostał po pobiciu przez strażniczki podległe "Crossowi". Natomiast
blizna na szyi…</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Jest znakiem, że się poddałaś i chciałaś
zakończyć swoje męki.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Wiem, co próbujesz przez to powiedzieć. Jestem
tchórzem, któremu nawet samobójstwo nie wyszło. — Prycham.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nie mam prawa cię oceniać, bo sam uciekłem od
bólu. Każdy ma określony limit wytrzymałości, a my przekroczyliśmy swój. Mimo
wszystko wciąż tu jesteśmy i pełnimy rolę wrzodu na dupie naszego oprawcy.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Trafnie to ująłeś.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Zbierajcie się, czas omówić szczegóły. — Do
pokoju zagląda Parker.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Bez ociągania podnosimy się z łóżka. Idziemy do
salonu, w którym po raz pierwszy od dawna zobaczyłam Hemmingsa, gdy zginął
Railey. Czekają już na nas obaj towarzysze.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Sprawa wygląda następująco. Dzięki wzmożonym
przez policjantów Parkera patrolom w kluczowych dla "Crossa" miejscach
handlowych, przeniósł się do niewielkiej rezydencji na obrzeżach Woodstown. Ma
tam czekać na ważnego kontrahenta. Budynek jest słabo strzeżony na życzenie
strategicznego, stałego klienta. Znają się od lat, więc wystarczy im
maksymalnie pięciu strażników do ochrony. Większa ilość wzbudziłaby nieufność.
Skoro niemal wszyscy egzekutorzy leżą metr pod ziemią, Bailey kazał mi wybrać
troje najlepszych strażników, z jego dostępnych zasobów. Nie raz pomagałem mu w
rekrutacji obiecujących ludzi, więc tę kwestię powierzył mi, tak jak
zakładaliśmy. Zatem od dzisiaj będziecie Alice, Benson oraz Ted. — Meyer od
razu przechodzi do rzeczy.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nie zapomniałeś o czymś? Znają nasze twarze, więc
zmiana personaliów nic nie da. — Parskam.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Spokojnie, strażnicy wszystkich obiektów noszą
specjalnie uniformy. Dzięki temu kontrahent nie wie, jak wyglądamy. W wypadku
jego zdrady nas nie rozpozna, kiedy pójdziemy go usunąć. Działa to
oczywiście w obie strony. Poza tym stroje chronią nas, gdyby coś poszło nie tak
i wywiąże się strzelanina. Na dodatek w trakcie rozmów między partnerami
biznesowymi nasze twarze nie mają żadnego znaczenia. — Wyciąga z worka, który
przynosi Parker odpowiednie uniformy. — Przebierajcie się.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Stroje przypominają trochę mundury SWAT. Bluza z
długimi rękawami oraz spodnie z wieloma kieszeniami, by ukryć w nich broń białą
oraz magazynki. Gruby, skórzany pas, do którego przytwierdzona jest kabura na
krótki pistolet. Ciężkie, żołnierskie buty wiązane na sznurowadła. Kamizelkę
kuloodporną pomaga mi przymocować Luke. Całości dopełnia hełm z grubym szkłem,
zza którego nie widać twarzy. Wszystko jest w czarnym odcieniu. Do tego
karabinek automatyczny M4 i kilka magazynków, które towarzysze ukrywają w
kieszeniach.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— No proszę, teraz<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>nikt was nie rozpozna. Żadnej kontroli nie będziecie przechodzić, w
końcu to ja was wybrałem i przywiozłem. Matt nie ma powodu, by mi nie ufać. —
Kontynuuje Meyer. — Turner, ty jako jedyna nie masz pocisków, ale musimy
stwarzać pozory, dlatego dostałaś spluwę.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Dawno nie strzelałaś, więc mogłabyś przypadkiem
odstrzelić siebie lub kogoś z nas… Popieram to rozwiązanie. — Wtrąca Luke. —
Może być różnie, więc trzymaj się blisko mnie przez cały czas.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Nie zamierzam się kłócić, bo myślę podobnie. W
porównaniu do nich nie mam żadnego doświadczenia w strzelectwie. Poza tym sama
myśl o broni napawa mnie obrzydzeniem. Wciąż przed oczami mam spluwę wycelowaną
w moją stronę wiele razy oraz tę, która miała ocalić mi życie, a zamiast tego
odebrała je Cliffordowi. Jednak muszę wziąć udział w tym teatrzyku i trzymać tę
przeklętą broń. Ostatnie wydarzenia przekonały nas, aby się nie rozdzielać, a
także w obliczu niebezpiecznego wyjazdu pozostać razem. Nikogo już samego w
kryjówce nie zostawimy. Żadna opcja nie jest doskonała, lecz większe szanse na
przeżycie mamy razem.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Czy chcę wiedzieć, co spotkało właścicieli imion,
które przejęliśmy? — Pytam.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Siedzą sobie w towarzystwie kolegów Parkera po
fachu. Na komendzie Matt ma zbyt wielu kretów, więc musieliśmy zamknąć ich w
opuszczonym magazynie. Gdy wszystko się skończy, trafią za kratki. Czy taka
odpowiedź cię satysfakcjonuje? — Odpowiada Meyer.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Owszem. — Oddycham z ulgą.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— W takim razie ruszajmy, czas nas goni. Resztę
obgadamy po drodze. — Oświadcza Parker.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;"><o:p> </o:p></p>
<p align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;">***</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Faktycznie, rezydencja, w której aktualnie urzęduje
Matt jest dość skromna. Niewielki plac, wyłożony ozdobnymi kamieniami.
Jedynymi pasmami zieleni są dwa prostokątne kawałki po obu stronach bramy,
zbudowanej z czarnych desek kompozytowych. Na tych niewielkich skrawkach rosną
różnokolorowe kwiaty. Przed budynkiem jest trzecie i ostatnie pasmo zieleni w
postaci okręgu. Sam jego środek zdobi drzewo liściaste otoczone równo podciętym
żywopłotem. Podjeżdżamy dwoma Range Roverami — w jednym z nich Meyer oraz
Parker, w drugim ja z Hemmingsem.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Dom jest dość prosty, dwupiętrowy oraz
dwuskrzydłowy, przez co przypomina długością prostokąt. Zdobi go deska
szalunkowa o kolorze brązowym. Pasuje idealnie do dwuskrzydłowych, dębowych
drzwi. Można się do nich dostać po trzech stopniach marmurowych schodów. Dwa rzędy
ogromnych okien po obu stronach domu wyglądają nieco upiornie przez swój
kształt — przypominają pajęczyny. Płaski dach pokrywa szara blacha, a na nim
mruga jakiś jasny punkt.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Natasha jest już na pozycji. — Oznajmia Meyer. —
Ją zostawcie mnie. Wprowadzę was do sali konferencyjnej, gdzie czeka Matt. —
Spogląda na zegarek w telefonie. — Mamy pięć minut zapasu, zanim przyjedzie
kontrahent, więc zgarniemy obu podczas spotkania.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Nie rozglądam się zbytnio. Zmierzamy korytarzem po
czerwonym, puszystym dywanie. Na białych ścianach wiszą jakieś obrazy w złotych
ramkach, które niezbyt mnie interesują. Skupiam swój wzrok na schodach.
Wspinamy się po nich, a następnie zmierzamy w lewo, do końca długiego
korytarza.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Josh otwiera klonowe drzwi, a za nimi dostrzegam
źródło wszelkiego zła. Siedzi dumnie na drewnianym krześle z aksamitnego,
białego obicia naprzeciwko drzwi, przy okrągłym stole. Rzuca nam surowe
spojrzenie swymi szmaragdowozielonymi oczami. Jest gładko ogolony, jego twarz
zdobią już liczne zmarszczki, a blond loki ma idealnie ułożone. Ubrany jest w
elegancki, granatowy smoking. Łokcie opiera na teczce z dokumentami, która
leży otwarta na solidnym, dębowym stole.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">W pomieszczeniu nie znajduje się nic więcej poza
krzesłem naprzeciwko "Crossa", zapewne dla gościa, którego oczekuje.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Spóźniłeś się. — Kwituje.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Przepraszam, akurat złapaliśmy gumę. Zmiana koła
trochę nam zajęła. — Meyer sprzedaje mu obmyśloną wcześniej bajeczkę.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Kogo mi tutaj przyprowadziłeś?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Alice, Bensona i Teda. Ich akta dostał szef
wczoraj. — Wskazuje na nas skinieniem głowy.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Dobrze się zapowiadają? Potrzebuję nowych
egzekutorów.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Jak najbardziej. Nadarzy się dziś okazja, by zobaczył
pan ich w akcji. Gwarantuję, że to będzie niezapomniane widowisko. — Prawy
kącik ust Josha nieznacznie drga. — Pójdę przywitać gości, za chwilę powinni
pojawić się w drzwiach. Wy w tym czasie ustawcie się i bądźcie gotowi. — Rusza
do drzwi, zakładając hełm.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Stajemy za Bailey’em w niedalekiej odległości od
siebie. Wystarczy wyciągnąć rękę w bok, a można dotknąć ramienia towarzysza.
Zajmuję miejsce po środku, centralnie za Mattem, po mojej lewej jest Parker, a
Hemmings okupuje prawą stronę.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Meyer ma niewiele czasu, aby unieszkodliwić
Natashę. Musi stać pod drzwiami, gdy kontrahent przyjedzie. Nie ma miejsca na
błędy. Jest profesjonalistą, do tego Morgan mu ufa, więc szybko się z nią
upora. Obawiam się jednak, że Hemmingsowi puszczą nerwy. Przyciska nerwowo
uniesioną broń do klatki piersiowej. Zapewne na jego twarzy maluje się
zdenerwowanie. Od lat nie był tak blisko "Crossa", w dodatku bezbronnego.
Element zaskoczenia to wspaniała szansa. Może wyciągnąć do niego broń i strzelić.
Bailey nawet nie zauważa napiętego z nerwów strażnika, bo odwrócony jest do nas
plecami. Luke walczy teraz z ogromną chęcią wyrównania rachunków. Wie, iż musi
trzymać się ustaleń, co wywołuje w nim frustrację. Cel jest na wyciągnięcie
ręki, siedzi tuż przed nosem, ale blondyn nie może strzelić. Najpierw drugi
zwyrodnialec musi wejść do środka. Wydaje się, że mijają wieki, gdy człowiek
jest tak blisko zrealizowania celu, lecz brakuje mu jednego elementu.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Na szczęście drzwi się otwierają, a do
pomieszczenia wchodzi Meyer, pięciu uzbrojonych strażników z zakrytymi twarzami
za pomocą chust oraz cel numer dwa. Donovan McGee jest znanym w półświatku
handlarzem ludźmi. Wyrządził wiele zła na masową skalę, przerzucając porwane na
zamówienie kobiety oraz dzieci. Taka świnia zasługuje, by przy okazji zarobić
kulkę.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Pięćdziesięciosiedmioletni, siwiejący już mężczyzna
przyodziany jest w czarny garnitur. Twarz pokrywają mu zmarszczki oraz
starannie przystrzyżona, długa broda. Siwe pasma włosów sięgają do ramion
przybysza. Gdy wypowiada słowa powitania dostrzegam, że ma wprawione złote
zęby. Rzuca nam krótkie spojrzenie piwnymi oczyma, po czym siada na przygotowanym dla niego miejscu.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Strażnicy mężczyzny ubrani są w stroje moro. Ich
klatki piersiowe chronią kamizelki kuloodporne. Na głowach mają czapki z
daszkiem w zielono-czarne łaty, a twarze osłaniają czerwone, wzorzyste chusty. W rękach trzymają karabiny
automatyczne AKM, gotowe w każdej chwili nafaszerować nas ołowiem.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Meyer zajmuje miejsce przy drzwiach, za gośćmi
Bailey’a. Czeka na odpowiednią chwilę, żeby rozpocząć operację. To spotkanie
jest tak naprawdę zaplanowaną egzekucją. McGee oszukuje "Crossa" i zachowuje
więcej pieniędzy z przemytu ludzi, niż powinien. Stara się to ukrywać,
fałszując papiery, jednak przed wzrokiem Matta nic się nie ukryje. Ma kreta w
szeregach Donovana, który donosi mu na bieżąco o finansowych przekrętach swego
pracodawcy. Gdy Josh wyda nam znak, mamy zacząć strzelać. A raczej Parker i
Hemmings, bo ja nie posiadam nabojów. Ochroniarzy McGee nie da się aresztować. To
płatni mordercy z półświatka, którzy wolą umrzeć niż trafić za kratki. Musimy
ich tylko ubiec, bo inaczej ktoś z nas ucierpi.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Donovan, jak miło, że wpadłeś. — Głos zabiera
Matt.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— W końcu nie miałem wyboru. Tobie nie można
odmówić, partnerze. — McGee "odbija piłeczkę".</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Czy biznesowi partnerzy nie powinni sobie ufać i
być względem siebie uczciwi? — Bailey od razu przechodzi do sedna.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Święta prawda. — Donovan odpowiada bez namysłu.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— W obecnych czasach ciężko o dobrych partnerów
biznesowych. Na każdym kroku próbują cię oszukać, a także wbić nóż w plecy, gdy
nie patrzysz. — "Cross" dalej brnie w ten niebezpieczny temat.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Owszem, dlatego cieszę się, że jesteśmy ponad te
prymitywne zagrywki. Wiele lat budowaliśmy naszą współpracę opartą na zaufaniu.
Tylu zdrajców próbowało nas poróżnić, aż ciężko zliczyć, nie mówiąc o ogromie
podejść policji do aresztowania. A mimo to przetrwaliśmy, bo działaliśmy razem.
— Od ckliwej gatki McGee aż mnie mdli.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nawet najbardziej zaufanym pracownikom w końcu
chęć położenia łap na pieniądzach pracodawcy przewraca w głowie. Są też tacy,
którzy bawią się w obrońców sprawiedliwości, jak Patrick Turner. — Prycha.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Pamiętam tego głupca. Naprawdę myślał, że posadzi
cię za kratkami. — Zanosi się głośnym śmiechem. — Ostatecznie skazał swoją rodzinę
na śmierć. Tak kończą frajerzy.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Ciśnienie skacze mi momentalnie. W przypływie furii
mogłabym postawić na szwank cały nasz plan, strzelając mu między oczy. Nie
wiem, czy udałoby mi się trafić, jednak to nie miałoby już znaczenia. Dobrze,
że nie posiadam nabojów, bo wydałabym na nas wyrok śmierci.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— A ta dupeczka, która mu pomagała? Reporterka…
Kojarzysz ją? — Donovan gładzi pokaźną brodę.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Khadi Parker.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Dokładnie. Właściciel burdelu był wniebowzięty,
gdy dostał na tacy tę czarnoskórą piękność. Ponoć przynosiła mu duże dochody,
ale w końcu przedawkowała. — Podły uśmieszek nie schodzi z twarzy McGee.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Teraz to Ethan zaciska mocno dłonie na karabinie.
Jego klatka piersiowa porusza się zdecydowanie zbyt szybko. Nerwy pomału
przejmują nad nim kontrolę. Ręce zaczynają mu się trząść. Niedobrze, zaraz
wszystko się wyda.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Każdemu nerwy puszczają, jesteśmy o krok od
przedwczesnego ataku. Meyer przygląda się całej scenie, ma najlepszy widok na
nas, a także jest poza zasięgiem wzroku wrogów. Ze strategicznego punktu
widzenia ma przewagę, której nie wykorzystuje. Na co on jeszcze czeka? Za
chwilę możemy stracić nad sobą panowanie, a wtedy wszyscy będziemy w
niebezpieczeństwie. Czort jeden wie, jak "ciężkie działa" jeszcze wytoczą w tej
konwersacji. Błagam, szybciej.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Tak pogardliwie wypowiadasz się o zdrajcach, aż
zaczynam się zastanawiać czy to pojęcie jest ci znane. — Bailey raczy go
surowym tonem. — Jednak prawidłowo podjąłeś temat Turnera, co sugeruje, że
twoje działania są wynikiem ignorancji i wrachowania, a nie niewiedzy.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— O czym mówisz? — McGee wydaje się zdenerwowany.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Zamiast udzielić odpowiedzi, Matt zamyka teczkę z
dokumentami, po czym płynnym ruchem odpycha ją w stronę wspólnika. Donovan od
razu zabiera się za wertowanie papierów. Z każdą kolejną chwilą mężczyzna
blednie ze strachu.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— To kłamstwo! Matt, przecież mnie znasz… — Próbuje
się jeszcze bronić. — Te świstki są podrobione. Ktoś chce mnie udupić.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nie rzucałbym bezpodstawnych oskarżeń, gdybym nie
zdobywał dowodów przez dwa ostatnie lata. Już upewniłem się co do twojej winy.
— Uderza pięścią o blat stołu. — Chociaż w tej chwili mógłbyś się przyznać i
powiedzieć mi, dlaczego tak zaufany, wieloletni kontrahent nagle postanowił
mnie okradać. Dużo zarabiałeś na naszych interesach, ale tobie wiecznie jest
mało. Wiesz, co jednak wkurza mnie najbardziej? — Robi chwilową pauzę, podczas
której McGee kręci przecząco głową. — Pogarda, z jaką wypowiadasz się o
zdrajcach, jakbyś ty był świętoszkiem, a tak naprawdę jesteś jeszcze gorszym
karaluchem, którego należy szybko zgnieść.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Na te słowa Meyer od razu kieruje broń do
strażników Donovana, a Hemmings wraz z Parkerem go naśladują. Padają szybkie
strzały, zanim przydupasy handlarza zdążą zareagować. Wszyscy padają trupem.
Ostatni przy życiu pozostaje McGee.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Matt… — Mówi błagalnie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Zawiodłeś mnie. Przez takich, jak ty tracę wiarę
w ludzką uczciwość. — Wypowiada te słowa z niesmakiem. — Żegnaj.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Ethan podchodzi do Donovana. Przystawia mu lufę do
skroni, a następnie bez wahania naciska spust. Mózg rozpryskuje się na podłodze,
a bezwładne ciało spada z krzesła, prosto w szkarłatną posokę.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Posprzątajcie tutaj. — Oświadcza "Cross", wstając
z miejsca.</p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Według planu, podchodzę szybko, nim mężczyzna całkiem się podniesie z
krzesła. Uderzam go kolbą karabinu w tył głowy. Blondyn pada na stół,
nieprzytomny.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Teraz ja mam dla ciebie coś specjalnego. —
Szepczę mu do ucha, po zdjęciu hełmu.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;"><o:p> </o:p></p>
<p align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;">***</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Otwiera oczy, zaskoczony. Dotyka prawą dłonią
miejsca uderzenia. Krzywi się przy tym geście. Ból głowy mu doskwiera, a
dodatkowo jest w nieznanym miejscu. Obcy ludzie, którzy mieli ochronić mu dupę,
okazują się jego największymi wrogami. Stoimy teraz przed nim w codziennych,
luźnych ubraniach, a Matt przygląda się nam z niedowierzaniem. Towarzysze
celują do niego z M4, z wyjątkiem Parkera, który biernie ogląda całe
przedstawienie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Gdzie ja jestem? — To pytanie pierwsze wydobywa
się z jego ust.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Rozejrzyj się, a zrozumiesz. Urządzam ci
wycieczkę tematyczną. — Prycham.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Bailey niechętnie wykonuje polecenie. Przebiega wzrokiem
po wybiegach dla dzikich zwierząt, które się tutaj znajdują. Wstaje,
podpierając się o najbliższą barierkę za jego plecami — moje ulubione zwierzęta
zamieszkują tamtą przestrzeń.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Zoo? Co to za dziecinada? — Mierzy nas jadowitym
spojrzeniem.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Jaka dziecinada? Mówiłam przecież, że urządzam ci
wycieczkę tematyczną. — Przewracam teatralnie oczami. — Spójrz za siebie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Wybieg tygrysów i co z tego? — Szybko wykonuje
moje polecenie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nie uważasz, że są podobne do ludzi? Po ich
zachowaniu można rozpoznać, które urodziły się poza zoo i wciąż pamiętają smak
wolności. Uwięzione w klatce marnieją, są mniej ożywione, wręcz zasmucone. Ich
oczy tracą blask. — Podchodzę bliżej. — Podobnie jest z człowiekiem. Gdy
zamykasz go w celi, powoli się wyniszcza. Ożywiony niegdyś wzrok staje się
martwy. Frustracja szczególnie rośnie u niewinnie skazanych. Odebrano im
wolność niesłusznie, tak jak tym dzikim, majestatycznym zwierzętom. — Uśmiecham
się szeroko. — Jeszcze jedno ich łączy. Pamiętają swojego oprawcę. Jeśli tylko
nadarzy się okazja, z radością rozerwą go na strzępy.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Hej, ty, policjancie. — Zwraca się do Parkera. —
Nie powinieneś mnie raczej aresztować?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Jestem tylko emerytem, który wybrał się do zoo. —
Odpowiedź Ethana go rozwściecza.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— O tej porze jest już zamknięte! — Spogląda na
swojego rolexa. — Więc to zwykłe włamanie. Kamery na pewno was uchwyciły.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Jakie kamery? — Spoglądamy po sobie rozbawieni. —
Ja widzę tylko ich resztki walające się po ziemi. — Parskam śmiechem. — Ktoś
taki nie powinien dłużej panoszyć się na tej planecie. W więzieniu zbyt
dobrze by ci było, a długo i tak byś tam nie zabawił.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nie odważycie się. — Cedzi przez zaciśnięte zęby.
— Meyer, miałem cię za wiernego przyjaciela, niemal brata, a ty mnie
wystawiłeś!</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Za to ty zniszczyłeś mi życie, żebym do ciebie
dołączył. — Jego odpowiedź zaskakuje Matta. — Tak, wiem o wszystkim.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Kolej na ciebie. Poczuj to, co wszystkie twoje
ofiary. — Kopię go w klatkę piersiową.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">"Cross" popełnił ostatni błąd, do końca opierając
się o niską barierkę. Łatwo się przez nią ześlizguje od impetu uderzenia i
spada z hukiem na wybieg. Dwa tygrysy, które obserwowały nas przez cały czas,
dopadają ofiarę. Do moich uszu docierają okropne, agonalne krzyki mężczyzny.
Nie odrywam wzroku nawet na chwilę. Przyglądam się całości męczarni rozrywanego
na kawałki wroga. Leży na plecach, starając się odpychać zwierzęta rękami i
nogami, ale na próżno. Gdy jeden z tygrysów wgryza się w tętnicę szyjną, po
około pół minuty wrzaski ustają. Widok pożeranego żywcem człowieka jest
okropny. Matt był gnidą i zasłużył na wszystko, co najgorsze. Odebrał niezliczoną
ilość żyć, w tym moich najbliższych, jednak taka śmierć była zbyt bestialska.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Okej, teraz możesz mnie aresztować. — Wyciągam
ręce w stronę Parkera. — Przynajmniej pójdę do więzienia za coś, co
faktycznie zrobiłam.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Swoje już odsiedziałaś. Te dwadzieścia lat ci nie
wystarcza? — Jego odpowiedź jest zadziwiająca.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Zabiłam człowieka i tak po prostu pozwolisz mi
odejść? — Ciężko w to uwierzyć. — Zmieniłeś się. Jeszcze wczoraj przez myśl by
ci to nie przeszło.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nie przyzwyczajaj się. — Kwituje. — Poza tym to
był nieszczęśliwy wypadek. Wielki biznesmen zabalował, zadarł z osiedlowymi
oprychami, którzy nieźle mu przyłożyli w głowę. Stracił orientację, obudził się
akurat w zoo wieczorem i wpadł na wybieg tygrysów. Nie powinien był się tak
bardzo wychylać zza barierki.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— A co ze mną? — Wtrąca Hemmings.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Bycie przez kilka lat workiem treningowym to
także surowa kara. Odpokutowałeś tym swoje grzechy. — Stwierdza Parker. — Nigdy
się nie spotkaliśmy. "Mrok" zniknął lata temu i ta zagadka pozostanie
nierozwiązana.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— No proszę, chyba myliłem się co do ciebie. — Luke
podaje mu rękę, którą Ethan ściska w geście pojednania.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Pozostaje jeszcze kwestia Lauren. Nie było jej w
rezydencji. — Zmieniam temat.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Dowody, które zgromadził twój ojciec jej nie
obejmują, ale doprowadzą do skazania wielu pracowników i kontrahentów "Crossa".
— Parker krzyżuje ręce na piersi. — Może da radę pomóc spuścizna Ashtona i
Christiana. Dobrali się do danych z dysku, a potem przesłali je na mojego maila.
Spokojnie, wszystkim się zajmę, tym razem jak policjant.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— W takim razie tutaj nasze drogi się rozchodzą.
Dzięki za wszystko, co dla mnie zrobiłeś wraz z Harvey’em. — Ściskam dłoń
Parkera na pożegnanie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Zmierzam do wyjścia z zoo. Nie mam pojęcia, co
teraz zrobię. Jestem wolna, lecz moje plany nie wybiegają w przyszłość tak
daleko. Chciałam jedynie udupić Matta i nic więcej. Teraz, gdy ten cel jest
zrealizowany, muszę znaleźć sobie nowy. Nie mogę liczyć na jakąś wspólną
przyszłość z bliskimi, ponieważ wszyscy nie żyją…</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— I co zamierzasz? — Luke mnie dogania.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nie wiem, może stąd wyjadę. W końcu nic mnie nie
trzyma w Woodstown ani w Australii. — Wzdycham. — Tylko brak jakichkolwiek
środków będzie dużą przeszkodą.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Podrzucić cię gdzieś? — Jego propozycja wydaje
się kusząca. — O finanse się nie martw, służę pomocą.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Na ten moment chciałabym odwiedzić pewne miejsca.
Sądzę, że też powinieneś się tam wybrać. Zwłaszcza po wygranej, żeby ich
uspokoić.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Okej, zatem powiedz, gdzie mamy się udać. —
Zmierzamy w stronę pojazdu Hemmingsa, zaparkowanego pod wejściem.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Odwracam się, by ostatni raz spojrzeć na Parkera.
Rozmawia przez telefon, nie spuszczając z nas wzroku. Gdy odkłada urządzenie do
kieszeni, zaczyna konwersację z Meyerem.</p><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh8RgLZklyIOXNlMkuP6I45K4XjL0EpUBxxDijR6ppMzdDuH8PziyHSlO0ioi9SSZa3CNQi5Yw1vVqqePr9n5WWtCrih5WkzPJB55E_mP86GLGj2PIGzGQl2dGnwwfCBJIQlck7u11y4RPl0Re7m2pvMSrjOsjKWKWzBjKFCPm5D8zu0kA4aL6QIxat/s220/growl-roar.gif" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="123" data-original-width="220" height="123" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh8RgLZklyIOXNlMkuP6I45K4XjL0EpUBxxDijR6ppMzdDuH8PziyHSlO0ioi9SSZa3CNQi5Yw1vVqqePr9n5WWtCrih5WkzPJB55E_mP86GLGj2PIGzGQl2dGnwwfCBJIQlck7u11y4RPl0Re7m2pvMSrjOsjKWKWzBjKFCPm5D8zu0kA4aL6QIxat/s1600/growl-roar.gif" width="220" /></a></div>Lex Mayhttp://www.blogger.com/profile/07782671006609247832noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1099920907920855816.post-25465776392189352732023-12-04T21:16:00.001+01:002024-02-23T17:47:41.135+01:00Chapter 18<div style="text-align: justify;"></div><blockquote><div style="text-align: justify;">Hejka! Już pomału zmierzamy do końca tej historii. Czy ktokolwiek spodziewał się tego, co bohaterowie zastaną po powrocie? Liczę, że udało mi się kogoś zaskoczyć. Miłego czytania!<span><a name='more'></a></span></div><div style="text-align: justify;"></div></blockquote><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Cała droga do kryjówki niemiłosiernie mi się dłuży.
Próbuję z telefonu Walkera dodzwonić się do pozostałych, ale z marnym skutkiem,
co wywołuje we mnie coraz większy niepokój. Od Hemmingsa mogli nie chcieć
odebrać, ale Parker oraz ja również jesteśmy ignorowani? Chcę wierzyć, iż to
tylko głupi żart. Jednak nie jesteśmy już dziećmi, by bawić się w takie
podchody…</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Opuszczam pośpiesznie pojazd, gdy wjeżdżamy na
posesję. Mijam samochód Aileen, który stoi zaparkowany nieopodal budynku. Nogi
same prowadzą mnie w stronę drzwi z białego drewna. Otwieram je, a moim oczom ukazuje
się ten sam widok — przedpokój z wieszakiem na kurtki. Niczego podejrzanego nie
dostrzegam. Na haczykach wiszą te same ubrania, co przed naszym wyjazdem.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Od razu zmierzam w stronę schodów, prowadzących do
piwnicy. Niemal zbiegam po stopniach, byle szybko znaleźć się na dole. Bez
chwili wahania otwieram metalowe drzwi. Moim oczom ukazuje się dość nietypowy
widok. Ashton siedzi na wózku, odwrócony do nas plecami, gdyż wpatruje się w
postawiony przed sobą laptop. Po jego prawej stronie drzemkę najwyraźniej
ucinają sobie Christian oraz Catia. Nawet nie podnoszą głów ze stołu, gdy
wchodzimy do pomieszczenia. Natomiast z lewej strony mebla siedzą Aileen oraz
Walker. Dziewczyna opiera głowę o jego ramię. Siedzą przy zgaszonych światłach.
Niewielką jego ilość dostarcza wyświetlacz.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Poważnie? Jechaliśmy tutaj jak szaleni, by
okazało się, że robili sobie z nas jaja? — Zaciskam dłonie w pięści,
zirytowana.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nie mogę włączyć światła. Chyba wywaliło korki. —
Oświadcza Parker, przyciskając kilka razy włącznik.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Podchodzę bliżej Irwina, aż dostrzegam, co widnieje
na ekranie urządzenia. Otwarta jest na nim biała karta z Worda, a na niej duży,
czerwony napis <i>"szach mat"</i>. Po chwili orientuję się, że nie jest to tekst
wprowadzony do odpalonego programu, lecz narysowany na ekranie laptopa
czerwoną substancją. Dotykam jej palcem, a wtedy wszystko staje się dla mnie
oczywiste. To krew, jeszcze nie jest zaschnięta.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Ashton! — Chwytam bruneta za ramię, po czym lekko
nim potrząsam. — Co wy odwalacie?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Jednak nie doczekuję się żadnej odpowiedzi. To, co
się dzieje, wystarcza zamiast słów. Głowa mężczyzny odchyla się do tyłu,
zwisając ledwie na niewielkim kawałku skóry, który pozostaje wciąż
przytwierdzony do tułowia. Cięcie musiało być tak silne, nie wiem, czym
dokładnie zadane, że niemal oderwało mu całą głowę. Rana nie jest szarpana,
wręcz przeciwnie, idealnie gładka.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Odsuwam się z krzykiem, wskazując ręką na martwego
towarzysza, by pozostali zwrócili na niego uwagę. Łzy napływają mi do oczu, a
serce niemal skacze do gardła. Nie jestem w stanie wypowiedzieć nawet słowa.
Odsuwam się jak najdalej od ciała, aż moje plecy napotykają ścianę. Jestem w
stanie tylko przyglądać się, co robi Parker wraz z Hemmingsem i Meyerem.
Sprawdzają funkcje życiowe u pozostałych. Kręcą do siebie porozumiewawczo
głowami.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nikt nie przeżył. — Oświadcza Parker.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— To jakaś pomyłka… — Prawda wciąż do mnie nie
dociera. Nie chce przedrzeć się przez uszy, aż do najgłębszych zakamarków
mojego mózgu. — To jakieś kukły, mówię wam! Ktoś musiał je podstawić, żeby nas
nastraszyć! A może sami to zrobili, żartują sobie z nas. — Łapię się za głowę.
— Tak, to ma sens… Wyłaźcie, przejrzałam was! Świetny dowcip, naprawdę!</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Turner, wystarczy… Oni naprawdę… — Hemmings
podchodzi do mnie. Wyciąga rękę, którą zamierza położyć na mym ramieniu.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Precz z łapami! — Odtrącam jego dłoń. — Oni nie
mogą… — Jednak nie jestem w stanie dokończyć zdania, które więźnie mi w gardle.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Osuwam się na podłogę, a z moich ust wydobywa się
jedynie szloch. Ukrywam twarz w dłoniach, nie mając zamiaru widzieć niczego więcej. Nie
chcę takiej prawdy, nie akceptuję jej! Oni nie mogą umrzeć, nie pozwalam im.
Wciąż są jeszcze młodzi, tyle życia przed nimi. Wszystko ma im zostać odebrane
w jednej chwili? Dlaczego… Czyżby to moja wina? Zostawiłam ich tu samych
myśląc, iż są bezpieczni. Myliłam się, a ta pomyłka kosztowała życie moich
przyjaciół. Skąd jednak mogłam wiedzieć, że zostaną tu odnalezieni. Właściwie,
w jaki sposób Matt ich namierzył?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— O cholera, musimy uciekać, już! — Dociera do mnie
przytłumiony przez rozpacz głos Hemmingsa.— Turner, wstawaj!</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Nie ogarniam, o co mu chodzi. Niechętnie odrywam
dłonie od twarzy, a moim oczom ukazuje się czarne, niewielkie pudełko, stojące
niedaleko nogi Walkera. Na małym liczniku dostrzegam szybko malejące cyfry.
Aktualnie wskazuje pięćdziesiąt sekund i wciąż spada. O w mordę, to bomba…</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Słuchasz mnie?! Wstawaj, nie mamy czasu! —
Blondyn pomaga mi zebrać się z podłogi.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nie możemy tego po prostu wynieść na podwórze? —
Pytam, gdy Luke ciągnie mnie za sobą, w stronę wyjścia.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Przyklejona do podłogi. Zostało zbyt mało czasu
do wybuchu, nic już nie zrobimy. — Odpowiedzi udziela mi Meyer, biegnący tuż za
nami.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Wybiegamy z budynku, mijając samochody. Nawet nie
próbujemy do nich wsiadać, staramy się oddalić jak najbardziej od kryjówki,
zanim nastąpi wybuch. Nie zwalniamy kroku, słysząc eksplozję. Chowamy się za
najbliższym budynkiem, by nie oberwać ewentualnymi odłamkami.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Opadam na kolana, ciężko oddychając. Wychylam
delikatnie głowę zza ściany po kilku minutach. Dostrzegam jedynie płonące zgliszcza budowli. Spory jej kawałek po prostu się odłamał, a jego pozostałości leżą po
części w piwnicy, po części na podwórzu. Ogień trawi po kolei coraz większy obszar
domu, aż zajmuje się nim cały obiekt. Przyglądamy się temu z szeroko otwartymi
oczami.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Zabiję skurwiela. — Syczy Luke przez zaciśnięte
zęby.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Jesteś teraz zdenerwowany, więc uznam to za
majaczenie. — Wtrąca Parker. — Jego należy…</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Aresztować? — Hemmings wchodzi mu w słowo. — Nie
rozśmieszaj mnie! Widziałeś, co zrobił!</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nie masz pewności, że to on. — Parker nie traci
opanowania.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— A kto inny? Obudź się, do cholery! "Cross" pokazuje tym jedynie, że może zgnoić nas w każdej chwili. — Blondyn rusza przed
siebie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Stój, natychmiast! — Ethan wydaje mu polecenie,
celując do niego z pistoletu. — Nie pozwolę ci tego zrobić…</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Więc mnie zabij! — Zatrzymuje się. — No dalej,
jeśli ty nie masz jaj, żeby strzelić, ja na pewno się nie zawaham, gdy dorwę
tego gnoja. — Podchodzi bliżej. Stoi teraz niebezpiecznie blisko emerytowanego
funkcjonariusza. Lufa pistoletu opiera się teraz o klatkę piersiową Hemmingsa.
— Jesteś śmieszny. Zasłaniasz się jakimiś przepisami, udając dobrego glinę, a
tak naprawdę chronisz Bailey’a. Już nie wiem, który z was jest gorszy. Dobrze
wiesz, że ten złamas zasługuje na śmierć, tyle ci odebrał, a mimo wszystko
idziesz w zaparte. — Prycha. — Nie dogadamy się nawet i za sto lat. Strzelaj
albo spadaj. Marnujesz mój czas.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Na czole Parkera zaczyna pojawiać się ogromna żyła.
Dotąd spokojna, kamienna twarz zmienia wyraz na zirytowaną. Uwaga Luke’a trafia
chyba w jego czuły punkt. Mężczyzna mocniej ściska broń, a palec wskazujący
coraz bardziej przyciska spust. Mierzy blondyna gniewnym wzrokiem.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Przestańcie już, proszę! — Zabieram głos. —
Zabicie Hemmingsa nic ci nie da! Powinniście teraz zacząć współpracować, a nie
rozchodzić przez różnice poglądowe. — Podnoszę się ociężale z ziemi. — Jeżeli
teraz pozwolicie się skłócić, to przegramy na pewno. Luke zbyt dobrze zna "Crossa", wie, jak działa. Meyer również, ale ci nie zaufa, jeśli zastrzelisz
jego towarzysza. — Kładę rękę na dłoni Parkera, którą ściska spluwę. — Może
tego nie zauważyliście, ale jeszcze nie przegraliśmy. Jeżeli teraz się
pokłócimy i rozdzielimy, zamiast współpracować to staniemy się łatwym celem.
Kwestie dalszych losów Matta możecie omówić, gdy już dobierzemy mu się do
tyłka.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Dziewczyna mówi z sensem. Wciąż posiadamy dowody, a także dwie osoby, które długo współpracowały z "Crossem". Wszyscy
mamy swoje powody, by go nienawidzić i chcieć jego śmierci, nawet ty, Parker.
Moje podejście się zmieniło pewnie ze względu na zbyt długie pracowanie dla
Bailey’a, bo mniej cenię już ludzkie życie niż kiedyś. Mało mnie obchodzi, co
się z nim stanie, byle zapłacił za wszystko. Posadzenie go za kratki nie będzie
proste, a jeśli wyjdzie to kolejni niewinni ludzie przypłacą życiem, gdy mu coś
odwali. Sprzątnięcie palanta wydaje się lepszym rozwiązaniem, ale musimy być w tej
kwestii zgodni. Możemy zacząć działać nawet zaraz, w końcu Matt myśli, że
jesteście teraz psychicznie rozwaleni na kilka ładnych tygodni. Jednak muszę
wiedzieć, iż nie strzelisz mi w plecy, gdy będę próbował go zabić. — Pierwszy
raz głos zabiera Meyer.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Przyznaję, że jego wypowiedź mnie zaskakuje. Nie
tyle jej treść, a poparcie mojego stanowiska. Jedyne zrozumienie okazane
zostaje przez wroga, zamiast sojusznika. Sama mam ochotę strzelić mu w plecy,
gdy usłyszę twierdzącą odpowiedź na pytanie, które ciśnie mi się na usta. W
końcu nigdy nie zaufam temu kolesiowi, jeżeli jest sprawcą.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Jeśli mamy współpracować, odpowiedz mi na jedno
pytanie. Dwadzieścia lat temu Railey zamordował naszego przyjaciela. Czy to ty
mu wtedy pomagałeś? — Ledwie udaje mi się wykrztusić to pytanie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Owszem. — Krótko, zwięźle i na temat.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Mamy się dogadać z kolesiem, który również
odpowiada za śmierć Mike’a… Tego, który pociągnął za spust chcieliśmy się
pozbyć, a jego pomocnik stoi teraz przede mną… Współpraca z nimi może okazać
się ciężka. Luke nie wygląda na zaskoczonego. Najwyraźniej o tym wie, a mimo to
działa razem z Meyerem… Skoro jemu się udało, też muszę spróbować, choć nie
gwarantuję sukcesu.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nie musisz odpowiadać od razu. Musimy znaleźć
nową kryjówkę, ochłonąć, a potem podjąć decyzję, co dalej robimy. — Delikatnie
ściskam dłoń Parkera, po czym kieruję ją w dół. W końcu chowa spluwę. Łapię głęboki oddech. — Dobra, zbierajmy się, ktoś zapewne wezwał już policję.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;"><o:p> </o:p></p>
<p align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;">***</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">W pomieszczeniu palą się zaledwie dwie świece.
Panujący półmrok jak najbardziej mi odpowiada. Mogę się w nim zatopić, ukryć
przed otaczającym światem i rozpaczać nad losem utraconych przyjaciół. Siedzę
na lekko zniszczonej kanapie z aksamitnego, błękitnego obicia. Nie jestem tu
sama. Gdyby nie obecne okoliczności, nawet przez myśl by mi nie przeszło, aby
postawić go w roli pocieszyciela. Luke nie musi nic mówić, odzywa się tylko w
razie potrzeby, żeby mnie nie dobijać. Choć sam również przeżywa tę tragedię,
pomaga podnieść moją osóbkę na duchu.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— To ja ponoszę winę. — Powtarzam te słowa od kilku
godzin niczym mantrę, zalewając się łzami.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Przestań, nie zrobiłaś nic złego.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Jak to nie? Od razu postanowiłam, że Chris, Catia
i Ashton mają zostać w kryjówce. A potem wysłałam do nich jeszcze Aileen oraz
Walkera. Sama mogłam tam wrócić. Ja powinnam była zginąć, a nie oni… —
Szlocham.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nie mogłaś tego przewidzieć. Wybrałaś najlepszą z
dostępnych opcji, bo chciałaś ich chronić.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— A powinnam… Tak się zafiksowałam na punkcie
zagrożenia z twojej strony, że głównego wroga odsunęłam na dalszy plan. — Nie
akceptuję jego stanowiska.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nie jesteś żadną wróżką, żeby przewidywać, co się
za kilka godzin stanie…</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Wiem, że ma rację, ale nadal sądzę, iż mogłam
zrobić więcej… jakoś ich ocalić. Tymczasem jestem słaba i głupia. Błądzę jak
dziecko we mgle, a "Cross" perfidnie to wykorzystuje. Zadaje dotkliwe ciosy
wtedy, kiedy najmniej się ich spodziewam. Znowu giną przeze mnie ludzie, do
tego tak bliscy… Już nigdy więcej nie usłyszę ich marudzenia ani nie zobaczę,
jak się uśmiechają. Nie zawsze byliśmy zgodni, miałam do nich ogromny żal, ale
nie życzyłam im śmierci. Mimo wszystko tylko oni mi na tym świecie pozostali, a
teraz znowu nie mam nic. Jestem sama, jak po utracie rodziców. Nie mam już
siły, by ponownie się pozbierać i zacząć od nowa, poznać innych ludzi. Na pewno
ich również by mi odebrał…</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nawet nie mogliśmy zabrać ich ze sobą. Zasługują
na godny pogrzeb, a nie gnicie pod gruzami. — Łkam. Wciąż nie potrafię się
uspokoić.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Nagle następuje coś nieoczekiwanego. Luke łapie
mnie za podbródek, a jego twarz znajduje się niebezpiecznie blisko mojej. Delikatne, miękkie wargi blondyna przywierają do moich. Wstrzymuję oddech, zaskoczona.
Już dawno nie czułam stali kolczyka z jego wargi na moich ustach. Pocałunek
jest krótki i delikatny, jakby badawczy. Hemmings chce chyba wiedzieć czy nie
zostanie za chwilę spoliczkowany. Nie mam jednak zamiaru go uderzyć, tylko
odwzajemniam pocałunek. Na ten moment mu nie wybaczam, lecz teraz jestem
kompletnie rozbita i łaknę czyjejś bliskości, a on jest pod ręką. Wszystkie
żale oraz troski znikają, jakby za sprawą czarodziejskiej różdżki. Jestem tylko
ja i on.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Czemu to zrobiłeś? — Zadaję pytanie, gdy kończymy
wykonywać tę kojącą czynność i odsuwamy od siebie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Luke wpatruje się we mnie swymi błękitnymi oczyma.
Wydaje mi się, że lód w spojrzeniu mężczyzny topnieje, a jego miejsce ponownie
zajmuje wzburzone morze, tak jak dawniej. Kładzie mi dłonie na policzkach, a
kciukami delikatnie ściera z nich łzy.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Bo to skuteczna metoda, żeby cię uciszyć.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Dupek. — Parskam. — Wciąż potrafisz mnie
zirytować w nieodpowiednim momencie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Czyżby? Raczej w idealnym, bo przestałaś się
obwiniać i płakać, a skupiłaś na tym, by mnie zrugać. Zadziałało. — Kąciki jego
ust delikatnie unoszą się ku górze.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nie myśl, że to cokolwiek zmienia. — Opieram
głowę o jego klatkę piersiową. — Poczucie winy nie zniknie tak łatwo, podobnie
jak mój żal do ciebie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Rozumiem. Jakoś mnie to nie dziwi. Jednak nie
użyłaś słowa nigdy, a to już coś.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Nawet nie wiem, co na to odpowiedzieć. Z jednej
strony ma rację, bo nie powiedziałam tego słowa. Wybaczenie jest jednak bardzo
trudną sztuką, która niewielu ludziom się udaje. Poza tym, nie poszło nam o
jakąś zepsutą zabawkę, tylko o coś znacznie poważniejszego. Czy daje mu to
jakąś nadzieję na naprawę relacji? Bardzo mnie skrzywdził i zdaje sobie z tego
sprawę, a mimo to chwyta się braku jednego słowa, niczym koła ratunkowego.
Pojawiły się niedawno świeże rany, a wraz z nimi rośnie poczucie winy, które
zakiełkowało wiele lat temu, po utracie bliskich, niewinnych ludzi oraz żal po
zdradzie. Wysuwają się one na pierwszy plan, przyćmiewając ewentualne nadzieje
Hemmingsa.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Dzięki… — Wypowiadam po chwili.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Za co?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Za to, że teraz tu jesteś, nie odszedłeś i mimo
przeżycia tej samej tragedii, próbujesz jakoś podnieść mnie na duchu. — Te
słowa nie przychodzą mi z łatwością.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Zawsze do usług. Wiem, jak to jest tracić bliskich.
Odebrano mi ich szybko i znienacka. Ważne w takich chwilach jest czyjeś
wsparcie, a żadnemu z nas nikt już nie pozostał. Przynajmniej tyle mogę dla
ciebie zrobić, jakoś pocieszyć.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Przyznaję, nie sądziłam, że jesteś do tego
zdolny. W końcu sprawiasz wrażenie obojętnego na los innych. A zwłaszcza teraz…</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Pozory mylą.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Chcę jeszcze raz zapomnieć, choćby na chwilę. Skoro
to jedyna działająca na ten moment metoda, nie mam wyboru. Nim zdążę się
rozmyślić, ponownie złączam nasze usta w pocałunku. Z każdą kolejną chwilą
stają się coraz bardziej zachłanne, jak lata temu. Język Hemmingsa wślizguje
się przez wargi, w poszukiwaniu mojego. Gdy już się odnajdują, rozpoczynają
zwariowany taniec, jakby stęsknione po długiej rozłące. Smak jego ust, figlarny
język i dotyk Luke’a — tego mi brakowało, chociaż ciężko to przyznać nawet
przed samą sobą. Niestety, tę chwilę przerywa czyjeś chrząknięcie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Przeszkadzam wam? — W progu pomieszczenia stoi
Parker.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nie. — Momentalnie odsuwam się od blondyna.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Trochę. — Oświadcza Hemmings z wyrzutem.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Coś się stało? — Próbuję nakierować rozmowę na
właściwe tory.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Meyer zakończył przygotowania do naszego planu, więc
pozostaje tylko wcielić go w życie. — Oznajmia.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Czyli skończyłeś już ze swoim psim podejściem i
pozwolisz nam pozbyć się tego złamasa? — Luke najwyraźniej nie może się
powstrzymać od złośliwości.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Jutro zaczynamy, lepiej się wyśpijcie. — Rzuca na
odchodne, gdy opuszcza pomieszczenie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Meyer chciał zrealizować plan pod warunkiem, że
Parker nie będzie próbował go powstrzymać. Czyżby emerytowany funkcjonariusz
zmienił zdanie? A może znalazł sposób, by dogadać się z Joshem i postawić na
swoim? Tego dowiemy się następnego dnia. Choć z nerwów pewnie nie zmrużę oka.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Dobra, to ja już się będę zmywał. Jestem w pokoju
obok, w razie czego wołaj. — Blondyn podnosi się z kanapy.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nie. — Chwytam go za rękę. — Proszę, zostań ze
mną. Potrzebuję cię… — Ciężko wypowiedzieć to na głos. Z trudem przechodzą mi
te słowa przez gardło.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Zaskoczenie maluje się na twarzy Luke’a. Stoi
chwilę i przygląda mi się uważnie. W głowie pewnie przewija mu się pełno myśli.
Rozważa wszystkie za oraz przeciw. Ten moment wydaje się trwać wiecznie, aż w
końcu odpowiada.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Dobrze.</p><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj8rsqL_k6ai2BpRgLjciXR3gXb9TUaLqzinNJ0PZOV0zXdWVDsUnPWQIbD3yb1dpiN-zitsk9YKf6S7mc4q13tlEMyYqGhV_pYR9eAtAjPZ0HRIlkPDe_SEgc3K6IE7gKX8h3XqzZSurs4A0XKqqv1e9vK9pndsBcfTKvXsFhTuK68qH-HKQiJmKft/s347/98ab355a982602107d1a02014c8e7473.gif" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="347" data-original-width="224" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj8rsqL_k6ai2BpRgLjciXR3gXb9TUaLqzinNJ0PZOV0zXdWVDsUnPWQIbD3yb1dpiN-zitsk9YKf6S7mc4q13tlEMyYqGhV_pYR9eAtAjPZ0HRIlkPDe_SEgc3K6IE7gKX8h3XqzZSurs4A0XKqqv1e9vK9pndsBcfTKvXsFhTuK68qH-HKQiJmKft/s320/98ab355a982602107d1a02014c8e7473.gif" width="207" /></a></div>Lex Mayhttp://www.blogger.com/profile/07782671006609247832noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1099920907920855816.post-50446958280346029652023-11-03T23:03:00.008+01:002024-02-23T17:41:23.851+01:00Chapter 17<div style="text-align: justify;"></div><blockquote><div style="text-align: justify;">Hejo! Akcję z Railey'em rozwinęłam na długą, więc tu chciałam szybko zakończyć sprawę. Wreszcie docieramy do tego, o czym tyle jest mówione. Ale czy na pewno bohaterowie mogą liczyć na chwilę oddechu? Miłego czytania!<span><a name='more'></a></span></div><div style="text-align: justify;"></div></blockquote><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Zatrzymujemy się w znacznej odległości od nich, by
nie zdradzić swojej obecności. Patrzymy, jak opuszczają pojazd, po czym idą do
zaniedbanego, ogromnego budynku zbudowanego z cegły. Dach pokrywa ciemna
blacha. Rozmawiają przez moment z mężczyzną przy wejściu, a w następnej chwili
znikają za drzwiami.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Ta rudera z daleka wygląda na opuszczoną. Gdyby
nie koleś przy wejściu, nawet nie zwróciłabym uwagi na budynek.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nie mamy czasu na pogadanki o stanie budowli. W
środku ci dwaj mogą już kogoś mordować. — Towarzysz w pośpiechu wysiada z auta.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Ruszam w ślad za nim. Trzaskam drzwiami i dobiegam
do niego w chwili, gdy zagaduje do ochroniarza. Umięśniony zielonooki, krótko
obstrzyżony blondyn z kilkudniowym zarostem zdobiącym twarz o surowym wyrazie,
zagradza nam wejście.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Widzę was po raz pierwszy, więc musicie pokazać
mi swoje przepustki. To impreza tylko dla zaproszonych. — Oznajmia.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Spoglądam niepewnie na zirytowanego Parkera. Zdaje
sobie sprawę, że pomachanie odznaką, gdyby ją jeszcze posiadał, nic tu nie da,
a jedynie spłoszy przebywające w środku osoby. Nie wiemy, ilu ludzi tam jest,
ani co odbywa się za drzwiami. Wiemy natomiast jedno — czas ucieka. Jeśli zaraz
nie wejdziemy do środka to nie powstrzymamy tragedii.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Niespodziewanie Ethan przechodzi do ataku. Kopie
strażnika w krocze, a gdy ten łapie się za obolałe miejsce, wymierza mu sprawny
cios łokciem w tył głowy. Mężczyzna pada na ziemię nieprzytomny, a my
wykorzystujemy szansę, by wejść do środka.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Moim oczom ukazują się dobrze oświetlone, betonowe
schody. Ściany i sufit pokrywa czarna, miejscami łuszcząca się farba. Równy
rząd zwisających lamp znika na niższej kondygnacji za korytarzem prowadzącym w
prawo. Ludzkie wrzaski dobiegają z dołu.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Nie mając innego wyjścia, ruszamy przed siebie. Pokonujemy
stopnie ostrożnie, gdyż nie wiemy, czego się spodziewać. Możliwe, że
jest już za późno, a my natkniemy się na zwłoki lub krwawą jatkę.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Z każdym kolejnym krokiem zdenerwowanie rośnie.
Serce łomocze mi w piersi, chcąc z niej uciec. Dźwięki stają się coraz
wyraźniejsze. To jedynie wrzaski i jakieś inne, nieopisane odgłosy.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Gdy do pokonania zostają ostatnie stopnie,
instynktownie przywieram plecami do ściany. Wstrzymuję oddech, kiedy Parker
zbliża się do bijącego jasnym światłem wejścia. Wygląda przez nie, a po chwili
przyciąga mnie za sobą. Oddycham z ulgą widząc tłum ludzi. Łatwo się w niego
wmieszać.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;"><span> </span>Na przeciwległej do wejścia ścianie znajduje się bar z różnokolorowymi
trunkami, za którym stoi troje ludzi — dwóch facetów i kobieta, szykujący
drinki dla ludzi siedzących na krzesłach przed nimi. Przed barem mieści się kilka
stolików. Wszystkie są okupowane przez rozemocjonowanych mężczyzn w różnym
wieku. Między stołami lawirują skąpo ubrane kobiety, dolewające im piwa do
kufli. Blat baru od prawej strony jest chyba przeznaczony na zakłady. Jakiś
facet w średnim wieku przyjmuje tam pieniądze, gdy słyszy odpowiedź na zadane
wcześniej pytanie "kogo obstawiasz, kolego?". W samym centrum pomieszczenia
umiejscowiony jest ring ogrodzony siatką. Wokół niego zebrany jest spory tłum
skandujących jedno imię gapiów. Cały czas słychać jedynie "Miranda".</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Podchodzę bliżej. Rzucam okiem na walczące w klatce
osoby. Postawny, piwnooki brunet w krótkich spodenkach mierzy się z drobną,
niebieskooką blondyneczką. Przyodziana jest w luźne, granatowe dresy. Z twarzy
wygląda na bardzo młodą. Szyderczy uśmieszek zdobi buzię dziewczęcia cały czas.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Jej przeciwnik wymierza serię ciosów gołymi
pięściami, są szybkie niczym strzał z karabinu, a dziewczyna mimo wszystko zgrabnie
ich unika. Twarz mężczyzny zalana jest krwią, a ona ma jedynie obdarte knykcie.
Przeciwnik coraz bardziej opada z sił, jego ciosy zwalniają. Blondyneczka
cierpliwie wyczekuje odpowiednich momentów, czyli luk w obronie rywala, by
wyprowadzić celne uderzenia. Brunet się chwieje, ale nie zamierza łatwo
rezygnować. Dalej próbuje wymierzyć cios dziewczynie, choć bezskutecznie. W
końcu zostaje powalony jednym uderzeniem, gdy zabawa w unikanie nudzi
blondynkę.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Wygrywa królowa areny. Jedyna, niezwyciężona
kobieta w naszym gronie, Miranda! — Wykrzykuje komentator, który dopiero teraz
wchodzi do klatki.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Chwyta zwyciężczynię za rękę i podnosi ją ku górze,
w akompaniamencie wiwatów publiki. Dziewczyna omiata ich znudzonym spojrzeniem,
aż do pewnego momentu. Nagle jej lodowate spojrzenie zastyga, utkwione w jednym
punkcie po prawej stronie. Jest wyraźnie zaskoczona.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Spoglądam z ciekawością, co wywołuje zdziwienie na
twarzy tej opanowanej, bojowej dzieciny. Nagle dociera do mnie, że to właśnie
ona jest celem. Przygląda się Hemmingsowi, który stoi na uboczu, w niewielkiej
odległości od szalejącego tłumu. Odsłania swoją twarz na krótką chwilę, po czym
znów zakrywa ją kapturem. Towarzyszy mu również Meyer.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">"Mrok" wraz z kolegą zaczynają kierować się w
stronę wyjścia. Miranda opuszcza arenę, ruszając za nimi. Szturcham Parkera, by
zwrócić jego uwagę na te trzy persony. My również zaczynamy przeciskać się
przez tłum, żeby ich dogonić. Jest to nad wyraz trudne, lecz po chwili
przemierzamy schody, aby jak najszybciej znaleźć się na górze.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Gdy przekraczam próg, kątem oka dostrzegam
znikającą za budynkiem sylwetkę. Rzucam się biegiem w tamtą stronę, chcąc
dogonić nieświadomą tego, co ją czeka, blondynkę na czas. Parker podąża za mną.
Mijamy ogromny, metalowy kontener na śmieci. Oświetlenie w uliczce jest słabe,
ale mimo tego dostrzegam cel, jest tuż na wyciągnięcie ręki. Muszę ją zatrzymać
zanim zniknie w labiryncie uliczek.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Ej, ty, stój! — Staram się zwrócić na siebie jej
uwagę.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Dziewczyna odwraca się w moją stronę. Na jej twarz
wstępuje nieopisany grymas, gdy wyciąga pistolet, celując w naszą stronę.
Wszystko dzieje się naprawdę szybko — czyjeś silne ramiona przyciągają mnie do
siebie z pobocznej alejki. Głuchy dźwięk wystrzału przeszywa ciszę, a po nim
następuje wiązanka nieprzyzwoitych słów.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Luke! — Rozpoznaję głos wybawcy. — Jesteś ranny!
— Dostrzegam krew na swojej dłoni, którą przyciskałam do ramienia blondyna.
Szkarłatna posoka wsiąka w materiał jego czarnej bluzy.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— To tylko draśnięcie. — Oświadcza szorstko,
wyglądając zza ściany, za którą się ukrywamy.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— A gdzie ten twój kolega, co? Nawiał? — Mimo
nieciekawej sytuacji wciąż znajduję okazję do robienia mu wyrzutów.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Zaraz się przekonasz. Nie panikuj i patrz
uważnie. — Skinieniem głowy wskazuje uliczkę, którą zbliża się Miranda.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Jej kroki stają się coraz głośniejsze, a moje serce
zamiera, gdy dziewczyna wyłania się zza ściany. Celuje prosto w Hemmingsa. Palec Mirandy pomału zaciska się na spuście, lecz w ostatniej chwili zastyga w bezruchu, kiedy do jej
uszu dociera polecenie wydane przez Parkera, zapewne ukrytego za kontenerem:</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Rzuć broń i podnieś ręce ku górze!</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Ta chwila zawahania wystarcza. Z przeciwległej do
nas uliczki zakrada się do niej Meyer. Trwa to ułamek sekundy, Luke pada na
ziemię, ciągnąc mnie za sobą, a Josh w tym czasie skręca kark blondynce. Kruche
kości kręgosłupa pękają z trzaskiem, jak gałązka, a palec naciska spust. Kula
zostaje posłana w przestrzeń za nami.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Bezwładne ciało pada na ziemię. Z przerażenia widzę
to w zwolnionym tempie. Wydaje się, że mijają wieki, nim drobne ciało denatki
spotyka się z chłodem kostki brukowej, choć w rzeczywistości są to tylko
sekundy. Zastygłe z zaskoczenia, błękitne oczy wpatrują się w nas.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— To jeszcze dziecko! — Wrzeszczę.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Do którego lepiej nie odwracać się plecami.
Chwila nieuwagi i kończysz z ukręconym łbem. Co za ironia, zginęła w sposób,
jakim najbardziej uwielbiała dobijać swoje ofiary. — Oświadcza chłodno Meyer.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Trudno nie dać wiary jego słowom po tym, czego byłam
kilka chwil temu świadkiem. Niepozorne dziewczę najwyraźniej kryło w sobie
strasznego demona. Skoro zabili właśnie ją to znaczy, że pracowała dla "Crossa".
Najwyraźniej pasowała do tego "szemranego" towarzystwa, co nie zmienia faktu,
iż była strasznie młoda. Na moje oko nie miała więcej niż dwadzieścia lat.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nie usprawiedliwia to zbrodni, chłopcze. — Wtrąca
Parker, który podchodzi do nas.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Zbieramy wreszcie z Hemmingsem nasze tyłki z kostki
brukowej. Blondynowi zajmuje to sekundę, po czym podaje mi rękę w geście
pomocy. Chwytam ją bez zastanowienia i ostrożnie się podnoszę.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nic tego nie usprawiedliwia. — Meyer wzrusza
ramionami.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Mogliście schrzanić akcję i przy okazji zginąć.
Nigdy więcej nie próbujcie wchodzić nam w drogę. Sami widzieliście, że ludzie "Crossa" są bezwzględni, a wasze chęci aresztowania ich na nic się nie zdadzą. Przez
taką dziecinadę szybko będziecie gryźć ziemię. — Prycha Hemmings.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Dzięki za dobrą radę, ale nie możemy. Ta sprawa
dotyczy nie tylko was. Jeżeli faktycznie chcesz nas chronić, udowodnij to. Dołącz
do naszej ekipy i pomóż w schwytaniu Matta. — Przybliżam usta do jego ucha. —
Raczej nie pozwoli się aresztować, jak jego pachołki i może stworzyć ci
odpowiednią okazję do obrony koniecznej. — Szepczę. — Poza tym masz okazję
pogodzić się z pozostałymi, spędzić z nimi czas. Chyba warto?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Odsuwam się powoli, żeby spojrzeć w lodowate oczy
Hemmingsa. Blondyn wytrzymuje moje świdrujące spojrzenie, a nawet uśmiecha się
szyderczo.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Wracajmy do bazy, musimy cię opatrzyć. —
Oświadcza Parker, kierując swoje kroki w stronę wyjścia z alejki.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Więc się zgadzasz tak bez żadnego "ale"? — Nie
kryję swojego zdziwienia.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— W końcu zorganizowałem akcję, żeby go odbić z rąk
wroga, czyż nie? Poza tym, wolę mieć ich obu na oku niż docierać ostatni na
miejsce, by podziwiać zostawione przez nich trupy. — Zatrzymuje się. — Nie
wyciągajcie pochopnych wniosków. To nie tak, że wam ufam, ale przynajmniej mogę
was upilnować i zminimalizować tym straty.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Skoro już wykładamy karty na stół, ja również ci
nie ufam. — Luke robi krok do przodu. — Jaką mamy gwarancję z Meyerem, że nie
aresztujesz nas, gdy dotrzemy do tej waszej bazy? Możesz po drodze zmienić zdanie
i wezwać kilka radiowozów.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Tego nie mogę wam zagwarantować. Jednego możecie
być jednak pewni. Jeśli teraz z nami nie pojedziecie, nasze następne spotkanie
zakończy się waszym aresztowaniem. To jedyna możliwość by zawrzeć współpracę.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Twoja propozycja nie brzmi zachęcająco. — Prycha
Meyer.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Spokojnie, panowie. Parker, dasz im gwarancję
nietykalności to możemy pojechać po dowody nawet teraz. W końcu "Cross" stracił
swoich najbardziej zaufanych ludzi od brudnej roboty, więc mało prawdopodobne,
że ktoś nam zdoła je odebrać. Jeżeli postanowisz ich wystawić, nigdy na oczy
tych teczek nie zobaczysz, a wtedy twój genialny plan zamknięcia Bailey'a za
kratkami, dzięki nim, szlag trafi. Pozostanie polegać na opcji zabicia Matta
lub pozwolenie mu dalej robić, co chce. — Składam swoją propozycję.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Niech ci będzie. — Odpowiada po kilkuminutowej
ciszy, gdy kończy przetwarzać wszystkie za i przeciw. — Jak coś wywiną,
narażając nasze bezpieczeństwo oraz powodzenie planu to bekniesz razem z nimi.
W końcu to twój pomysł, by do nas dołączyli.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Dostanie dowody do rąk już teraz, więc okażę się
zbędna. Może wtedy działać bez niczyjej pomocy, dlatego jego warunki wydają się
sensowne. Jeżeli zechce nas wystawić to plan Hemmingsa wciąż będzie aktualny.
Jednak sądząc po tym ultimatum, Parker nie ma zamiaru odejść. Jak Luke i jego
koleżka wywiną jakiś numer to odpowiem razem z nimi? Też mi coś, spędziłam
dwadzieścia lat w więzieniu, straciwszy nadzieję na wolność. Ponowne wylądowanie
za kratkami nie zrobi wielkiej różnicy. Choć pierwszy raz mogę trafić do
więzienia z powodu własnych działań.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nie ma problemu. Żebyś nie miał pretensji o ich
naradzanie się w drodze na miejsce, pojadę z Hemmingsem, a ty z Meyerem. —
Wymijam go, opuszczam uliczkę, kierując się w stronę pojazdu blondyna.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;"><o:p> </o:p></p>
<p align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;">***</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Droga do Euri Creek, gdzie znajduje się dom
dziadków zajmuje nam o wiele więcej czasu, niż dogadanie w sprawie połączenia
sił. Wspomnienia związane z tym miejscem są dość szczęśliwe. Dziadkowie mnie
rozpieszczali, a w sąsiedztwie było dużo dzieciaków, w podobnym wieku, z którymi
mogłam się bawić. Podczas jednej z takich zabaw znalazłam idealną kryjówkę dla
dowodów. Niestety, widmo tragedii, jakie mnie tu spotkały rzuca cień na te
beztroskie dni. Pogrzeb dziadków, mamy i wypadek Ashtona napawają smutkiem.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Omijam dom, w którym spędzałam każde wakacje. Ostatni budynek stojący na tej ulicy jest naszym celem.
Porośnięty mchem i bluszczem, piętrowy domek, zbudowany z białego pustaka. Dach
pokrywa czerwona blacho-dachówka. Ogródek jest również zaniedbany, trawa na
podwórku sięga mi po pas. Posiadłość niegdyś należała do przemiłej staruszki,
pani Janice. Była przyjaciółką moich dziadków, więc często przychodziliśmy do
niej na mrożoną herbatę lub lemoniadę. Nie miała dzieci ani męża, mieszkała z pasem Baxterem.
Uroczy beagle, który był dla właścicielki oczkiem w głowie. Nie lubiła
samotności, więc wizyty moich dziadków, a także okolicznych dzieciaków
sprawiały jej radość. Szykowała dla nas pyszną lemoniadę i piekła ciasteczka.
Podwórko dzięki nam tętniło życiem. Pani Janice miała ogromny kawałek terenu.
Dbała o ogród, w końcu na emeryturze to była jej jedyna rozrywka. Przyznaję, że
stworzyła coś pięknego. Zawsze udawaliśmy, iż wchodzimy do zaczarowanej krainy.
Najbardziej interesowały nas obrzeża jej ziemi — stała tam niewielka stodoła.
Baliśmy się do niej wchodzić, choć z czasem się ośmieliliśmy.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Stawiam krok za krokiem, podświetlając sobie drogę
latarką z telefonu Walkera. Chociaż nie widzę już dokładnie podłoża, a nocna
pora nie pomaga w odnalezieniu ścieżki, bez problemu do niej docieram. Oczyma
wyobraźni widzę małą dziewczynkę, która biegnie za swoimi towarzyszami. Oddaje
się beztroskiej zabawie w berka. Żyje tylko dla chwili, cieszy się nią. Nawet
przez myśl nie przechodzi małej brunetce, że te momenty dobiegną końca. Straci
wszystko, na czym jej zależy.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Biegnie wesoło dalej, goniąc za jakimś chłopcem, aż
do tej starej stodoły. Nagle przystaje, przyglądając się konstrukcji. Jest
lekko wystraszona, ale zarazem zaciekawiona znaleziskiem. Postanawia wejść do
środka tej niestabilnej, drewnianej stodoły z dziurawym dachem, a ja w ślad za
nią.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Przy wejściu leży kilka dachówek, które lata temu
odpadły. Zapach spróchniałych desek atakuje bezlitośnie moje nozdrza. W komórce
oddzielonej kawałkiem płyty znajduje się kilka równych rzędów drewna, z czego
ten najbliżej wejścia jest niepełny. Pani Janice umarła dawno temu, a jej dom
został opuszczony. Najwyraźniej ledwo zdążyła użyć paru kawałków drewna z "napoczętego" rzędu, zanim odeszła. Z prawej strony natomiast stoją różne rupiecie, których
staruszka nie chciała trzymać w domu.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Moją uwagę przykuwa jednak metalowa szafka, przypominająca
tę szkolną, na samym skraju pomieszczenia. To właśnie przy niej stoi
dziewczynka. Odsuwa z ogromnym wysiłkiem mebel, by odkryć dużą dziurę w
betonie. To właśnie tam ukrywa dowody, w plastikowym pudle, które niegdyś dał
jej ojciec, by zachować zawartość w jak najlepszym stanie, a także ochronić
przed wilgocią.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Przedzieram się przez stertę szpargałów, lecz zanim
docieram do szafki, dziewczynka znika. Wykonuję dokładnie tę samą czynność, co
ona, a potem wyciągam pudło. Otwieram wieko. Naszym oczom ukazuje się kilka
pożółkłych już teczek.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Proszę bardzo, to twoje dowody. — Odsuwam się od
pudełka z obrzydzeniem.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Przez jego zawartość tak wielu ludzi straciło
życie. Mam nadzieję, że poznanie treści jest warte zachodu. Przy tym źródle
nieszczęścia przykuca Parker, wyjmuje jedną z teczek, a następnie ją otwiera.
Rzuca mi wymowne spojrzenie, ściskając czarnego pendrive’a w dłoni.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Jak już wcześniej ci mówiłam, nie wiem, co jest w
środku. Mogą to być nagrania zbrodni "Crossa", wideo-pamiętnik ojca lub
papierki z tej teczki w formie elektronicznej.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Są tu jakieś mapy, wyciągi z kont, zdjęcia jakichś
podejrzanych transakcji, faktury dziwnych przesyłek, notatki, lista czyichś
nazwisk. — Wertuje na szybko zawartość teczki, świecąc na papiery latarką z
telefonu. — Wszystko dokładnie przejrzymy po powrocie. — Pakuje dowody do
pudła, po czym zatrzaskuje wieko.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Może uprzedzimy resztę, że już wracamy? — Zwracam
się do Ethana.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Próbowaliśmy na przemian z Hemmingsem do nich
dzwonić, gdy szliśmy za tobą. Chyba byłaś zbyt nieobecna, by zwrócić na to
uwagę. Niestety, nikt nie podnosił słuchawki.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">To dziwne. Zawsze odbierają, a teraz rozgrywa się
konfrontacja, na którą tyle czekali i milczą? Wysłani do nich Walker wraz z
Aileen też nie dają znaku życia. W ogóle się o nas nie martwią? Przecież po
sprawdzeniu czy wszystko w porządku z pozostałymi, mieli zamiar dołączyć do
akcji. Przez telefon byli nabuzowani, więc coś mi tu nie gra. Na samo wzgórze
chcieli jechać wszyscy, a teraz co? Żaden z nich nie zamierza się nawet
odezwać? Nachodzą mnie czarne scenariusze, przez co niepokój tylko się
pogłębia. Mam nadzieję, że się mylę, a oni są zbyt zdenerwowani, by odebrać, bo
potrzebują chwili ciszy, żeby przemyśleć to, co usłyszeli od Luke’a.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Wracajmy, mam złe przeczucia. — Oznajmiam.</p><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj2XZEguOVIyjvnviOlDID6ZWo0ZvdhN6Xsgz4ek0VwlaDX-yuhkCS7UJYWDAPlkDE6fSZ8XugddTTPugot7KyswmENu8NyiNOr391rd7TuEHEKPH8hW2c4SKdbarNWR5HHHTeclkVwwTCXjE8tswbysnG1cvZE5egPHaPeWN7MvgS7wL3mMeLAfHCg/s311/68747470733a2f2f73332e616d617a6f6e6177732e636f6d2f776174747061642d6d656469612d736572766963652f53746f7279496d6167652f565f4d6f673632587646386564773d3d2d3839373733353039392e313631356335303365.gif" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="223" data-original-width="311" height="223" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj2XZEguOVIyjvnviOlDID6ZWo0ZvdhN6Xsgz4ek0VwlaDX-yuhkCS7UJYWDAPlkDE6fSZ8XugddTTPugot7KyswmENu8NyiNOr391rd7TuEHEKPH8hW2c4SKdbarNWR5HHHTeclkVwwTCXjE8tswbysnG1cvZE5egPHaPeWN7MvgS7wL3mMeLAfHCg/s1600/68747470733a2f2f73332e616d617a6f6e6177732e636f6d2f776174747061642d6d656469612d736572766963652f53746f7279496d6167652f565f4d6f673632587646386564773d3d2d3839373733353039392e313631356335303365.gif" width="311" /></a></div>Lex Mayhttp://www.blogger.com/profile/07782671006609247832noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1099920907920855816.post-1366707579666348522023-10-04T15:41:00.003+02:002024-03-16T00:36:01.258+01:00Chapter 16<div style="text-align: justify;"></div><blockquote><div style="text-align: justify;">No hejka! Tak, wiem, dużo rozmów i przynudzania. Jednak jakieś wyjaśnienia im się należały, prawda? A wy uwierzyliście w słowa Hemmingsa czy może raczej spisaliście go na straty? Miłej lektury!<span><a name='more'></a></span></div><div style="text-align: justify;"></div></blockquote><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Droga dłuży się niemiłosiernie. Chociaż nie
jesteśmy daleko od celu, jednak cała panorama Woodstown przewija się przed mymi
oczami w zwolnionym tempie. Serce łomocze w piersi, a dłonie pocą się ze
zdenerwowania. Promieniujący ból głowy bezlitośnie rozsadza mi czaszkę od
wewnątrz. Chcę, by te tortury się już skończyły. Przyczyną na pewno jest ta
niepewność w stosunku do tego, co nas może czekać na miejscu.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Pragnienie poznania prawdy jest silne, ponownie
zmusza mnie do ryzyka. Najwyraźniej nie potrafię uczyć się na własnych błędach,
gdy w grę wchodzi ciekawość. Jeśli to pułapka, cena może okazać się wysoka. Nie
mamy pewności, czemu tyle lat nas unikał, jednak ocalił nam tyłki. Ta
niepewność pomału mnie wykańcza, a obecność Parkera, Hood i Walkera wzbudza większą
obawę niż dodaje otuchy. W przypadku zasadzki nie tylko ja mogę stracić życie,
lecz pociągnąć ich za sobą. Zbyt wielu ludzi zginęło już z mojego powodu, lecz
nie pozwoliliby mi pojechać tam samej.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Choć nie dostrzegam już kolorowych świateł, ogromu
zaparkowanych pojazdów, a bębenków nie torturuje głośna muzyka, poznaję to
straszne miejsce. Minęło dwadzieścia lat, jednak ząb czasu nie odcisnął się na
ani jednym kamieniu. Od wypadku Jonathana zapewne nikt inny nie chce tędy
jeździć. Wąska, nieutwardzona droga przy stromym zboczu. W ciemnościach nie
jestem w stanie dostrzec lakieru pojazdów na skałach, które ścigały się tego
feralnego dnia. Barierka niedaleko wyjazdu na pewno jest odgięta w stronę
przepaści. Niedaleko niej dostrzegam auto, którego światła reflektorów
oświetlają dwie postacie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Podjeżdżamy powoli do nich. Zatrzymujemy się
naprzeciwko ich samochodu w znacznej odległości. Parker i Aileen informują nas,
że zaparkowali przy wjeździe na wzgórze, a resztę drogi pokonają na piechotę,
gdy my zajmiemy Hemmingsa rozmową.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Opuszczamy pojazd. Telefon Walkera chowam do przedniej
kieszeni spodni, by wystawał tylko mikrofon. Mam nadzieję, iż pozostali będą słyszeć
każde słowo wypowiedziane przez tego palanta. Ciekawość zżera ich równie mocno,
jak mnie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Z każdym krokiem bardziej się denerwuję. Mam
ochotę ponownie przywalić mu w twarz, a później nakrzyczeć, do jakich rozmiarów urósł żal. Jest na wyciągnięcie ręki, mogę to zrobić, lecz się opanowuję. Nie
po to tu przybyłam.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Chciałeś wszystko wyjaśnić, więc słuchamy. —
Staję naprzeciwko niego.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Dlaczego jesteście tylko wy? — Spogląda za nas,
oczekując pozostałych.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Reszta nie chce z tobą rozmawiać. — Kłamię. —
Ciesz się, że Walkera namówiłam, abyśmy tu przyjechali.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— A to co za koleś? O starych przyjaciołach
zapomniałeś, bo znalazłeś sobie nowego przydupasa? — Walker okazuje swoją
niechęć wobec Luke’a.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Blondyn spogląda na zakapturzonego towarzysza. Kiwa
głową, a na ten znak nieznajomy zdejmuje kaptur. Brązowe kosmyki włosów,
szafirowe oczy, kilkudniowy zarost, a na twarzy surowy wyraz. Przyglądam się mu
zszokowana. Kieruję wzrok na zdenerwowanego Walkera, który już sięga po broń.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— To pułapka! — Cofam się, a mój towarzysz zaczyna
celować lufą w Meyera.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Poczekajcie! — Hemmings wchodzi między nich, z
rękoma uniesionymi w geście obrony. — Można mu zaufać.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Jaja sobie robisz? Mamy zaufać zdrajcy, który
brata się z wrogiem?! — Wrzeszczy Bruce. — Sprzedałeś się, jak ostatni śmieć.
Rzygać mi się chce, kiedy na ciebie patrzę.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Z ukrycia wyłaniają się Aileen wraz z Parkerem,
mierząc do naszych rozmówców z Desert Eagle. Wrogowie nie mogą teraz wykonać
pochopnych ruchów, jeśli nie chcą skończyć jak ser szwajcarski. Jednak ich
twarze pozostają niewzruszone.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Możemy spokojnie porozmawiać? — Ciszę
przełamuje Hemmings.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Czemu naprawdę nas tu sprowadziłeś? Chciałeś rozmawiać
czy wystawić "Crossowi"? — Odpowiadam pytaniem na pytanie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— To chyba oczywiste… — Walker poprawia chwyt na pistolecie.
— Ilu was jest? Gdzie pozostali się ukrywają?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Gdybym miał taki zamiar, to pozwoliłbym Railey’owi
was dalej śledzić albo wygrać tamten wyścig. — Wzdycha blondyn.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Czyli to on wjechał na krzyżówce w pojazd Hopkinsa,
gdy wracaliśmy od kuratora. To nie był przypadek tylko zaplanowane działanie.
Nie rozumiem tylko jednego — czemu nie powiedział, że żyje?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Bawiłeś się w jakiegoś zakichanego anioła stróża
zamiast powiedzieć nam prawdę. Dlaczego? — Zadaję wreszcie nurtujące nas
wszystkich pytanie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— To długa historia. — Hemmings przewraca
teatralnie oczami.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Widzisz, żeby gdzieś nam się spieszyło? —
Odpowiada Walker.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Z relacji Josha wynika, że dotarliście do
miejsca, gdzie mnie przetrzymywano. Latami znęcano się tam nade mną. Rolę katów
pełnili Josh i Railey. — Zaczyna, lecz Bruce wchodzi mu w słowo.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Torturował cię, a teraz z nim współpracujesz?
Wyprali ci mózg…</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Pozwól mu mówić dalej. — Szturcham bruneta.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Dzięki… Pewnego dnia coś się zmieniło. Josh
przyszedł sam, powiedział, że odkrył oszustwo "Crossa" względem niego. Chciał
się zemścić. Stchórzyłem, miałem już dość bólu. Przyjąłem jego propozycję z
podstawieniem kogoś podobnego. Zmaltretowany nie różnił się wiele ode mnie, a
bez języka nie mógł wyjawić naszej tajemnicy. Matt nie miał czasu by przyglądać
się moim mękom, a Railey to idiota, więc łatwo było go oszukać. Potem nadszedł
ciężki czas rehabilitacji. Trudno wydobrzeć po tylu latach okrutnych męczarni. "Cross" wciąż był czujny, więc nie mogłem się zbliżyć na tyle, by go sprzątnąć. Josh
też nie ryzykował, bo jeden błąd kosztowałby nas życie. Musieliśmy poczekać na
odpowiednią okazję.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Dowody… To jedyne, co rozprasza Matta i jego
ludzi. — Prycham. — Perfidnie nas wykorzystałeś jako wabik, żeby zdobyć, co
chcesz. Ale chyba coś poszło nie po twojej myśli, bo Bailey wciąż żyje.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Najpierw musiałem pozbyć się jego egzekutorów,
których Josh mi wystawiał. Wtedy zostałby sam, a to już prosta droga do
usunięcia go. — Wzrusza ramionami.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Wolałeś nas wykorzystać w niebezpiecznej grze
zamiast dać znak życia. Kiedyś nigdy byś o tym nie pomyślał. Nie poznaję cię… —
Cedzi Walker przez zaciśnięte zęby.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nie do końca. Przyznaję, wykorzystałem was, ale
nie dopuściłbym, by coś wam zrobili. Musieli tylko myśleć, że mogą ukraść dowody. Obroniłbym was, jednak nie musieliście wiedzieć, o tym, iż nadal żyję.
Dość krzywd już wyrządziłem. Wystarczająco przeze mnie wycierpieliście. Dla was
byłoby lepiej, gdybym faktycznie zdechł. — Przygryza wargę. — Wasza sprawa czy
mi uwierzycie. Po ostatnich wydarzeniach macie prawo we mnie wątpić.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Czy przez myśl ci chociaż przeszło, że możemy
poznać prawdę? — Wreszcie odzywa się Aileen.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Każdego dnia. Ciężko było ukrywać prawdę, ale
robiłem to dla waszego dobra. Zdecydowałem, iż będę udawał trupa, więc nie
mogłem się już wycofać.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Skończ chrzanić! — Wtrąca Walker. — Kiedy
przestaliśmy być potrzebni, a zaczęliśmy ci zawadzać to kopnąłeś nas w dupę.
Nie zasługujesz na wyrozumiałość. Szkoda, że nie połapałem się wcześniej,
oszczędziłbym sobie zawodu.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Bruce do niedawna uważał Hemmingsa za
nieskazitelnego. Aileen wraz z Ashtonem pewnie myśleli podobnie, dlatego to
zderzenie z brutalną rzeczywistością jest dla nich tak bolesne. Rozumiem
rozgoryczenie towarzysza, gdyż znalazłam się na jego miejscu lata temu, kiedy "Cross" zmusił Luke’a do wyjawienia prawdy. Ten dupek potrafi tylko wykorzystywać
innych ludzi. Nie ma skrupułów, by podobnie postępować z bliskimi. Zniszczył
naszą relację swoim wyznaniem, robi to również teraz — w stosunku do ekipy,
która poszłaby za nim w ogień. Mnie już nie bolą jego słowa, przecież raz
doświadczyłam podobnej sytuacji. Pozostałym ta terapia szokowa pokazuje, że
Luke nie jest takim świętoszkiem, za jakiego go uważali.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nic się nie zmieniłeś. — Podsumowuję.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Uchodzi ze mnie cała złość, a wraz z nią niepokój.
Hemmings jest taki sam. Jego postępowanie niczym się nie różni od tego sprzed
lat. Nie ma szacunku dla ludzkiego życia, stara się wytłumaczyć bliskim swoje
samolubne działania jakimiś czczymi gadkami, że to wszystko dla ich dobra. Z
jednej strony czuję ulgę, bo wciąż jest taki sam, z drugiej właśnie takiego go
znienawidziłam. Znowu mam te osiemnaście lat, niepewna swych uczuć, wiecznie
pakująca się w kłopoty, naiwna dziewczyna.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Uświadamiam sobie jeszcze jedną kwestię, która
wymaga wyjaśnienia. Nie wiem, czy nadarzy się jeszcze okazja na spowiedź Luke’a,
dlatego wolę wykorzystać sytuację.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Kim dla ciebie była Khadi Parker? — Kątem oka
dostrzegam grymas na twarzy emerytowanego policjanta.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Kiedyś współpracowała z twoim ojcem, by pogrążyć "Crossa".
Nie powiedział jej ostatecznie, gdzie ukrył dowody. Matt później wpadł na trop
Khadi, gdy szukał skrytki. Słyszała o mnie, jakimś cudem pojawiła się po
śmierci Caluma, oferując zniszczenie mojego wroga… Została informatorem, o
którym pozostali wiedzieli, lecz przemilczałem fakt o Turnerze. Potem ją
dorwali, a ja zostałem z informacją, że dziecko Patricka nadal żyje. To
znaczyło, iż Matt jeszcze się do ciebie nie pofatygował. Chciałem cię wtedy
odnaleźć licząc na dobranie się do dowodów. — Odpowiada beznamiętnie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Cały Hemmings, potrafisz tylko wykorzystywać
ludzi dla własnych korzyści. — Kręcę głową, rozbawiona.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Co teraz zamierzasz zrobić? — Do głosu dochodzi
Parker.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Pozostało już tylko dwoje egzekutorów. Natasha
zawsze sterczy przy boku Matta, więc pozbędziemy się jej, gdy pójdziemy go zabić. Musimy wyprawić na tamten świat drugiego,
póki mamy okazję. — Blondyn wycofuje się w stronę samochodu.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nie możemy ci na to pozwolić. Zatrzymaj się! —
Nakazuje Ethan.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Hemmings przystaje, obdarowując policjanta
znudzonym spojrzeniem. Spogląda na swojego towarzysza, po czym powraca wzrokiem
do celujących w niego byłych przyjaciół.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nie wchodźcie mi w drogę, tak będzie dla
wszystkich najlepiej. — Odpowiada oschle.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Chyba dla ciebie… — Kwituję. — Niby jakie
korzyści będziemy z tego mieli?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Odwalę całą brudną robotę, więc wasze
rączki wciąż pozostaną czyste.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Tych ludzi należy aresztować, a nie zabić. —
Oświadcza Parker.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Reakcja Luke’a nas zaskakuje. Mężczyzna zaczyna się
głośno śmiać, jakby policjant opowiedział mu świetny dowcip. Kąciki ust Meyera
lekko unoszą się ku górze. Sporo czasu zajmuje blondynowi zaprzestanie
wykonywanej czynności.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Bailey odebrał ci wszystko, co miałeś
najcenniejsze, a mimo to chcesz go wsadzić do pierdla? Długo tam nie posiedzi,
ma zbyt dobrych prawników. Skończ z tym psim podejściem i zrozum, że w tej grze
przegrywa jedynie ten, który umiera. Jeśli chcesz zwyciężyć, musisz zabijać. —
Hemmings znowu idzie w kierunku samochodu.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Meyer podąża jego śladem. Obaj usadawiają się w
pojeździe, po czym uruchamiają silnik. Auto nas omija, a my jedynie patrzymy w
osłupieniu, jak powoli znika za horyzontem.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— I co teraz? — Pytam. — Chcą zabić kolejnego bandziora "Crossa". Zamierzamy coś z tym w ogóle zrobić?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— A niech się wszyscy nawzajem pozabijają. Mam to
gdzieś. — Walker wciąż jest wściekły.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Powstrzymam ich. Wy wracajcie do bazy. — Rzuca
pośpiesznie Parker, biegnąc do swojego samochodu.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Tak bardzo chcę go posłuchać. Zaszyć się w miękkiej
pościeli, ukryć w niej i poczekać, aż to wszystko się skończy. Chociaż raz mogę
uniknąć niebezpiecznej akcji oraz oszczędzić jej również przyjaciołom. Jednak
co nam da siedzenie w domu, niczym wystraszone szczury? Pozorne bezpieczeństwo.
Jeżeli Parkerowi coś się stanie, nie będzie miał kto wysłać Matta za kratki.
Stracimy wszystko, gra się dla nas skończy, przegramy. Nie może tam jechać sam…</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Szlag… Zaciskam dłonie w pięści, zamykam oczy, po
czym robię głęboki oddech. Staram się w ten sposób uspokoić. Nie trwa to długo,
najwyżej kilka sekund. Otwieram oczy i biegnę w ślad za Parkerem. Ignoruję
krzyki zaskoczonej Aileen. Muszę zdążyć, zanim mężczyzna wsiądzie do samochodu.
Moja kondycja nie jest najlepsza, płuca palą, ciężko złapać oddech,
lecz nie rezygnuję. Pokonuję odległość dzielącą mnie od pojazdu w ostatnim
momencie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Parker odpala auto, a ja szybko wślizguję się na
siedzenie pasażera. Oddycham ciężko, opierając głowę o zagłówek. Rzucam krótkie
spojrzenie zaskoczonemu mężczyźnie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Co ty wyprawiasz?! — Nie kryje swojego
niezadowolenia.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Mnie też się to nie podoba. Wolałabym wrócić z
pozostałymi do kryjówki, ale nie mogę pozwolić ci jechać za nimi samemu. Ja
jestem cenna dla ciebie, a ty dla mnie. Jeśli chociaż jedno z nas zginie to
tracimy wszystko. Chcesz za nimi jechać? Proszę bardzo, ale zabieram się razem
z tobą. — Krzyżuję ręce na piersi. — Ruszaj już, bo w końcu ich nie dogonimy.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Emerytowany policjant bez zbędnych komentarzy rusza
w pościg za Hemmingsem oraz jego wspólnikiem. Zdaje sobie sprawę, że kłótnie z
upartą kobietą do niczego nie prowadzą, a tylko marnują czas. W grę wchodzi
ludzkie życie, które Luke chce komuś odebrać. Natura gliniarza bierze górę.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Na całe szczęście nie błądzimy zbyt długo. Już po
chwili dostrzegamy rejestrację poszukiwanego przez nas pojazdu. Parker nie
próbuje ich jednak wyprzedzić, zajechać drogi, po czym wyciągnąć na glebę, żeby
skuć napastników, jak na filmach. Wlecze się jedynie za nimi.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Turner, co ty wyprawiasz? — Dociera do mnie głos
Aileen z telefonu.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Jadę z Parkerem, a wy wracajcie do kryjówki. —
Odpowiadam.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Rany, kompletnie zapomniałam, że nie wyłączyłam
komunikatora w telefonie Walkera, który mam w kieszeni. Wciąż na nim jestem,
pozostali też, czyli wszystko słyszą.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Sama mówiłaś, że utrata jednego z was oznacza
koniec, a pchacie się oboje pod spluwę. Jedziemy za wami. — Wtrąca Walker.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nie potrzebuję już więcej sprzeciwów! — Wtrąca
Parker. — W mniejszej grupie lepiej sobie poradzimy. Macie natychmiast wracać
do bazy.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Chyba oszaleliście! Nie tylko człowiek "Crossa" stanowi problem. Sam Luke jest dla was zagrożeniem. Nie wiemy, do czego
skurczybyk może się posunąć. — Brunet nie zamierza łatwo odpuścić.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Spokojnie, nic nam nie będzie. Luke raczej się nie zmienił, a to oznacza, że nie zechce zrobić mi krzywdy. Jeżeli osłonię Parkera, jemu też nic się nie stanie. Powstrzymamy go, a
potem wrócimy, zanim zrobi się gorąco. — Próbuję ich udobruchać. — Poza tym…
Martwię się. Z bazy nikt nie zabiera głosu. Myślałam, że Ashton zechce ochrzanić
Luke’a, ale nic nie powiedział. Teraz też milczy, podobnie Chris i Catia.
Sprawdźcie to, proszę.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Dobra, jednak będziemy was szukać, gdy tylko się
upewnimy, że z nimi wszystko w porządku. — Oznajmia Aileen, po czym się
rozłącza.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Mamy niewiele czasu. Musimy całą akcję rozegrać
szybko, zanim pozostali przyjadą, żeby dołączyć do zabawy. Nie chcę, by brali
udział w krwawej jatce.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Masz w ogóle jakiś plan? — Przełamuję ciszę
między nami.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Pracuję nad tym.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— To lepiej się pospiesz, bo właśnie zaparkowali. —
Wskazuję palcem na śledzony przez nas pojazd.</p><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiRXNS8lZ2yMNWl1UZrQ-Ihfnhn8mfeU6r7fSM6J8ctta3BqmlzCmCG6fUEpUBBZOj-bEI8cUyRhC0bundbx_V9Rc0ql4pkAXkKBV5TFP9FqIruNMXvOHJdCGdkb0gbGivQkeB_l8avM88nlILnncNyKRaj0ajygaJjLyNkIyh76Y9KQLns8euWUdbc/s322/lilly-collins.gif" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="322" data-original-width="268" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiRXNS8lZ2yMNWl1UZrQ-Ihfnhn8mfeU6r7fSM6J8ctta3BqmlzCmCG6fUEpUBBZOj-bEI8cUyRhC0bundbx_V9Rc0ql4pkAXkKBV5TFP9FqIruNMXvOHJdCGdkb0gbGivQkeB_l8avM88nlILnncNyKRaj0ajygaJjLyNkIyh76Y9KQLns8euWUdbc/s320/lilly-collins.gif" width="266" /></a></div>Lex Mayhttp://www.blogger.com/profile/07782671006609247832noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1099920907920855816.post-53153255314184777512023-09-05T18:46:00.001+02:002024-02-23T16:02:24.743+01:00Chapter 15<div style="text-align: justify;"></div><blockquote><div style="text-align: justify;"> Hejka! Wiem, przynudzam troszkę tym rozdziałem. Chciałam jakoś opisać wstrząs, jaki przeżyła Marisa, gdy rozpoznała jednego z napastników, lecz coś nie pykło. Sama nie wiem, co o nim sądzić. Sami ocieńcie. Miłego czytania!<span><a name='more'></a></span></div><div style="text-align: justify;"></div></blockquote><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Co zrobiliście? — Ashton macha mi ręką przed
twarzą. — Halo, ziemia do Turner! Co tam się stało?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Nawet nie wiem, jak długo siedzę w piwnicy naszej
kryjówki ze wzrokiem tępo wbitym przed siebie. Nie chcę dopuszczać do mózgu
żadnych informacji. Od powrotu nie odzywam się ani słowem. Aileen oraz Walker
są równie zszokowani, ale powoli wybudzają się z letargu. Zaczynają wrzeszczeć
na Irwina, a ja dalej biernie przyglądam się znajdującej przede mną ścianie
oraz dłoni bruneta.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Prawda wciąż do mnie nie dociera, chociaż istnieje
prawdopodobieństwo, że sama nie chcę jej dopuścić do świadomości. Byłam pewna,
iż nigdy więcej go już nie zobaczę. Oswoiłam się z myślą, że zabrał wiele
tajemnic ze sobą. Odszedł, zostawiając nas z tym bałaganem. Pragnę wierzyć, iż
to tylko kolejny koszmar, z którego muszę się tylko obudzić. Dlaczego teraz?
Czemu milczał przez tyle lat? Z jakiego powodu pozwolił nam myśleć, że jest
martwy? Te pytania nieustannie tłuką mi się wewnątrz czaszki, przyprawiając o
ból głowy. Chcę znać odpowiedzi, ale nie potrafiłam wtedy zadać pytań. Emocje
wzięły górę nad rozumem i stało się…</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Podnoszę prawą dłoń. Przyglądam się jej wewnętrznej
stronie w wielkim skupieniu. Znowu pozwalam uczuciom przejąć nad sobą kontrolę.
Myślałam, że się ich wyzbyłam, zakopałam w głębi skutego lodem serca, lecz
byłam w błędzie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Turner, do cholery, odezwij się. — Ashton chwyta
mnie za ramiona i potrząsa, jak kukłą.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Kieruję tępy wzrok, pozbawiony jakiegokolwiek
wyrazu, na niego. Twarz bruneta zdobi mieszanka zmęczenia połączona ze
zdenerwowaniem. Przewierca mnie na wylot swymi piwnymi oczyma, chcąc przebić
się przez otaczający moją osóbkę mur, by wybudzić z letargu i porozmawiać.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Pobudka! — Wciąż potrząsa moim lichym ciałem.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Daj jej spokój! — Catia odpycha delikwenta. — Nie
widzisz, że jest kompletnie rozbita?! Potrzebuje czasu, żeby się otrząsnąć.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Jestem jej wdzięczna za pomoc. Odgania tego demona
pozbawionego współczucia, by zapewnić mi trochę przestrzeni. Muszę się odezwać,
zapytać go o ten dziwny telefon. Słowa więzną mi jednak w gardle. Mogę tylko
siedzieć w bezruchu, oczekując, aż emocje nieco opadną. Muszę się szybko
pozbierać, w końcu przed nami jeszcze wiele wyzwań związanych z doprowadzeniem
sprawy "Crossa" do końca.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;"><o:p> </o:p></p>
<p align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;">***</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Podnoszę głowę z twardego blatu stołowego.
Przecieram powieki, po czym ziewam przeciągle. Rozglądam się po centrum
dowodzenia. Jestem zupełnie sama. Pozostali musieli pójść spać do swoich pokoi,
gdyż zmęczenie wzięło nad nimi górę. Ja natomiast nie mogłam, a raczej nie
chciałam ruszyć się z miejsca, więc mnie tutaj zostawili. W pewnym momencie
znużenie wygrało również ze mną.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Z radością odkrywam, że odzyskuję zdolność do
poruszania własnym ciałem. Wstaję z krzesła i momentalnie krzywię się z bólu.
Spanie w pozycji siedzącej mi nie służy, jestem cała odrętwiała, a także
obolała. Przed powrotem do bazy odwiedziliśmy pana Arnolda, by nas opatrzył.
Przez buzującą w moich żyłach adrenalinę, nie odczuwałam bólu w pełnej krasie,
lecz teraz lewa dłoń pali mnie żywym ogniem przy odrobinie ruchu, a drobne
skaleczenia pieką. Potrzebuję środka przeciwbólowego.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Kieruję się w stronę drzwi, jednak do mych uszu
docierają odgłosy czyjejś rozmowy. Stają się wyraźniejsze z każdą chwilą, co
oznacza, że ktoś tu idzie. Gdy wrota się otwierają, dostrzegam w progu Aileen,
niosącą szklankę wody oraz listek tabletek, w towarzystwie Irwina.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Pomyślałam, że jak wstaniesz to możesz ich potrzebować.
— Podaje mi przedmioty.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Dzięki. — Odbieram je.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Od razu połykam tabletkę paracetamolu, popijając ją
całą zawartością szklanki. Skoro nie muszę martwić się już o środki
przeciwbólowe, wracam na wcześniej okupowane miejsce. Moje mięśnie stanowczo
protestują, gdyż przyda im się odrobina ruchu, ale poczekam, aż lek zacznie
działać.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Już ci lepiej? — Ashton podjeżdża do stołu
naprzeciw mnie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Fizycznie nie jest tragicznie. — Wzdycham ciężko.
— Mam do ciebie pytanie, ale poczekam z nim na pozostałych.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Zanim reszta domowników przychodzi, mija dość sporo
czasu, który spędzamy w kompletnej ciszy. Gdy wszyscy zajmują już swoje
miejsca, postanawiam zacząć, jako pierwsza.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Skąd wiedziałeś? — Spoglądam na Ashtona z
wyrzutem. — Przez telefon próbowałeś nas powstrzymać, bo znałeś prawdę i bałeś
się, że ją odkryjemy. W co ty pogrywasz?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— W nic, naprawdę. — Unosi ręce przed siebie w
geście obrony. — Pan Arnold zadzwonił do mnie z rewelacją. Chciał sprawdzić czy
to faktycznie był on… Miał wątpliwości i się nie pomylił. Dostarczył mi całą
dokumentację mailowo, zanim do was zadzwoniłem.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— I dziwnym trafem wiedziałeś, że to akurat jego
spotkaliśmy. — Prycham.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— To były tylko moje podejrzenia. Nagle zostaje
zamordowany jeden z ważniejszych ludzi w układance Bailey’a. Napastnik musiał
mieć z nim na pieńku i to nie byle co, skoro zaatakował kogoś takiego. Na
dodatek Railey pozbawił życia Mike’a. Mówiłaś, iż kojarzysz jego głos. Gdy ten
ktoś pokazał mu swoją twarz, Hopkins był przerażony. Może morderca to jego
były współpracownik i dużo o nim wiedział, albo ofiara. Zapewne jedno oraz
drugie. Dodaj dwa do dwóch, a wyjdzie ci, że skubaniec oszukał nas wszystkich.
Nie mam pojęcia, dlaczego… Zmienił się, nie powiadomił nas o niczym. Może być
niebezpieczny, dlatego chciałem was chronić. — Teoria Irwina wydaje się mieć
sens.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Zmarnowałam wczoraj okazję, by o to zapytać… —
Uderzam pięścią w stół z irytacji.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Co się tam właściwie stało? — Parker dołącza do
rozmowy.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nie powiedzieli ci? — Wskazuję na Aileen oraz
Walkera.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Złożyli raport do momentu, kiedy staliście przy
oknie i go zobaczyliście. Resztę miałaś wyjaśnić ty. — Oznajmia.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Byłam wtedy naprawdę wściekła… Nie myślałam
logicznie… Gdy tylko dostrzegłam jego twarz, nie wytrzymałam. Mieliśmy najpierw
poznać ich kryjówkę, potem jeszcze tożsamość, a ja zmieniłam końcowe założenia.
— Przed oczami pojawia mi się coraz wyraźniejsze wspomnienie tamtej nocy.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;"><o:p> </o:p></p>
<p align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">~~*~~<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">Wszystko przestaje
mieć znaczenie. Moje serce pęka, ale nie czuję niczego, żadnego bólu ani
pieczenia z ran. Odchodzą w zapomnienie, przyćmione widokiem za oknem.
Narastająca we mnie furia powoli odbiera logiczne myślenie. W kącikach oczu
zbierają się łzy…<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">— I co teraz
robimy? — Pyta zszokowana Aileen.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">— Pokażę ci…
— Podnoszę ociężałe ciało z miejsca.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">Nie dbam o
to, co się ze mną teraz stanie. Nogi same niosą moją osóbkę w stronę drzwi, w
zastraszającym tempie. Przekraczam próg bez zastanowienia. Wbiegam do
pomieszczenia, w którym znajduje się dwóch mężczyzn. Dopadam blondyna,
wymierzając mu siarczysty policzek.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">— Ty
pieprzony dupku! — Wrzeszczę. — Jak mogłeś… — Głos mi się łamie, a łzy ciurkiem
spływają po policzkach.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">Mężczyzna
sprawia wrażenie zszokowanego moją obecnością w swej kryjówce. Raz po raz
otwiera, a później zamyka usta. Nie potrafi chyba dobrać odpowiednich słów.
Stoi zatem, jak słup soli, podobnie ten drugi facet, wciąż z zasłoniętą twarzą.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">— Marisa. —
Aileen chwyta mnie za ramię, po czym ciągnie w swoją stronę.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">Między nami,
a nimi staje Walker. Widzę w słabym świetle świecy, jak zaciska dłonie w pięści,
szykując się do ataku, który nigdy jednak nie następuje. Oddycha ciężko ze zdenerwowania,
ale udaje mu się rzec:<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">— Kiedyś cię
szanowałem, broniłem oraz pomagałem. Myślałam, że jesteś moim przyjacielem… Jak
łatwo można się pomylić.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">Wyrywam rękę
spod uścisku Hood. Wybiegam z opuszczonego domu, by odetchnąć chłodnym,
wieczornym powietrzem, a także ostudzić nim emocje. Nie wytrzymam dłużej w
jednym pomieszczeniu z tym zasranym zdrajcą. Idę w stronę zaparkowanego
samochodu Aileen.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">— Poczekaj! —
Towarzysze mnie doganiają. Brunetka kładzie dłoń na moim ramieniu. — Wiem,
jesteś w szoku, my również, ale mamy szansę z nim pogadać.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">— Nie chcę!
Wracajmy już do domu, proszę! — Łkam.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">— Popieram,
nie mam zamiaru niczego sobie wyjaśniać z tym zdrajcą… — Tym razem Walker
trzyma moją stronę. — Otwórz oczy, gdyby mu na nas zależało, to dałby jakikolwiek
znak życia. A on nic!<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">— Może ma
jakiś ważny powód… — Ton głosu brunetki sugeruje, iż sama nie wierzy w te
słowa.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">Wsiadamy
pospiesznie do pojazdu, by za moment ruszyć z piskiem opon. Wyglądam przez
tylną szybę. Dostrzegam czyjąś sylwetkę w ciemności, która zbliża się do
pojazdu Aileen.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">— Powód?
Dobry żart… Kiedyś nawet przez myśl by mu nie przeszło, żeby tak z nami
pogrywać. W końcu byliśmy dla siebie jak rodzina, a przynajmniej tak mi się
wydawało. Jednak ten człowiek… Zupełnie go nie znam. — Walker kręci głową. —
Jedź najpierw do Arnolda, trzeba nas opatrzyć, a potem do kryjówki.<o:p></o:p></i></p>
<p align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">~~*~~<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;"><o:p> </o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nie dałam mu szansy na wyjaśnienia. Po prostu
dostał w mordę, powiedzieliśmy, co chcieliśmy, później odeszliśmy. Mógł coś
odpowiedzieć, ale nie potrafił się odezwać, jakby nagle stracił zdolność mówienia. — Relacjonuję w skrócie. — Ashton może mieć rację. Nie cieszył się z
naszej wizyty tylko był zaskoczony, że odkryliśmy prawdę. Nic nam nie zrobił,
jednak kto wie, do czego by się posunął, gdybyśmy zostali tam dłużej.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Najważniejsze, że nic wam nie jest. — W głosie
Irwina można wyczuć troskę.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Co teraz z tym fantem zrobimy? On posiada
informacje, które chcesz zdobyć. — Spoglądam na emerytowanego funkcjonariusza.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Owszem, jednak najważniejsze jest bezpieczeństwo.
Chciałbym poznać odpowiedzi na pytania, których może udzielić, ale zrobię to
później. Po załatwieniu sprawy z "Crossem" dopadnę go, aresztuję i wtedy zacznę
zadawać pytania. — Oznajmia. — Jak sprawa z danymi?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Jesteśmy blisko… Jeszcze chwila cierpliwości, a
wszystkie pliki ujawnią swoje brudne sekrety. — Na twarz Ashtona wstępuje podły
uśmieszek.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Doskonale. Plan tym razem spalił na panewce, lecz
mimo wtrącenia się nieproszonych gości, wciąż pozostają nam dwa cele. — Parker
rzuca okiem na dokumenty.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Jeśli nie zechcą ich dorwać przed nami. Wciąż nie
wiemy, kim jest jego pomocnik. — Dodaję.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Dlatego musimy do nich dotrzeć, jako pierwsi. —
Wtrąca Aileen.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Dźwięk dzwonka telefonu przykuwa uwagę nas
wszystkich. Kierujemy wzrok w stronę źródła. Okazuje się nim być smartfon Ashtona.
Brunet spogląda zaskoczony na wyświetlacz, po czym odbiera połączenie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Coś się stało, staruszku? — Kieruje pytanie do
urządzenia.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Wsłuchuje się w to, co właśnie przekazuje mu
rozmówca. Po słowie, którego użył pierwszym podejrzanym jest pan Arnold. To
jedyny staruszek znany nam obojgu, choć nie wykluczam opcji, iż chodzi o kogoś
innego.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Poważnie? Nic ci nie zrobił?! — Sprawia wrażenie
poruszonego. — Nie rozmawiaj z nim więcej! Załatwię to, ale musisz mi obiecać,
że nigdy nie będziesz już się z nim widywał, jasne? Może być niebezpieczny,
przecież wiesz. To już nie ten sam chłopak, którego znałeś…</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Rzucamy sobie krótkie spojrzenia. W milczeniu
czekamy, aż Ashton odłoży telefon, a my będziemy mogli zasypać go gradem pytań
odnośnie tej niepokojącej rozmowy. Siedzimy, jak na szpilkach. Kiedy połączenie
zostaje zakończone, na chwilę zapada głucha cisza, przerwana przez Irwina:</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Dzwonił pan Arnold… Skontaktował się z nim nasz
duch…</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Czego chciał? — Pyta Walker.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Spotkać się z nami, żeby wszystko wyjaśnić.
Będzie czekał o północy na Wzgórzu Śmierci.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Śmierdzi pułapką na kilometr. — Prycham.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— To może być nasza szansa na poznanie prawdy. —
Głos zabiera Aileen. — Jeśli po przebiegu rozmowy uznamy, że stanowi zagrożenie
to aresztujemy go już teraz.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Ja mu nie ufam… Nie zamierzam pchać się w
jego sidła. — Protestuje Bruce.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Jesteś rozgoryczony, rozumiem to. Mamy jednak
okazję poznać jego pobudki, a nawet powstrzymać. Powinniśmy z niej skorzystać.
— Brunetka stara się postawić na swoim.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Czuję się podobnie, jak Walker, ale Aileen ma
rację. — Wtrącam. — Nie musimy jechać wszyscy. Podładuj telefon, by być w
kontakcie z Ashtonem, Catią oraz Chrisem, którzy zostaną tutaj.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Niby z jakiej racji mam tu zostać? — Irwin nie
wydaje się zadowolony. Moi przyjaciele mu wtórują.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Aktualnie poruszasz się na wózku, więc będziesz
łatwym celem, a ucieczka jest w twoim przypadku niemożliwa. Chris i Catia nie
mają z tą sprawą nic wspólnego, nie znają go. Tutaj będziecie bezpieczni,
dzięki połączeniu głosowemu poznacie jego powody. Jeśli stanie nam się coś
złego, zróbcie wszystko, aby złamać zabezpieczenia plików i opublikujcie je w Internecie.
Media rozdmuchają sprawę. "Cross" będzie atakowany przez te hieny, a wy w tym
zamieszaniu wrócicie do Japonii.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Mnie ten plan odpowiada. — Hood od razu się
zgadza. — Tylko… wcześniej nie chciałaś z nim gadać. Co się zmieniło?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Ochłonęłam. Wciąż mam do niego żal, ale muszę
usłyszeć, co ma do powiedzenia. I nie ukrywam, że chcę zobaczyć go w kajdankach
oraz z kneblem w pysku. — Uśmiecham się blado.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Utworzymy konferencję. Walker wraz z Turner
pojadą wozem Aileen na spotkanie. My będziemy jechać moim samochodem w
niewielkiej odległości od was. Schowamy się niedaleko. Jeżeli przyjadą we
dwóch i spróbują jakichś sztuczek, to otworzymy do nich ogień, a wy schowacie
się za autem, zrozumiano? — Parker usprawnia mój plan.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Wystawiasz mnie w pierwszej linii? Nie boisz się
utraty dowodów? — Nie kryję swojego zaskoczenia.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Sama chcesz spotkać się z nim twarzą w twarz.
Nawet, gdybym ci zabronił, postawiłabyś na swoim. Obawiam się o wasze
bezpieczeństwo, dlatego muszę dołożyć wszelkich starań, żeby was obronić. —
Parker wstaje. — Szykujcie się, mamy sporo czasu, aby dopiąć operację na
ostatni guzik i uniknąć ofiar.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Zatem do dzieła. — Podnoszę swoje ociężałe ciało
z krzesła. — Liczę na was, drużyno.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Udaję się do swojego pokoju. Padam twarzą na łóżko.
Miękkość pościeli sprawia, że organizm zaczyna czuć zmęczenie. Ziewam, kilkukrotnie
przyłapuję się na fakcie, iż powieki same mi się zamykają, pragnąc odrobiny
snu.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Nie mogę sobie jednak pozwolić na tę przyjemność. Zdenerwowanie
jest skuteczną metodą na odpędzenie senności. Za kilka godzin ponownie stanę
oko w oko z nim… Co ma na swoje usprawiedliwienie? Czemu chce się spotkać w
tamtym okropnym miejscu? Co takiego knuje? Czy to pułapka, w którą dobrowolnie
się pchamy, żądni wyjaśnień? Tego wkrótce się dowiem.</p><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1yFjkzOQxKU7xMl4e4Xc4ys_nXvAacAz3qd6HnOWwk6nlHjHcAB-UKGCZDbteY3LjmsxqIixjLTnmHmetx2ZhDsLc2cLuPQm2Joz7L0T9LPxZ5rJabGXeCcoR1ShypOh4eXD5G7-buhNj5A9vXpJEkg-9YIIrq4vx82RYLVbJBcQOiN3i1KJl7zjO/s244/lily-collins-beautiful.gif" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="200" data-original-width="244" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1yFjkzOQxKU7xMl4e4Xc4ys_nXvAacAz3qd6HnOWwk6nlHjHcAB-UKGCZDbteY3LjmsxqIixjLTnmHmetx2ZhDsLc2cLuPQm2Joz7L0T9LPxZ5rJabGXeCcoR1ShypOh4eXD5G7-buhNj5A9vXpJEkg-9YIIrq4vx82RYLVbJBcQOiN3i1KJl7zjO/s1600/lily-collins-beautiful.gif" width="244" /></a></div>Lex Mayhttp://www.blogger.com/profile/07782671006609247832noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1099920907920855816.post-91625215126878787722023-08-02T20:50:00.001+02:002024-02-23T15:57:49.731+01:00Chapter 14<div style="text-align: justify;"></div><blockquote><div style="text-align: justify;">Hejo! Mam nadzieję, że mimo przewidywalności, rozdział trzymał was w napięciu. W porównaniu do tych z pierwszej części wypada raczej blado. Jak sądzicie, co zobaczyła Marisa? Miłego czytania!<span><a name='more'></a></span></div><div style="text-align: justify;"></div></blockquote><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;"><b style="mso-bidi-font-weight: normal;">Ashton Pov<o:p></o:p></b></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;"><o:p> </o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Dźwięk wibrującego telefonu sprawia, że podrywam
się nerwowo. Spoglądam na wyświetlacz z nadzieją, iż to Walker. Nie daje znaków
życia od dwóch godzin. Niestety, ku mojemu rozczarowaniu numer należy do pana
Arnolda.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— O co chodzi? — Odbieram.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Może zaczniemy od dobry wieczór? — Karci mnie
rozmówca. — Zero dobrych manier, naprawdę…</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Przejdźmy od razu do rzeczy. W jakiej sprawie
dzwonisz? — Pytam niezrażony tonem lekarza.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Pamiętasz naszą ostatnią rozmowę? Chciałem się
przekonać czy…</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Raczej wmówić nam swoją niedorzeczną teorię. — Na
samo wspomnienie tamtych bzdur skręca mnie w kichach z nerwów.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Szanuję pana Arnolda. Jestem mu cholernie
wdzięczny. Wiele razy ratował nas z opresji, żyję dzięki niemu, choć pełni sprawności
już nie odzyskam. Zawsze uprzejmy, cierpliwy, gotowy do niesienia pomocy. Od
wielu lat jest przyjacielem rodziny, bardzo bliskim. Z tego żalu odbiera mu
jednak rozum. Wiem, żadnego z nas nie traktuje, jak zwykłego pacjenta, więc śmierć
któregokolwiek go dobija. Gdyby w naszym przypadku potrafił oddzielić życie
prywatne od pracy, odejście Luke’a nie doprowadziłoby staruszka do irracjonalnego
pomysłu. Wciąż mam żal, że postanowił postawić na swoim.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— I tu się mylisz, chłopcze. Chodzę po tym świecie
dłużej niż wy. Opatrzyłem was wielokrotnie, więc znam wasze ciała na wylot.
Zdaję sobie sprawę, jak dziwnie to brzmi. — Końcówka wypowiedzi go rozśmiesza.
— Stawiasz mi najdroższe whiskey.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Niby czemu? — Nie kryję zdziwienia.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Bo staruszek, którego uznaliście za wariata jako
jedyny okazał się trzeźwo oceniającym sytuację. Miałem rację, a badania to
potwierdzają. Jeśli nie wierzysz, możecie podjechać po wyniki. — Oznajmia
triumfalnie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Niemożliwe… — Łapię bolącą skroń, którą próbuję
rozmasować. Te rewelacje kompletnie wyprowadzają mnie z równowagi. — Dlaczego?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nie wiem, Ashtonie, ale uważajcie na siebie,
dobrze? — W jego głosie można wyczuć troskę.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Oczywiście. — Rozłączam się.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Patrzę wciąż na wyświetlacz, oniemiały. Nie jestem
w stanie racjonalnie przetłumaczyć sobie jego motywów. Żal ściska moje serce do
granic możliwości. Mam wrażenie, że za chwilę eksploduje ono w piersi. Chcę
poznać odpowiedź, tu i teraz, jednak z drugiej strony się tego boję… Nawet, jeśli przyświeca temu szczytny cel, nie
potrafię przyjąć tego do wiadomości. Jak on może?!</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Parker, mamy problem. — Odrywam wzrok od
urządzenia i przenoszę go na cierpliwie czekającego towarzysza. — Gdzie jest
Aileen?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Prawie na miejscu.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;"><o:p> </o:p></p>
<p align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;">***</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;"><b style="mso-bidi-font-weight: normal;">Marisa Pov<o:p></o:p></b></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;"><o:p> </o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Są coraz bliżej, a mnie ogarnia panika. Nie wiem,
kim są uzbrojeni napastnicy, ale nie sprawiają już wrażenia takich, z którymi
możemy się dogadać, jeśli przyświecają nam podobne cele. Co robić? Każdy ich
kolejny krok widzę, jak w zwolnionym tempie. Spoglądam na Walkera,
wyciągającego właśnie gnata zza paska spodni. Odbezpiecza spluwę, po czym
przyciąga mnie do siebie. Chwieję się. Ledwie mogę złapać równowagę na
miękkich, niczym makaron z zupki chińskiej, nogach.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Posłuchaj, gdy będą blisko, otoczymy skałę i
schowamy się za drugim głazem, jasne? — Szepcze mi do ucha.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Kiwam głową. Przykucamy, by być mniej widoczni, gdy
wrogowie podejdą jeszcze bliżej. Szumi mi w głowie, serce chce wyskoczyć z
piersi, a uciążliwy ból ręki przestaje tak doskwierać.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Co, jeśli się nie uda? — Szarpię Walkera za
koszulkę, by zwrócić jego uwagę.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Wtedy zaczniesz uciekać, a ja kupię ci trochę
czasu. Zadzwonisz po Aileen i poczekasz, aż cię znajdzie. — Wręcza mi swój smartfon. — Usunąłem blokadę. Szykuj się, to ten moment.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Pomału przesuwamy się wzdłuż ogromnego kamienia, w
lewą stronę. Nie dość, że musimy stawiać kroki szybko, w ciemności, to jeszcze
przeszkadzają nam małe kamyczki. Jeśli któreś z nas kopnie jeden z nich i
narobi hałasu, to nie ma szans, by ujść z życiem. Panujący mrok nie ułatwia
zadania. Następuję na większy kamień, przez co tracę równowagę. Żeby nie upaść,
podpieram się szybko ranną dłonią, a drugą zakrywam sobie usta, by
stłumić krzyk. Kilka słonych kropel wydostaje się spod powiek. Tego mi jeszcze
brakuje — zamglenia oczu przez łzy. W końcu ledwo udało im się zaschnąć, a
potok zaczyna się od nowa. Walker pomaga mi wstać, zanim zbiry nas
zauważają. Wysuwam telefon, by w odbiciu wyświetlacza zobaczyć, co robią. Gdy
odwracają się plecami, biegniemy do drugiej skały.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Może się przesłyszeliśmy? — Dociera do mnie głos
jednego z nich.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Wychylam się delikatnie, żeby sprawdzić czy
rezygnują. Pech mnie dzisiaj nie opuszcza. Zbliżają się do głazu, za którym
aktualnie jesteśmy.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Idą tu. — Łkam.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Nie ma już więcej skał, za którymi można się
ukryć. Jedynym rozwiązaniem jest ryzykowny plan Walkera. Niestety, przy
odrobinie szczęścia, tylko jedno z nas przeżyje. Raz ktoś już próbował mi kupić
czas na ucieczkę… Był to Mike, który skończył z dziurą w głowie, a mnie nie
udało się zwiać. Nie chcę powtórki z rozrywki.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Popycham Walkera, żeby tym razem odsunąć się w
prawą stronę. Wątpię, iż uda nam się wrócić tym sposobem do poprzedniej
kryjówki, ale nic innego nam nie pozostaje, bo nie zamierzam go zostawić. Znowu
wystawiam lekko telefon na ziemi i przyglądam się, jak jakaś ciemna sylwetka
zagląda za skałę.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Słyszysz? — Znowu odzywa się któryś z nich.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Jednak nie chodzi o nas, w końcu nie hałasujemy. A
może ma tak czuły słuch, że daje radę dosłyszeć łomotanie mojego serca? Dźwięk
zbliżających się syren policyjnych nieco mnie uspokaja. O to musi im chodzić.
Pierwszy raz cieszę się na myśl o jadących w naszą stronę policjantach.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Spadamy. — Oświadcza ten ze znajomym głosem.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Ich kroki oddalają się, cichną coraz bardziej, aż w
końcu zostają całkowicie zagłuszone przez policyjne syreny. Wciąż tkwimy w
miejscu, ciężko oddychając. Najwyraźniej szczęście postanawia się do nas
uśmiechnąć.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Też musimy się stąd wynosić, tylko powoli. —
Oznajmia Walker.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Pomału wyglądam zza głazu, ale nikogo nie
dostrzegam, żadnej sylwetki, ruchu czy czegokolwiek podejrzanego. Kierujemy się
dalej, aż do drogi. Wychylam się i widzę, jak wrogi pojazd wycofuje, a
następnie zmierza w stronę, z której tu przyjechał.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Dobra, droga wolna. — Wzdycham z ulgą.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Zmierzamy do pozostawionego przez nas Subaru.
Mijamy rozbite Lamborghini. Tym razem powstrzymuję się jednak od zajrzenia do
środka. Nie chcę ponownie ujrzeć tej zastygłej z przerażenia twarzy młodej
dziewczyny.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Dobiegamy do pojazdu Walkera. Mężczyzna usilnie
próbuje odpalić maszynę, lecz nie zamierza ona współpracować. Towarzysz nie
chce dać za wygraną, ponawiając starania. Niestety, efekt jest ten sam.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Dostrzegam mrugające światła, które z każdą chwilą
się zbliżają. Przed nimi, w dość znacznej odległości jedzie jeszcze jeden
pojazd. W mgnieniu oka dociera do nas, ignorując znaki i przepisy ruchu
drogowego. Od dwudziestu lat nie miałam okazji zobaczyć tego auta w akcji.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Turkusowe Audi R8, bez żadnych zbędnych, szpecących
je naklejek, szerokim czarnym spoilerem na tylnym zderzaku oraz przyciemnianymi
szybami, zatrzymuje się przy nas. Szyba od strony pasażera jest opuszczona.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Wskakujcie, szybko! — Aileen nas popędza.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nie zostawię swojej fury! — Protestuje Bruce.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Pal licho z nim. Parker odzyska dla ciebie ten
wóz. Jest na lewych papierach, więc cię nie namierzą. Ale na pewno aresztują,
gdy w aucie zostaniesz! — Brunetka przemawia koledze do rozsądku.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Wybiegamy z Subaru i zajmujemy miejsca w pojeździe
Hood. Ja siadam z tyłu, a Walker obok kierowcy. Dziewczyna rusza z piskiem
opon. Wskazuję jej jedyną drogę, w którą możemy się teraz udać — prawoskręt,
którym uciekli napastnicy.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Czemu nie dawaliście znaku życia?! Wiecie, jak
się martwiłam?! — Zaczyna się ochrzan. — Oszaleję przez was!</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Spokojnie… Przecież prawie nic nam nie jest… —
Podnoszę lewą dłoń lekko do góry, przypłacając to bólem. — Musimy odwiedzić
pana Arnolda.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Co się stało? — Drąży temat.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Ścigaliśmy się z Railey’em, tylko nie mów o tym
Parkerowi. Trochę odeszliśmy od pierwotnego planu. Koleś nie grał czysto i
rozbiliśmy się przez niego, ale nie to jest najgorsze… — Walker w skrócie
omawia całe zdarzenie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Może być gorzej? Co się właściwie stało z
Hopkinsem? Ten żółty grat należał do niego? — Rzuca mi krótkie spojrzenie przez
wsteczne lusterko.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Zjawiło się jakichś dwóch podejrzanych typów.
Wjechali w niego, wyciągnęli z samochodu, a pilotkę zastrzelili. — Walker mnie
ubiega w udzieleniu odpowiedzi.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— I co z nim zrobili? — Dopytuje.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Puścili go. — Odpowiadam.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Wolno? Nie boją się, że dopadnie ich z resztą
zgrai "Crossa"? — Nie kryje zaskoczenia.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nie muszą się już go w ogóle obawiać. My także. —
Wtrąca Bruce.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Jeden z nich trzymał Railey’a nad skarpą… Gadał
coś o zemście i puścił go tak po prostu… — Ściskam mocniej ranną dłoń. — Na
pewno go znał. Kiedy morderca zsunął kaptur, żeby pokazać Hopkinsowi twarz,
ten autentycznie był przerażony.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Jezu, kolejni popaprańcy w grze. — Aileen nie
wydaje się zachwycona nowymi wieściami. — Dobrze, że nic wam nie jest.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Plan nie poszedł po naszej myśli, ale mamy
jednego przydupasa "Crossa" mniej na głowie. Wątpię, żeby to pocieszyło
Parkera. — Wybiegam już myślami do rozmowy z nim.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Jakoś mu wszystko wyjaśnimy. Tylko najpierw trzeba
trochę podkoloryzować historię z wyścigiem, by nie stracił do nas zaufania. —
Dodaje Walker.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Wolałabym powiedzieć prawdę, ale może nigdy
więcej nie wysłać nas do kolejnego zadania. Nie wie do końca z kim się mierzy.
Jeśli zamiast nas pośle kolejnych nieświadomych niebezpieczeństwa funkcjonariuszy,
podwoi liczbę ofiar. — Przygryzam dolną wargę. — Powiedzmy, że postąpiliśmy
zgodnie z wytycznymi. Jechaliśmy na miejsce, gdzie nagrają nas kamery, jednak
Railey wszystkiego się domyślił i doprowadził do naszego wypadku. Kiedy miał
nas na wyciągnięcie ręki, zjawili się tamci dewianci. Reszta wydarzeń zgodnie z
prawdą. — Przedstawiam propozycję.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Myślisz, że się nabierze na coś takiego? — Prycha
brunet.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Ty przedstawiłeś coś banalnego i jakoś się nie
połapał, albo domyślił, jednak dał nam wolną rękę. — Dogryzam mu. — Wiesz, by
kłamstwo było wiarygodne, musi zawierać w sobie trochę prawdy.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— No tak, gadam w końcu z ekspertem w tej
dziedzinie… — Walker nie pozostaje mi dłużny. — Aileen, skręć w lewo, już! —
Wlepia twarz w szybę.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Dlaczego? — Dziewczyna nawraca, by skręcić w
wyznaczoną uliczkę.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— To oni! Poznaję po rejestracji… Dogoniliśmy
drani. Wyłącz światła, żeby nas nie zauważyli. — Wskazuje placem na pojazd
przed nami. Dziewczyna wykonuje polecenie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Zobaczyłeś jego tablice z tak dużej odległości?
Zamieniłeś się oczami z sokołem czy co… — Przyglądam się pojazdowi z
niedowierzaniem. — Mamy za nimi jechać i co dalej? Pamiętasz, że ledwo
uniknęliśmy śmierci, a ty znowu pchasz im się pod spluwę!</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Tym razem zobaczymy, dokąd jadą, bez paniki. —
Oświadcza spokojnie Walker.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">On musiał mocniej uderzyć się w głowię niż ja.
Ledwie uszliśmy z życiem, ale najwyraźniej o tym już nie pamięta. Czemu wszyscy
w tej ekipie zawsze wybierają drogę usłaną minami zamiast bezpiecznej ścieżki?
Kiedy mamy okazję wrócić do domu w jednym kawałku, ciekawość bierze górę nad rozsądkiem
i przestajemy logicznie myśleć. Naprawdę, niczym się od siebie nie różnimy. To
źle, brak głosu rozsądku w postaci jednej trzeźwo myślącej osoby gubi nas za
każdym razem.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Dzwonek w telefonie Aileen sprawia, że wszyscy
podskakujemy z zaskoczenia. Dziewczyna szybko odbiera połączenie, ustawiając
tryb głośnomówiący.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Znalazłam ich, spokojnie. — Odzywa się Hood. —
Jednak pojawiły się jakieś dwa dziwne typy, które zabiły Railey’a. Jedziemy za
nimi.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Błagam was, zawróćcie. — Ashton zdaje się
zaniepokojony. — Skoro go zabili to znaczy, że są niebezpieczni.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nie rozumiesz! Ja… Słyszałam głos jednego z nich.
Jest bardzo znajomy, ale z wiekiem wspomnienia blakną. Na pewno lata temu z nim
rozmawiałam. Dowiemy się tylko, gdzie mają kryjówkę i przyjedziemy tam z
Parkerem. — Próbuję go jakoś uspokoić. W końcu nie wysiądziemy z pojazdu.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— O Boże. Nie jedźcie za nimi, proszę was! — Jego
rozpaczliwy ton mnie zaskakuje.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Dlaczego? Nic nam się nie stanie. — Nalegam.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Ja chyba wiem, kim jest ten ze znajomym głosem.
Proszę, nie jedźcie za nimi. To, co zobaczycie was zniszczy.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Jak to? Skoro wiesz to nam powiedz! — Wtrąca
zirytowany Walker.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nie mogę… Nawet boję się o tym myśleć. Chcę się
mylić, ale… — Urywa.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Wjeżdżają na plac jednego z opuszczonych
budynków. Musimy kończyć, pogadamy, jak wrócimy. — Aileen się rozłącza.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Parkuje za sąsiednim budynkiem. Znajdujemy się na
osiedlu przeznaczonym do rozbiórki. Ma tu powstać ogromny park rozrywki.
Niegdyś mieszkali tutaj biedniejsi ludzie jednak osiedle sprzedano, a oni
poszli na bruk. Jedna z więźniarek o tym opowiadała. Jej babcia, podobnie jak
pozostali mieszkańcy osiedla, zostali ponoć oszukani. Podpisali umowę darowizny
ziemi dla pewnego dewelopera, który obiecywał im dobrobyt. Sprzedał ziemię, a
mieszkańcy nie dostali nic w zamian. Próbowali się sądzić, ale tak im namieszał
w głowach, że zamiast umowy sprzedaży podpisali tę nieszczęsną darowiznę. Tak
to jest, jak nie czyta się świstków przed ich podpisaniem.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Dobra, mamy teraz okazję dowiedzieć się, kto to
jest. — Bruce opuszcza pojazd.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Mieliśmy tylko dowiedzieć się, gdzie jest ich
kryjówka. Znowu zmieniasz ustalenia. — Rzucam oskarżycielskim tonem w stronę
bruneta.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Zróbmy to szybko. — Wtrąca Aileen, wyłączając
telefon. — Ashton wariuje, dzwoni co chwilę.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— I ty przeciwko mnie?! — Oburzam się.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Możesz tu zostać, nikt nie każe ci iść z nami. —
Prycha Walker.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Oddalają się coraz bardziej. Choć nie podoba mi się
ten pomysł, biegnę za nimi. Zwalniamy tempo, zbliżamy się ostrożnie do okna, w
którym dostrzegam odrobinę światła. Nie możemy pozwolić sobie na błąd, ci
ludzie są niebezpieczni. Jeśli nas zauważą to skończymy, jak Railey i jego
towarzyszka.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Wychylam głowę, by zobaczyć, co jest wewnątrz domu.
Niewiele jestem w stanie zobaczyć. Jedyne źródło światła to niewielka
świeca ustawiona na drewnianym stoliczku. Naprzeciw niej siedzi jeden z
oprychów, a drugi stoi obok. Gdy zbir okupujący krzesło zdejmuje kaptur, a
płomień oświetla jego twarz, zamieram. Choć minęło już tyle lat, chłód w jego
szafirowych oczach nie zelżał. Blond kosmyki sięgają mu teraz za ucho, a
kilkudniowy zarost okala jego pokrytą bliznami twarz o zmęczonym wyrazie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nie wierzę w to, co widzę... — Ledwo udaje mi się
wykrztusić.</p><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEizAUlus_4kmSAiPnB0QQz00L-t1-dtVkVYPMRGnONxXVXJje54Swy7SPdtyhjj0HKV7HQaY6wvF8I39N7l1cVILOrFBnd7dSc8UwBxkFGd6pkxGzBWgLXVMexzeBt-AwcGDDz8RT76rsmSVgZKNlLGgZDXFEJeozOwQW2_w8thLZTYTgQrwuwhfo64/s600/Dec-28-2563-17-52-38.gif" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="386" data-original-width="600" height="206" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEizAUlus_4kmSAiPnB0QQz00L-t1-dtVkVYPMRGnONxXVXJje54Swy7SPdtyhjj0HKV7HQaY6wvF8I39N7l1cVILOrFBnd7dSc8UwBxkFGd6pkxGzBWgLXVMexzeBt-AwcGDDz8RT76rsmSVgZKNlLGgZDXFEJeozOwQW2_w8thLZTYTgQrwuwhfo64/s320/Dec-28-2563-17-52-38.gif" width="320" /></a></div>Lex Mayhttp://www.blogger.com/profile/07782671006609247832noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-1099920907920855816.post-49653704741228513892023-07-01T20:19:00.001+02:002024-02-23T15:50:13.125+01:00Chapter 13<div style="text-align: justify;"></div><blockquote><div style="text-align: justify;">Hejka! Komuś brakowało wyścigów lub akcji Walkera za kierownicą? Może nie wyszła zbyt dobrze, ale nie chciałam niepotrzebnie rozpisywać tego wydarzenia, a od razu przejść do tej ważniejszej sceny. Jak myślicie, kim są ci dwaj mężczyźni? Miłego czytania!<span><a name='more'></a></span></div><div style="text-align: justify;"></div></blockquote><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Od razu oblega go tłum ludzi, chcących się
przywitać. Przeważa liczba kobiet, które prężą przed nim swoje w połowie
odsłonięte tyłki. Liczą pewnie, że zwróci na nie uwagę — w końcu bogatego łosia
trzeba gdzieś upolować.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Walker niemal biegnie, byle jak najszybciej znaleźć
się przy naszym celu. Ciągnie mnie za sobą, lecz ledwo mogę za nim nadążyć.
Rozumiem, iż chce go dorwać, ale Railey dopiero przyjechał, więc mało
prawdopodobne, że zaraz się spakuje i odjedzie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Railey Hopkins? — Rzuca brunet, gdy udaje mu się
przecisnąć przez wianuszek kobiet.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Zależy, kto pyta. — Rozgląda się wokół, a kiedy
jego wzrok napotyka na nas, uśmiecha się arogancko. — No proszę, kogo ja widzę.
Macie jaja, że tak po prostu tu przychodzicie, trzeba wam przyznać.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Może zobaczymy, który z nas ma większe na torze?
— Bruce składa propozycję. — Jak wygram, wsadzisz sobie jeden ze swoich wyrobów
w tyłek i odpalisz.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Dowcipny z ciebie szczur. — Zanosi się głośnym
rechotem. — A co ja będę z tego miał? Nie jesteś dla mnie żadnym wyzwaniem,
więc o wygranej możesz tylko pomarzyć.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Ciekawe, ostatnim razem to chyba ty musiałeś
wąchać kurz, a potem wracać na lawecie? — Przypomina Railey’owi sytuację z jego
nieudolnym śledzeniem nas.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— To nie był wyścig ty szujo! — Irytuje się, gdy
widzi zaskoczone miny kobiet, które coś między sobą szeptają.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Walker trafia w czuły punkt tą uwagą. Railey musi
uchodzić za niepokonanego, skoro tak się przejmuje przytykiem mojego
towarzysza. Może też ma zbyt wygórowane mniemanie o sobie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Doprawdy? Jak przegrywasz to zawsze się wypierasz
i szukasz wymówek? — Dołączam do rozmowy.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Jeżeli nasz cel faktycznie jest impulsywny, a także
zadufany w sobie, to sprowokowany uniesie się honorem. Nie powiadomi "Crossa" o
tym, że tu jesteśmy, tylko zechce sam odzyskać dowody, jeśli je zaoferuję.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Gdybym ścigał się z wami na poważnie, jedyne, co
byście widzieli to mój tylni zderzak. — Robi się coraz bardziej czerwony na
twarzy.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Poważnie? Dasz radę to udowodnić? — Walker
krzyżuje ręce na piersi.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Jeśli wygrasz, oddam wam wszystkie teczki. —
Dodaję.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">W oczach Hopkinsa dostrzegam błysk. Mężczyzna
dostaje niepowtarzalną szansę, by zyskać nie tylko w oczach szefa, ale również
uratować swoją reputację. Wszystkie te wymalowane laleczki mogą rozpowiedzieć o
jego porażce albo uznać, iż kłamiemy, gdy zobaczą, jak nas pokonuje w wyścigu. Jego fura jest szybka, więc nie ma powodu, by się wahać.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Wiesz, co robisz? — Walker chwyta mnie za ramię.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Zaufaj mi. — Spoglądam mu w oczy. — Taka okazja
może już się nie przytrafić. Nie zmarnuj jej.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Skończyliście już naradę, gołąbeczki? — Wtrąca
Railey. — Wchodzę w to. Leven, podaj im plan trasy.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Podchodzi do mnie na oko dwudziestopięcioletnia
dziewczyna o długich, kręconych rudych włosach i zielonych oczach. Ma delikatne
rysy twarzy, zgrabny nosek oraz drobne usta pomalowane czerwoną szminką. Tylko
dzięki wysokim szpilką jest ode mnie wyższa. Przyodziana w czarną spódniczkę
ledwo zakrywającą tyłek oraz krótki biały top, odsłaniający jej brzuch. Dzięki
temu może się chwalić kolczykiem w pępku oraz tatuażem w kształcie skrzydeł na
lędźwiach. Wręcza mi niewielkie urządzenie o metalicznym kolorze.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Trasę wybrałem osobiście. Kto pierwszy zdoła tu
wrócić, ten wygrywa. — Oznajmia Railey. — Niewiele się zmieniło odkąd zabrakło
Jonathana, więc nie jesteście bardzo zacofani. Wciąż jeździmy z pilotami.
Jakieś pytania czy wszystko jasne?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nie mam żadnych pytań. Zaczynajmy już, bo nie
mogę się doczekać, żeby zobaczyć, jak wciskasz sobie tę swoją zabawkę. Może kup
wazelinę po drodze, żeby lepiej weszła. — Walker najwyraźniej nie potrafi się
powstrzymać od złośliwych komentarzy.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Wszystkie teczki przyniesiesz mi w zębach, gnido.
Może wtedy choć na chwilę zamkniesz tę niewyparzoną gębę. — Uśmiecha się
szyderczo. — Leven, do wozu, a pozostałe dziewczynki niech odprowadzą naszych
gości na linię startu.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Ruszam za wielbicielkami Railey’a, natomiast Walker
szybkim krokiem zmierza do samochodu. Całe szczęście, że wciąż ma jeszcze to
stare Subaru i zabrał je z powrotem ze sobą do Australii. Nie jeździł nim tylko
dlatego, że ekipie "Crossa" jest już znana jego fura, więc woził się dla
niepoznaki wozem mniej rzucającym w oczy. Jednak tamten samochód też już jest "spalony",
skoro Railey wiedział, za kim ma jechać, dlatego Walker może już wrócić do
swojego cacka. Czy to wystarczy? Lamborghini wciąż jest szybsze, więc musi coś
wykombinować.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Docieram do białej linii, która znajduje się za
magazynem. Gdy Subaru podjeżdża, od razu zajmuję miejsce obok kierowcy.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Może lepiej poczekaj z resztą tłumu, a ja wybiorę
jakąś inną pilotkę? Nie zamierzam się z nim ścigać na poważnie, bo nie mam
szans. Muszę rozwalić mu tę brykę. Nie mogę zagwarantować, że nic ci się nie
stanie. — Propozycja Bruce’a jest niedorzeczna.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Wybacz, ale nie mam zamiaru wciągać w tą grę
niewinnych ludzi. Kto wie, może Railey ma podobną strategię? Wiem, wygra z nami
bez problemu, ale lepiej dmuchać na zimne. Jeśli pojadę z tobą to nie powinien
nic odwalić, bo moja śmierć oznacza utratę dowodów. — Wzdycham.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— O ile mnie pamięć nie myli, nienawidzisz
wyścigów. — Kwituje.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Owszem, dlatego doceń moje poświęcenie i nie
przypraw mnie szaloną jazdą o atak serca, jak Hemmings, dobra? — Uśmiech
wstępuje na moją twarz, gdy powracają wspomnienia ucieczek przed policją, lecz
zaraz zastępuje go smutek. </p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Obok nas zatrzymuje się to przeklęte żółte
Lamborghini. Najbardziej szkoda mi dziewczyny, która jedzie razem z Railey’em.
Może ona jest jego "zabezpieczeniem" przed nieczystymi zagraniami ze strony
Walkera, skoro on przejmuje się losem niewinnych?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Proszę, uważaj, żeby nie zrobić krzywdy tej
dziewczynce. — Szturcham towarzysza.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— To nie będzie takie proste. — Oświadcza.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Przed nami, jak spod ziemi wyrasta szczupła
blondynka o długich, smukłych nogach. Rzuca krótkie spojrzenie w kierunku obu
samochodów, swoimi szafirowymi oczyma. Ubrana jest w czarne sandały na
koturnie, jeansowe spodenki oraz stanik z czarnymi cekinami. W swojej drobnej
dłoni trzyma racę, którą odpala. Przechadza się z przedmiotem wokół linii
startu, po czym rzuca go na ziemię. Cofa się powoli w stronę tłumu, obserwując
spadającą flarę.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Rzucamy okiem na trasę. Wyświetlacz pokazuje, iż
nie jest skomplikowana. Przypomina mającą dziesięć mil linię prostą, do której najbardziej
oddalonego punktu mamy dotrzeć, a następnie zawrócić. Po dotarciu do linii mety
i startu zarazem, wyścig dobiegnie końca.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Czuję, że serce na chwilę mi zamiera, gdy raca
znajduje się coraz bliżej ziemi. To znowu się zaczyna, morderczy wyścig, a ja z
własnej woli jestem jego częścią. Chyba z wiekiem coraz bardziej mi odbija.
Jestem już za stara na takie młodzieżowe zabawy. Tak bardzo pragnę wysiąść z
tego samochodu, biec przed siebie, byle jak najdalej. Nie pozwala mi na to
świadomość, że jestem to winna Mike’owi oraz fakt, iż flara upada właśnie na
ziemię. Koniec z wątpliwościami, wyścig się zaczyna.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Walker energicznie wciska pedał w podłogę, a pęd
wbija mnie w fotel. Oba samochody ruszają jednocześnie z piskiem opon. Mijamy
rzędy równo zaparkowanych aut wraz z ich rozwrzeszczanymi właścicielami.
Opuszczamy teren niszczejącej fabryki. Walker musi zahamować, by pozwolić się
wyprzedzić, bo inaczej nie zmieścimy się w bramie. Kierowca Lamborghini może
bez trudu nas zgubić, jednak nie robi tego.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Szybko rzucam okiem na trasę. Niknie w oczach, ale
jedynym pocieszeniem jest fakt, iż obejmuje ona mało uczęszczaną, poboczną
trasę. Strach budzi we mnie jednak najbardziej oddalony punkt tej drogi —
strome urwisko, z którego łatwo można spaść.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Nagle dzieje się coś, co łatwo przewidzieć. Jednak
biorąc pod uwagę, że ja również jadę z Walkerem, stwierdzam, iż Railey to
kompletny wariat. Gwałtowanie zwalnia, zajmuje drugi, przeciwległy pas jezdni,
a następnie przyciska Subaru do bandy. Sypie się za nami snop iskier. Odsuwam
się od drzwi z krzykiem. Hopkins jest zły, ale to słabe wytłumaczenie dla
Matta, jeśli przesadzi i doprowadzi do mojej śmierci.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Chce nas tylko nastraszyć, przestań się
wydzierać. — Na kierowcy Subaru nie robi to wrażenia. — Najwyraźniej bardzo się
przejął tym, co mu powiedzieliśmy. Ma zamiar nie tylko wygrać, ale tak nas
nastraszyć, że posramy się w gacie, ku uciesze tłumu przy mecie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Naprawdę? Ciężko mi w to uwierzyć!</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Dowody są zbyt cenne, by przeszły mu koło nosa.
Zapewne chce nas zabić, ale zrobi to dopiero, gdy odbierze nam dokumenty.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Lamborghini odsuwa się od Subaru, by powtórzyć
poprzedni manewr. Brunet na szczęście w porę hamuje, przez co wrogi pojazd sam
klei się do bandy, a my wjeżdżamy w jego tylni zderzak. Walker wymija
przeciwnika, szybko obejmując prowadzenie. Gdy Railey próbuje nas wyprzedzić,
Bruce zajeżdża mu drogę. Kilkukrotnie wyczuwam uderzenie w tył pojazdu, kiedy
kierowca Lamborghini stara się odzyskać przewagę nad nami.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Zbliżamy się do skarpy. Zaraz musimy zawrócić. —
Informuję towarzysza, gdy spoglądam na urządzenie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Wiem, widzę. — Odpowiada krótko.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Niestety, rywalowi udaje się wjechać pod kątem w
tylne koło Subaru. Walker traci kontrolę nad pojazdem. Samochód obraca się
kilkukrotnie wokół własnej osi, aż zatrzymuje się na skale, od strony pasażera.
Silne uderzenie najpierw porywa mnie do przodu, lecz sprawnie działający pas
bezpieczeństwa przyciąga moje ciało do fotela. Szarpnięcie sprawia, że odczuwam
ból w karku. Oprócz tego, szkło z rozbitej szyby spada na mnie. Drobinki tną
skórę na twarzy i udach, jednak największy odłamek tkwi w mojej dłoni. Piekący
ból nie pozwala mi utracić świadomości.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Walker, żyjesz? — Szturcham kierowcę Subaru.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Mężczyzna odrywa twarz od kierownicy z krzywą miną.
Dostrzegam, że z jego lewego łuku brwiowego cieknie spora smuga krwi. Poza tym
nie widzę żadnych urazów zewnętrznych, ale przez szok, w jakim się znajduję,
mogę coś pominąć.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Szlag by to! — Wściekły brunet uderza pięścią w
kierownicę. — Przegraliśmy. — Wzrokiem wędruje do już nawracającego
Lamborghini.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Pojazd zmierza w naszym kierunku, jednak zostaje
przygnieciony z dużą prędkością do skały. Range Rover ponownie wjeżdża z
bocznej drogi w auto Railey’a od strony pasażera. Przyglądam się całemu
zajściu, jakby nie do końca wierząc w to, co się dzieje.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Walker, widzisz to, co ja, czy mam zwidy? — Wolę
się upewnić.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— W takim razie muszą to być zbiorowe halucynacje.
— Odpowiada, nie spuszczając wzroku z widowiska.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Wrogi samochód opuszcza dwóch zakapturzonych
mężczyzn ubranych w czarne dresy. Zbliżają się do rozbitego Lamborghini, a
następnie wyciągają z niego rannego kierowcę, pojękującego żałośnie z bólu. Z
jego nosa cieknie krew, prawą rękę ma nienaturalnie wykręconą, zapewne jest
złamana. Tylko tyle dostrzegam ze sporej odległości, jaka nas
dzieli. Jeden z napastników ciągnie za sobą Railey’a, natomiast drugi oddaje
strzał z krótkiego pistoletu w stronę pojazdu. Zapewne dobija tym pilotkę Hopkinsa,
po czym idzie w ślad za wspólnikiem.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Boże… — Zdrową dłonią zakrywam usta, a do oczu
napływają mi łzy. — Zabili ją… Co to za potwory. — Łkam, odrywając dłoń od
twarzy.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Dowiem się tego. — Walker otwiera drzwi od
swojego samochodu.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Zwariowałeś?! Zginiesz, jeśli cię zobaczą! —
Protestuję.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Poradzę sobie. — Zaczyna wysiadać, ale chwytam go
za rękę.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nie pójdziesz tam sam, nie pozwolę ci, rozumiesz?
— Przyciągam go do siebie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nie mam czasu na takie gierki. — Wyszarpuje się i
pospiesznie opuszcza pojazd.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Odpinam pas, po czym gramolę się na siedzenie
kierowcy, by móc wyjść z samochodu. Drzwi od strony pasażera blokuje blok
skalny. Kiedy udaje mi się wydostać na zewnątrz, biegnę za Walkerem.
Podtrzymuję ranną dłoń drugą ręką, żeby utrzymać stabilną pozycję i sprawić
sobie mniej bólu.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Idę z tobą. — Oświadczam, gdy go doganiam.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Oszalałaś? To niebezpieczne… — Irytuje się.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— I kto tu jest szalony? Sam pchasz się do tych
bandziorów.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Brunet wzdycha przeciągle z rezygnacji. Dobiegamy
do rozbitego Lamborghini. Rzucam krótkie spojrzenie dziewczynie z dziurą w
głowie. Nie rusza się, naprawdę jest martwa. Przełykam głośno ślinę, a kilka
łez skapuje mi po policzkach. Odrywam wzrok od ciała, skradając się za Walkerem.
Zbliżamy się pomału do celu. Przykucamy przy jednej ze skał, znajdujących się
za napastnikami.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Stoją nad urwiskiem. Jeden przygląda się całemu
zajściu, natomiast drugi trzyma Railey’a jedną ręką za nogę. Mężczyzna wisi nad
przepaścią głową w dół, miotając się i wrzeszcząc.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Uważaj, to moja słabsza ręka. Chyba nie chcesz
rozbić się o skały? — Dociera do mnie głos oponenta. Zdaje się dziwnie znajomy,
gdzieś już go słyszałam.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Wal się, popaprańcu! — Warczy Hopkins.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Facet trzymający Railey’a, opuszcza go szybko, po
czym ponownie podciąga do góry. Sprawia to wrażenie upuszczania, co wywołuje
wrzask z gardła ofiary.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Czego chcesz? Pieniędzy? — Czarnowłosy daje za
wygraną.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Od ciebie? — Podciąga nieco kaptur wolną dłonią,
by pokazać mu swoją twarz. Railey sprawia wrażenie przerażonego. — Tylko zemsty.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Po tych słowach wypuszcza mężczyznę. Okropny ryk
przecina powietrze, aż staje się coraz cichszy. Napastnicy obserwują przez
chwilę swoje dzieło, jakby chcąc zyskać pewność, że ich ofiara nie żyje. Napawają
się okropnym czynem w kompletnej ciszy.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Proszę, uciekajmy stąd. — Szepczę.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Zabili tak po prostu. Jakim trzeba być potworem,
żeby zrobić coś tak strasznego, zachowując stoicki spokój? Rozumiem, że mają ze
sobą na pieńku, ale morderstwo? Tak, teraz zgrywam porządną, a przecież
planowaliśmy z Walkerem pozbyć się Hopkinsa… Czym im zawinił, iż postanowili go
zabić? Czyżby czymś równie podłym, co nam? Raczej dla błahostki by tak nie
ryzykowali, w końcu to pachołek "Crossa". Dlaczego chcą mu się narażać?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Wydaje się, że mają coś do Railey’a, a może i
samego Bailey’a. Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem, więc istnieje szansa
na dogadanie się. — Podaję propozycję, która zaskakuje mnie samą.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Chyba za mocno uderzyłaś się w głowę. Właśnie
zabili dwoje ludzi! — Towarzysz kręci przecząco głową. — Twoja pierwsza
propozycja ma sens. Spadajmy stąd, póki nie patrzą w tę stronę. Wycofajmy się
powoli.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Fakt, zamordowali niewinną dziewczynę. Wyświadczyli
nam przysługę, pozbywając się Railey’a, ale nie dbają o życie pośredników. Z
nami mogą postąpić podobnie, niezależnie czy jesteśmy świadkami, czy
zostalibyśmy wspólnikami.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Tak, zdecydowanie nie doszłam do siebie. —
Zaczynam pomału się wycofywać.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Na moje nieszczęście, kopię przypadkiem kamień,
który uderza o większą skałę za nami, robiąc przy tym hałas. Przykuwa to uwagę
napastników, którzy od razu zaczynają kierować się w naszą stronę. Może to
szansa na rozmowę? Zmieniam zdanie, gdy dostrzegam, jak wyciągają, a następnie
odbezpieczają broń. "Mamy przerąbane" to za mało powiedziane.</p><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj0I4zVI6gv4BdnpPDMz-Z-YuNjQDwPAmhB3sYR9VLTr1gBWwV1PXgNjLoUKkcDpwBQexHOMopSSMY4CvFwrDU1aREnjopYOCfsxZ-u0TMM5g7JOT51wxxFDZt2eaO7N31ZienZF5sUrr6lELXIO7_tliR4vvER81Ujm-EAHIKiQnMqkIgiV43IGEsN/s500/race-car-64.gif" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="286" data-original-width="500" height="183" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj0I4zVI6gv4BdnpPDMz-Z-YuNjQDwPAmhB3sYR9VLTr1gBWwV1PXgNjLoUKkcDpwBQexHOMopSSMY4CvFwrDU1aREnjopYOCfsxZ-u0TMM5g7JOT51wxxFDZt2eaO7N31ZienZF5sUrr6lELXIO7_tliR4vvER81Ujm-EAHIKiQnMqkIgiV43IGEsN/s320/race-car-64.gif" width="320" /></a></div>Lex Mayhttp://www.blogger.com/profile/07782671006609247832noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1099920907920855816.post-41985840180758875212023-06-01T18:01:00.004+02:002024-02-23T15:46:47.258+01:00Chapter 12<div style="text-align: justify;"></div><blockquote><div style="text-align: justify;">Hejo! Wiem, może zanudziłam was pierwszą połową (oby nie całością) rozdziału, ale liczę, że ta druga bardziej was kupuje. Brakowało komuś tych "imprez"? Jak sądzicie, co może stać się później? Pomału zaczynamy konfrontacje. Wszystkiego najlepszego z okazji dnia dziecka i miłego czytania!<span><a name='more'></a></span></div><div style="text-align: justify;"></div></blockquote><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">W ekipie "Crossa" od brudnej roboty znajdują się
interesujące persony. Kompletnie od siebie różni pod względem wykonywanego
zawodu, hobby czy humoru, ale z jakiegoś konkretnego powodu zostali przez Matta
zwerbowani. Dogadują się mimo tego zaskakująco dobrze, potrafią współpracować i
wzajemnie się ochraniać. To już nie są żółtodzioby z ulicznej łapanki, lecz wyszkoleni
zabójcy. W porównaniu z nimi jesteśmy kompletnie zieleni w bezlitosnym
pozbawianiu ludzi życia. W końcu żadne z nas potwory bez sumienia — to
jedyna aczkolwiek znacząca różnica.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Na pierwszy ogień idzie Natasha Morgan. Szczuplutka,
opalona kobieta o czarnych włosach oraz niebieskich oczach i urzekającym
uśmiechu. Bije od niej wyższość, ubiera się w ciuchy od najdroższych
projektantów. Ciężko mi uwierzyć, że posiada stopień majora. Służyła w Iraku.
Nie wiemy, jak "Cross" zdołał ją przekonać, by do niego dołączyła. Według
notatek jest bystra, przebiegła, inteligentna, a na dodatek ma skłonności do
sadyzmu. Wiadomym jest, że jako snajper ma świetnego cela. Luke właśnie ją
obarcza winą za śmierć Caluma. Ulubionym zajęciem tej kobiety jest znęcanie się
nad ludźmi oraz przesiadywanie w pubach. Ostatnia informacja mnie intryguje —
za czasów, gdy Luke pracował dla Bailey’a, Natasha była narzeczoną Matta. Gdyby
nie traktował wszystkich wokół, jak pionki, mogłaby nam się przydać do
manipulowania kochankiem. Chociaż Luke’a uważał za syna i bez cienia litości
się go pozbył, ona też nic go pewnie nie obchodzi. Znaki szczególne — brak.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Kolejny na liście jest Railey Hopkins. Czarna,
krótko obstrzyżona fryzura, piwne oczy, oliwkowa cera, klatka piersiowa
wyrzeźbiona, jak u kulturysty. Jego twarzy nie okala zarost. Kpiący uśmieszek
to znak rozpoznawczy tego delikwenta. W przeciwieństwie do Natashy, nie jest
odznaczonym mundurowym i jego obecność w ekipie "Crossa" to normalka.
Zamachowiec, który samodzielnie konstruuje bomby. Ma obsesję na punkcie zabicia
przynajmniej stu osób jednym ładunkiem. Trochę dziwaczny i narwany, ale piekielnie
przebiegły. Amator nielegalnych wyścigów samochodowych. Znaki szczególne —
tatuaż na prawym ramieniu przypominający… nie, to niemożliwe…</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Przyglądam się uważnie fotografii, na której znak
jest najlepiej widoczny. Dokładnie taki sam… To nie może być przypadek, choć
bardzo tego chcę… Wstaję, zaczynam kręcić się po piwnicy, rzucając
nieprzyzwoite słówka pod nosem. Samo wspomnienie tamtego wydarzenia wywołuje
okropny ucisk w sercu.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Mariso, o co chodzi? — Aileen odrywa oczy od
dokumentów, zauważając moje dziwne zachowanie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Ten gość… Railey Hopkins… — Zdanie więźnie mi w
gardle.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Co z nim? — Dopytuje.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Zabił Mike’a! — Udaje mi się wreszcie zebrać
siłę, by wypowiedzieć te bolesne słowa.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Jesteś pewna? — Walker zrywa się z miejsca,
przewracając krzesło, podbiega i chwyta mnie za ramiona.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Ten tatuaż… — Skinieniem głowy wskazuję
fotografię leżącą na stole. — Taki sam, jak u tego popaprańca, który pociągnął
wtedy za spust. Dodatkowo jest dokładnie w tym samym miejscu. Koleś to pachołek
Matta. Dziwny zbieg okoliczności…</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Strzepuję dłonie Walkera ze swoich ramion.
Spoglądam na znerwicowanych Aileen oraz Ashtona, którzy chcą wzrokiem wypalić
dziurę w zdjęciu przedstawiającym Railey’a. Siadam z powrotem na swoim miejscu.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Przepraszam, minęło tyle lat, a to wydarzenie
wciąż mnie wytrąca z równowagi. Możemy kontynuować?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Bez zbędnego ociągania się, Parker kiwa głową.
Walker wraca na swoje miejsce i powracamy do wertowania akt.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Następną ofiarą zostaje Josh Meyer. Brunet o
szafirowych oczach, którego twarz zdobią kilkudniowy zarost oraz nieopisana
mina. Jego mięśnie są równie imponujące, co Hopkinsa. Pozbawiony jakichkolwiek
ludzkich odruchów. Przebiegły, błyskotliwy, małomówny, zwinny, a także szybki.
Kiedyś dowodził oddziałem SWAT. To jeszcze większe zaskoczenie, jak udało się "Crossowi" sprowadzić zza granicy kogoś takiego. Bailey deprawuje porządnych ludzi, jak jakaś
zakichana zaraza. Meyer to amator broni palnej, większość czasu spędza na
strzelnicy. Brak znaków szczególnych i jakichkolwiek innych zainteresowań. Nie
lubi się zwierzać, więc niewiele o nim wiadomo. Ujawnił Luke’owi tylko to, co
niezbędne, a reszta wynika z obserwacji. Jego właśnie wzięłam za ochroniarza mojej byłej przyjaciółki.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Oprócz nich ważną szychą jest Lauren, jako siostra "Crossa",
a zarazem ich prawniczka. Jednak nie jest typem osoby, która sama brudzi sobie
rączki, woli wyręczać się innymi, jak Matt. To u nich rodzinne. Zapewne
ten płatny zabójca, Joe Curtis, brunet o niebieskich oczach, gładkiej twarzy i
szerokich ramionach był nowym nabytkiem, więc nie mamy o nim żadnych danych. To
jednak bez znaczenia, bo już nam nie zagraża. Czy "Cross" zwerbował kogoś
jeszcze, odkąd Luke przestał dla niego pracować? Biorąc pod uwagę, że wielu się
pozbył, gdyż go "zawiedli" myślę, iż ostrożnie dobiera nowych przydupasów.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Tyle wiemy. Jeśli Bailey zwerbował kogoś jeszcze,
może nas czekać przykra niespodzianka, jak z tym płatnym zabójcą. — Wyrażam
swoje zdanie, zmartwiona.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Lepsze to niż brak wiedzy. Mamy pewność, że to
nie są przelewki. Musimy teraz wymyślić, kogo pierwszego sprowokować do
działania, by wpadł w zastawioną przez nas pułapkę. — Wtrąca Ashton.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Powinniśmy spróbować z Railey’em. — Walker
wyskakuje z propozycją.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Wiem, że chcesz mu się odpłacić za śmierć
przyjaciela, ale trzeba działać z rozwagą. — Parker próbuje ostudzić jego
zapał.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nie o to chodzi. Wątpię, żeby żołnierz czy były
dowódca SWAT dali się łatwo wciągnąć w nasz mały podstęp. Co innego ten
narwaniec. Do tego amator wyścigów, najpewniej to on nas ostatnio śledził.
Doskonale się składa. Wystarczy tylko pojechać na jakiś wyścig, aby się
pokazać. Zaczniemy na tyle głośno gadać o dowodach, by usłyszał. Udamy, że
jedziemy je wyciągnąć, a kiedy nas zaatakuje, wszystko zostanie uwiecznione na
kamerach przemysłowych. Z tego się nie wyłga tak łatwo, więc będziemy mieli
ścigacza z głowy. — Bruce przedstawia swój plan.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Rozumiem, że chcesz zabrać ze sobą Turner, żeby
sprawa nie wydała się podejrzana? — Po wyrazie twarzy Parkera można
wywnioskować, iż ten pomysł niezbyt mu się podoba.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Tak, ale spokojnie, nic nam się nie stanie. Wiem,
plan brzmi banalnie, ale wypali. Ten gość zapewne jest najgłupszy z nich
wszystkich i najbardziej impulsywny. Nie zechce przegapić okazji, która może mu
przejść koło nosa. — Brunet nie daje za wygraną, wydaje się zdesperowany.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Możemy spróbować. Lepsze to niż bezczynność. W
najgorszym wypadku nie złapie przynęty i tyle. Łatwiej będzie go też zgubić w
gąszczu sportowych wozów, gdyby miał zamiar nas śledzić. — Popieram pomysł
przedmówcy. — Tylko masz czym się z nim ścigać?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— O to się nie martw. Idę podzwonić do paru starych
znajomych. Trzeba się dowiedzieć, kiedy i gdzie organizowany jest najbliższy
wyścig. — Już wyciąga telefon. — To jak? Mamy zielone światło na tę akcję?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nic nie tracimy, a możemy zyskać. — Krzyżuję ręce
na piersi, pokazując, że jestem pewna naszych działań.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Niech będzie, ale macie pozostawać w kontakcie,
zrozumiano? — Parker niechętnie się zgadza.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Pewnie. — Obdarowuję go sztucznym uśmiechem.</p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><br /></p>
<p align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;">***</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Mamy szczęście, wystarcza tylko dzień oczekiwania
na wyścig. Sądziłam, że po śmierci Jonathana już nikt nie trudni się
urządzaniem tej imprezy. Jednak coś po sobie pozostawił — dzięki niemu
Woodstown osiągnęło sławę stolicy nielegalnych wyścigów. Przez to znacznie
łatwiej rozpocząć ich przygotowywanie w tym mieście. Kolejni organizatorzy
prześcigają się w urządzaniu tego widowiska, by dorównać "mistrzowi". Gdyby
tylko wiedzieli, że to ich Guru zabiło wielu niewinnych ludzi, a Ashtona
posłało na wózek inwalidzki, raczej by go tak nie czcili.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nie jedziesz tam, żeby pomóc go aresztować. —
Przerywam panującą między nami ciszę.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Domyśliłaś się, a mimo to chciałaś jechać? — Nie
odrywa wzroku od drogi.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Mike był najmilszy z was wszystkich. Spokojny,
rozsądny, lojalny. Na pewno miał wiele planów, których nie zdołał zrealizować.
Wszystko zostało mu odebrane z mojego powodu. To chyba oczywiste, że powinnam
wziąć sprawy w swoje ręce i wysłać jego mordercę do piachu. Biorąc pod uwagę
zapędy Railey’a, stanowi poważne zagrożenie dla tysięcy ludzi. — Wzdycham. — Adwokaci
Bailey’a wyciągną go w chwilę, dobrze o tym wiemy. Ilu ludzi wtedy zabije?
Strach pomyśleć.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Masz w tym sporo racji, ale chcesz się zemścić,
tak jak ja. Nieważne, ile korzyści przyniesie to społeczeństwu, byle się
odegrać. Wiele się od siebie nie różnimy. — Na jego twarz wstępuje arogancki
uśmieszek.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Tylko ja nie zamierzam poświęcać przy tym nikogo.
Lepiej, żebym sama się wszystkim zajęła. Niestety, marny ze mnie kierowca,
dlatego muszę się tym razem zdać na ciebie. — Prycham. — Jeśli zrobi się zbyt
niebezpiecznie, wycofujemy się, jasne?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Sama obawiam się Parkera, bo wysłał ludzi, którzy
mu ufali na teren wroga, a trzech z nich straciło życie. Ja nie jestem aż tak
zaślepiona zemstą, by dążyć do niej za wszelką cenę. Wolę bezpieczniejsze
rozwiązania. Mam nadzieję, że Walker myśli podobnie. Może przesadzam i sytuacja
z glinami była nieszczęśliwym wypadkiem? Inne działania Ethana są przemyślane,
brak w nich nieprzygotowania. Poza tym, sam deklarował, iż zemsta nie jest jego
głównym celem. Nie wydaje się wariatem, który wejdzie uzbrojony po zęby do
gabinetu "Crossa", zabije go, samemu dając się rozstrzelać ochronie. Im dłużej
o tym myślę, bardziej zdaję sobie sprawę, że niewiele się od siebie różnimy.
Oboje jesteśmy niebezpieczni i sprowadzamy śmierć na naszych najbliższych.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Im większe ryzyko, tym jest ciekawiej. Gdybyśmy
chwytali się bezpiecznych opcji nic byśmy nie osiągnęli. — Kręci głową,
rozbawiony.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— I pozostali nie gryźliby teraz piachu. — Zwracam
uwagę na najważniejszą kwestię.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Dalszą drogę pokonujemy w ciszy. Wszystko jasne,
więc pozostaje tylko działać z rozwagą. Nasz cel jest bezwzględny, a także
nieobliczalny. Jeden fałszywy ruch i mamy przerąbane. Mnie nie zabije, bo "Cross" chce położyć łapy na dowodach. Bardziej martwię się o Walkera. Gdybym potrafiła
jeździć samochodem równie dobrze, jak on, pojechałabym sama. Nie znam go zbyt
dobrze, jednak pozostali bardzo mu ufają. Jest dla nich ważny, więc musi wrócić
w jednym kawałku.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Już docierają do mnie dźwięki muzyki
elektronicznej. Z oddali dostrzegam mrugające, jasne światła. Obrzeża miasta na
terenie starej, zamkniętej 25 lat temu, fabryki to idealne miejsce na tego typu
imprezę. Z dala od mieszkańców oraz policji, która psuje im zabawę. Mijamy
rzędy równo zaparkowanych, kolorowych, sportowych pojazdów różnej marki. Kilka
z nich ma otwarte bagażniki, w których zamontowano pokaźne sprzęty stereo.
To one odpowiadają za dudniącą mi w czaszce muzykę. Znajdujemy wolne miejsce,
gdzie Walker postanawia zaparkować.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Kiedy otwieram drzwi pojazdu, nieprzyjemne dźwięki
atakują ze zdwojoną siłą. Już rozumiem, czemu uczestników zabawy jest tak dużo.
Dzięki hałasowi ciężko zebrać własne myśli, więc jest się wolnym od wszelkiego
rodzaju obaw. Można dać się porwać muzyce i choć na chwilę zapomnieć o
codziennych problemach.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Lepiej się nie rozdzielać. — Walker chwyta mnie
za rękę. — Łatwo się tutaj zgubić.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Kiwam głową i bez zbędnego gadania podążam za
towarzyszem. Przyglądam się mijanym osobom. Skąpo ubrane kobiety z toną tapety
na twarzach wywijają krągłościami przy głośnikach. Niektóre siedzą na maskach
zaparkowanych pojazdów w towarzystwie ich właścicieli. Panowie odznaczają się
dużą ilością złotych łańcuchów zawieszonych na szyjach czy innymi drogimi świecidełkami.
Według mnie nie do końca pasują one do dresów, ale pewnie się mylę.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Dotarliśmy na miejsce, szukamy celu. — Brunet
wykonuje krótkie połączenie, aby powiadomić pozostałych o obecnej sytuacji.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">W tym czasie dalej się rozglądam. Dostrzegam cztery
reflektory, które rzucają różnokolorowe światła na niewielkim podeście. Za nim
ustawione są dwa pojazdy, służące za źródło dźwięku. Prowizoryczny parkiet
okupuje kilka osób, kołyszących biodrami do aktualnego kawałka wydobywającego się
z głośników. Do głowy przychodzi mi pewien pomysł.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Zaczynam iść w tamtym kierunku, ciągnąc za sobą
Walkera. Towarzysz nie oponuje, najwyraźniej zaciekawiony, dokąd go prowadzę.
Gdy znajdujemy się przy dwóch stopniach, prowadzących na parkiet, Bruce
przyciąga mnie do siebie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Coś ty wymyśliła?! — Wrzeszczy mi do ucha.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— W tym tłumie do jutra go nie znajdziemy. Scena
jest podwyższona, więc możemy z niej przyjrzeć się całej imprezie. Wskakuj na
parkiet i poruszaj trochę biodrami, a jak któreś z nas zobaczy cel, od razu
pójdziemy w jego stronę! — Popycham bruneta na prowizoryczne schodki.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Mężczyzna niechętnie stawia na nich kroki, aż w
końcu docieramy na szczyt. Początkowo stoi, jak słup soli, niezdolny do ani
jednego ruchu. Chwytam go za rękę, przysuwam się nieco bliżej i zaczynam powoli
kołysać się w rytm muzyki. Brunet po chwili się ośmiela. Dołącza do mnie, lecz
z wzrokiem wbitym gdzieś w dal.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Postanawiam również zająć się poszukiwaniem Railey’a.
Na parkiecie żaden mężczyzna nie jest do niego podobny. Faceci w oddali także
go nie przypominają, ale nie wszyscy zwróceni są twarzą do mnie. Prześlizguję
się wzrokiem z jednej osoby na drugą. Wciąż nie napotykam celu.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Widzisz go? — Zwracam się do Walkera.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Może już dał sobie spokój z wyścigami? — Zaczynam
tracić nadzieję.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Dane nie są najświeższe, mógł stracić nimi
zainteresowanie, ale innego punktu zaczepienia nie mamy. Raczej nie pojedziemy
do twojego kuratora, bo natkniemy się na wszystkich przydupasów Bailey’a.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Fakt, tutaj się nas nie spodziewa, więc nie ma jak
wezwać wsparcia, gdy postawimy go pod ścianą, jednak czy się zjawi? Spoglądam
na drogę, którą się tutaj dostaliśmy. Momentalnie zamieram, widząc jadący
pojazd.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Walker, spójrz! — Wskazuję palcem na interesujący
mnie obiekt.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Znajome, żółte Lamborghini z przyciemnianymi
szybami, piękne w swej prostocie, pozbawione zbędnych bajerów, jak neony pod
podwoziem czy naklejki na drzwiach, zbliża się pomału do sceny. Już naprawione,
nie widać śladu po stłuczce z Range Roverem.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Parkuje niedaleko podestu. Drzwi niespiesznie się
otwierają, a zza nich wyłania się czarnowłosy, gładko ogolony mężczyzna w
szarych joggerach, białej koszulce oraz tego samego koloru trampkach. Ten
tatuaż… dokładnie w tym samym miejscu. Zyskuję właśnie stuprocentową pewność,
że to zabójca Clifforda.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Oto nasz cel. — Uśmiecham się szeroko, gdy widzę,
kto opuszcza wnętrze pojazdu. — Teraz wiem na pewno, że to Railey zabił Mike’a.
Cień wątpliwości uleciał, gdy przyjrzałam się jego ramieniu na żywo.</p><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh-gEQdQW8VTXdZpR4WQSu4biX66lBnJhRYjCnimXNjwL-57-ZV_BJ7TIDB5zVIyEvLewlIxH9U8FVrJ4Rij2ANH4eqEb4hspjtoZUWhc0OVWwbU37cCOTll9X9PNT6aB_h_43JT4ut0cP0NLLIEoZ3VtGlyp6kulgjnxmAcFgAHmVI7ZSjSPZrfg54/s590/BoldAdorableFoal-size_restricted.gif" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="251" data-original-width="590" height="136" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh-gEQdQW8VTXdZpR4WQSu4biX66lBnJhRYjCnimXNjwL-57-ZV_BJ7TIDB5zVIyEvLewlIxH9U8FVrJ4Rij2ANH4eqEb4hspjtoZUWhc0OVWwbU37cCOTll9X9PNT6aB_h_43JT4ut0cP0NLLIEoZ3VtGlyp6kulgjnxmAcFgAHmVI7ZSjSPZrfg54/s320/BoldAdorableFoal-size_restricted.gif" width="320" /></a></div>Lex Mayhttp://www.blogger.com/profile/07782671006609247832noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1099920907920855816.post-67983343348365449732023-05-04T19:30:00.001+02:002024-02-23T15:39:27.586+01:00Chapter 11<div style="text-align: justify;"></div><blockquote><div style="text-align: justify;">Hejka! Ten rozdział jest troszeczkę krótszy od poprzedniego, ale zdumiewa mnie, że potrafię pisać jeszcze takie ilości tekstu. xD Co myślicie o tych wydarzeniach? Gdyby ktoś nie wiedział, wspominam tutaj o rzeczach, które zabierał ze sobą Luke na końcu 19 rozdziału Mroku! Nawet taka pierdoła okazuje się mieć znaczenie. Co sądzicie o tych wydarzeniach? Miłego czytania!<span><a name='more'></a></span></div><div style="text-align: justify;"></div></blockquote><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Stukam palcami o kuchenny blat, zniecierpliwiona.
Stres związany z wizytą u kuratora, a także rewelacje dotyczące przeszłości
Parkera nie pozwalają mi zasnąć. Chcę z nim pewną kwestię wyjaśnić, zanim
zdecydujemy się na kolejne, poważne kroki w sprawie "Crossa". Poprzednio śmierć
poniosło trzech policjantów… Nie chcę, żeby się to powtórzyło niezależnie czy
będą to obcy ludzie, czy przyjaciele, którzy mnie zranili. Muszę mieć pewność,
iż nie jesteśmy pionkami w grze Parkera, które z łatwością poświęci w drodze
do celu.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Słyszę szczęk kluczy w zamku. Drzwi wejściowe
zostają cicho otwarte, a później zamknięte. Kroki mojego towarzysza stają się
coraz głośniejsze, aż dostrzegam w progu jego sylwetkę.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Dzień dobry. — Odkłada papierowe torby z zakupami
na blat. — Czekasz na mnie czy nie możesz spać? — Zaczyna rozpakowywanie
produktów.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Jedno i drugie. — Biorę głęboki oddech. — Khadi
Parker, reporterka śledcza była twoją żoną?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Mężczyzna zastyga w bezruchu z dłońmi we wnętrzu
torby. Jego twarz przybiera nieopisany wyraz, po czym wraca do wcześniej
wykonywanej czynności. Nie patrzy na mnie, cała jego uwaga poświęcona jest
produktom.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Owszem. — Jego odpowiedź jest krótka i rzeczowa.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Dlaczego chcesz naprawdę wysłać "Crossa" za
kratki? Czy to ma coś wspólnego ze śmiercią twojej żony?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Dawno temu zajmowała się sprawą pewnego młodego
biznesmana. Uważała, że jest to świetny temat. W końcu miał ponoć swoją drugą,
mroczną, przestępczą twarz. Nikomu nie zdradzała, o kogo chodzi, nawet mnie.
Chciałem tylko, żeby na siebie uważała, ale była coraz bardziej zakręcona na
tej sprawie. Jakiś czas później stała się strachliwa, non stop oglądała się za
siebie. Wiedziałem, że się czegoś bała, lecz nie chciała mnie w to mieszać.
Mijały lata, a jej strach nie ustępował. Próbowałem dowiedzieć się, o co
chodzi, jednak byłem zbywany. Samych "dowodów", które zbierała też nie
znalazłem. — Wzdycha. — Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak ciężko jest chronić
kogoś, kto ci nie ufa. Przecież byłem jej mężem, do cholery. Wolała zrobić to sama. Pewnego dnia wyszła, mówiąc, że niedługo wszystko się ułoży, a
sprawa zostanie zakończona. — Zaciska mocno powieki. — Wtedy widziałem ją po
raz ostatni.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Została porwana?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nie wiem dokładnie, co się wydarzyło, ale
poruszyłem wszystkie swoje kontakty, nawet informatorów z półświatka. Jej
zniknięcie było spowodowane sprawą, którą się zajmowała. Chodziło o niejakiego "Crossa". Musiałem sporo czasu i środków poświęcić, żeby odkryć, kim on jest.
Ma na usługach sporo ludzi, lecz jeden delikwent wydał mi się interesujący. Był
nim handlarz żywym towarem, którego próbowaliśmy wielokrotnie zapuszkować, lecz nam się wywinął, dzięki młodemu adwokatowi Harvey'owi. Informatorzy doprowadzili
mnie do niego. Twierdzili, że ostatni raz widzieli moją żonę w dniu, kiedy
przewoził "towar" za granicę. Kolejne tygodnie działań doprowadziły mnie pod
właściwy adres. Niestety, spóźniłem się. Khadi leżała martwa w łóżku jakiegoś
obskurnego burdelu. Od tamtej pory nic poza sprawą "Crossa" nie ma dla mnie
znaczenia. Gdybym wcześniej zareagował mimo sprzeciwów żony, ochroniłbym ją i
wysłał tego popaprańca do więzienia.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— A jaką rolę w tej historii odgrywa Luke? Mówiłeś,
że znał się z Khadi, ale skąd? — Ta kwestia wciąż mnie zastanawia.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nie mam pojęcia. Khadi jakimś cudem się z nim
dogadała i razem chcieli pogrążyć Matthew. Postanowiłem go odnaleźć. Błądziłem,
szukałem, aż w końcu dotarłem do pewnej informacji. "Cross" nie był jedynym "medialnym" przestępcą, poza nim istniał właśnie Hemmings. Obu gazety
podejrzewały o śmierć pewnego małżeństwa związanego z Bailey’ami. Patric Turner
pracował dla niego, a zginął mniej więcej w tym czasie, gdy Khadi zaczęła się
dziwnie zachowywać. Może był jej wspólnikiem, który pomagał zdobywać dowody na
szefa? Miał córkę, która przeżyła. Jeżeli wziąć to pod uwagę, wyjdzie, że
odnalezienie jej przybliżyłoby mnie do "Mroku". Podążyłem śladem dziewczyny i to był
właściwy trop.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Zaraz, co? Wiedziałam, że ojciec dawał mi za młodu
jakieś teczki, które ukrywałam, ale nigdy nie pytałam go o pracę. Potem nawet
mnie to nie interesowało, w końcu nie żył. Później oskarżenie o to dwóch
największych australijskich gangsterów. A na samym końcu połowa prawdy, bo nie
miałam pojęcia, skąd ojciec miałby te dowody. Ile mi umknęło, a mogłoby pomóc
zapuszkować Matta już dawno oraz ocalić tyle istnień…</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Trochę się spóźniłeś. Sądzisz, że Luke posiadał
więcej informacji na ten temat?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Tego już się nie dowiemy. — Wzrusza ramionami.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Powiedz szczerze, chcesz się tylko zemścić na "Crossie" za swoją stratę? — Zadaję wreszcie to nurtujące pytanie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Z początku o tym myślałem. Nawet przez głowę
przemknęło mi, żeby zakończyć sprawę natychmiastowo, jednym strzałem. —
Przygląda się mojej nietęgiej minie. — Jestem przede wszystkim człowiekiem,
który miał chwilę słabości. Zdrowy rozsądek odezwał się później. Szukając o nim
informacji zrozumiałem, że nie tylko mnie dotknęła tragedia za jego sprawą.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Zgadza się, pozbawił życia wielu niewinnych
ludzi. Jednak macie ze sobą coś wspólnego, ty również nie dbasz o swoich ludzi
i poświęcasz ich, gdy zajdzie taka potrzeba. Czy nas też to czeka? — Może
przeginam, jednak wolę wiedzieć, na czym stoję.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Żartujesz sobie? — Po moim wyrazie twarzy musi
widzieć, iż nie. Kręci głową z niedowierzaniem. — Mogło to wyglądać w ten
sposób, ale mylisz się. Życie ludzkie ma dla mnie znaczenie. Nie zamierzam
tutaj nikogo poświęcać. Chcę wysłać "Crossa" do więzienia na dożywocie, bo to
jedyna słuszna kara. Będzie miał czas, by przemyśleć wszystkie swoje zbrodnie i
do końca żyć ze świadomością, że mógł tego uniknąć, gdyby postępował właściwie.
Zza krat nikomu już by krzywdy nie wyrządził. To chyba odpowiedniejsza kara niż
szybka i bezbolesna śmierć, która pozwoli mu jednak uciec przed
odpowiedzialnością?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Jego wypowiedź ma sens, choć nie do końca mu
wierzę. Gdyby obchodził go los innych ludzi, inaczej by zareagował na moje
komentarze dotyczące tej sprawy oraz na samą śmierć jego byłych podwładnych.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Więc nie musimy się ciebie obawiać? To nie zemsta
jest twoim celem tylko dobro obywateli? — Prycham.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Oczywiście, choć nie dziwi mnie twoja reakcja.
Mogłaś mieć jakieś wątpliwości. Normalna rzecz, w końcu się nie znamy zbyt
dobrze. — Uśmiecha się mimowolnie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Dobra, lecę się szykować. Nie chcę, żeby kierowca
musiał później długo na mnie czekać. — Opuszczam kuchnię, kierując się w stronę
schodów.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;"><o:p> </o:p></p>
<p align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;">***</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Gmach jest naprawdę ogromny. Ma przynajmniej
dziesięć pięter, a jego powierzchnię zajmują ogromne, przyciemniane okna.
Obrotowe, masywne, szklane drzwi niczym w centrach handlowych wypuszczają z
wnętrza budynku kilka osób.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Robię głęboki oddech, po czym opuszczam samochód,
którym Walker przywozi tutaj moją osóbkę. Ma zaczekać, a jeśli długo nie
wyjdę, osobiście po mnie pofatygować, żebyśmy razem opuścili to miejsce.
Zgodnie ze swoim planem są też Chris i Ruda, z którymi mijam się przy wejściu.
Przyodziani są w jakieś szare kombinezony z nazwą firmy serwisującej sprzęt
komputerowy oraz sieć internetową.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Przed wyjazdem dostaliśmy od nich szczegółowy opis
akcji. Mają zamiar dostać się do środka, jako serwisanci, gdyż w całym biurowcu
szwankuje sieć internetowa. Parker wysłał na ich prośbę kogoś znajomego, kto
wszedł tutaj załatwić sprawę sądową. Gdy adwokat na chwilę opuścił swój
gabinet, pilnie proszony przez przełożonego, wgrał im złośliwe oprogramowanie,
blokujące dostęp do internetu w całym biurze, zgodnie ze wskazówkami Chrisa.
Teraz ruch jego i Catii. Przyjdą niby pozbyć się wirusa, a tak naprawdę wgrają
kilka innych, które zapewnią nam wgląd w bazę danych, a także pobiorą wszystko,
co aktualnie się tam znajduje. Ryzykowne, bo jeśli ktoś zwietrzy podstęp to są
spaleni. Jednak policja nie zostanie wezwana na miejsce, tylko ludzie "Crossa",
mający się pozbyć delikwentów, których kojarzą. Potrzebujemy tych informacji,
ale nie są one warte takiego ryzyka, choć moi przyjaciele twierdzą inaczej.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">W recepcji zostają podane informacje, gdzie mam
się udać. Każdy krok sprawia mi ogromną trudność. Dobrze, że mam do pokonania
tylko jedno piętro. Wybieram schody, żeby opóźnić chwilę, w której spotkam się
z kuratorem. Mój oddech staje się nierówny, a serce chce wyskoczyć mi z piersi.
Kiedy docieram na miejsce, kładę mokrą od potu dłoń na klamce. Pukam, po czym
wchodzę do pomieszczenia.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Za dębowym biurkiem siedzi mężczyzna około
czterdziestki z krótko przystrzyżonymi czarnymi włosami, gładko ogoloną, owalną
twarzą, ubrany w elegancki, czarny garnitur. Świdruje mnie na wylot swoimi
zielonymi oczyma ze skwaszoną miną.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Marisa Turner? — Zerka na stertę papierów,
walających się po biurku. — Usiądź.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Zgadza się. — Niechętnie wykonuję jego polecenie,
zajmując miejsce naprzeciwko.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Mężczyzna nie zwraca na mnie już najmniejszej
uwagi. Gryzmoli coś na kartce, którą potem podaje mi do podpisu. Żadnych pytań,
zero zaleceń czy uwag. Parker miał rację, jestem tu zbędna.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— To wszystko? Mogę już iść?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Odpowiedzi nie otrzymuję, zamiast tego do moich
uszu dociera dźwięk otwieranych drzwi. Momentalnie się odwracam. Cała
sztywnieję, nie jestem w stanie nic powiedzieć, a nawet mrugnąć. Przyglądam się
przybyszom z przerażeniem wymalowanym na twarzy.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Blond kosmyki opadają falami na blade ramiona
kobiety przyodzianej w granatową sukienkę. Jej buzi nie zdobi ani jedna
zmarszczka, a jedynie pogardliwy uśmieszek. Szmaragdowozielone oczy znajomej
bacznie mi się przyglądają.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Za nią stoi jakiś mężczyzna w zwykłej, czarnej
koszuli oraz spodniach z szarego jeansu. Jest krótko obciętym brunetem o
niebieskich oczach i kilkudniowym zaroście. Jego twarzy zdobi duża ilość
zmarszczek, a także groźna mina.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Mariso, kopę lat. — Kobieta rozpoczyna rozmowę,
gdyż dociera do niej, że z szoku nie mogę wydusić z siebie choćby słowa. —
Pewnie się mnie nie spodziewałaś.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Szefowo. — Kurator zwraca się bezpośrednio do
blondynki, kłaniając się przy tym niemal do pasa.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Wyjdź. — Skinieniem głowy wskazuje drzwi.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Facet bez ociągania się, wstaje z krzesła i znika
za wrotami, jakby w obawie, iż może zdenerwować przełożoną. Zostajemy tylko we
trójkę, a niepokój ciągle narasta. Co zaraz zrobią? Przecież nie mogą mnie
zabić, bo nigdy nie odzyskają tego, na czym najbardziej im zależy. Ta myśl
pomaga mi odzyskać częściowy rezon.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Lauren, czego chcesz? — Udaje mi się wykrztusić.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— To tak się wita starą przyjaciółkę? Bardzo
nieładnie. — Szczerzy się. — Czego mogę chcieć? Pieniędzy? Nie, tego mam w
nadmiarze. Naprawy relacji? Nie obchodzi mnie ta znajomość. — Wylicza na
palcach. — No tak, możesz mi zaoferować jedno. Gdzie są dowody?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nie w tych spodniach. — Demonstracyjnie wyciągam
wszystkie kieszenie jeansów na wierzch.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Ale zabawne… — Przewraca teatralnie oczami. —
Możesz teraz wszystko zakończyć. Ty i twoi przyjaciele zachowacie życie, a my
otrzymamy to, czego chcemy. Wszyscy szczęśliwi. I tak je odzyskamy, jednak
składam ci tę ofertę. Jeśli mi nie powiesz…</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— To co? — Przerywam jej.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Cała sprawa będzie was wiele kosztowała. Powolna
i bolesna śmierć czy oddanie dowodów po dobroci oraz święty spokój?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Przecież wiem, że opcja pierwsza to ściema. Nie
pozwoliliby nam odejść, bo zbyt dużo wiemy. Lauren naprawdę sądzi, iż jestem aż
tak głupia, by jej uwierzyć?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Lubię wyzwania, więc opcja numer trzy wydaje się
najlepsza. Pogrążenie was wszystkich. — Obdarowuję ją sztucznym uśmiechem. — To
jak? Będziemy tutaj tak stać czy spełnicie swoje groźby już teraz?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Oboje porozumiewawczo spoglądają na siebie, po czym
odsuwają się od drzwi. Chcą tak po prostu pozwolić mi odejść, choć wpadłam w
ich ręce? Druga taka okazja może się już nie powtórzyć. Postanawiam skorzystać
z ich "dobroci" i kieruję swoje kroki w stronę wyjścia. Zanim zatrzaskuję za
sobą przeszkodę, słyszę tylko "jeszcze się spotkamy" wypowiedziane przez
Lauren.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Opuszczam budynek w pośpiechu, wpadając przypadkiem
na jakąś kobietę przy wejściu. Nawet jej nie przepraszam, po prostu biegnę w
stronę auta. Gdy siadam obok Walkera, ten rzuca mi zdziwione spojrzenie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Opowiem ci wszystko, jak już wrócimy do domu, a
teraz jedź.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Towarzysz odpala silnik, po czym wyjeżdża na ulicę.
Z każdą chwilą, gdy oddalamy się od tej strasznej budowli, uspokajam się coraz
bardziej. Zostawiamy ich daleko za sobą, już są poza zasięgiem.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Czy Chris i Catia już wyszli? — Nagle powracam do
rzeczywistości.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Tak, spokojnie, pojechali chwilę przed tym, jak
wyszłaś.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Oddycham z ulgą. Chociaż jedno idzie po naszej
myśli. Cieszy mnie fakt, że są bezpieczni i zmierzają właśnie do domu. Teraz
pozostaje nam dojechać na miejsce, by omówić szczegóły tej operacji.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Szlag. — Wyrywa się Walkerowi.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— O co chodzi?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Mamy ogon. Widzisz to żółte Lamborghini? Jedzie
za nami, odkąd wyszłaś z biurowca prawników "Crossa".</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Spoglądam przez wsteczne lusterko. Faktycznie,
zauważam pojazd, o którym mówi kierowca. Ma przyciemniane szyby, więc nie
jestem w stanie dostrzec, kto go prowadzi. Czyżby jeden z przydupasów Lauren nas pilnuje? Znaleźć naszą kryjówkę, a potem podwędzić dowody? Czy raczej ma
inny cel?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Walker dokłada wszelkich starań, by zgubić tego
delikwenta. Wybiera trasy z ostrymi zakrętami, licząc w duchu, iż śledzący nas
samochód prowadzi amator i szybko wypadnie z drogi. Tak się jednak nie dzieje.
Cały czas utrzymuje się w tej samej odległości.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nawet swoim Subaru bym go nie zgubił, a co
dopiero tym. — Oburza się.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— W takim razie co robimy? — Nerwowo zerkam w
lusterka. — Przecież nie możemy wrócić, póki za nami jedzie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Przecież wiem…</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Żaden manewr bruneta nie jest skuteczny. Przygląda
się Lamborghini ze zrezygnowaniem. Wszystkie próby zgubienia wroga zawodzą. Nie
potrafię pomóc w tej sytuacji. Nie wiem, co powinniśmy począć.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Kątem oka dostrzegam inny pojazd zbliżający się do
skrzyżowania. Czarny Range Rover wjeżdża w bok Lamborghini, przygniatając je do
bandy. Nawet nie czeka na reakcję kierowcy z rozbitego auta. Wycofuje się, a
następnie odjeżdża w przeciwnym do nas kierunku.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Mamy fart. — Rzuca Walker.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Dzięki temu, z naszej perspektywy, szczęśliwemu
wypadkowi, w spokoju wracamy do naszej bazy. Od razu po zaparkowaniu, wchodzimy
do domu i zwołujemy zebranie w piwnicy. Schodzimy, a później czekamy, aż Parker
otworzy drzwi. Jesteśmy w komplecie. Zajmujemy miejsca przy stole.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Oprócz kuratora miałam dodatkowych gości. —
Zaczynam, bez ociągania. — Lauren Bailey we własnej osobie i jakiś facet,
którego nie znam, pewnie ochroniarz.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Czego chcieli? — Parker opiera łokcie o blat.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Złożyć ofertę. Twierdziła, że pozwolą nam żyć,
jeśli natychmiast oddam im dowody.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Chyba tego nie zrobiłaś? — Na jego twarz wstępuje
zdenerwowanie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Wystarczyłoby mieć połowę mózgu, żeby się
zorientować, iż ta oferta śmierdzi fałszem na milę. — Przewracam teatralnie
oczami.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Zatem, z jakiego powodu tak długo was nie było? —
Ashton przygląda się mnie oraz Walkerowi podejrzliwie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Może dlatego, że po odmowie, pozwoliła mi odejść,
aby podstawić jakiegoś sługusa do śledzenia? — Kpię. — Jechał za nami, dopóki
nie wjechało w niego jakieś inne auto na skrzyżowaniu.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— To prawda. — Dodaje Walker. — Choćbym miał
rakietę w tyłku, nie wyprzedziłbym Lamborghini… Poza tym to żaden nowicjusz,
jeździ jak zawodowiec.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Czyli ta kwestia jest wyjaśniona. — Parker
ponownie włącza się do rozmowy. — Jak poszła sprawa z oprogramowaniem,
Christianie?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Bardzo dobrze, wszystko poszło, jak po maśle.
Chociaż bez pomocy Ashtona, nie złamiemy kodów zabezpieczających pliki. —
Blondyn uśmiecha się triumfalnie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— To zadanie dla was, musicie sprawdzić, co się tam
kryje. — Ethan kiwa głową z aprobatą. — Jeśli chodzi o pozostałych, musimy
rozpocząć inne działania.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Co masz na myśli? — Wtrąca Walker.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Trzeba wykonać kolejny ruch. Dzisiejsza sytuacja
pokazała, że w najbliższych czasie nie możemy zbliżać się do dowodów. To zbyt
ryzykowne. — Kładzie dłoń na aktach.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Raczej nie będziemy mieli okazji, żeby je zabrać,
póki przydupasy "Crossa" za nami jeżdżą. — Wzdycham.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Otóż to. Należy zrobić coś z tą przeszkodą, by
droga do dorwania Bailey’a stała się choć odrobinę prostsza. — Podnosi do góry
teczki. — Powiedzmy, że my też mamy o nich trochę informacji. Najwyższy czas z
nich skorzystać.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Zaraz, skoro dotąd ich nie zapuszkowaliście to w
czym ci pomogą? — Krzywię się.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Gdyby policja miała te dokumenty, wiedzielibyśmy,
z kim mamy do czynienia. Jaką rolę pełni poszczególna osoba i tym podobne. Może
to niewiele, ale przynajmniej będziemy wiedzieć o nich cokolwiek i wszystkie informacje
wykorzystamy.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— No dobra, zaczynamy studiować wszystkie teczki,
oby faktycznie były czegoś warte. — Krzyżuję ręce na piersi.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Luke zbierał je od śmierci Caluma, chcąc odgryźć
się byłym współpracownikom. Trochę informacji z policji oraz jego własna wiedza
na ich temat. Wszędzie targał ze sobą te dokumenty, a przed wyjazdem do Japonii
zabrałem je. Uznałem, że kiedyś się przydadzą, bo warto cokolwiek wiedzieć na
temat swojego wroga. Lepsze to niż nic. I wiesz co, Turner? — Oznajmia Ashton.
— Ten dzień właśnie nadszedł.</p><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEjTch5NQXjh4N-TrZKQ06TaqExPrM5Ck0c3ZR_r5CoseGnhIVUo0-KAox_yRydK6V-wbyiF_wz8LaLPe1QiuXh8IWCGq1RMGm6fM5UXSRt0M6lPsmDY5Wm89yNhpCDfANlkDDKrVnXvdH4bJIEeOz6Ax8__Xgx_qWDTD2VY8DuxZEiKYCTJrW8rZ2NE=s245" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="135" data-original-width="245" height="135" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEjTch5NQXjh4N-TrZKQ06TaqExPrM5Ck0c3ZR_r5CoseGnhIVUo0-KAox_yRydK6V-wbyiF_wz8LaLPe1QiuXh8IWCGq1RMGm6fM5UXSRt0M6lPsmDY5Wm89yNhpCDfANlkDDKrVnXvdH4bJIEeOz6Ax8__Xgx_qWDTD2VY8DuxZEiKYCTJrW8rZ2NE" width="245" /></a></div><span><!--more--></span>Lex Mayhttp://www.blogger.com/profile/07782671006609247832noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1099920907920855816.post-65312165955454992442023-04-01T21:50:00.001+02:002024-02-23T15:29:47.750+01:00Chapter 10<div style="text-align: justify;"></div><blockquote><div style="text-align: justify;">Hejo! Złapał mnie jakiś leń oraz kompletny brak chęci do pisania. Próbowałam się przełamywać, by dokończyć Koszmar, w końcu nie mogłam ponownie zawalić, jak przy pierwszej części i zrobić kilkuletniej przerwy, by wrócić z dokończeniem historii. Co sądzicie o tym rozdziale? Również dłuższy, nudny, jak flaki z olejem czy raczej lekkostrawny dla was? Miłego czytania!<span><a name='more'></a></span></div><div style="text-align: justify;"></div></blockquote><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Z przerażeniem wpatruję się w ekran urządzenia. To
wydaje się dla mnie czymś nierealnym. Miał się obudzić, wszystko nam wyjaśnić i
pomóc w pogrążeniu swojego największego wroga. Chce tak po prostu zrezygnować?
Nie pozwolę mu na to, zbyt wiele nas kosztowało odbicie go z brudnych łap "Crossa".</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Wybiegam z pomieszczenia, jak poparzona, wzywając
pomocy. Drę się na cały korytarz, pewnie budząc innych pacjentów, lecz nie dbam
o to. Pierwszego medyka, który do mnie dobiega informuję, co się stało. Mężczyzna
o blond włosach sięgających mu do ramion, błękitnych oczach oraz zmęczonym
wyrazie twarzy, nagle się ożywia. Wzywa pielęgniarkę, którą wysyła po Jasona i
pana Arnolda, a sam udaje się do sali, by ratować Luke’a. Oczywiście, nie
pozwala mi wejść do pomieszczenia.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Nie wiem, ile czasu mija, lecz dość szybko zjawiają
się pozostali dwaj lekarze w towarzystwie ekipy "Mroku". Wyglądają na bardzo
wystraszonych. Chirurdzy dołączają do swego kolegi, natomiast my czekamy na
rezultaty ich akcji reanimacyjnej pod drzwiami.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Jak to się stało? — Aileen chwyta mnie za
ramiona.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Sama nie jestem do końca pewna. Chwilę przy nim
posiedziałam, a potem przysnęłam. Obudził mnie dopiero ten straszny dźwięk
kardiomonitora. — Strzepuję jej ręce. — W końcu Jason ostrzegał nas, że stan
Luke’a wciąż jest ciężki.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Spokojnie, za chwilę postawią go na nogi, muszą…
— Dodaje Walker, aby trochę uspokoić przyjaciółkę.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Niepoprawni z was optymiści. — Prycham. — Trzeba
brać pod uwagę każdą ewentualność. Co, jeśli im się nie uda?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Ty już dawno spisałaś go na straty, choć tak
wiele dla ciebie zrobił… Wspaniały dowód wdzięczności, naprawdę! — Brunetka się
oburza. — My wciąż w niego wierzymy.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Wiara to czasem za mało. Poza tym, gdybyście o
wszystkim wiedzieli, raczej nie bronilibyście go. — Nie mogę się powstrzymać od
tej uwagi.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— To może nam opowiesz? Odkąd z nami jesteś
wyskakujesz z samymi pretensjami do wszystkich wokół. Mam tego dość. — Hood aż robi się czerwona na twarzy ze złości.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Dosyć! Kłótnie teraz w niczym nam nie pomogą.
Niech każdy zachowa kąśliwe uwagi dla siebie i zamknie się choć na chwilę. —
Ashton przerywa naszą wymianę zdań. — Jedziemy na tym samym wózku, więc
przestańcie nawzajem obrzucać siebie błotem. Mamy współpracować, a nie oskarżać
wzajemnie o dawne błędy. Kiedy to wszystko się skończy, każdy pójdzie w swoją
stronę i nie będziecie się musieli dłużej oglądać.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Wzdycham ciężko. Ashton ma rację, nie pora teraz na
wewnętrzne utarczki. Musimy rozprawić się z Mattem, a potem będziemy mogli
robić, co się nam podoba. Muszę się ogarnąć i przemilczeć złośliwe komentarze.
Mam do nich żal, że mnie zostawili, a Luke po prostu zniszczył mi życie, ale
wciąż są mi bliscy. Chcę ich nienawidzić, jednak do końca nie potrafię.
Przytyki są dobre dla dzieci, powinnam wreszcie przyjąć to do wiadomości i
spróbować się jakoś z nimi dogadać, zamiast szukać zwady. W końcu wszyscy
zostaliśmy ofiarami "Crossa", natomiast uratował nas jeden człowiek, który
potrzebuje naszej pomocy. Jego metody nie przemawiają do mnie, wolę unikać
niepotrzebnych poszkodowanych, jednak nie zawsze jest to możliwe. Poza tym,
jego motyw… Może nas zgubić, jeśli moje przypuszczenia okażą się słuszne.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Przechadzam się po korytarzu, oczekując lekarzy.
Nie odzywam się już ani słowem, pozostali także milczą. Wszyscy jesteśmy
zmęczeni tą sytuacją oraz przedłużającą się walką medyków o życie Luke’a. Z
niepokojem patrzymy na drzwi, żałując, że nie możemy teraz być przy nim. Gdy
przeszkoda zostaje uchylona, wstrzymuję oddech. Jason podchodzi do nas, by
przekazać wieści o stanie zdrowia swego pacjenta.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Przykro mi, ale nastąpił zator. Nic więcej nie
mogliśmy zrobić. Wasz przyjaciel odszedł. — Sens jego słów dociera do mnie
dopiero po chwili.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Pan żartuje, prawda? — Ashton kręci głową z
niedowierzaniem. — To niemożliwe.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Chciałbym, żeby to był żart. — Wyraz twarzy
specjalisty utwierdza nas w przekonaniu, iż nie ściemnia.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Aileen od razu wybucha głośnym szlochem,
przytulając się do Walkera. Oczy jego i Ashtona są zaszklone, próbują pozostać "twardzi". Catia i Christan nie byli z Hemmngsem związani, więc przyglądają się
pozostałym, zmieszani, natomiast ja jestem zbyt wściekła, by go opłakiwać.
Zaskakująca jest reakcja Parkera. Nie zna "Mroku", a mimo to wygląda na
załamanego. Dlaczego tak bardzo mu zależało na uratowaniu Luke’a?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Wciąż nie mogę w to uwierzyć. Było tak blisko, już
go odbiliśmy, a on tak po prostu się poddaje? Zostawia nas samych z bałaganem,
który zna najlepiej. Ponieśliśmy porażkę, a policjanci zginęli na marne. Tego
właśnie chciał? Teraz pewnie skubańcowi jest do śmiechu. Uwolnił się od
brzemienia, zrzucając je na nasze barki.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Jak mogłeś zrezygnować. To tak załatwiasz swoje
sprawy? Wolisz umrzeć niż dokończyć to, co zacząłeś? Nie masz już woli walki?
Naprawdę się na tobie zawiodłam. — Wypowiadam te słowa cicho, żebym tylko ja je
słyszała, patrząc w kierunki drzwi od sali Hemmnigsa.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;"><o:p> </o:p></p>
<p align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;">***</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Kilka dni mija nam bardzo szybko. Mało ze sobą
rozmawiamy. Każdy próbuje na swój sposób pogodzić się z myślą, że Luke’a już
nie ma. Wygląda na to, iż sprawa "Crossa" nie zaprząta nam już myśli. O wiele
ważniejsze są przygotowania do pogrzebu.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Cała ekipa jest już gotowa do wyjścia, lecz Parker
długo nie przychodzi. Czas nas nagli, więc postanawiam po niego iść. Pokój
mężczyzny znajduje się niedaleko mojego. Pukam kilkukrotnie do drzwi, jednak
odpowiada mi głucha cisza. Ponawiam próbuję dwa razy, aż ze zniecierpliwienia
naciskam klamkę.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Parker, nie mamy czasu. Pogrzeb za chwilę się
zacznie. — Wchodzę do pomieszczenia.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Moim oczom ukazuje się niewielkie łóżko, idealnie
posłane, umiejscowione przy oknie. Na samym środku pokoju leży puchowy, biały
dywan, przykrywający część paneli imitujących drewno. Przy ścianie obok wejścia
znajduje się ogromna, dębowa szafa na ubrania. Przy prawej stronie stoi
natomiast komoda z ramkami na zdjęcia i telewizorem. Na przeciwległej ścianie
powieszone są jakieś obrazy natury. Cały pokój utrzymany jest w kolorze kojącej
zieleni. Niestety, po właścicielu ani śladu.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Stawiam kilka niepewnych kroków. Rozglądam się
dokładnie, ale nie dostrzegam tutaj nic podejrzanego, co może chcieć przed
nami ukryć. W szafie faktycznie wisi sporo ubrań, a półki w komodzie są puste.
Podnoszę więc jedyne, czemu jeszcze się nie przyglądałam — ramki ze zdjęciami.
Jest na nich Parker w towarzystwie kobiety. Czarnoskóra z brązowymi oczami i
czarnymi, kręconymi lokami. Ubrana w elegancką, czerwoną sukienkę. Uśmiecha
się, ukazując rząd idealnie białych zębów. Parker przyodziany jest w turkusowy
garnitur. Na innej fotografii ta sama kobieta składa pocałunek na policzku
Ethana. Jej twarz wydaje mi się znajoma. Na pewno gdzieś już ją widziałam,
jednak w tej chwili nie mogę skojarzyć personaliów.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Co tutaj robisz? — Do mych uszu dociera znajomy
głos.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Przyszłam po ciebie. Długo się nie pokazywałeś, a
pogrzeb za niedługo się rozpocznie. — Odkładam ramkę na komodę. — To twoja
żona? Piękna kobieta.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Wiem o tym.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Powiedz, czego tak właściwie chciałeś od Luke’a?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Zaczerpnąć informacji. Znał się z moją żoną. Sam
nie wiem, czemu miałaby zadawać się z kryminalistą. Posiadał cenną dla mnie
wiedzę, która została utracona.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nie możesz jej o to zapytać?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Chodźmy już, bo się spóźnimy.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Może to nie jest odpowiednia pora na rozmowę, ale
czy taka kiedykolwiek nadejdzie? Rozumiem, ta sprawa jest dla niego trudna,
jednak wymigując się od odpowiedzi w taki sposób tylko utwierdza mnie w
przekonaniu, iż moja teoria jest prawdziwa.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Sam pogrzeb pamiętam, jak przez mgłę. Docieramy na
miejsce z lekkim opóźnieniem. Cała "uroczystość" wydaje mi się jednak
nierealnym snem. Przecież to nie może być koniec, nie w taki sposób. Chęć
odzyskania Luke’a dawała nam nadzieję, a gdy go zabrakło, nasza wola walki
odeszła razem z nim. Czy zdołamy dokończyć jego dzieło? A może "sojusz" przestanie już mieć znaczenie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Nienawidzę tego uczucia straty. Wiem, że tego kogoś
nie ma, a mimo to chciałabym go wyciągnąć z trumny i nakazać żyć dalej.
Dziecinne mrzonki, które utrzymują się od śmierci dziadków, a potem rodziców.
Dziś znów je czuję. Chociaż Luke bardzo mnie skrzywdził i po części go
nienawidzę, to z drugiej strony również mi go brakuje. W końcu uczynił też moje
życie choć trochę szczęśliwym. Nie spędziliśmy ze sobą zbyt wiele czasu, było
trudno oraz niebezpiecznie, ale miałam kogoś, z kim mogłam porozmawiać, a także
miło spędzić czas. Co prawda, byłam tylko marionetką w tej grze, lecz przez
chwilę czułam się potrzebna. Wspaniałe uczucie, choć okazało się ulotne.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Powszechny żal udziela się również mnie. Zaczynam
płakać z pozostałymi. Już nikt z obecnych nie kryje swoich emocji, pozwalamy im
ujrzeć światło dzienne. Jest nas tutaj niewielu, tylko Parker, ekipa "Mroku" oraz moi przyjaciele, czyli wszyscy domownicy. Nie chcemy rozgłosu i
nieproszonych gości w postaci ludzi Bailey’a, więc pogrzeb odbywa się skromnie.
Mimo wszystko Ethan rozgląda się co jakiś czas, aby upewnić się, że jesteśmy tu
bezpieczni. W końcu stanowimy teraz łatwy cel.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Po ostatnim pożegnaniu Hemmingsa, wracamy do
kryjówki. Zaszywam się w swoim pokoju, chcąc pobyć sama. Wylewam ogromną ilość
łez, a serce wciąż ściska żal. Wszystko wydaje się nie mieć już znaczenia. Chcę
tylko móc tak leżeć do końca życia, nie ruszać się z miejsca i pogrążać w
rozpaczy. Spoglądam przez okno na bezchmurne niebo.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Hej, słyszysz mnie, dupku? — Zaczynam. —
Pamiętasz, jak pierwszy raz się spotkaliśmy? Rzuciłam się na ciebie z nożem w
ciemnej uliczce. Choć mogłeś mnie zabić, nie zrobiłeś tego. Nawet uznałeś całe
zajście za całkiem zabawne. — Przecieram łzy spływające mi po policzkach. —
Byłeś naprawdę dziwny. Jednak nie obchodziło mnie to, ważniejsze było poznanie
prawdy. Wszystko chciałam za to oddać, a kiedy już ją poznałam, wolałabym
usunąć całość z pamięci.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Wstaję z łóżka i podchodzę do okna, jakby mając
nadzieję, że przybliży mnie to do Luke’a. Strasznie naiwny pomysł, lecz nic
innego mi nie pozostaje.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Potem coraz częściej nasze drogi się krzyżowały.
Skoro byłam dla ciebie okazją do pogrążenia rywala, łaziłeś za mną i ratowałeś
z tarapatów, w które się pakowałam. Nie robiłeś tego z dobroci serca, ale
poczucia winy oraz chęci zysku. Jednak dałeś mi poczucie, że nie jestem sama.
Każde twoje kolejne kłamstwo nas od siebie oddalało. Zaplątałeś się w nich i
próbowałeś sam sobie wmówić, iż były prawdą. — Pociągam nosem. — Kolejne
niebezpieczne akcje napędzały mi stracha o siebie oraz was wszystkich, a już w
szczególności o ciebie. Były też dobre chwile. Pamiętasz, jak uczyłeś mnie
jazdy samochodem albo nasze przytyki, gdy odwalałeś szalone akcje autem? —
Śmieję się na samą myśl. — Momentami też mnie przerażałeś. Kiedy na ciebie
patrzyłam, odnosiłam wrażenie, że jesteś aroganckim chłopcem, który lubi
przechwałki, ale jednak ma siłę, by wziąć pod opiekę tylu ludzi, chcąc zapewnić
im bezpieczeństwo. Nie cofałeś się przed zagrożeniem. A teraz pokazujesz, iż to
zwykłe kłamstwo! Wystraszyłeś się i uciekłeś! Zostawiłeś tych, których miałeś
bronić na pastwę losu! Jeśli się mylę to wróć tu, żeby mnie oświecić!</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">To nie ma sensu, on nigdy już nie odpowie na
zarzuty. Muszę coś jednak zrobić, aby poradzić sobie z nagromadzonym żalem.
Kładę się ponownie na łóżku, po czym wlepiam wzrok w niebo za oknem. Nie wiem,
ile tak tkwię.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;"><o:p> </o:p></p>
<p align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;">***</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Z letargu otrząsa mnie dopiero pukanie do drzwi.
Nie chce mi się nawet podnosić z łóżka, zdobywam się jedynie na "wejść".</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">W progu staje znajoma brunetka z opuchniętymi od
łez oczyma. Jej twarz wyraża zmęczenie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Parker woła wszystkich na naradę. Czeka w
piwnicy. — Oznajmia, po czym znika za drzwiami.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Podnoszę się ociężale z posłania, a następnie
kieruję swoje kroki ku "centrum dowodzenia". Zastanawiam się, co takiego ma do
powiedzenia. Gdyby nie nadmierna ciekawość, która zawsze pakuje mnie w
tarapaty, zostałabym w pokoju. Zachodzę na miejsce i siadam na wolnym krześle.
Pozostali już są, więc czekali tylko na mnie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Co tak nagle postanowiłeś zwołać tutaj nas
wszystkich? — Nie chcę siedzieć tu zbyt długo, więc od razu przechodzę do
rzeczy.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Dowiedziałem się czegoś o magazynierze. Nazywał
się Joe Curtis, miał 35 lat. Według informatorów był płatnym zabójcą oraz nowym "nabytkiem" Bailey’a. Kiedyś był zamieszany w głośne sprawy o morderstwa, ale
adwokaci "Crossa" zawsze dali radę go wybronić.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— I wysłałeś mu swoich ludzi, żeby wystrzelał ich,
jak kaczki. — Kpię.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nie mogliśmy przewidzieć, że kogoś takiego
zastaną na miejscu. Poza tym, bardziej prawdopodobnym jest, iż miał tylko
pilnować Hemmingsa, zamiast pracować w magazynie. — Parker nic nie robi sobie z
mojego komentarza.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— To już wszystko? Mogłeś nam opowiedzieć o tym
kolesiu przy okazji któregoś dnia. Nie musiałeś nas teraz kłopotać. — Ashton
wyraża swoje zdanie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— To nie wszystko. Chciałbym was zapytać, co w tej
chwili zamierzacie zrobić?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Co masz na myśli? — Tym razem głos zabiera
Aileen.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nie udało się uratować Hemmingsa, więc z tego
żalu możecie zrezygnować z pogrążenia Bailey’a. Muszę wiedzieć czy dalej
chcecie kontynuować nasz plan.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— O, nie. To przez niego kumple, którzy byli dla
mnie, jak bracia, gryzą piach. Nie mam zamiaru odpuszczać, tylko dopaść
sukinsyna i osobiście się z nim policzyć. — Ashton udziela odpowiedzi bez
namysłu.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Zbyt dużo dla nas zrobił, żebyśmy mieli tak po
prostu zostawić tę sprawę. — Walker dołącza do dyskusji, a Aileen mu wtóruje.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nie chcę, żebyście podejmowali pochopne
działania. Śmierć Luke’a może przyciemnić wam zdrowy rozsądek, a wtedy
zginiecie. Musimy postępować z rozwagą, jasne?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Jak słońce. — Hood przewraca teatralnie oczami.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Co z tobą, Turner? Ty nie rezygnujesz? — Docieka
Ethan.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Matt stanowi zagrożenie nie tylko dla nas. Nie
chcę, żeby ktokolwiek więcej musiał tracić bliskich, bo mu podpadł. — Wzruszam
ramionami.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— A my? — Wtrąca Catia.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Wy tutaj zostajecie. Ciebie i Christiana
wciągnięto w niebezpieczną grę, której chciałam wam oszczędzić. Gdy to wszystko
się skończy, wrócicie do normalnego życia. — Oznajmiam.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Jesteśmy przyjaciółmi i trzymamy się razem. Mamy
siedzieć tutaj, jak wystraszone szczury, gdy ty będziesz ryzykować życiem?! —
Christian nie jest zadowolony z tej opcji.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Dokładnie tak. Jesteśmy przyjaciółmi, dlatego
powinniście zrozumieć, że chcę was chronić. Nie zniosę tego, jeśli podzielicie
los Jordana. Jako zwyczajni obywatele bez przeszkolenia i bezpośrednich
powiązań z tą sprawą, odpuśćcie. To droga w jedną stronę do grobu. Jako mało
znaczące pionki w tej grze zachowacie życie. — Rozgaduję się. — Jeśli nam się
nie uda, wracajcie do Japonii.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Ale… — Zaczyna rudowłosa, jednak wchodzę jej w
słowo.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Żadnych "ale". Parker, co zrobimy teraz? Masz
jakiś pomysł na kolejne posunięcie? — Zmieniam temat.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Matthew ma swoją wąską grupę od "brudnej roboty".
— Kładzie rękę na aktach. — Mamy o nich trochę informacji, dzięki zapiskom
Hemmingsa. Są nastawieni zapewne na odebranie ci dowodów, gdy tylko po nie
pojedziesz, a potem uciszenie nas wszystkich. Pozostaje więc jedno, pomału ich
aresztować, stwarzając do tego dogodne sytuacje, z których się nie wyłgają.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nie tak załatwiamy swoje sprawy. Lepiej będzie po
prostu się ich pozbyć. To nie są przelewki. Jeden zły ruch i nas zabiją, a
adwokaci w chwilę ich wyciągną. — Ashton przedstawia swoją wizję.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nie, zrobimy wszystko legalnie. Jeśli
przedstawimy wystarczające dowody to nikt im nie pomoże. Zadbam o to, aby
prokurator oraz sędzia, którzy poprowadzą rozprawę, nie byli przekupieni. —
Parker nie zgadza się z rozmówcą.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Niepotrzebne zawracanie tyłka, ale z czasem
przyznasz mi rację. Na razie zagramy po twojemu. — Prycha Irwin.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— O kurczę, na śmierć zapomniałam. — Zakrywam usta
dłonią. — Sama niedługo wpadnę w paszczę lwa. Mam się stawić u kuratora, żeby
ten śmieszny raport złożyć.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Obyłoby się bez ciebie. "Cross" nie chce stracić
szansy na zdobycie dowodów, więc wszystko załatwi. Ale to może być nasza
szansa… — Były policjant pociera podbródek.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Jaka znowu szansa? — Przekrzywiam głowę.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Zostałaś przydzielona do kuratora Bailey’a.
Dodatkowo on wraz z przekupionymi pracownikami wymiaru sprawiedliwości pracują
w tym samym, ogromnym budynku, który im zafundował, aby mieć ich pod ręką.
Możesz założyć tam podsłuch. — Proponuje.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— A co ze "zrobimy wszystko legalnie"? — Kręcę
przecząco głową. — Jesteś na tyle zdesperowany, żeby w tym celu wykorzystać
jedyną kartę przetargową?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Spokojnie, nic ci się nie stanie. Co do
legalności, czasem trzeba nagiąć zasady w drobnostkach. — Jest nieugięty.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Jeśli mogę coś zaproponować. — Wtrąca Christian.
— Marisa będzie pilnowana. Może nie mieć okazji założyć podsłuchu. Z pomocą
Ashtona i Catii możemy nie tylko podłożyć urządzenia, ale wgrać wirusa.
Serwerownia pewnie pęka od danych, które można wykorzystać.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Takie dowody nie będą ważne w sądzie, podobnie jak
informacje zasłyszane. Chciałem się dowiedzieć, gdzie ktoś może się regularnie
udać, by zastawić na niego swój mały podstęp. — Wyjaśnia Parker.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Wszystkie zdobyte dane posłużą tylko nam. Potem
znajdziemy sposób, aby przypadkiem coś wyszło na jaw. Da nam to szansę na
wywołanie we wrogu presji. Jak się człowiekowi grunt pod nogami pali to
popełnia masę błędów i sam się pogrąża. — Chris nie odpuszcza.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Możemy spróbować. — Ethan w końcu ulega.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Czy ty w ogóle słuchałeś, co mówiłam? — Irytuję
się.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nie chcę siedzieć z założonymi rękoma.
Przynajmniej tyle mogę zrobić, a ryzyko jest niewielkie. Potem wszystko
załatwię już z kwatery, jeśli to cię zadowoli. — Wzdycha.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Chyba wszyscy są tutaj głusi na moje prośby. Catia
oraz Christian nie zdają sobie sprawy z niebezpieczeństwa? Przecież jego omal
nie zakatowano na śmierć. Chociaż raz ktoś mógłby mnie posłuchać. Sama w ten sposób
się pogrążyłam lata temu.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Na dzisiaj to chyba tyle. Christianie, omówimy
ten plan dokładnie, a reszta może już iść. — Oświadcza Parker.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Wstajemy i niechętnie opuszczamy pomieszczenie.
Wolałabym poznać szczegóły tej operacji, ale prawda jest taka, iż mało bym
zrozumiała, gdyby wylecieli mi z jakimiś fachowymi terminami związanymi z
urządzeniami, które mają nam posłużyć. Nie podoba mi się brak wiedzy, a także
narażanie przyjaciół, jednak jestem tu przez wszystkich lekceważona. Chyba
naprawdę chcą na własnej skórze odczuć, jak Matt potrafi być okrutny.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Ciekawe, w jaki sposób "Crossowi" udało się zatuszować
sprawę ze śmiercią policjantów w jego magazynie przed pismakami i telewizją.
Wciąż cisza w tym temacie. — Do mych uszu dociera głos Aileen.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Pewnie znajdzie się jakiś odważny reporter, który
zechce węszyć, a potem zniknie, jak Khadi. — Odpowiada Walker.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Ich rozmowa przywraca mi wiedzę o pewnej osobie. To
jest tak oczywiste. Jak mogłam zupełnie o tym zapomnieć. Głośna sprawa
medialna, rozdmuchana na całą Australię. Zobaczyłam urywek w wiadomościach.
Tkwił gdzieś w głowie, coraz bardziej blaknąc, aż dzisiejszego dnia wskazówka
przywróciła mi to wspomnienie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Zamykam się w pokoju, po czym siadam na łóżku.
Próbuję przypomnieć sobie coś więcej, jednak marnie mi to wychodzi. Postanawiam
się przemóc. Opuszczam pomieszczenie, udając się do Hood. Pukam do drzwi, a
następnie wchodzę do środka. Zastaję tam również Walkera.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Hej, mam do ciebie prośbę. Pożyczysz mi na chwilę
telefon?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Po co ci on? Co ty kombinujesz? — Brunetka jest
nieufna.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Chcę coś sprawdzić, to ważne. Spokojnie, nie
zamierzam nigdzie dzwonić.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Dziewczyna podaje mi urządzenie z odblokowanym już
ekranem. Wpisuję frazę "reporterka Khadi". Moim oczom ukazuje się masa
artykułów poświęconych zniknięciu reporterki śledczej. Rozpłynęła się w
powietrzu z miesiąc po śmierci Caluma. Przed zaginięciem zajmowała się sprawą
pewnego biznesmana. Nie chciała zdradzać szczegółów, ale twierdziła, że to
zmieni losy całej Australii. Czyżby chodziło o Bailey’a? W każdym razie
zaginęła, zanim poznałam ekipę Luke’a. Kolejne artykuły opisują, jaka to była
pracowita i rzetelna reporterka. Pogrążyła wiele "grubych ryb", więc ktoś mógł
się jej odgryźć. To nie musi dotyczyć "Crossa", jednak nie bez przyczyny Parker
chce go dorwać. Kolejne informacje traktują już o odnalezieniu Khadi. Niestety,
kobieta zmarła.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Oddaję telefon brunetce, rzucając "dziękuję" na
odchodne. Wracam do swojego pokoju. Teraz już część tej układanki wydaje się
jasna, jednak wciąż pozostawia wiele niewiadomych. Skąd miałaby znać Luke’a?
Kto tak naprawdę stoi za jej zaginięciem? Czy to faktycznie Matthew? Jednak
miałam rację. Parker poucza nas, żeby nie działać pochopnie, gdy utraciliśmy
Hemmingsa. Sam może nie podejmuje lekkomyślnych działań, lecz stąpa po cienkim
lodzie. Chęć zemsty sprawia, iż nie cofnie się przed niczym, żeby osiągnąć swój
cel. Jak długo w takim razie będzie się upierał przy legalnych posunięciach?
Ilu jeszcze ludzi poświęci, by zaznać spokoju? Człowiek pragnący wyrównać
rachunki za zamordowanych bliskich staje się nieobliczalny. Czy zatem
powinniśmy mu ufać?</p><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEjTvKZYxR3Jv15lptkRXmASDcmcB6eMCOMCZ89VFJEQJwtkVMOQpBAW_EiQvMOetNOCCq0oDpHltyuAuR0JeJJTnzcKGYetvC0JCWO0J7GdCvh6Rwypkc0f3_vqYiSTQYmmb5Xyf6DdYYUK3whWb1xtnNdBhQQQO7SXWJpg5HNl1t7pGHNPudSM8a3A=s498" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="259" data-original-width="498" height="166" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEjTvKZYxR3Jv15lptkRXmASDcmcB6eMCOMCZ89VFJEQJwtkVMOQpBAW_EiQvMOetNOCCq0oDpHltyuAuR0JeJJTnzcKGYetvC0JCWO0J7GdCvh6Rwypkc0f3_vqYiSTQYmmb5Xyf6DdYYUK3whWb1xtnNdBhQQQO7SXWJpg5HNl1t7pGHNPudSM8a3A=s320" width="320" /></a></div>Lex Mayhttp://www.blogger.com/profile/07782671006609247832noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1099920907920855816.post-40299300042454875982023-03-01T21:39:00.002+01:002024-02-23T15:26:18.981+01:00Chapter 9<div style="text-align: justify;"></div><blockquote><div style="text-align: justify;">Już myślałam, że nie potrafię rozpisywać nudnych rozdziałów, jak dawniej, a tu proszę, jednak się udało. Akcji w nim mało, dużo jakichś przemyśleń czy skręcających kichy "smutnych" momentów. Pisało mi się go dość szybko i przyjemnie, ponieważ zaplanowany był od A do Z. Co wy o nim sądzicie? Miłego czytania!<span><a name='more'></a></span></div><div style="text-align: justify;"></div></blockquote><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Znalezienie Luke’a wyobrażałam sobie inaczej.
Myślałam, że będzie tam siedział, z tym swoim głupkowatym uśmieszkiem, trochę
ranny, lecz nie zwracający na to najmniejszej uwagi. Cała ekipa Hemmingsa
skakałaby pod sam sufit z nieopisanej radości. Policjanci by go do nas
przywieźli, a przyjaciele rzuciliby mu się zapłakani na szyję. Ja natomiast
stałabym w oddali, nie wiedząc, w jaki sposób powinnam zareagować.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Tymczasem nic nie układa się po mojej myśli. Stan
blondyna jest opłakany, choć to może wyglądać nieco lepiej na żywo, bo kamery
mogą trochę przekłamywać rzeczywistość przy słabym świetle. Przynajmniej to
usiłuję sobie wmówić. Przyglądamy się obrazowi na ekranach w grobowej ciszy.
Chyba żadne z nas nie wyobrażało sobie takiej masakry. Porównywanie jednak
stanu zastanego z wyimaginowanym nie ma sensu. Najważniejsze to
przetransportować Luke’a do szpitala.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Dobra robota, chłopcy. Przywieźcie go do V
Szpitala Specjalistycznego w Woodstown. Będzie tam czekał nasz lekarz. — Parker
wyrywa nas wszystkich z letargu, wydając polecenia mundurowym. — Ashton, dzwoń
do niego, szybko. — Odsuwa przenośne radio i zwraca się bezpośrednio do
bruneta.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Chłopak bez chwili zawahania wyciąga z kieszeni
spodni telefon, aby skontaktować się z odpowiednią osobą. Czyżby chodziło o tego
Arnolda, który opatrywał kiedyś mnie? Niemożliwe, już wtedy był leciwy, teraz
musiałby mieć na oko ponad osiemdziesiąt lat. Oczywiście, nie mam nic
przeciwko, żeby żył, jak najdłużej, lecz nie nadaje się już do przeprowadzenia
operacji. Wiek robi swoje, a leczenie ludzi to zbyt wielka odpowiedzialność
oraz obowiązek. Nie można sobie pozwolić na pomyłkę, bo jeden, poważny błąd
przypłaci życiem pacjenta. Arnold raczej nie jest już w pełni sił.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Mój wzrok wędruje w stronę jednej z kamer,
należącej do policjanta, który pilnuje pracownika magazynu. Coś jest nie tak.
Przedmiot leży chyba na ziemi, gdyż dostrzegam jedynie kawałek podłogi, właz
oraz nogę drugiego funkcjonariusza. Niby nic w tym nadzwyczajnego, ale czemu
akurat ta pozycja? Czyżby kamerka mu wypadła i nie wie o tym? Jeśli tak, to
dlaczego ułożenie nogi drugiego policjanta sugeruje, iż znajduje się on w
pozycji leżącej? Do tego nie wykonuje żadnego ruchu. Druga kamerka jest
wycelowana w sufit. Wątpię, że mają przerwę, do tego nie widzę podejrzanego,
którego mają pilnować. A jeśli…</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Parker! — Próbuję zwrócić jego uwagę. — Czy tylko
mnie coś tutaj nie gra? — Wskazuję palcem niepokojący obraz.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Ktoś patrzył na te ekrany? — Zwraca się do
reszty, lecz zgodnie kręcą głowami.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Cały czas obserwujemy, co dzieje się z
Hemmingsem. — Walker wzrusza ramionami. — Raczej byś słyszał, gdyby coś się
działo, prawda?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Niekoniecznie. Kamery nie mają wbudowanych
mikrofonów, a chłopaki musieliby nacisnąć przycisk w radio, żebym usłyszał, co
chcą powiedzieć. — Przygląda się ekranowi zaniepokojony. — Jeżeli założyć
najgorsze, ten mężczyzna nie jest zwyczajnym magazynierem. — Przykłada radio do
ust. — Mamy problem, podejrzany zbiegł. Słyszycie mnie?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Niedobrze! — Pisk Aileen przykuwa naszą uwagę. —
Kamera jednego policjanta w korytarzu również upada.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Spoglądamy na wskazany przez nią ekran. Dostrzegamy
jedynie snopy światła, najpewniej z latarek, nad obiektywem. Funkcjonariusz
albo zgubił kamerę, albo leży już martwy. Na innym obrazie pojawia się słabe
światło, jednakże tylko na ułamek sekundy. Po nim rozbłyskuje kilka podobnych
iskierek — czyżby strzelanina? Próbują desperacko odnaleźć napastnika za pomocą
blasku z latarek. Pada kolejny strzał, tym razem reakcja mundurowych jest
błyskawiczna.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Leży na ziemi! — Informuje Parker przez radio.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Oświetlają cel, który ma zamiar schować się za
ścianą, lecz dosięga go grad kul. Ciało magazyniera zastyga w bezruchu.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Meldujcie. — Nakazuje Ethan po chwili.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Jeden zabity, drugi ranny, reszta cała. Nie
możemy też nawiązać kontaktu z chłopakami, którzy mieli pilnować podejrzanego.
Niestety, poszukiwany także oberwał.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Karetka już tam jedzie. — Ashton dołącza do
rozmowy, odrywając komórkę od ucha.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Chyba jako jedyni czujności nie stracili Irwin oraz
Parker. Brunet wezwał odpowiednie służby, gdy my bezwiednie przyglądaliśmy się
akcji, niczym zwykli gapie. Parker natomiast próbował pomóc swoim ludziom na
odległość, wynajdując wroga. Obaj zachowali zimną krew, co w takich sytuacjach
jest na wagę złota.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Oby to ryzyko się opłaciło. — Prycham.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Sama już nie wiem, co myśleć o naszym nowym
towarzyszu. Skoro nie boi się poświęcić życia swoich byłych podwładnych, to w
stosunku do nas też nie będzie miał skrupułów. Widzi tylko jeden cel przed
sobą, a droga do niego już nie ma dla Parkera znaczenia. Może zostać nawet usłana
trupami, byle dotarł tam, gdzie chce? Na tego człowieka trzeba uważać. Coś
popchnęło go do ostateczności, a ja muszę się upewnić, czy faktycznie mam
rację, co do jego motywu. Jeśli moje przypuszczenia się potwierdzą, to trafiliśmy
z deszczu pod rynnę.</p>
<p align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;">***</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Czas spędzony pod salą operacyjną zawsze się dłuży.
Minuty zamieniają się w godziny pod wpływem stresu. To najgorszy okres nie
tylko dla pacjenta, ale również jego bliskich, oczekujących na szczęśliwy
koniec zabiegu. Życie to jednak nie tani film romantyczny, w którym trafienie
na stół operacyjny jest tylko na pokaz, gdyż zakończenie musi być
satysfakcjonujące. Nastawiam się na najgorsze, ponieważ nie spotka mnie zawód,
lecz ewentualne miłe zakończenie. Z resztą… Hemmings odebrał mi wszystko, więc
czemu mam się o niego martwić? Powinnam to olać, ale nie potrafię.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Jak długo jeszcze? Zwariować można. — Aileen, co
chwilę wstaje, podchodzi do drzwi, a następnie siada ponownie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Zapewne rana postrzałowa to nie jedyne
zmartwienie lekarzy. Widziałaś, w jakim był stanie, może mieć o wiele gorsze
obrażenia. Trochę cierpliwości. — Karcę towarzyszkę.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nigdy nie należałam do grona osób cierpliwych. —
Wzdycha.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Łatwo mi upominać kogoś innego, kiedy sama czuję
dokładnie to samo, co Aileen. Wolałabym wejść do tej sali, aby ponaglić
chirurgów, jednak zdaję sobie sprawę, że to nic nie da. Pracują oni w swoim
tempie, a rozpraszanie ich przyniesie więcej złego, niż dobrego. Nie jesteśmy
już dziećmi, dlatego nie pozostaje nam nic innego, jak grzecznie czekać na
zakończenie operacji.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Co tam się właściwie stało? — Chcę czymś nas
zająć.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nie jesteśmy do końca pewni, w jaki sposób mu się
to udało, ale magazynier pozabijał pilnujących go policjantów, a następnie
zabrał im broń. Wszystko stanie się jasne, gdy obejrzymy ponownie nagrania.
Potem próbował pozbyć się przetrzymywanego oraz pozostałych mundurowych. To na
pewno nie był byle kto, w końcu poradził sobie z wyszkolonymi ludźmi. Pozbawił
życia w sumie trzech policjantów, jednego ciężko zranił. Hemmings też przez
niego walczy o życie. Przewidziałem, że coś takiego może mieć miejsce, ale i
tak słabo się przygotowaliśmy na tę ewentualność. Nie doceniliśmy przeciwnika,
a to efekty. Trupa już nie nakłonimy do zeznań. Na dodatek nie mamy pewności,
iż Hemmings przeżyje. — Relacjonuje Ethan.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Czyli wysłałeś ich tam, żeby ginęli na darmo?
Pomyślałeś o tym, choć przez chwilę, że oni też mieli rodziny i chcieli do nich
wrócić? — Oburzam się.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Nie znam żadnego z funkcjonariuszy, biorących
udział w akcji odbicia Luke’a, jednak zakładam, iż mieli poukładane życie.
Niektórzy mogli być po ślubie, inni zaręczeni, a opuścili ukochane osoby przez
samolubne pobudki Parkera. Ilu jeszcze ludzi musi poświęcić, aby dojść do celu?
Jak wiele istnień zginie, zanim "Cross" otrzyma zasłużoną karę? Czy to warte
swojej ceny?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Czasami ofiary są konieczne. Wiedzieli, na co się
piszą, gdy wybierali ten zawód. Ich utrata jest bolesna, jednak poświęcenie
tych ludzi nie pójdzie na marne. Przysłuży się nowemu ładowi w kraju. — Twarz
Parkera nie wyraża żadnych emocji. Chyba naprawdę wierzy w to, co mówi.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Już mam wyskoczyć z tekstem, który nie będzie miły,
lecz drzwi od sali operacyjnej się otwierają. Wszyscy wstajemy z krzeseł, by
następnie podbiec do dwóch lekarzy w ekspresowym tempie. Jednego z nich
kojarzę, faktycznie jest nim pan Arnold. Lichutki, skulony mężczyzna z długim
nosem, o zaledwie kilku siwych włosach na głowie i przenikliwym spojrzeniu.
Jego przepełniona zmarszczkami, gładko ogolona twarz wygląda na zmęczoną. Rzuca
wszystkim zebranym krótkie spojrzenie zielonymi oczyma, znad okularów o
czarnych, grubych oprawkach.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Operacja się powiodła. — Oświadcza. — Bez pomocy
wnuka ciężko by mi było sobie poradzić. W końcu mam już swoje lata. Dziękuję,
Jasonie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Zatem ten na oko trzydziestoletni blondyn o gładko
ogolonej, owalnej twarzy, której nie zdobi ani jedna zmarszczka, to wnuk
Arnolda. Sylwetka mężczyzny jest szczupła, a jego oczy mają urzekający,
zielonkawy odcień.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— To my wam dziękujemy, co za ulga. — Na twarz
Ashtona wstępuje szeroki uśmiech.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Niestety, jego stan wciąż jest ciężki. Ma
porozrywane mięśnie i ścięgna, połamane oraz źle zrośnięte kości, a także
odcięty język. Kręgosłup również jest pęknięty. Nie wspominając o licznych
ranach ciętych na całym ciele. Organy wewnętrzne, o dziwo, są całe. Zrobiliśmy
wszystko, co mogliśmy. Po postrzale trzeba uważać, aby nie zrobił się zator. —
Wyjaśnia Jason. — Nawet, jeśli uda mu się przeżyć, to nie wróci już do pełni
zdrowia. Będzie przykuty do łóżka na całe życie. — Diagnoza szokuje wszystkich
zebranych.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Jak to?! Możecie pewnie coś z tym zrobić, on musi
odzyskać sprawność! — Walker łapie wnuka Arnolda za kitel i potrząsa nim kilka
razy.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Rozumiem pańskie oburzenie, jednak nic więcej nie
jesteśmy w stanie zrobić. Współczesna medycyna to nie magia, ma spore
ograniczenia. — Odtrąca ręce bruneta.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Czy możemy go chociaż zobaczyć? — Aileen wyciera
łzy.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Oczywiście, zapraszam. — Lekarze ruszają przodem,
a my podążamy za nimi.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Nie przyglądam się otoczeniu czy mijanym po drodze
osobom. Interesuje mnie jedynie miejsce pobytu Luke’a. Nic innego się w tej
chwili nie liczy. Pokonujemy dość szybko odległość od sali operacyjnej do
pomieszczenia, w którym leży blondyn. Podpięty jest do kardiomonitora,
sprawdzającego jego funkcje życiowe. Do lewej dłoni chłopaka podłączona jest
kroplówka. Nie wiem, czy to wina pociętej twarzy, czy upływu lat, jednak nie
poznaję Hemmingsa.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Mogę do niego zajrzeć? — Brunetka chwyta za
klamkę.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Tak, tylko na krótko. — Jason przestrzega moją
towarzyszkę.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Dziewczyna znika za drzwiami. Lekarze natomiast nie
zwracają na nas uwagi, zajmuje ich bardziej rozmowa z Irwinem oraz Parkerem.
Zaciekawiona, przysuwam się nieco bliżej, udając, iż interesuje mnie sterta
ofert zdrowotnych, zawieszona na korkowej tablicy, nieopodal nich.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Dlaczego to zrobiłeś?! — Ashton wydaje się
zdenerwowany.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Coś mi tu nie gra. Mogę się mylić, ale muszę
potwierdzić tę tezę. — Pan Arnold, jak zawsze jest opanowany. — Chyba sam byś
wolał, żeby to nie był on.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Wnioskujesz to po czym? — Do rozmowy dołącza
Parker.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Grupa krwi… Od dziecka go opatrywałem, wiem, jaką posiada. Ten człowiek ma inną. To jedyna możliwość, żeby ustalić, czy moje obawy są
uzasadnione. — Staruszek brnie w zaparte.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Masz już swoje lata, mogłeś się pomylić. Dość
słuchania tych wymysłów. Mój przyjaciel leży tam w ciężkim stanie, muszę do
niego iść. — Ashton opuszcza towarzystwo.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— To tylko moje podejrzenia. Nie mówcie o nich
nikomu, póki ich nie potwierdzę. — Dogania Irwina, by go przestrzec.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Spokojnie, nie będę zajmował głowy pozostałym
tymi bzdurami. — Rusza dalej w stronę drzwi od sali Luke’a.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Kolejne tajemnice… Wśród tych ludzi chyba są normą.
Mam już tego dosyć. Wiem, że nie udzielą mi informacji, skoro chcą wszystko
przed nami ukryć. Jak w takiej ekipie mamy zamiar współpracować, jeśli nie
ufamy sobie nawzajem?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Zmierzam w kierunku znajomych, którzy wciąż
przyglądają się przez szybę, jak Ashton siedzi przy Hemmingsie. Wyglądają na
załamanych całą tą sytuacją. Nie dziwię im się, choć nienawidzę "Mroku", jego
widok przyprawia mnie teraz o okropne kłucie w sercu.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Może chcesz wody? — Walker zwraca się do
przyjaciółki, która wydaje się bledsza z każdą chwilą.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nie, dziękuję, potrzebuję jedynie świeżego
powietrza, idziecie? — Aileen podaje propozycję.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Ja jeszcze chwilę zostanę. — Oznajmiam.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Gdy zostaję na korytarzu sama, uchylam lekko drzwi,
aby słyszeć, co mówi Ashton. To trochę perfidne z mojej strony, jednak cel
uświęca środki. Może powiedzieć coś cennego przyjacielowi, skoro ten nikomu nie wygada. Mam w głębokim poważaniu, że będzie wściekły, gdy się dowie. Opieram się
plecami o ścianę, aż w końcu siadam na zimnej posadzce. Będę tylko słuchać,
daję im minimum prywatności.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Ponoć powinno się rozmawiać z nieprzytomnymi, bo
nas słyszą. Co za głupota, prawda? — Śmieje się nerwowo, pociągając nosem.
Najpewniej płacze. — A mimo tego z tobą gadam. Stary, nawet nie wiesz, jak mi
ciężko. Obudziłem się całkowicie sparaliżowany, jednak po kilku miesiącach
odzyskałem władzę w górnej połowie ciała. Niestety, jedyny wózek, jakim teraz
jeżdżę to inwalidzki, ale ciebie to nie spotka. Walcz! Wyjdziesz z tego. — Głos
mu się załamuje.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">To coś niespotykanego — Ashton i uczucia. Myślałam,
że ten łajdak ich nie posiada. Myliłam się, trzeba tylko skrajnych sytuacji,
żeby je pokazał.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Podróż do Japonii to koszmar. Nie potrafię się
tam odnaleźć. Nie mogłem się doczekać powrotu do domu, chociaż mogę tu zginąć.
Zabawne, większy dreszczyk czuję tutaj niż w Japonii, jako uciekinier. — Znowu
przerywa wypowiedź nerwowym śmiechem. — W każdym razie mają tam pewne
udogodnienia, jak świetne wyścigi. Nudzę się tylko je oglądając, lecz zrobię
wyjątek, pokazując tą miejscówkę ścigaczy tobie. Dlatego wstawaj, królowie
Australijskich szos nie gniją w łóżkach, a wygrywają kolejne wyścigi.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Takie gadanie może i skusiłoby Luke’a, gdyby był
przytomny. Jednak on nie słyszy Ashtona, wiemy o tym oboje, lecz to ostatnie,
co może dla niego zrobić — czuwać przy nim, pierniczyć głupoty oraz czekać, aż
się obudzi. Zabawne, zostawił go na pastwę losu, podobnie pozostali, a teraz
zachciało im się zgrywać najlepszych przyjaciół. Co za hipokryci… Niby mogli
zostać i umrzeć lub uciec, by go odbić. Nie wiem, co zrobiłabym na ich miejscu,
w końcu nie dano mi na to szansy. Może dlatego nie potrafię zrozumieć
towarzyszy.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— I na co nam to było? Musiałeś po nią wracać? Tak
dużo Turner dla ciebie znaczy? Sprowadziła na nas jeszcze większe kłopoty. Nie
rozumiem, po co ją niańczyliśmy, ale mam nadzieję, że mi to wyjaśnisz, kiedy
już się obudzisz.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Co on właśnie mówi? Aż krew mi się w żyłach gotuje
ze złości, gdy słyszę te głupoty. Mam ochotę wejść do sali i objechać Ashtona.
O niczym nie ma pojęcia! Właśnie… Nie wie, czemu Luke postanowił mnie chronić,
czyli Aileen i ten kłamca mówili prawdę…</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Do później, stary. — Rzuca na odchodne.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Gdy dociera do mnie dźwięk skrzypiącego wózka,
zrywam się z podłogi, jak oparzona. Biegnę w stronę najbliższej ściany, za
którą się chowam. Patrzę na oddalającego się Irwina. Wykorzystuję okazję, że
Hemmings przebywa sam. Wchodzę do sali. Zbliżam się pomału do łóżka, strasznie
wychudzonego człowieka, pokrytego ogromną ilością blizn, a także świeżych,
opatrzonych ran. Zajmuję miejsce na krześle, obok posłania.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Mam nadzieję, że jednak się mylę i wszystko
słyszysz. Oglądanie cię w takim stanie powinno mi przynieść radość. Nawet nie
wiesz, jak mnie kusi odłączenie tych urządzeń, a potem dobicie cię w
jakikolwiek sposób. Wreszcie dostałabym to, na co czekam tak długo. Zemsta za
rodziców byłaby kojąca, lecz tylko przez chwilę. Nie bój się, nie jestem
mordercą, jak ty. Poza tym, nie ponosisz całej winy. Po części jesteś też
ofiarą "Crossa". No dalej, wstawaj, skurwielu. Czas odpłacić się temu, który
nas w to wplątał. Jesteś mi to winny. Potem możesz sobie zdychać. — Cedzę przez
zaciśnięte zęby. — Też chcę usłyszeć od ciebie wyjaśnienia. Czemu nie
powiedziałeś reszcie ekipy, z jakiego powodu mnie chroniliście? Czyżbyś się
bał? Więc radzę, szybciej się obudź, bo mogę przypadkiem im o wszystkim
wygadać. To i tak niewiele w porównaniu do bólu, jaki mi zadałeś.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Tak naprawdę nie zamierzam niczego mówić
sojusznikom. Chcę poczuć się odrobinę lepiej, dlatego wygaduję wszystko, co mi
leży na sercu. Nie mogę dłużej czekać. Jak się obudzi to najwyżej powtórzę całą
wypowiedź, bo wątpię, iż mnie słyszy. Chociaż nie obrażę się, gdyby jednak coś
do niego docierało i sprawiło, że wstanie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Powieki zaczynają mi ciążyć coraz bardziej. Nie
chcę zasypiać, lecz zmęczenie jest silniejsze ode mnie. Pobudzenie spowodowane
wcześniejszymi wydarzeniami zaczyna ustępować znużeniu. Niechętnie kładę głowę
na łóżku Luke’a. Obraz mi się rozmazuje, aż w końcu znika.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Jakieś pikanie utrudnia mi jednak drzemkę. Skądś je
kojarzę. Nie mogę sobie tylko przypomnieć, w jakich okolicznościach spotkałam
nieprzyjemny dźwięk. Odbijanie biletu w autobusie? Nie, bo musiałaby wchodzić
do niego kilometrowa kolejka. Poza tym hałas jest rytmiczny. Niemal tak
denerwujący, jak stukanie obcasów. Zaraz… Oba te odgłosy prowadzą mnie do
pewnej osoby. Stukanie szpilek przypomina mi dzień, gdy faktycznie je założyłam,
a potem mnie napadnięto. Potem zostałam zawieziona do pana Arnolda. Później wybuch
w sierocińcu i to wkurzające pikanie. Po przebudzeniu też ujrzałam tego
chirurga. No tak, kardiomonitor. Na całe szczęście wydawany dźwięk sugeruje, iż
jest wszystko w porządku. Nie ma co sobie tym głowy zaprzątać.</p>
<p align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">~~*~~<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">Podnoszę
leniwie głowę, prostuję się na krześle, po czym ziewam przeciągle. Rozmasowuję
obolały kark po niezbyt wygodnej drzemce.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">— Ale z ciebie
strażniczka, śpisz na warcie. — Dociera do mnie głos, którego już od lat nie
słyszałam.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">Podnoszę
powieki, by ujrzeć uśmiechniętego Hemmingsa. Wydaje się rozbawiony moim wyrazem
twarzy. Sama chętnie przejrzałabym się teraz w lustrze, bo mam wrażenie, że szczęka
to mi opada do samej ziemi.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">— Ty dupku,
jeszcze śmiesz narzekać! — Oburzam się. — Chwila, jakim cudem możesz mówić z
odciętym językiem?<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">Nawet nie
udziela odpowiedzi, chwyta mnie za szyję, ściskając coraz mocniej. Nie mogę
złapać tchu, mroczki pojawiają mi się przed oczami. Łapię jego dłonie, drapię
je paznokciami, ale to na nic. Jego uścisk jest niczym imadło. Moje oczy
zasnuwa ciemność, a do uszu dociera dziwny, przeciągły, jednostajny dźwięk.<o:p></o:p></i></p>
<p align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">~~*~~<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Otwieram oczy, przerażona. Podnoszę się szybko,
przyglądając Hemmingsowi. Nie rusza się, oczy ma zamknięte. Pomieszczenie zieje
pustką, w końcu jesteśmy tu sami. Dźwięk ze snu dalej huczy mi w głowie.
Kieruję wzrok w stronę kardiomonitora, wskazującego prostą, poziomą linię.
Serce Luke’a się zatrzymało.</p><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-WKgCjuQmQgQ/YQJYBwNlYvI/AAAAAAAADbs/TE-EEsrKUCEib_JwCpttEnZWppzkZWVbQCLcBGAsYHQ/s330/yaaqek.gif" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="270" data-original-width="330" height="262" src="https://1.bp.blogspot.com/-WKgCjuQmQgQ/YQJYBwNlYvI/AAAAAAAADbs/TE-EEsrKUCEib_JwCpttEnZWppzkZWVbQCLcBGAsYHQ/s320/yaaqek.gif" width="320" /></a></div>Lex Mayhttp://www.blogger.com/profile/07782671006609247832noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1099920907920855816.post-58094484070206417282023-02-01T16:16:00.001+01:002024-02-23T15:24:50.975+01:00Chapter 8<div style="text-align: justify;"></div><blockquote><div style="text-align: justify;">Witajcie, kochani! Początek znowu nudny, w sumie da się przywyknąć. Jednak dzięki niemu można lepiej poznać Parkera. Co o nim sądzicie? A jak podoba wam się druga część postu? Czy odnalezionym mężczyzną faktycznie jest Luke?<span><a name='more'></a></span></div><div style="text-align: justify;"><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"></p></div></blockquote><div style="text-align: justify;"><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><br /></p><div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><br /></div></div><div style="text-align: justify;"><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">Otwieram nieco zaspane oczy, gdy pierwsze promienie
słońca padają na moje powieki, czym je drażnią. Biorę głęboki oddech, a
następnie przeciągam się na łóżku. Niezbyt mam ochotę wstawać tak wcześnie,
lecz irytującego, naturalnego światła nie wyłączę, a rolet w oknie brakuje.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">Niechętnie podnoszę się z łóżka. Podchodzę do
toreb, które wczoraj przyniosła Aileen. Jakoś nie chciało mi się wcześniej rozpakowywać
prezentu. Skoro nie mam nic do roboty i jest wcześnie, to wypada wreszcie
poukładać ubrania na półkach. Brunetka kupiła najprostsze ciuchy, wciąż w
młodzieżowym stylu, który uwielbiałam przed laty — koszulki z nadrukiem oraz
kilka par jeansów czy sportowych kompletów, a także obuwie w podobnym guście.
Nie wiedziała czy moje preferencje, co do ubioru się zmieniły, więc postawiła
na ten, który kojarzyła. Biorąc pod uwagę, że w więzieniu zbyt dużego wyboru
nie miałam, jest w porządku. Może czuję się lekko za stara na t-shirty z
nadrukiem misia, ale nie wypada narzekać.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">Wybieram dla siebie czarną koszulkę na ramiączkach,
legginsy w stylu moro oraz najzwyklejsze, białe trampki, po czym udaję się do
łazienki w samej bieliźnie. Plus wstawania wcześniej jest taki, iż
pomieszczenia nikt nie zajmuje, a korytarz jest pusty, więc na żadnego lokatora
nie wpadam. Zamykam za sobą drzwi.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">Łazienka jakaś wielka nie jest, lecz funkcjonalna. Naprzeciwko
wejścia znajduje się sedes, a obok niego umywalka z zawieszonym nad nią
lustrem. Pod spodem jest niewielka szafka na środki czystości. Całą ścianę po
prawej stronie zajmuje oszklona kabina prysznicowa z niskim brodzikiem. Przy
drzwiach stoi natomiast pralka z suszarką, a obok nich szafa z dębu, na
ręczniki. Całości dopełniają sześciokątne płytki na podłodze i ścianach, w
odcieniu szarości.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">Otwieram drzwiczki mebla, a następnie wyciągam
kremowy ręcznik z koszyczka podpisanego "dla gości". "To naprawdę miłe, że
wszystko w łazience jest przemyślane" — kpię.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">Pozwalam sobie dość długo okupować prysznic. Nikt
już nie wyznacza mi czasu, który mogę tu spędzić. Kolejna namiastka wolności.
To dziwne i zarazem przyjemne uczucie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">Gdy opuszczam już kabinę, zakładam przygotowane
wcześniej ciuchy, po czym podchodzę do lustra. W jego odbiciu dostrzegam
mizerną, strasznie bladą postać, z bardzo wystającymi kośćmi policzkowymi,
zapadniętymi polikami oraz dużymi cieniami pod oczami. Miejscami widać ślady
pobicia przez strażniczki. Rany, a także siniaki niemal się wygoiły, choć wciąż
są dostrzegalne. Przykładam rękę do szyi, by przejechać nią po największej
szramie, jaką posiadam. Jest to ślad pozostawiony przez sznur, którym lata temu
próbowałam bezskutecznie odebrać sobie życie. Pamiątka tego, że dałam się
złamać. Włosy sięgają mi zaledwie do ramion, więc ledwo mogę w nich ukryć bliznę, gdy pozostawiam je rozpuszczone.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">Po odświeżeniu, postanawiam poszukać kuchni, żeby
uszykować sobie jakieś śniadanie. To kolejna rzecz, której nikt mi nie będzie
ograniczał. Ponieważ widziałam, jak pozostali rozchodzili się wczoraj do swoich
pokoi, by odpocząć, zakładam, iż piętro jest poziomem sypialni. Zazwyczaj, gdy
buduje się dom — kuchnia, salon i jadalnia są na parterze. Udaję się tam, aby
potwierdzić swoją teorię.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">Wybieram drzwi po prawej, które okazują się skrywać
kuchnię oraz jadalnię w jednym. Blaty stołowe imitujące marmur wraz z rzędami
białych szafek pod i nad nimi, rozciągają się od przeciwległej do wejścia
ściany, aż po tę z prawej, układając w literę „L”. Lodówka, zmywarka, a także
piekarnik w zabudowie, aż ciężko je rozpoznać. Płyta elektryczna wbudowana w
blat. Nieopodal farmerski zlew, nad którym znajduje się okno. Spiżarka ukryta
jest za przesuwnymi drzwiami. Między nią a blatami kuchennymi, umieszczona jest
spora wyspa, dopasowana kolorystycznie oraz trzy metalowe krzesła. Do niej
dostawiony jest klonowy stół z ławkami po obu stronach.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— Nie przypuszczałem, że kogoś tu zastanę tak
wcześnie. — Czyjś głos sprawia, iż przerywam przeszukiwanie pomieszczenia.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— Która właściwie jest godzina, bo nie mam w pokoju
zegarka? — Odwracam się w stronę rozmówcy.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">Ubrany w luźny, niebieski t-shirt, jeansy oraz
obuwie sportowe. Na jego twarzy nie widać nawet śladu zmęczenia. Ręce ma
obładowane papierowymi torbami, zapewne z jedzeniem. Świeży zapach pieczywa
przyciąga mnie do nich, jak magnes. Mężczyzna odkłada zakupy na wyspę, by
spojrzeć na zegarek przypięty do lewej ręki.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— Szósta trzydzieści osiem. — Odczytuje.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— W takim razie ranny z ciebie ptaszek. — Kwituję.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— Uwielbiam przyglądać się wschodzącemu słońcu z
dobrym pieczywem i filiżanką kawy w ręce. Chcesz dołączyć? — Jego oferta
średnio mi odpowiada, ale w ten sposób mam szansę lepiej go poznać. Może w
cztery oczy będzie bardziej skory do zwierzeń?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— Czemu nie. — Udzielam odpowiedzi po chwili
namysłu.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">Wychodzimy na zewnątrz z tacką pełną smakołyków
oraz kocem, który Parker rozkłada na trawie. Stawiam specjały na środku, a my
siadamy pomiędzy nimi, twarze zwracając ku słońcu. Wracam wzrokiem na tacę, by
wybrać, co mam ochotę spróbować. Świeże maliny, borówki, truskawki, do tego
bułki z różnymi owocowymi nadzieniami oraz napój. Ja preferuję sok ze świeżo
wyciskanych pomarańczy, natomiast towarzysz woli, jak to wcześniej powiedział,
kawę.</p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">Sięgam po pierwszą bułeczkę z brzegu. Okazuje się być z nadzieniem
truskawkowym, a dodatkowo jest posypana cukrem.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— O matko, pyszne! — Wyrywa mi się mimowolnie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— Owszem, podobnych w całej Australii nie
znajdziesz. To specjały pewnego lokalnego cukiernika, który prowadzi sklep ze
swoimi wyrobami. Sprowadził się tutaj lata temu z Europy i wciąż przyciąga
klientów tymi wypiekami. — Unosi do góry inną bułkę, po czym bierze kęs. — Nie
słyszałaś nigdy o "Taste of Heaven"?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— Nie, ale bardzo żałuję. — Jestem kompletnie
szczera. — A ty, skąd się o nim dowiedziałeś?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">Na odpowiedź muszę czekać dość długo. Moje pytanie
wpędza Parkera w zadumę. Przygląda się w połowie zjedzonemu pieczywu, które
trzyma w dłoni. Nawet nie mruga, pogrążony w swych myślach. Dopiero moje
chrząknięcie sprawia, że rozmówca powraca z zaświatów.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— Moja żona… — Wypowiada to bardzo cicho.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— Co?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— Moja żona pokazała mi to miejsce. Odwoziłem ją do
pracy, ale kazała mi się zatrzymać pod tym sklepem. Kilka wypieków wrzuciła mi
do torby. Przyznam, iż naprawdę przypadły mi do gustu. — Na jego ustach gości
nieznaczny uśmiech. — To było wieku temu, gdy zaczynaliśmy się spotykać.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— I gdzie jest teraz? Czy to w porządku, że
mieszasz się w sprawy "Crossa"? Przecież on ci nie daruje i odbierze wszystko,
co kochasz. — Upijam łyk soku, oczekując odpowiedzi.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— Bez obaw.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">Czy on faktycznie zdaje sobie sprawę z
niebezpieczeństwa? Chce pogrążyć kolesia, który odebrał życia tak wielu,
niewinnym osobom, trzęsie tym krajem, a nawet w półświatku się go obawiają?
Jest byłym gliną, więc na pewno wie, że to najcięższy kaliber. A mimo to chce
ryzykować? Dlaczego? Czyżby…</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— Chcesz wszystko stracić? Czemu masz zamiar go
pogrążyć?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— Ten człowiek już zbyt długo panoszy się na
wolności, udaje ważniaka, a w ciemnościach skrywa swoje nielegalne interesy. Zbyt wielu ludzi przez niego wycierpiało. Trzeba to zakończyć. — Ma w tym sporo
racji. — Sama wiesz najlepiej, jako jedna z jego ofiar.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">Zdaję sobie z tego sprawę, aż za dobrze. "Cross" jest potworem, wybrykiem natury, który nie cofnie się przed niczym, by osiągnąć
swój cel. Parker chce zgrywać zbawcę ludzkości, nawet jeśli cena okazuje się
zbyt wysoka.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— Powinieneś ukryć się gdzieś z żoną, a całą sprawę
pozostawić nam. Nie masz powodu, aby tak ryzykować.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— Nie mogę. Beze mnie nic nie zdziałacie, bo nie
zostaniecie nawet wysłuchani. Spokojnie, to żaden problem. Jestem
przyzwyczajony do ryzyka, poza tym nie mam nic do stracenia. — Nie odpuszcza. —
Jednak sam niewiele zrobię bez dowodów, dlatego proszę, pomóż mi. — W jego
oczach dostrzegam determinację.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">Ten mężczyzna to ciekawy egzemplarz. Wie, że
zadzieranie z "Crossem" to pewna śmierć, a mimo to ma zamiar podjąć się ryzyka.
Nie wygląda na osobę, która chce zrobić karierę przez zapuszkowanie Bailey’a,
bo to głupota. Poza tym, jest na emeryturze. Trzeba być w tej sprawie
bezbłędnym. Raz się powinie noga i to ostatni popełniony błąd. Co mam robić?
Parker ma zapewne swoje powody, by zamknąć "Crossa" w pierdlu i nie chodzi tylko
o tą czczą gadkę sprzed chwili. To człowiek inteligentny, więc musi mieć w tym
własny interes, bo inaczej odpuściłby. Słowa "nie mam nic do stracenia" mówią
wszystko. Do tego uratował moich przyjaciół i ma zamiar odbić Luke’a. Na pewno
nie robi tego bezinteresownie, lecz próbuje pokazać nam, iż działamy po tej
samej stronie. Poza tym, on faktycznie może posiadać o wiele większe
znajomości, niż my wszyscy razem wzięci. Do końca mu nie ufam, ale tylko on ma
odwagę, żeby spróbować pogrążyć Matta. Mamy ten sam cel, więc…</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— Zgoda. — Wyciągam w jego stronę rękę, aby
uściskiem dłoni przypieczętować umowę.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">Mężczyzna ochoczo odwzajemnia gest.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— Czy… tak wiele dla ciebie znaczyła, że jesteś w
stanie postawić na szali własne życie, byle wyrównać rachunki? — Nie mogę się
powstrzymać przed zadaniem tego pytania. — Jako policjant powinieneś być
rozsądny, ale stróże prawa to też ludzie pełni słabości.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">Po chwili żałuję swojej zuchwałości. To nie moja
sprawa, w końcu nawet się nie znamy, ale za późno, by cofnąć raz wypowiedziane
słowa. Czemu najpierw powiem, potem myślę? Twarz Parkera zdobi grymas bólu.
Szkoda patrzeć, gdy pogrążony w zadumie, ujawnia swoją mimiką, jak wiele
cierpienia w sobie skrywa. Po krótkiej chwili jego postawa się zmienia. Przymyka
powieki, by za kilka sekund je otworzyć. W oczach towarzysza dostrzegam złość
zamiast smutku.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— Chodźmy już. — Wstaje i zaczyna zbierać klamoty,
które ze sobą wynieśliśmy.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">Pomagam mu z wniesieniem wszystkich rzeczy z
powrotem do domu. Jego reakcja mówi sama za siebie. Coś nas jednak łącz — jest
taki, jak ja.</p>
<p align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;">*** </p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">Siedzimy wszyscy przed ekranami, na których
widnieją obrazy z kamer. Widok mamy idealny na całą akcję policyjną, mającą się
zaraz rozegrać. Wciąż nachodzą mnie lekkie obawy, że w tym magazynie mogą znajdować
się sami narwańcy. Kto wie, może bez wahania zastrzelą przybyłych na przeszukanie
gliniarzy. Nie chcę, aby kolejne osoby traciły życie z rąk bandytów Matta.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— Uwaga, zaczynamy. — Ogłasza Parker, gdy dostrzega
swoich kolegów znajdujących się już przed wejściem do magazynu, uderzających
pięściami o drzwi.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">Metalowe wrota zostają uchylone, a za nimi stoi
młody mężczyzna o ciemnobrązowych, krótko przystrzyżonych włosach, gładko
ogolony na twarzy. Jego błękitne oczy wyrażają zdziwienie widokiem
funkcjonariuszy. Biały t-shirt ciasno opina umięśnioną klatkę piersiową
mężczyzny, a spodnie z czarnego jeansu podkreślają łydki. Całości dopełniają
czarne trampki.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">Zostaje mu wręczony nakaz, który uważnie czyta. Jego
twarz zmienia wyraz na zakłopotany. Wpuszcza mundurowych do magazynu, a sam
wykonuje telefon — zapewne powiadamia "Crossa" o policyjnej akcji.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— To ich jedyna okazja. Ten nakaz zdobywałem bardzo
długo. Wszystko, co należy do Bailey’a, chronione jest na cztery spusty. Nie
inaczej sprawa ma się z tym magazynem, jest jak twierdza. Jeżeli sprytnie
wszystko rozegrają i nic nie znajdziemy, to nie ma szans na kolejny nakaz. —
Oznajmia zdenerwowany Parker.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">Gliniarze przeszukują sterty drewnianych skrzyń
oraz kartonowych pudeł, w których nie znajdują niczego nielegalnego. Z upływem
czasu, wyraz twarzy pracownika magazynu zmienia się na kpiący. Sądzi, iż nic
nie znajdą.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— Tracą panowie czas. — Zwraca się do policjantów,
stojących nieopodal.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— Proszę nie przeszkadzać. — Rzuca zirytowany tą
uwagą mundurowy.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">Przyglądam się z uwagą każdemu obrazowi z kamer. Na
żadnym nie dostrzegam punktu zaczepienia. Przecież Parker widział, jak
przywieźli tam Luke’a. Rozpłynął się nagle w powietrzu?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— A może pozbyli się zwłok Hemmingsa w jednej z
tych skrzyń i cała akcja nie ma sensu. — Dopada mnie zwątpienie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">Po złowrogich wyrazach twarzy Aileen, Walkera oraz
Ashtona wnioskuję, że powinnam zachować swoją uwagę w strefie myśli. Niestety,
już na to za późno. Znowu najpierw powiem, potem pomyślę.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">Jeden z funkcjonariuszy przypadkiem się potyka i
strąca kilka pustych kartonów z metalowej szafki. Rzuca przekleństwa pod nosem,
a potem podnosi pudełka, żeby odłożyć je na swoje miejsce. Przy okazji trąca
nogą inny karton.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— Zaraz, niech on tego nie robi! — Krzyczę, gdy
dostrzegam coś istotnego.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">Oczy wszystkich kierują się właśnie w moją stronę,
natomiast Parker powiadamia kolegę przez radio, aby nie odkładał strąconych
kartonów.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— Spójrzcie. Czy ta podłoga nie wydaje się dziwna?
Wygląda trochę inaczej, choć kolorystycznie pasuje, ale te szpary w kształcie
kwadratu? — Pokazuję palcem na odpowiedni obraz z kamery.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— To właz! — Krzyk Ashtona, aż dudni mi w uszach. —
Muszą go sprawdzić, jak najszybciej!</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">Parker przekazuje informacje pozostałym mundurowym,
a ci nie tracą czasu. Dwóch zostaje z przerażonym pracownikiem magazynu, a
reszta policjantów odsuwa szafkę, podnosi klapę i schodzi na dół. Im niżej się
znajdują, tym większe ciemności tam panują. Wyciągają latarki, chcąc oświetlić
drogę.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— To jakiś korytarz. — Stwierdzam.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— Nie możemy znaleźć włącznika świateł. — Jeden z
funkcjonariuszy podnosi do góry latarkę. — Są tu lampy, więc musi się dać je
jakoś włączyć.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— Nie zawracajcie sobie tym głowy, idźcie dalej. —
Ethan nie chce, żeby marnowali czas na poszukiwania przycisku.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">Zagryzam dolną wargę ze zniecierpliwienia. Nie mogę
się doczekać, co znajdą na końcu tegoż długiego pomieszczenia. Serce wali mi,
jak oszalałe. Wiem, że fizycznie mnie tam nie ma, ale mocno przeżywam tę
sytuację.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— Chyba coś widać. — Aileen komentuje pojawiający
się przed gliniarzami kształt. — Drzwi.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">Oczywiście, nie posiadają kluczy, więc wywarzają
przeszkodę. Ledwo wchodzą do środka, a już ogarnia ich przejęcie, gdyż odór
jest straszny — przynajmniej tak twierdzą. Pokój jest poplamiony krwią. Szkarłatna
ciecz znajduje się wszędzie, nawet na suficie, który nie jest zbyt wysoko.
Szczerze powiedziawszy to niewielki pokój. Napotykają roztrzaskane krzesło
oraz przewrócony stół. Zaraz za nimi, w kącie pomieszczenia leży jakaś postać.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">Ciężko rozpoznać czy to poszukiwany przez nich
Hemmings, gdyż znajduje się w okropnym stanie. Ciało jest pokryte świeżymi i
starymi bliznami, z otwartymi ranami, z których sączy się ropa wymieszana z
krwią. Pokrywa go bród oraz zaschnięta, szkarłatna posoka. Włosy mężczyzny są
bardzo długie, sięgają aż do pleców. Kilka kosmyków okala twarz ofiary. Oczy ma
przymknięte, a klatka piersiowa nieznacznie się porusza. Nie jest odziany w
żaden strój, a ręce związane ma za plecami. Raczej nie opuszcza pokoju, gdyż wokół niego dostrzegam odchody. Po tatuażach łatwo można rozpoznać
człowieka, ale w tym wypadku jest to raczej niemożliwe. Są kompletnie zdarte,
zapewne w wyniku długotrwałych tortur.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— Mamy go. — Dobiega głos z radia.</p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><br /></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><br /></p></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-tn1VLq702rU/YPacRE61stI/AAAAAAAADbE/5YuYHDsYgOohu3NIxtkQS_oilfrYMGnWgCLcBGAsYHQ/s640/dark-flashlight-girl-Favim.com-6478820.gif" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="350" data-original-width="640" src="https://1.bp.blogspot.com/-tn1VLq702rU/YPacRE61stI/AAAAAAAADbE/5YuYHDsYgOohu3NIxtkQS_oilfrYMGnWgCLcBGAsYHQ/s320/dark-flashlight-girl-Favim.com-6478820.gif" width="320" /></a></div>Lex Mayhttp://www.blogger.com/profile/07782671006609247832noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1099920907920855816.post-43999844498333255112023-01-01T20:21:00.001+01:002024-02-23T15:19:23.933+01:00Chapter 7<div style="text-align: justify;"></div><blockquote><div style="text-align: justify;">Hejka! Kolejny rozdział ukazuje się na blogu. Jest mniej więcej takiej samej długości, co poprzedni, więc niezbyt obszerny. Coraz gorzej wychodzi mi pisanie na siłę, dlatego staram się uniknąć takich sytuacji i nie przedłużam niepotrzebnie rozdziałów. Jedynie końcówki tego i poprzedniego są dopisane lekko "przymusowo", aby już dobić do końca strony. Mam nadzieję, że jakościowo na tym nie ucierpią. Chcę pokazać, jak strasznie rozchwiana emocjonalnie jest aktualnie Marisa, po tych wszystkich wydarzeniach. Sama już nie wie, co czuje do Luke'a, lecz na pewno ma do niego żal. Co wy sądzicie o "misji" Parkera? Ma szansę powodzenia? Szczęśliwego Nowego Roku dla wszystkich!<span><a name='more'></a></span></div><div style="text-align: justify;"></div></blockquote><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Moje przypuszczenia okazują się trafne. Nikt nie
śledził mnie ani prawnika, bo nie było to konieczne. Jeśli chcą dopaść moją
osóbkę, wystarczy poczekać na wizytę u kuratora. Jednak nie mają pewności czy
zabiorę ich do dowodów. Rozsądnym jest zatem wysłać kogoś, kto nie będzie
ingerował w moje plany, do czasu, aż pojadę po teczki, które mi odbierze.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Jedziemy w milczeniu dwoma niczym nie
wyróżniającymi się, srebrnymi volkswagenami tiguan. Aileen i Ashton podróżują wraz z
Walkerem pierwszym wozem, natomiast ich śladem podąża Parker, przewożący mnie,
Catię oraz Christiana.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Wybierają oni najmniej oblegane trasy, z mnóstwem
zakrętów oraz masą przylegających uliczek, których często używają, nerwowo
spoglądając we wsteczne lusterka. Czyli jednak usiłują kogoś zgubić. Ich
manewry są zbyt szybkie, i gwałtowne, żebym zdążyła dostrzec śledzący nas
pojazd. Napięcie pomału znika z twarzy Parkera, gdy z kolejnych, wybranych przez
siebie uliczek, nie dostrzega "ogonu" od kilku minut. Pomimo wytrzęsienia,
jakie funduje mi kierowca, podróż mija dość spokojnie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Raczej nie zwiększyli dystansu, bo po paru minutach by nas zgubili. Mamy ich z głowy. — Czarnoskóry mężczyzna zwraca się
do słuchawki.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Przywołuje to wspomnienia akcji z udziałem ekipy
Luke’a. Oni również wykorzystywali ten sposób komunikacji, za pomocą
konwersacji włączonej na telefonie i słuchawce w uchu. Wydzierali się czasem do
siebie tak niemiłosiernie, że ja również to słyszałam, na przykład, gdy z
Ashtonem uciekaliśmy z centrum handlowego przed ludźmi Jonathana Hemmingsa.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Chociaż usiłuję być silna, emocje i tak biorą górę.
Serce ściska smutek, a kilka łez spływa po mych policzkach. Dyskretnie wycieram
je, udając, iż przecieram oczy ze zmęczenia. Do tego symuluję ziewnięcie, by to
wyglądało wiarygodnie. Nie rozumiem, czemu z nostalgią wspominam ten
niebezpieczny i zarazem interesujący czas. A może nie same wydarzenia są mi
bliskie, co ludzie, którzy brali w nich udział? Najgorsze, a zarazem najlepsze
chwile, jakie przeżyłam, w dodatku za sprawką tej niepozornej ekipy. Z bólem
muszę to przyznać… Poskładali mój świat na nowo, by znów go strzaskać, tym
razem doszczętnie. Tych kawałków nie da się ponownie posklejać, podobnie
odbudować naszej relacji. Tamte chwile już minęły i nigdy nie wrócą, pozostaje
jedynie żal. Teraz to moja szansa, aby ich wykorzystać, tak, jak oni mnie. Role
się odwracają. W tej chwili mam władzę i jej użyję. Niech pomogą mi dotrzeć do
dowodów, którymi pogrążę "Crossa", a potem mogą spadać. Nie zależy mi już na
nich… Kolejne ukłucie w sercu. Przecież to prawda… A może próbuję siebie
oszukać?</p>
<p align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;">*** </p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Docieramy w końcu do osiedla domów jednorodzinnych.
Nie jest ono jakieś wyjątkowo ładne, trawniki na wielu posesjach wymagają już
skoszenia, a przeraźliwie nudne domy, nie zachęcają do wejścia. Niemal na samym
końcu stoi niczym nie wyróżniająca się budowla z szarego pustaka. Trawnik jest
tak wysoki, że sięga już prawie do kolan. Jedynie w kilku miejscach jest
wydeptany oraz zgnieciony przez opony pojazdów.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Opuszczamy zaparkowane samochody, kierując się w
stronę wejścia. Ścieżka do niego jest wydeptana, co ułatwia przemieszczanie.
Przechodzimy przez drzwi z białego drewna. Sam przedpokój nie jest jakiś
imponujący. Znajduje się tu biały wieszak na kurtki z siedziskiem, pod którym
są półki na obuwie. Przed mymi oczami rozciąga się korytarz, którego sufit oraz
ściany pomalowane są na biało, a podłogę zdobią panele imitujące drewno. Na
samym jego końcu znajdują się schody, dzięki którym można dostać się na piętro,
a także niżej, zapewne do piwnicy. Troszkę bliżej wejścia do budynku, znajduje
się dwoje drzwi, po jednym z każdej strony.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Idziemy obgadać szczegóły. — Parker kieruje swe
kroki w stronę schodów, po czym zaczyna schodzić niżej.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Bez żadnego zbędnego gadania, podążamy za nim. Rząd
świecących się lamp wzdłuż całej ściany sprawia, iż panuje tu jasność. Dzięki
nim jest mała szansa, że któreś z nas postawi nogę na złym stopniu i runie w
dół. Oczywiście, dla Ashtona jest tutaj wstawiona rampa, bo inaczej nie dałby
rady zjechać niżej. Kiedy docieramy do piwnicy, czarnoskóry mężczyzna otwiera
metalowe drzwi.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Boisz się, że ci przetwory ukradną, więc kupiłeś
wrota, przypominające te do skarbca? — Kąśliwa uwaga jakoś sama nasuwa mi się na
język.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Zobaczysz tu coś z goła innego. — Uchyla
przeszkodę, by umożliwić nam wejść do środka.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Moim oczom ukazuje się ogromny, okrągły, szklany
stół, przy którym stoją krzesła z metalowymi nóżkami i szarym obiciem. Przy
ścianie z prawej, nieopodal mebla, znajduje się rząd ekranów, a na
przeciwległej z pięć włączonych zestawów komputerowych. Ściana przed nami
ozdobiona jest natomiast mapą całej Australii. To bardziej wygląda, jak centrum
dowodzenia tajnych służb, niż piwnica.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Podchodzimy do stołu, odsuwamy krzesła, po czym
zajmujemy na nich miejsca. Na szklanym blacie dostrzegam kilka teczek. Czyżby
czyjeś akta? Spoglądam w oczy każdemu zebranemu. Milczą przez chwilę, chyba
zastanawiając się, od czego tu zacząć. Ponieważ nie mam ochoty na podchody,
przechodzę od razu do rzeczy.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Gdzie jest Luke, co z nim?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Przetrzymywany jest najprawdopodobniej w
magazynie "Crossa" na Wayland. — Odpowiedzi udziela Parker.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Jak to najprawdopodobniej?! Czyli nie wiesz
dokładnie? — Kręcę głową z irytacją.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Przewieźli go tam zaraz po wyjściu z twojego domu,
dwadzieścia lat temu. Śledziłem ich, aż do tego magazynu. Widziałem, jak go tam
wprowadzają. Co prawda, nie ślęczałem przed wejściem dwadzieścia cztery godziny
na dobę, lecz zamontowałem kamerę. Do tej pory stamtąd nie wyszedł… — Parker
opowiada o tym niezwykle spokojnie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Kim ty w ogóle jesteś i skąd to wiesz? — To
pytanie nasuwało mi się od dnia, gdy mnie odwiedził w więzieniu. — Jakim cudem znałeś
jedną ze strażniczek. Czemu sądzisz, że damy radę udupić Bailey’a?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Jestem już emerytowanym, byłym naczelnikiem
policji z Woodstown. A z Giną znamy się od dawna. Wyświadczyła mi jedynie
przysługę, choć musiała uważać, w końcu ludzie "Crossa" są nawet tam.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— No dobra, ale czego chciałeś od Luke’a? Dlaczego
śledziłeś oprychów, którzy go zabrali?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Miałem do niego pewien interes.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Luke nie rozmawia z glinami. — Prycham.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nie chodziło mi tylko o niego, do ciebie również
miałem sprawę. Niestety za późno was odnalazłem i nie zdążyliśmy porozmawiać.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— A ode mnie czego chciałeś? Czyżby tego, o co
pytałeś podczas wizyty?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Cała reszta zebranych ani myśli wtrącać się do
rozmowy. Siedzą cichutko, spoglądając to na mnie, to na Parkera.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Owszem. Gdybym tylko zdobył dowody gromadzone
przez twojego ojca, dałbym radę pogrążyć "Crossa". Mam znajomości i wiem, jak
je dobrze wykorzystać. — Brzmi całkiem przekonująco.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Skąd to wszystko wiesz? Nie wspominałam, że
dowody zbierał mój ojciec. Nieźle się przygotowałeś.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Mam swoje sposoby, w końcu jestem byłym gliną. —
Uśmiecha się szeroko, pokazując rząd śnieżnobiałych zębów. — Może przejdziemy
teraz do kwestii Hemmingsa?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Niech będzie. — Niewiele informacji uzyskuję, jak
zawsze z resztą. Na tą chwilę mu nie ufam, wydaje się coś ukrywać. — Jaki masz
plan?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— To dość ryzykowne, ale wyślę tam kilku znajomych
po fachu, z nakazem przeszukania magazynu, pod kątem szukania narkotyków, nielegalnej
broni i porwanego człowieka. — Pokazuje nam gotowy świstek. — Będą wiedzieli,
że trzeba odnaleźć dla mnie pewną osobę. Wszystko zarejestruję niewielkimi kamerami,
które przyczepią do mundurów.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Faktycznie ryzykowne. Nie wiemy, co tam dokładnie
zastaną, a jeśli nasz cel znajduje się na widoku, to rozpęta się piekło. — Do
rozmowy dołącza Walker.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nie mówiąc już o kamerach, które pomimo małych
rozmiarów, wciąż mogą być zauważone przez sługusów Bailey’a. — Aileen
przedstawia swoje obawy.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Ze śmiercią kilku policjantów, którzy przyjdą z
oficjalnym nakazem, już tak łatwo się nie wywiną, a smród będzie się ciągnął za
ich szefem. Odpowiednio pokierować mediami, a zrobi się afera, rozdmuchana na
cały świat, czego nie chcą. Więc wątpię, że ich zaatakują. Oczywiście, jakaś
szansa dalej istnieje. A kamery będą ledwo wystawały z kieszeni, więc mało
prawdopodobne, iż zostaną dostrzeżone, gdy policjanci zaczną chodzić po
magazynie. — Wzdycha. — Największy problem to Luke. Nawet nie mamy pewności czy
on żyje.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nie mów tak! — Ashton uderza pięścią o blat
stołu. — Nie waż się go skreślać.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Choć w obecnej sytuacji nie zmartwiłabym się jego
śmiercią… — Posyłam cyniczny uśmiech w stronę Irwina. — To Luke jest najbardziej
upartym skurwysynem, jakiego znam. Na pewno żyje.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Wiem, że chcielibyście wierzyć w te wasze
zapewnienia, ale… Musicie być też przygotowani na najgorsze. — Parker nie daje
się przekonać.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Gdybyś nie był pewien, raczej nie zaryzykowałbyś
życia kolegów, próbując odbić Hemmingsa. Skończ wciskać nam te swoje farmazony,
w które sam nie wierzysz i bierz się do roboty. — Jestem zdziwiona, iż takie
słowa padają z moich ust.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Mój rozmówca jednak nie jest zły. Wygląda na
rozbawionego moim stwierdzeniem. Kończy naszą małą naradę, aby spotkać się z
pomocnikami, a także przekazać im nakaz oraz instrukcje.</p>
<p align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;">*** </p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Czy on faktycznie żyje? Nachodzą mnie pewne
wątpliwości, lecz nie chcę ich pokazywać. Najważniejsze jest to, żeby się
przekonać, jak jest naprawdę. Od gdybania Luke sam się stamtąd nie wydostanie.
Swoją drogą, czemu Parkerowi zależy na odbiciu Hemmingsa? Co to za sprawa,
którą do niego ma? Jest na tyle ważna, że gotów jest zaryzykować życie swoich
byłych podwładnych? Czemu robi z tego wielką tajemnicę?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Siedzę na ławeczce przy oknie, przyglądając się,
jak Parker odjeżdża. Na placu pozostaje wciąż jeden pojazd. Zabronił nam
wszystkim opuszczać dom. Zapewne boi się, iż przyciągniemy na siebie uwagę "Crossa",
a kryjówka będzie spalona.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Pokój, który mi przydzielono jest minimalistyczny.
Niewielkie łóżko, biała szafa na ubrania, tego samego koloru biurko. Ściany oraz sufit utrzymane są w kolorze kojącej zieleni. Podłogę pokrywają panele.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Hej, mogę wejść? — Słyszę czyjś głos, rozlegający
się zaraz po pukaniu.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Tak, proszę.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Aileen wchodzi do pomieszczenia z kilkoma
papierowymi torbami. Przyglądam się jej podejrzliwie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Co to jest? — Wskazuję na podarki.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Ubrania, głuptasie. Chyba nie zamierzasz chodzić
w stroju więziennym cały czas? W końcu przykuwa uwagę. Nie mówiąc o tym, że
wygląda paskudnie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">No tak, to jakaś namiastka normalności. Wreszcie
mogę założyć na siebie, co tylko chcę. Ten drobny gest wywołuje uśmiech na
mojej twarzy.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Dziękuję. — Nie jestem skłonna, by powiedzieć coś więcej.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Odwracam swój wzrok ponownie w stronę okna. Catia
już mi wszystko wyjaśniła, więc wersji Aileen nie chce mi się wysłuchiwać. Na
zwykłe rozmowy z nią też nie mogę się zdobyć, w końcu również mnie zraniła.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Widzę, że nie jesteś w nastroju do rozmowy, ale
nie mogę tak zostawić tej sprawy. — Powracam wzrokiem do brunetki. — Czemu
mówiłaś źle o Luke’u? Nic ci przecież nie zrobił, chronił cię przez ten czas.
Jeden incydent, gdy dostaliśmy tę głowę w prezencie, przekreślił waszą relację?
— Jej reakcja mnie zaskakuje.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">O niczym nie ma pojęcia? W sumie blondyn wmawiał
mi, że pozostali nie wiedzieli o tym, iż zamordował moich rodziców. Odebrał mi wszystko, a później chciał położyć łapy na dowodach. Czyżby to
jednak prawda? Ten łgarz chociaż raz nie skłamał?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Jak to czemu? Nie wiesz?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Jeśli znałabym odpowiedź, raczej bym nie pytała,
prawda?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Robi sobie jaja czy faktycznie nie ma o niczym
pojęcia? Po wyrazie jej twarzy nie jestem w stanie tego stwierdzić.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Ten wasz Luke nie był, aż tak święty, jak wam się
wydaje. — Cedzę przez zaciśnięte zęby. — Nie chcę o tym rozmawiać. Gdy już
Parker go odbije, może wam o tym opowie osobiście?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Ty możesz nam nakreślić sprawę już teraz.
Dlaczego tak źle o nim myślisz? Coś ci jednak zrobił? — Nie daje za wygraną.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Proszę, wyjdź. Chcę zostać sama. — Ponownie
wlepiam wzrok w obraz za oknem.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Wrócimy jeszcze do tej rozmowy. — Wzdycha. —
Pamiętaj, że nie jesteśmy twoimi wrogami.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Słyszę jej oddalające się kroki, a później dźwięk
zamykanych drzwi. Po chwili nastaje głucha cisza, która z jednej strony jest
kojąca, a z drugiej nieznośna. Przez nią w mojej głowie rodzi się wiele
spekulacji, które bardziej ranią niż przynoszą pożytek. Jednak lepsze to od jakichkolwiek
strzelanin czy pościgów. Błoga cisza dobra dla ciała, lecz fatalna dla duszy.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Łatwo Aileen mówić. W końcu to nie jej rodziców
zabił Luke, tylko moich. Do tego próbował mnie wykorzystać, żeby położyć łapy
na dowodach, zebranych przez mojego ojca. Czy gdyby o tym wiedziała, zmieniłaby
o Hemmingsie zdanie? A może jednak zna prawdę i uważa, iż to nic złego? Ta myśl
mnie dobija. Psucie reputacji blondyna już niczego nie zmieni. W oczach swoich
przyjaciół jest zagubionym, lecz dobrym chłopakiem, z sąsiedztwa. Zaopiekowali
się sobą nawzajem, aż stworzyli prawdziwą "rodzinę", choć nie łączyły ich więzy
krwi. Teraz jest przetrzymywany, a oni za wszelką cenę chcą go odbić. Rozmowa z
Aileen na temat śmierci moich rodziców byłaby dość ciekawa. Gdyby o niczym nie
miała pojęcia, mogłabym zniszczyć ich relację. Wbicie Luke’owi takiej szpili to
nic, w porównaniu do tego, co mi zrobił. Jednak nie potrafię… Za każdym
razem, gdy o tym pomyślę i chcę wykrzyczeć prawdę, prosto w twarze jego
przyjaciół, zdanie nie chce przejść przez gardło. Nic mi to nie da. Wyznanie
prawdy nie zwróci moim rodzicom życia.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Wstaję z ławki i podchodzę do łóżka. Zdejmuję ten
okropny strój więzienny, a następnie ciskam nim o podłogę, z wściekłością. Później
kładę się na łóżku. Dość już tych rozmyślań, bo głowa mi pęknie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nienawidzę cię, Luke… To ty mnie doprowadziłeś do
tego stanu.</p><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-sTk9o1B6qTo/YPXsFxlReDI/AAAAAAAADa8/EgGxGkv4R246aKZ7fMJhvGPK1kqgyIYOwCLcBGAsYHQ/s245/tumblr_dc105e59d62ad520e55bb274714332a9_662b1ca8_250.gif" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="150" data-original-width="245" src="https://1.bp.blogspot.com/-sTk9o1B6qTo/YPXsFxlReDI/AAAAAAAADa8/EgGxGkv4R246aKZ7fMJhvGPK1kqgyIYOwCLcBGAsYHQ/s0/tumblr_dc105e59d62ad520e55bb274714332a9_662b1ca8_250.gif" /></a></div>Lex Mayhttp://www.blogger.com/profile/07782671006609247832noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1099920907920855816.post-52322649258864839402022-12-01T17:33:00.001+01:002024-02-23T15:17:51.055+01:00Chapter 6<div style="text-align: justify;"></div><blockquote><div style="text-align: justify;">Cześć! Przybywam dzisiaj z kolejnym rozdziałem, może nieco dłuższym od poprzedniego, jednak wciąż króciutkim. Nie chciało mi się zbędnie rozpisywać, zajęłam się najważniejszą kwestią. Mam nadzieję, iż uchylenie rąbka tajemnicy wam się spodobało. Czy ktoś przewidział taki obrót zdarzeń?<span><a name='more'></a></span></div></blockquote><div style="text-align: justify;"><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><br /></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">Dość długie, brązowe loki, przeplatane czerwoną
bandaną z białymi wzorkami. Przenikliwe spojrzenie brązowych oczu. Okropnie
blady, jakby od dawna nie widział słońca. Ubrany w jeansy, białą koszulkę na
ramiączkach oraz znoszone, czarne trampki. Jego wzrost raczej się nie zmienił,
choć ciężko to faktycznie ocenić, gdyż mężczyzna porusza się na wózku
inwalidzkim, którego koła niemiłosiernie skrzypią.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— Ashton, jakim cudem? — Przecieram oczy, by
upewnić się, że zmysł wzroku nie płata mi figla.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">Kręcę przecząco głową. To sen, na pewno. Próbuję
kilkukrotnie metody z uszczypnięciem, żeby się przebudzić, lecz to nie działa.
Ostatni raz widziałam go przy bójce przed cmentarzem w Euri Creek. Po wypadku
już ani razu się nie spotkaliśmy. Jego stan się nie poprawiał, był w śpiączce,
a kolejne dni nie przynosiły dobrych wieści. Kiedy on się wybudził?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— Miałem farta, opatrzność nade mną czuwała lub współczesna
medycyna znalazła jakiś sposób. Tego nie wiem, ale zagłębianie się w tę kwestię
nie ma sensu. — Wzrusza ramionami.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— A co z pozostałymi? Gdzie moi przyjaciele, Aileen
i… Luke? O co tu chodzi?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— Powoli. — Kolejny głos dołącza do konwersacji. Na
pewno nie należy on do adwokata. Też skądś go kojarzę.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— Świetnie, ktoś jeszcze tu jest. Może łaskawie
wyjdzie z ukrycia, przecież go nie zjem.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">Na reakcję nie muszę długo czekać. Za Ashtonem
dostrzegam ludzką sylwetkę, która z każdym kolejnym krokiem staje się coraz
wyraźniejsza. Ciemna karnacja, brązowe oczy, pozbawiony czupryny, a także
zarostu, przyodziany w koszulkę polo, jeansy oraz czarne półbuty. Poza "Crossem", najwyraźniej jeszcze jednej osobie bardzo zależało na moim wyjściu, choć
obawiałam się mu zaufać. Najwyraźniej nie odpuścił mojej sprawy po pierwszej
rozmowie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— Parker, mogłam się domyślić, że to twoja sprawka.
Nie poddajesz się, co? — Prycham.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— Mówiłem, iż dam radę cię wyciągnąć. Teraz możemy
pogrążyć tego skurczybyka, tak długo na to czekałem.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— Chwila, nie powiedziałam, że ci pomogę. —
Chciałam go odnaleźć, żeby ewentualnie przekazać mu dowody, jeśli okaże się
godny zaufania i posiada duże wpływy, aby dobrze zdobytą wiedzę wykorzystać. —
Jaką mam gwarancję, iż można ci zaufać?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">Na twarzy mężczyzny pojawia się szeroki uśmiech.
Zapewne spodziewał się tego pytania i oby dobrze się do niego przygotował.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— Taką. — Pstryka palcami. </p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">Obok niego, z ciemności zaczynają wyłaniać się
kolejne sylwetki. Krótko przystrzyżony blondyn, z lekkim uśmiechem wymalowanym
na gładko ogolonej twarzy. Przygląda mi się uważnie, błękitnymi tęczówkami.
Ubrany jest w czarne spodnie od garnituru, białą koszulę i lakierowane półbuty.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">Zaraz przy nim stoi kobieta z rudymi lokami, sięgającymi jej do ramion. Czas był dla niej łaskawy, gdyż nie dostrzegam na
jej twarzy ani jednej zmarszczki. W kącikach piwnych oczu dziewczyny zbierają
się łzy. Ubrana jest w biały, elegancki kombinezon oraz posrebrzane buty na
lekkim koturnie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">W niedalekiej odległości stoi para trzymająca się
za ręce. Mężczyzna ma krótko przystrzyżone, brązowe włosy, kilkudniowy zarost,
a także zmarszczki na czole. Przyodziany jest w spodnie z czarnego jeansu,
czerwone buty sportowe oraz tego samego koloru koszulkę. Kobieta również jest
brunetką o piwnych oczach, jak jej partner, lecz pozbawioną jakichkolwiek
zmarszczek. W skład jej ubioru wchodzą białe szorty, niebieska koszulka z
nadrukiem oraz obuwie sportowe w tym samym odcieniu.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">Zakrywam usta dłońmi, po czym padam na kolana.
Przyglądam się tym widmom, jakby nie wierząc, że naprawdę tu są… Do tego żywi!
Ashton sam jest najlepszym dowodem, że niemożliwe właśnie staje się możliwe, a
do mnie wciąż to nie dociera. Jedna odpowiedź na nurtujące od lat pytanie
udzielona, lecz mnoży ona więcej pytań. Mogę ten dzień nazwać już
najszczęśliwszym czy raczej najgorszym w moim życiu? To znowu powraca…</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— Christian, Catia, Aileen i Walker, wam też nic
się nie stało. — Po chwili odzyskuję zdolność mówienia.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— Tylko dzięki mnie. — Odzywa się czarnoskóry
mężczyzna. — Ponoć są dla ciebie ważni, ryzykowałaś dla nich życiem. Masz
jeszcze jakieś wątpliwości do rozwiania?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— Całe mnóstwo. — Odpowiadam bez namysłu.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— W takim razie musimy je rozwiać, żeby współpraca
była udana. Zanim to się stanie… — Rzuca spojrzenie za mnie, zapewne na
adwokata. — Dziękuję ci za pomoc, jednak twoja droga tu się kończy. Nie możesz
usłyszeć więcej, dla własnego dobra.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— Najpierw "pomóż mi", a teraz, jak wykonałem swoją
robotę, to "idź precz"? — Również rzucam na niego okiem. Mężczyzna drapie się
po karku. — Na pewno nie będziesz mnie już potrzebował? Nie wyskoczysz nagle z zaułka,
mając kolejny problem?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— Nie, już dosyć dla mnie zrobiłeś. Teraz sobie
poradzę, a ty wracaj do rodziny i zapomnij o sprawie. Nie mogę cię dłużej
narażać bez potrzeby.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— W takim razie jesteśmy kwita. — Prawnik odwraca
się na pięcie. — Uważaj na siebie i żegnaj. — Zaczyna kierować się w stronę, z
której przyszliśmy.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— Zaczekaj! — Wyciągam w jego stronę rękę.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">Mężczyzna zaprzestaje dalszych kroków, a następnie
odwraca się w moją stronę.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— Ja… chciałam ci podziękować za wszystko, co dla
mnie zrobiłeś…</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— Nie mnie dziękuj, to głównie zasługa Parkera. Może
nie wygląda, ale to dobry człowiek, więc spróbuj w niego uwierzyć. — Po tych
słowach znika za stertą rupieci.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">Wygląd może być bardzo mylący, jednak problem
stanowi to, że ja nie znam w ogóle tego czarnoskórego wybawiciela. Najpierw
muszę dowiedzieć się o nim więcej, aby móc zdecydować.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— Mam masę pytań do was wszystkich, aż nie wiem, od
czego zacząć. — Łapię się za głowę.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— Spokojnie, udzielimy odpowiedzi na te, które
znamy. — Catia podchodzi do mnie, po czym wyciąga rękę. — No już, wstawaj.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">Korzystam z pomocy Rudej, pomału podnosząc się z
kolan. Dziewczyna prowadzi mnie w kąt pomieszczenia, ku całkowitej ciemności.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— Dajcie nam chwilkę. — Oznajmia pozostałym, zanim
znikamy im z pola widzenia.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">Sama nie wiem, co teraz robić. Mam ochotę przytulić
Catię oraz ją udusić. Może oba na raz? Z jednej strony bardzo za nią tęskniłam
i byłam pewna, że coś złego ją spotkało. Z drugiej natomiast tliła się we mnie
nadzieja, iż Catia dała radę przeżyć tylko mnie olała. Oba te destrukcyjne
scenariusze od lat zaprzątały mi głowę. Teraz mam odpowiedź pod nosem.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— Co się wtedy stało? Dostałam wiadomość z twojego
numeru, że stanie ci się krzywda, jeśli nie pojadę w pewne miejsce. — Zaczynam
od samego początku niejasności.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— Zgubiłam telefon, nawet nie wiem, kiedy to się
stało. Byłam zbyt zaaferowana Christianem, przesłuchaniem oraz zmianą, jaka w
tobie zaszła, by zauważyć zniknięcie tego ustrojstwa.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— Okej, czyli istnieje szansa, że ktoś od "Crossa" był wtedy w pobliżu, znalazł twój telefon i wykorzystał okazję? To był czysty przypadek?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— To tylko moje przypuszczenia, ale uważam, iż
celowe działanie. Gdy wychodziłam z kamienicy, wpadłam na jakiegoś osiłka. Mógł
niepostrzeżenie wyciągnąć moją komórkę z kieszeni. Jednak musiałby sporo o nas
wiedzieć, znać relację, jaka nas wszystkich łączyła. — Jej teoria zdaje się
mieć sens.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— Jak głupia dałam się złapać w pułapkę. — Moja
porywczość mnie zgubiła. — Więc gdzie wtedy byłaś?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— U Christiana, odwiedziłam go i przy okazji szukałam
telefonu, żeby się z tobą skontaktować w sprawie jego stanu zdrowia. Kiedy
miałam już wychodzić, natknęłam się w drzwiach na tego blondyna, co rozwalił
zamek w mieszkaniu chłopaków oraz tego bruneta, który tu z nami jest, Bruce’a.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— Akurat szpital? Czego tam szukał? — Pocieram
brodę, intensywnie myśląc.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— Nie wiem, najpewniej miał sprawę do tej brunetki,
Aileen. Chciała iść cię szukać, ale nie wyglądała najlepiej, więc by im jedynie
zawadzała.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">Czyli nie odpuścili, mimo wszystko mnie szukali. Aileen
chciała nawet wyjść ze szpitala, żeby mnie odnaleźć? Jest mi strasznie głupio,
iż tak brutalnie ją potraktowałam, lecz musiałam ratować przyjaciółkę, a ona
stała mi na przeszkodzie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— I co było potem?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— Zabrali mnie ze sobą do swojego domu. Rozsypali jakieś
fanty i blondyn domyślił się, gdzie jesteś, ale chciał pojechać sam. Nakazał
Bruce’owi zabrać mnie oraz Aileen, a następnie uciekać.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">Ta informacja jest zaskakująca. Luke postanowił
jednak pomóc Rudej? Moja ucieczka najwyraźniej go do tego skłoniła. Miał nadzieję,
iż naprawi swój błąd, a także poprawi naszą relację, która przez tę sytuację
stała się oziębła? Tylko, dlaczego mi o tym nie powiedział? Może przez moją
reakcję na poznanie prawdy o losie, jaki spotkał moich rodziców… Uznał, że się
ze mną nie dogada, więc odpuści, bo już nic nie było w stanie zmienić mojego nastawienia
względem niego? Może miał rację…</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— Skoro przeżyłaś, to dlaczego przez ten cały czas
mnie olewałaś? Czemu chociaż raz nie przyszliście w odwiedziny z Chrisem? Z
jakiego powodu mnie zostawiliście… — Mój ton głosu zdradza, że bardziej jest to
zarzut niż pytanie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— Naprawdę chcieliśmy, jednak nie mieliśmy wyboru.
Gdy dotarliśmy do szpitala odebrać Aileen, obudził się Ashton. Ja nie miałam jednak
zamiaru opuszczać Chrisa. I wtedy… zjawił się jakiś lekarz, ponoć ich znajomy,
który nie odrywał ucha od słuchawki. Po krótkiej rozmowie z Ashtonem
stwierdzili, że transport dla Christiana pod pretekstem nowej metody leczniczej
zostanie załatwiony. Nawet się nie obejrzeliśmy, a wylądowaliśmy w Japonii!</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— Zawsze jest jakiś wybór. Podczas, gdy ja gniłam w
pierdlu, wy byliście sobie na egzotycznych wakacjach za granicą. — Czuję, jak
złość we mnie narasta.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— To nie tak! Głos w słuchawce powiedział nam, iż
uratowanie ciebie i Luke’a będzie ciężkie, lecz zajmie się tym, choć ta sprawa potrwa sporo czasu. Nie byliśmy zadowoleni, nawet protestowaliśmy, jednak
nic to nie dało. Zostaliśmy uciekinierami. Nie znaliśmy siebie nawzajem czy też
języka, a mimo tego, musieliśmy sobie poradzić razem, w obcym kraju. Tu nie
mogliśmy się ukryć, bo ten cały "Cross", kimkolwiek on jest, bez problemu by
nas znalazł, a potem zabił. Jednak ty miałaś gwarancję bezpieczeństwa. Nie mam
pojęcia, skąd on to wiedział, lecz był pewien, że cię nie zabiją.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— Masz na myśli Parkera? On był waszym tajemniczym
rozmówcą? — Chwilę temu się przechwalał tym wyczynem.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— Tak. Po jakimś czasie obudził się Christian. Nie
tak dawno otrzymaliśmy telefon, iż już "czas", a Parker potrzebuje naszej
pomocy. W końcu byś mu nie zaufała, gdyby nie wiadomość ode mnie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— Zawsze bazgrałaś, jak kura pazurem i sama po
sobie doczytać się nie mogłaś. To ja robiłam za twojego grafologa przed
nauczycielami! — Uśmiecham się mimowolnie, gdy powracają do mnie wspomnienia
takich chwil. — A co z adwokatem?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— To jakiś znajomy Parkera, lecz nie wiemy, jakim
sposobem nakłonił go do współpracy przy tak niebezpiecznej sprawie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— Jeszcze jedno nie daje mi spokoju. Ashton jest
nieufny względem obcych, jakim więc cudem dał się tak łatwo przekonać temu
kolesiowi, w dodatku przez telefon?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— Nie wiem, ale podczas ich rozmowy odniosłam
wrażenie, jakby nie byli sobie całkiem obcy.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— Ciekawe… — Od nadmiaru informacji głowa mi pęka,
lecz uświadamiam sobie jeszcze coś. — Zaraz, czemu nie pofatygował się do was
osobiście, tylko zadzwonił?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— Ponoć był bardzo zajęty, a liczył się czas.
Ludzie tego całego "Crossa" już po nas jechali, a Parker nie mógł stracić
z oczu wozu, który przewoził tego blondyna, bo najpewniej miałby nikłe szanse
na jego ponowne odnalezienie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— Co?! On wie, gdzie jest Luke?!</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— Owszem, ale odbicie go będzie niezwykle trudne.
Do tego nie mamy pewności czy on żyje. — Catia próbuje ugasić mój zapał.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">Luke "Mrok" Hemmings jest ostatnią osobą, z którą
chcę się spotkać. Mam do niego ogromny żal za to, co mi zrobił. Jednak wiem, że
Ashton tej sprawy nie odpuści i będzie chciał ratować przyjaciela, tak, jak ja
swoich. Z jednej strony ogarnia mnie gniew na myśl o blondynie, a z drugiej
pojawia się dziwne uczucie, które nie należy do tych negatywnych odczuć. Ciężko
je opisać, to przyjemne ciepło, rozchodzące się po całym ciele.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— Macie w ogóle jakiś plan? — Przełamuję ciszę.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— Tak, jednak omówimy go w innym miejscu. Ten
magazyn to kryjówka, gdyby ktoś was śledził. Prawdziwa "baza" znajduje się
gdzie indziej.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— To na co czekamy? Jedźmy!</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">Ruda nie zdaje sobie sprawy, że ludzie "Crossa" nie
muszą mnie śledzić, bo i tak wpadnę w ich łapy na cotygodniowej kontroli u
kuratora. Można powiedzieć, iż nie doceniają Parkera, przez co moje wyjście na
wolność odbija się bez echa. Po co mają się namęczyć, skoro sama do nich
przyjdę? Do tego momentu musimy już wyciągnąć teczki oraz odbić Luke’a. Moja pierwsza
wizyta u kuratora może się okazać ostatnią, więc wszystko muszę dopiąć na
ostatni guzik, aby ewentualnie odejść, niczego nie żałując. W końcu od dawna
żyć mi się nie chce. Tej marnej egzystencji pomaga jedynie myśl, że należy
posadzić rodzeństwo Bailey za kartkami, żeby nikt nie musiał więcej cierpieć. Są
zdolni do wszystkiego i nie cofną się przed niczym, by osiągnąć swój cel.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">Dziewczyna chwyta mnie za rękę, po czym wyprowadza
z ciemnego kąta. Kierujemy swe kroki do towarzyszy, którzy dalej czekają przy
zapalonej świeczce. Ich wzrok spoczywa na nas, gdy tylko wyłaniamy się z mroku.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— Dobra, pojadę z tobą, lecz nie licz, że od razu
ci zaufam. Wciąż nic o tobie nie wiem. — Nie zamierzam bawić się z Parkerem w
podchody. — Jednak masz obiecujący początek.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">Mężczyzna uśmiecha się szeroko, pokazując idealnie
białe zęby.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— Dobre i to. Ruszajmy się, już zbyt długo tu
siedzimy. — Kieruje swe kroki ku wyjściu, a my posłusznie ruszamy za nim.</p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><br /></p></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-KSU_3x41YbY/YPVnB7zHd9I/AAAAAAAADa0/ZxAN4M4jg6YNTzpbQNt7kHgcrcQSC60-ACLcBGAsYHQ/s540/1526385375_1MP_926_R_8547_M.gif" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="448" data-original-width="540" src="https://1.bp.blogspot.com/-KSU_3x41YbY/YPVnB7zHd9I/AAAAAAAADa0/ZxAN4M4jg6YNTzpbQNt7kHgcrcQSC60-ACLcBGAsYHQ/s320/1526385375_1MP_926_R_8547_M.gif" width="320" /></a></div>Lex Mayhttp://www.blogger.com/profile/07782671006609247832noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1099920907920855816.post-58001968472161113812022-11-01T19:21:00.003+01:002024-02-23T15:14:31.842+01:00Chapter 5<div style="text-align: justify;"><blockquote>Hejo! Przybywam do was z kolejnym, krótkim rozdziałem. Sequel piszę w całości, w zeszycie, potem przenoszę go na worda. To sprawia, że nie wymyślam niepotrzebnych bzdetów, zajmujących wasz czas, tylko absolutnie konieczne rzeczy. Przez to posty są biedniejsze, niż w przypadku pierwszej części, lecz nie będą tak was wnerwiać te zbędne myśli Marisy, którymi wypełniałam pustkę, aż do określonego przez siebie limitu stron. Co sądzicie o rozdziale? Kim jest tajemniczy mężczyzna?<span><a name='more'></a></span></blockquote></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Minęło już tak wiele czasu, że straciłam nadzieję
na wyjście lata temu. Więzienne mury to mój dom, a tutejsza społeczność jest
rodziną, z którą najlepiej wychodzi się na zdjęciach. Egzystuję z nimi, bo
muszę. Jednak… Po dwudziestu latach zjawia się adwokat, który postanawia o mnie
zawalczyć, choć nie ułatwiam mu zadania, swoim zachowaniem. Nie jestem pewna,
dlaczego to robi. Jednego dotąd się nauczyłam — każdy, kto mi pomaga, nie czyni tego z dobroci serca, lecz ma jakiś ukryty interes. Skoro osoby najbliższe,
którym zaufałam, w ten sposób do mnie podchodziły, obcy tym bardziej nie będą
mieć skrupułów, by wykorzystać moją osóbkę do swoich celów.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Wszystko dzieje się tak szybko. Przygotowania,
dojazd do gmachu sądowego i cała rozprawa. Dukam jedynie wyuczoną przez
prawnika formułkę, by pokazać, jak bardzo się zmieniłam "na lepsze". Niektóre
pytania są naprawdę bolesne. Minęło już tyle lat, a sprawa "Mroku" wciąż
wywołuje we mnie gamę negatywnych emocji — złość, rozczarowanie, żal,
niedowierzanie… Jeśli chcę stąd wyjść, muszę jednak być silna. Znoszę każde
pytanie dzielnie, ukrywając, co naprawdę czuję, pod maską obojętności. W
dalszej części nawet nie słucham, oczekując końca. Odpowiedzi na jakiekolwiek
zarzuty udziela pan Bennet. Prowadzi swój teatrzyk, chcąc udowodnić sędzinie,
że nie stanowię już zagrożenia dla społeczeństwa, a powrót do niego wpłynie
korzystnie na mój stan psychiczny. Muszę przyznać, iż zna się na swojej
robocie. Z mojej perspektywy jest to jednak śmiechu warte, w końcu nic złego
nie zrobiłam… Gdybym dostała tego "reżysera dramatów" dwadzieścia lat temu, to
może istniałby cień szansy na wolność. Jednak w obu sprawach problemem jest
sędzina… Ta sama, która nie chciała mnie wysłuchać. Ta sama, która odebrała mi
wolność na polecenie "Crossa". Czy tym razem uda się ją przekonać?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Szturcham ramieniem mojego adwokata, by zwrócić
jego uwagę i przedstawić mu swoje obawy.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— To ona wydała kiedyś wyrok w mojej sprawie. Myślisz, że tym
razem zmieni zdanie, choć poprzednio wieszała na mnie psy? — Rzucam spojrzenie
leciwej kobiecie, której cera pokryta jest licznymi zmarszczkami. W jej siwych
włosach wielu kolegów po fachu upatruje ogrom wiedzy i doświadczenia. Do głowy
by im nie przyszło, iż to brązowooka, podła żmija.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Zaufaj mi, wiem, co robię.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Zaufać? Jemu? Nie widzę podstaw… Nie wiem, dla kogo
pracuje i co się stanie ze mną, jeśli uda mu się wygrać tę sprawę. Nie mam
pojęcia, jakie są jego zamiary. Nie chcę się nawet przekonywać. Najlepszym
rozwiązaniem jest ucieczka zaraz po ogłoszeniu pozytywnego rozpatrzenia.
Zabiorę dowody i się ukryję, a potem wymyślę sposób, jak dobrze je wykorzystać,
by pogrążyć "Crossa". W końcu nie mam już nic do stracenia. Jeżeli wyrok będzie
odmowny, wrócę do pierdla. Stracę wtedy możliwość odegrania się. Zgniję tam do
reszty, pośród przekupionych strażniczek i porywczych współwięźniarek. To moja
jedyna szansa, by na nowo rozpalone światełko nadziei nie zgasło bezpowrotnie.
Muszę stąd wyjść…</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Obyś miał rację.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Każda kolejna sekunda wydaje się trwać wiecznie.
Zbliżamy się do końca rozprawy, a mnie ogarnia coraz większy strach. Brzuch
zaciska się w supeł, natomiast serce łomocze, jak oszalałe. Przygryzam
spierzchniętą wargę ze zniecierpliwienia. Mój wzrok wędruje w kierunku sędziny,
przyodzianej w czarną togę. Nie spieszy się z ogłaszaniem werdyktu.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— No dalej, bo zaraz tu skonam. — Stukam palcami o
blat stołu, choć jest to ciężkie, gdyż moje ręce skute są kajdankami.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Kobieta wreszcie podnosi się z fotela
sędziowskiego. Spogląda na mnie z widocznym rozbawieniem, lecz tylko przez
sekundę. Wątpię, czy ktoś inny to dostrzega.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Ogłaszam, że Marisa Turner może skorzystać z
warunkowego zawieszenia kary, jednakże musi przestrzegać pewnych procedur. Raz
w tygodniu ma się pojawić u pana kuratora, by zdać relację z minionych dni.
Jeśli skazana złamie warunki zwolnienia warunkowego, wróci natychmiast do
więzienia. Mam nadzieję, iż nie popełni pani więcej błędów. Koniec rozprawy.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Jestem wręcz zszokowana. Tak po prostu mnie
wypuszcza, pomimo durnych warunków, jakie muszę spełnić? Nie wydają się one
zbyt dotkliwe, a raczej upierdliwe. Gdybym chciała powrócić do społeczeństwa,
to ukrycie się nie wchodzi w grę, bo muszę składać ten śmieszny, tygodniowy
raport. Gdy się gdzieś zaszyję, na pewno będą mnie szukać. Jeżeli im się uda, to mogę
wrócić za kraty, zanim zrobię użytek z dowodów obciążających "Crossa". Wszystko
przemyślane.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Ogromny budynek sądowy z białego pustaka, opuszczam
już wolna, bez irytujących kajdanek na rękach. Okazja na ulotnienie się bardzo
kusi, lecz powstrzymuje mnie przed tym pewna niedogodność — policjanci, którzy
spod gmachu odprowadzają moją osóbkę wzrokiem, aż do pojazdu adwokata.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— To gdzie teraz się udamy? Może do
najbliższej uliczki, żeby nikt nie widział naszej rozłąki? — Proponuję.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Tak się pani spieszy? Spokojnie, nie zjem cię,
więc bez obaw. — Odpala silnik i powoli rusza. — Nawet po
wyciągnięciu cię na wolność, wciąż nie jesteś do mnie przekonana? Trochę
wdzięczności okazać nie zaszkodzi.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nie udawaj, że postanowiłeś zwrócić mi wolność z
dobroci serca. W końcu nic o mnie nie wiesz, nigdy wcześniej się nie
spotkaliśmy, więc o co chodzi? — Nie owijam w bawełnę, od razu przechodzę do
rzeczy. — I ta notatka… Kto ją pisał? To jakaś podróbka, żeby uśpić moją
czujność?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Naprawdę, ciężki z ciebie przypadek. Wiadomość
jest jak najbardziej prawdziwa. Twoja sprawa czy mi uwierzysz. Mogę cię
odstawić nawet na następnym skrzyżowaniu. Jeśli chcesz się przekonać, co do
mojej prawdomówności, zawiozę cię do nadawcy.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Jego propozycja jest strasznie kusząca. Chcę zyskać
pewność, iż to nie jest żart. Odkąd zobaczyłam wiadomość, miałam ochotę nawiać
z więzienia, aby odszukać tę osobę. Szansa sama się nadarza. Gorzej, jeśli to
pułapka, cały trud pójdzie na marne, przez moją nadmierną ciekawość. Spoglądam
ponownie na kierowcę. Jego delikatna twarz nie zdradza żadnych oznak złych
zamiarów. Mężczyzna jest bardzo spokojny, nie dostrzegam u niego niczego
podejrzanego.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">"Zaufaj mu, a znów się spotkamy. C.D."<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Wciąż mam w głowie treść tej wiadomości. Zaufać
prawnikowi, a na pewno się spotkamy… Zapewnienia wydają się sprawdzać. Jeśli to
faktycznie pułapka, muszę w głowie wyryć sobie trasę, aby móc szybko uciec. Jak
widać, niewiele się zmieniłam, wciąż chcę zaspokajać moją ciekawość kosztem
bezpieczeństwa. Czy kiedyś zmądrzeję?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Budynki mieszkalne znikają nam z oczu, a ich
miejsce zajmują stare, zapuszczone, najpewniej porzucone magazyny. Nachodzą
mnie coraz większe wątpliwości, gdy głębiej zapuszczamy się w te rejony.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Co to ma być za zapadła dziura? Chcesz mnie tutaj
zamordować, a potem poćwiartować? Z nadawcą wiadomości mogliśmy się spotkać na
mieście, wśród innych ludzi. Tutaj nie ma żywego ducha!</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— O to chodzi… Nie możemy się spotkać, jak cywilizowani
ludzie, choćbym wolał taką opcję, ale to względy bezpieczeństwa nas wszystkich.
Czyjeś oczy sięgają bardzo daleko i byłoby lepiej, gdyby nas nie dostrzegły. A
co do ćwiartowania, kusząca propozycja. — Kręci głową, rozbawiony.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— To nie jest śmieszne, mam prawo się bać! Wywozisz
mnie na jakieś zadupie, gdzie próżno szukać pomocy. Gdzie się podziało to
bezpieczeństwo?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Tam, gdzie ci, którym podpadłaś, szybko was nie
znajdą. Opustoszałe fabryki to najlepsza, tymczasowa kryjówka, więc przestań
narzekać.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Dalsza rozmowa raczej nie ma sensu. Na pewno wie
więcej niż mówi, lecz nie zamierza udzielić mi satysfakcjonującej odpowiedzi.
Ogranicza się do kwestii absolutnie koniecznych. Aż przypomina pewnego blondyna
sprzed lat… Może przesadzam i powiedział już o wszystkim? Nie jestem w stanie
tego stwierdzić. Zapewne na miejscu dowiem się czegoś więcej.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Samochód gwałtownie skręca. Adwokat wjeżdża do
jakiegoś niewielkiego, pustego magazynku, w którym mieści się jedynie ten
pojazd. Ledwo udaje nam się otworzyć drzwi oraz opuścić auto. Musimy się też
sporo nagimnastykować, żeby wyjść na zewnątrz.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Ćwiczenia dorzucasz w pakiecie? — Drwię.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Trochę ruchu jeszcze nikomu nie zaszkodziło. —
Zmierza w kierunku ogromnego magazynu na wprost.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Podążam za nim, rozglądając się dyskretnie. Mogą
mnie stąd wyprowadzić cztery piaszczyste dróżki. Przy każdej z nich stoją rzędy
opuszczonych budynków, różnych rozmiarów. Gdy prawnik spróbuje czegoś
podejrzanego, od razu mogę rzucić się do ucieczki. Sprawę ułatwi fakt, że
magazyn, do którego się kierujemy, nie posiada żadnych drzwi. Najpewniej są już
tak zniszczone, iż odpadły. Przynajmniej nikt mi ich nie zatrzaśnie za plecami.
Idziemy bardziej w głąb, gdzie dociera mniej światła. Spoglądam w górę —
wszystkie szyby są czymś zastawione.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Może już wystarczy? Jest coraz ciemniej, ledwo
cokolwiek tu widzę. — Odwracam głowę w stronę towarzysza.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Mężczyzna stuka coś w smartfonie, po czym włącza w
nim latarkę. Nie przejmując się moim niezadowoleniem, idzie dalej.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— To już niedaleko, musimy dojść na sam koniec
magazynu.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Potykam się, co róż o jakieś niewielkie przedmioty
oraz dziury w posadzce. Przeciskam przez spore ilości żelastwa, które jakby
specjalnie ustawiono w ten sposób, aby utrudnić dotarcie na sam koniec budynku,
a także opuszczenie go. Już niedaleko, dostrzegam niewielki snop światła przed
nami. Jeszcze chwila i poznam odpowiedzi na dręczące mnie pytania, czy zostanę
zabita?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Kiedy przeciskam się między ostatnimi przeszkodami,
lustruję wzrokiem obszar dookoła. Przez panującą tu ciemność nie jestem w
stanie niczego dostrzec. Kieruję więc wzrok w stronę przywodzącego nas światła.
Jest to zwyczajna świeca, ustawiona na kilku pustakach.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— I co, to już koniec trasy? Zapomniałeś wspomnieć,
że ten magazyn jest kompletnie pusty! — Zwracam się do adwokata. — Gdzie niby
jest osoba, z którą chciałam porozmawiać? Wyparowała? Może pomyliłeś magazyny?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Spokojnie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Spokojnie?! Kpisz sobie? Oszukałeś mnie! Czego
chcesz i kim naprawdę jesteś? Czyżbyś pracował dla "Crossa"? Odpowiadaj! —
Łapię go za koszulę.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nerwowa, porywcza, nieufna oraz opryskliwa. Nic się
nie zmieniłaś. — Dociera do mnie głos zza pleców.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Kto to powiedział?! — Momentalnie odwracam się w
stronę dźwięku.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Dostrzegam jedynie słabe światło świecy przed sobą,
nic więcej. Może się przesłyszałam? Nie, to niemożliwe. Głos był zbyt wyraźny,
realny, na pewno nie jest wytworem mojej wyobraźni.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nie poznajesz mnie? — Znowu go słyszę, tym razem
wyraźniej.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Myślisz, że jestem w stanie rozpoznać kogoś po
głosie? — Na pewno gdzieś go już słyszałam, nie wydaje się obcy. — No dalej,
wyłaź!</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Do mych uszu dociera dźwięk skrzypienia jakiegoś
metalu. Nie mam pewności, co to dokładnie jest. Mało istotny w tej chwili
szczegół. Przede mną, z ciemności wyłania się twarz, oświetlona przez świecę,
która mimo upływu lat niewiele się zmieniła. Kilka zmarszczek zdobi buźkę
rozmówcy. Nie mogę uwierzyć w to, co widzę.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Ty żyjesz, palancie. — Zszokowana, tylko tyle
jestem już w stanie wydusić.</p><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-lpN1EqMpHgQ/YPRr6eSO_RI/AAAAAAAADao/eW-Soz0gMGUNHI3xLwmfbrE5PANddZzvgCLcBGAsYHQ/s245/17615150.gif" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="130" data-original-width="245" src="https://1.bp.blogspot.com/-lpN1EqMpHgQ/YPRr6eSO_RI/AAAAAAAADao/eW-Soz0gMGUNHI3xLwmfbrE5PANddZzvgCLcBGAsYHQ/s0/17615150.gif" /></a></div>Lex Mayhttp://www.blogger.com/profile/07782671006609247832noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1099920907920855816.post-39262624943305658922022-10-01T20:34:00.002+02:002024-02-23T15:07:10.966+01:00Chapter 4<div style="text-align: justify;"></div><blockquote><div style="text-align: justify;">Cześć! Tym razem przybywam z dłuższym rozdziałem niż poprzednio. Jakoś dobrze mi się go pisało, miałam dużo do przedstawienia, a efektem tego jest więcej do czytania. Nie wiem, czy to dobrze, czy źle. Co sądzicie o powiązaniach między mężczyznami oraz sytuacji w domu Benneta? Miłego czytania!<span><a name='more'></a></span></div><div style="text-align: justify;"></div></blockquote><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;"><b style="mso-bidi-font-weight: normal;">Bennet Pov</b></p>
<p align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">~~*~~<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">— Jaki on
piękny! — Na twarzy mej ukochanej pojawia się szeroki uśmiech.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">Powodem tego
zachwytu jest złoty pierścionek z drobnymi wzorkami, zwieńczony szafirem. Odkładałem
na niego długo, wyrzekałem się nawet najdrobniejszych przyjemności, ale go mam.
Ośli upór czasem popłaca. To dzięki niemu tyle wytrwałem w postanowieniu.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">— Jane, czy
wyjdziesz za mnie? — Klękam przed swą wybranką.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">Wszyscy
obecni w ekskluzywnym sklepie jubilerskim milkną, przyglądając się naszej
dwójce z zaciekawieniem. W tym momencie można usłyszeć nawet przelatującą
muchę, taka panuje cisza. Niecierpliwie wyczekuję odpowiedzi blondynki. W jej
błękitnych oczach dostrzegam błysk. Na chwilę robi poważną minę, a za moment
przykłada palce prawej dłoni do brody, rozważając wszystkie "za" oraz "przeciw". Jeszcze
chwila ciszy i zwariuję.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">— Niestety,
ale muszę… — Zaczyna, a moje serce zamiera. Cała krew odpływa mi z twarzy. —
Przyjąć twoje oświadczyny. — Dopowiada.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">— Zgadzasz
się? — Dopiero po upływie kilku sekund dociera do mnie sens jej słów.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">— Tak,
głuptasie. — Ponownie się uśmiecha, wyciągając dłoń w moją stronę. Bez wahania
przyozdabiam serdeczny palec pierścionkiem.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">Wstaję,
podnoszę Jane i obracam wokół własnej osi, w akompaniamencie oklasków. Jednak nie
owacje są tutaj najważniejsze, lecz kobieta, którą obejmuję ramionami. Nie mam
zamiaru jej wypuścić z objęć. Jestem najszczęśliwszym facetem na ziemi. Jane to kobieta, mogącą mieć każdego, wielu adoratorów się za nią uganiało, a
tymczasem ona wybiera mnie. Grzecznego, miłego i trochę nieśmiałego, dużego
chłopca. Nudziarza.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">— Wiem, że
nie zawsze się zgadzaliśmy, ale to się zmieni. Ty jesteś dla mnie najważniejsza
i nie obchodzi mnie, co mówią twoi rodzice.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">— Nie, ani mi
się waż tego zmieniać. W związku nie zawsze się zgadzamy, ale to właśnie jest
nasz urok.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Wybrałam ciebie takiego,
jakim jesteś teraz. — Składa delikatny pocałunek na moim policzku. — I nie mogę
oddychać. Zaraz mnie udusić, wariacie.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">Na te słowa
od razu się opanowuję, rozluźniając uścisk. Pomieszczenie wypełniam zakłopotanym
śmiechem. Ze szczęścia rozpiera mnie energia. Do teraz nie wiedziałem, że mam
aż tyle siły. To najszczęśliwszy dzień mojego życia, nic mi go nie zepsuje.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">— Więc musimy
pomyśleć nad salą, listą gości, wolnym terminem w kościele i urzędzie oraz o
najważniejszym… sukience! — Wylicza Jane.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">— Na wszystko
mamy czas, nie musimy się spie… — Nie jest mi jednak dane skończyć, gdyż do
sklepu wpada trzech zamaskowanych, barczystych mężczyzn, ubranych na czarno.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">— To jest
napad, wszyscy na ziemię. — Oświadcza jeden z nich, demonstracyjnie oddając
jeden strzał w sufit.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">Momentalnie zasłaniam
Jane swoim ciałem i wykonujemy polecenie. Chwilowe krzyki przerażenia milkną,
gdy kolejny rozjuszony napastnik grozi, że jak się nie zamkną to ktoś ucierpi. Są
na tyle bezczelni, iż dokonują rabunku w biały dzień. Nikt ze zgromadzonych nie
ma zamiaru udawać bohatera, bez zwłoki pozostali klienci wykonują polecenia
bandziorów. Cholernie się boję, ale nie tylko o siebie. Na widok zapłakanej
narzeczonej, czuję bolesne ukłucie w piersi. Muszę zadbać o jej bezpieczeństwo,
więc próba powiadomienia władz nie wchodzi w grę. Nie wiem, do czego są zdolni
i jak daleko mogą się posunąć. Żadnych fałszywych ruchów, bo nie tylko ja mogę
przypłacić to życiem.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">Obserwuję,
jak dwóch bandytów napełnia płócienne torby drogą biżuterią, a trzeci nas
pilnuje. Z jakiegoś powodu podchodzi do czarnoskórego mężczyzny, który znajduje
się niedaleko drzwi. Kopie go, po czym przykłada mu broń do skroni.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">— Widziałem,
jak odsuwasz się w stronę wyjścia, śmieciu. — Jego chrapliwy głos odbija się
echem w mojej czaszce. — Chcesz zgrywać bohatera i wezwać pomoc? A może jesteś
tchórzliwym ścierwem, które tylko ma zamiar nawiać?<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">Nie takiej
reakcji ofiary się spodziewam. Czarnoskóry mężczyzna, jakby nic sobie nie
robiąc ze słów bandyty, uśmiecha się lekko.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">— Żadnym z
nich. — Prycha.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">Co on
wyprawia?! Życie mu niemiłe?! Ci goście nie żartują, są uzbrojeni i
niebezpieczni. Ani trochę się ich nie boi? A może już postradał zmysły z
przerażenia? Po kamiennym wyrazie na jego gładko ogolonej twarzy tego nie
widać. Skądś go kojarzę…<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">— Chodźcie
tutaj. — Odzywa się do wspólników, którzy już kończą wykonywane wcześniej
zajęcie. — Ten szczur myśli chyba, że żartujemy. Uważasz nas za łgarzy?<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">— Co najwyżej
za błaznów. — Jego odpowiedź działa na bandytę, jak na płachta byka.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">Zaczyna on
bez opamiętania wymierzać ofierze ciosy. Cywil z lekkim grymasem bólu przyjmuje
atak. Przyglądam się, co sekundę zbliżającym dwóm oprychom. Ten koleś jest
jakimś masochistą czy co? Ale te rysy twarzy, sposób mówienia, ton głosu. Jestem
pewien, że gdzieś go już spotkałem, choć to mało istotne, w końcu zaraz zginie.
Broń ponownie zostaje przyłożona do skroni klienta, a gdy obok oprawcy stają
jego towarzysze, padają jedynie słowa:<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">— Nareszcie,
ile można czekać…<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">Jak na
zawołanie, trzech białych, przyodzianych w eleganckie garnitury mężczyzn, podnosi się z ziemi. Wykorzystują fakt, iż cała uwaga sprawców poświęcona jest
pobitemu facetowi. Wytrącają oni bronie z rąk bandytów, a następnie ich
obezwładniają. Szybka, bezbłędna akcja. Czarnoskóry mężczyzna podnosi się z
posadzki, wyjmuje przenośne radio, po czym oznajmia "sytuacja opanowana". Nawet
pół minuty nie mija, a do sklepu wkraczają policjanci, którzy przejmują
zatrzymanych.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">— Brawurowa
akcja, Parker. — Jeden z przybyszów kieruje te słowa do rannego.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">Zszokowani
klienci sklepu ani drgną, dopóki stróże prawa nie oświadczają, że jest już
bezpiecznie. W pośpiechu ludzie podnoszą się z podłogi, a następnie wybiegają na zewnątrz.
Krzyczą podziękowania w stronę mundurowych, lecz nie przerywają opuszczania
budynku. Na miejscu zostajemy tylko ja, Jane, policjanci, ci "wybawcy" oraz
bandyci. Ukochana ciągnie mnie w stronę drzwi, lecz ja ani drgnę.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">— Parker. —
Już wiem, skąd go znam. Z rozprawy sądowej, do której przygotowywałem się
miesiącami.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">Zapewne ma do
mnie o to żal. Bogaty biznesmen powiązany z handlarzami żywym towarem. Cały czas
zarzekał się, że jest niewinny. Słono mi zapłacił za wygranie sprawy. Dowody zgromadzone
przez Parkera okazały się niewystarczające, a oskarżonego uniewinniono. Skrupulatnie
przedstawiał każdą poszlakę, szczegół, ale go zagiąłem. To dość stara sprawa,
dlatego twarzy już prawie nie pamiętam, a nazwisko, jak przez mgłę. Bardzo mu
zależało, aby tamten człowiek poszedł siedzieć. Jak mogłem o nim zapomnieć? To chyba
przez nawał pracy. Sama rozprawa dała mi rozgłos oraz renomę, a ilu skrzywdziła?<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">— Harvey. —
Odzywa się zniesmaczony. — Opuść miejsce zdarzenia. Później zostaniesz
przesłuchany. Jako świadek przynajmniej nie będziesz ich bronił, próbował
dowieść niewinności za kasę. Z resztą sam widziałeś, że są winni. A
może to dla ciebie zbyt mało? — Ten kąśliwy komentarz jest zbędny. —
Wyprowadźcie ich, chłopcy. — Odzywa się do mundurowych.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">— Każdy ma
prawo do obrony. Nie moja wina, że niektóre dowody są zbyt naciągane. — Jego
uwaga mnie rozdrażnia, więc nie pozostaję dłużny.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">— Bennet,
proszę, chodźmy już. — Jane ponawia próbę odciągnięcia mnie od Parkera.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">— Dla ciebie
żaden dowód nie jest wystarczający. — Spogląda zszokowany na drzwi wejściowe,
zza których dobiegają krzyki.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">Nim się
odwracam, do moich uszu dobiega wystrzał pistoletu. Wszystko dzieje się tak
szybko. Gdy wreszcie jestem zwrócony twarzą do źródła zamieszania, dostrzegam
przed sobą przerażoną Jane. Osuwa się na podłogę, a ja łapię ją w ostatniej
chwili. Pod palcami czuję ciepłą ciecz. Gdy odrywam lewą dłoń od jej pleców,
moje obawy potwierdzają się. To krew, której z każdą chwilą jest coraz więcej.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">Bandyta natychmiast
zostaje obezwładniony przez funkcjonariuszy. Odbierają mu broń, po czym spoglądają na
zdenerwowanego Parkera.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">— Wybacz,
wyrwał Stevensowi broń i wbiegł tutaj. Zapewne chciał cię dobić. — Relacjonuje.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">Miał zamiar zabić czarnoskórego policjanta, który go ośmieszył, ale był zasłonięty przeze mnie oraz Jane,
więc trafił w nią. Nie ma innego wyjaśnienia. Powracam wzrokiem do ukochanej.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">— Jane, Boże,
trzymaj się. Wszystko będzie dobrze. — Głos mi drży, a oczy zachodzą łzami.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">Parker wyrywa
moją narzeczoną z mych rąk, po czym zmierza w kierunku wyjścia. Szok ustępuje
złości i w mgnieniu oka się podnoszę.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">— Co ty
robisz?! — Wydzieram się, gdy go doganiam.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">— To, co
powinien zrobić każdy na moim miejscu. — Zanosi Jane do pobliskiej karetki i
streszcza całe zajście. Ratownicy od razu przystępują do działania, informując
mnie, gdzie ją zabierają. Następnie ruszają na sygnale, z piskiem opon.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">— Skąd oni
się tu wzięli… — Mówię oniemiały.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">— Wezwaliśmy
ich na wszelki wypadek, przewidując, że coś w trakcie akcji może pójść nie po
naszej myśli. — Odpowiada.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">— Muszę
jechać do narzeczonej. — Gmeram dłonią w kieszeni, szukając kluczyków. Ręce tak
mi się trzęsą, że je upuszczam kilka razy, zanim docieram do samochodu.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">— Nie możesz
prowadzić w takim stanie. — Parker wyrywa mi przedmiot z dłoni. — Ja cię
zawiozę.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">— Czemu to
robisz? — W końcu nie darzy mnie sympatią, więc dlaczego chce pomóc?<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">— Wsiadaj do
wozu. Pogadamy o tym później. — Oświadcza chłodno.</i></p>
<p align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;"><i>***</i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">Niezdarnie
podaję dane swoje oraz Jane w recepcji. Chcę, jak najszybciej dowiedzieć się, co
z nią. Papierkowa robota to w końcu mój konik, lecz w tym momencie najgorszy
wróg. Gdy formalności zostają wypełnione i wreszcie zostają mi podane
informacje o stanie ukochanej, biegnę korytarzem na OIOM. Parker cały czas
podąża za mną.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">— Nie musisz
tu być. Wyjaśnisz mi, o co ci chodzi, kiedy wszystko z nią będzie w
porządku. — Rzucam pospiesznie, gdy docieramy przed drzwi odpowiedniej sali.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">Starszy,
siwiejący mężczyzna, pokryty licznymi zmarszczkami, zauważa mnie i kieruje się w
stronę wejścia. Poły jego białego kitla powiewają przy każdym kroku.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">— Dzień
dobry, doktor Gallard. — Wyciąga dłoń w moją stronę, którą ściskam. — Pan jest
kimś z rodziny? — Skinieniem głowy wskazuje Jane.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">—
Narzeczonym. — Odpowiadam bez namysłu. — Co z nią? Czemu nic nie robicie?!<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">— Spokojnie. Niestety
mamy pewien problem. Pańska narzeczona ma bardzo rzadką grupę krwi, której
obecnie nam brakuje. Straciła jej zbyt dużo i nie jesteśmy w stanie niczym
wypełnić tej "luki". — Jego słowa brzmią, jak wyrok.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">— Nie możecie
jej sprowadzić? — Chwytam lekarza za ramiona, potrząsając nim.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">— Nie dotrze
na czas.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">Odsuwam się
od niego i wlepiam wzrok w moją piękną kobietę. Wiem, że nie<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>powinienem, ale to silniejsze ode mnie.
Rozklejam się całkowicie. Myśl, iż ją tracę jest nie do zniesienia. Dzisiejszego
ranka nawet do głowy mi nie przyszło, że będę stał przy OIOMie i oglądał jej
śmierć. To się nie dzieje naprawdę. Musi być jakieś wyjście. Jane jest młodą, silną,
pełną pasji kobietą. Nie może odejść teraz, w taki sposób. Ma wiele planów do
zrealizowania i masę ludzi, którzy ją kochają. Boże, proszę, wiem, że ostatnio
nie miałem czasu na modlitwę, ale wysłuchaj mnie, skruszonego grzesznika. Ocal
ją, błagam, a już nigdy w ciebie nie zwątpię.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">— Zgadza się
pan? — Słowa specjalisty wyrywają mnie z rozmyślań.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">— Słucham? —
Potrząsam głową.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">— Pan Parker
ma tę samą grupę krwi, co pańska narzeczona. I wyraził zgodę, by oddać swoją. Czy
nie ma pan nic przeciwko?<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">— Błagam,
ratujcie ją. — Tylko tyle udaje mi się wykrztusić.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">— W takim
razie proszę udać się tym korytarzem prosto, a potem w lewo. Gdy operacja
dobiegnie końca, od razu do pana przyjdę.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">Posłusznie
wykonuję polecenie lekarza. Mało informacji do mnie dociera, po usłyszeniu tej
jednej rewelacji. Parker chce pomóc, oddać krew dla Jane, ale jaki przyświeca mu cel?
W tej chwili nie ma to znaczenia, liczy się dla mnie jedynie zdrowie ukochanej.</i></p>
<p align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;"><i>***</i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">Jestem
najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, gdy otrzymuję dobre wieści. Operacja się udała, a ja mogę czuwać przy łóżku Jane. Robię to każdego dnia, aż otwiera
oczy oraz rozmawia ze mną. Jeszcze tydzień i będę mógł ją zabrać do domu. Kiedy
udaję się do automatu z kawą, dostrzegam Parkera. Siedzi przy jednym ze
stolików, przyodziany w jeansy oraz białą koszulę. Jego uwaga skupia się na
trzymanej w rękach gazecie.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">— Usiądź. —
Wskazuje wolne miejsce obok siebie, kiedy mnie zauważa.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">Usadawiam się
na wyznaczonym siedzisku. Kładę papierowy kubek z gorącym napojem na stoliku. Wpatruję
się w czarnoskórego mężczyznę, który powraca do poprzedniego zajęcia. Nieznośna
cisza, jaka zawisa nad nami, zdaje mu się nie przeszkadzać. Nie mam całego dnia
na przesiadywanie z nim tutaj, muszę, jak najszybciej wrócić do Jane.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">— Słuchaj,
chcę ci podziękować za pomoc. Uratowałeś moją narzeczoną. Jeśli mogę coś dla
ciebie zrobić… — Wyrzucam to z siebie.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">— Nie
zrobiłem tego do końca bezinteresownie, więc podziękowania są zbędne. A skoro
już zaczynasz temat spłaty tego zadłużenia…<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">— No tak, w tym
świecie nie ma nic za darmo. — Wzdycham. — Czego chcesz?<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">— W pewnej
sprawie pokazałeś, jaki drobnostkowy jesteś, przez co wypuszczono winnego na
wolność. — Przekręca stronę czasopisma.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">— Nie miałeś
wystarczających dowodów. Jeśli chcesz mnie namówić, żebym pomógł ci pogrążyć
mojego byłego klienta…<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">— Niczego
takiego nie chcę. — Przerywa mi. — Jesteś jednym z najlepszych adwokatów,
karierowiczu. Pewna sprawa może przysporzyć ci większej sławy. — Wskazuje
palcem na artykuł gazety, którą kładzie przede mną.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">— Sprawa Marisy
Turner? To jakiś żart? Ona jest, jak mina, jej nie można wyciągnąć z więzienia.
— Kręcę głową z dezaprobatą.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">— Ma wyjść na
wolność, a ty mi w tym pomożesz. Masz dziesięć lat, żeby się dobrze
przygotować.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">— Nie
zgodziłem się! Muszę wracać, by otoczyć opieką moją narzeczoną.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">— Pamiętaj,
gdyby nie ja, nie miałbyś się już kim opiekować. — Wstaje z krzesła i rusza do
wyjścia. — W odpowiednim czasie zgłoszę się do ciebie po spłatę tego długu.<o:p></o:p></i></p>
<p align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">~~*~~</i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt;"><o:p> </o:p></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">Podrywam się z łóżka, przerażony. Znów to samo,
pieprzone wspomnienie, które uświadamia mnie, w jak głębokim gównie siedzę. Parker
ma rację — tylko dzięki niemu Jane wciąż żyje, więc muszę mu pomóc. Jednak
sprawa, którą wybrał… Ona pogrąża mnie w strachu coraz bardziej. Na ten moment
negatywne konsekwencje podjęcia tej sprawy nie odbijają się na mojej rodzinie,
a na samej Turner. Kiedy to ulegnie zmianie? Całuję delikatnie śpiącą żonę w
policzek, aby jej nie obudzić. Wstaję z łóżka i zakładam szare, dresowe
spodnie, która mam pod ręką oraz czarny t-shirt. Już zaczyna świtać, więc to
pora mojego biegania. Gdy schodzę do salonu, dostrzegam delikatną, kobiecą
sylwetkę, okupującą kanapę.</p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— To się nazywa włamanie. Nie mogłaś po prostu
zapukać, Elise? — Przyglądam się drzwiom.— Jak tu weszłaś i dlaczego? Pracę
zaczynam za cztery godziny, szefowo.</p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">Brunetka spogląda na mnie chłodno, swymi błękitnymi
oczami. Poprawia beżowy kombinezon, po czym oznajmia:</p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— Siadaj, musimy porozmawiać.</p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">Brzmi to, jak rozkaz. W tym momencie podnosi mi
ciśnienie. Robię głęboki wdech, a następnie wypuszczam powietrze, aby się uspokoić.
Może i jest moją szefową, ale to do niej niepodobne. Nigdy nie włamywała się do
mojej posiadłości, a łączą nas jedynie relacje zawodowe.</p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— Możesz mi rozkazywać w pracy, ale nie w moim
domu. Do reszty ci odbiło? Upiłaś się czy jak? Wyjdź stąd, inaczej wezwę
policję. Porozmawiamy w pracy, gdy się ogarniesz.</p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— Nie jestem pijana, a do takich radykalnych
działań zmuszasz mnie swoim zachowaniem. Dotąd byłeś grzeczny i nie wtykałeś
nosa w nie swoje sprawy. Ostrzegałam cię, abyś nigdy nie interesował się tematem Turner. — Jest spokojna, nie bełkocze, lecz tej kwestii nie powinna załatwiać
tutaj. Do tego, to żaden powód usprawiedliwiający włamanie.</p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— Dosyć, dzwonię na policję. — Nie zamierzam
się użerać. Już wykręcam na komórce odpowiedni numer, ale słowa szefowej
powstrzymują mnie przed naciśnięciem zielonej słuchawki.</p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— Śmiało, droga wolna, jeśli nie zależy ci na bezpieczeństwie
rodziny…</p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— Grozisz nam?! — Wybucham.</p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— Ostrzegam, jako twoja przełożona i przyjaciółka. Mój
dobry znajomy nie pochwala tego, że wcinasz się w jego sprawę. Jaki masz w tym
cel?</p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">Nadchodzi właśnie moment, w którym muszę zważać na
słowa. Powiem coś nieodpowiedniego i nie tylko ja za to zapłacę. Co robić? Jak odpowiedzieć?</p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— To jakiś żart? — Staram się zabrzmieć najbardziej szczerze. — Nie mam czasu na gierki.</p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— Odpowiedz na pytanie. — Oznajmia ostro.</p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— A jak ci się wydaje? Ta sprawa pogrążyła wielu
świetnych adwokatów. Całkowicie zrezygnowali, bo zszarganej reputacji nie byli
w stanie już naprawić. Może jestem głupi i naiwny, ale chcę spróbować swoich sił.</p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— Masz zamiar zniszczyć swoją karierę, jak inni? Cała
twoja dotychczasowa praca pójdzie na marne. — Zanosi się śmiechem. — To
niedorzeczne.</p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— Pomyśl, jaką sławę zdobędę, jeśli mi się
powiedzie, jako jedynemu? Warto zaryzykować. Poza tym, ostatnio się nudzę. Wszystkie "beznadziejne" przypadki już rozwiązane, a mnie wciąż mało. Chcę czegoś więcej.
— Chowam telefon do kieszeni. — Pragnę, żeby każdy człowiek na świecie znał
moje imię. Będę adwokatem, który nie boi się wyzwań i wygra każdą, z góry
przegraną sprawę. — Kończę tę farsę, mając nadzieję, iż kupi moją ściemę.</p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— Zawsze podążałeś za niemożliwym do zdobycia, ale
o dziwo udawało ci się osiągnąć cel. Obyś się na tym nie przejechał. — Wstaje z
sofy. — Jeśli tak bardzo zależy ci na rozgłosie, to droga wolna. Pamiętaj tylko
o jednej rzeczy, dobry prawnik wie, kiedy odpuścić. Lepiej będzie dla ciebie,
jeśli po rozprawie dasz sobie spokój z tą sprawą i nie zagłębisz w szczegóły.</p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">— Znasz mnie, nigdy nie interesowałem się klientami,
a jedynie wygraniem rozprawy. — Krzyżuję ręce na piersi. — Dzięki za radę,
zapamiętam ją.</p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt;">
</p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">Kobieta jeszcze przez chwilę przewierca mnie na
wylot swym lodowatym spojrzeniem, jakby chcąc wyczytać z wyrazu mojej twarzy,
czy mówię prawdę. Wytrzymuję tę "batalię" z obojętną miną. W końcu
szefowa opuszcza moją posiadłość. Opieram się plecami o ścianę i oddycham
ciężko. Piszę szybką wiadomość do wspólnika. <i>"Dobre mi mało ważny w tej grze. Musimy pogadać."<o:p></o:p></i></p><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-tjMDPA3-eVg/X-0N8P-36jI/AAAAAAAADPo/NYmw_RApFnMSvVKQKBxHcxdH42tpiSibQCLcBGAsYHQ/s245/68747470733a2f2f73332e616d617a6f6e6177732e636f6d2f776174747061642d6d656469612d736572766963652f53746f7279496d6167652f4c43504c4e674c4a7a51654364773d3d2d3632303331313833332e313534633330666536.gif" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="150" data-original-width="245" src="https://1.bp.blogspot.com/-tjMDPA3-eVg/X-0N8P-36jI/AAAAAAAADPo/NYmw_RApFnMSvVKQKBxHcxdH42tpiSibQCLcBGAsYHQ/s0/68747470733a2f2f73332e616d617a6f6e6177732e636f6d2f776174747061642d6d656469612d736572766963652f53746f7279496d6167652f4c43504c4e674c4a7a51654364773d3d2d3632303331313833332e313534633330666536.gif" /></a></div>Lex Mayhttp://www.blogger.com/profile/07782671006609247832noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1099920907920855816.post-31660412356303374722022-09-01T14:52:00.001+02:002024-02-23T15:02:58.429+01:00Chapter 3<div style="text-align: justify;"></div><blockquote><div style="text-align: justify;">Hejka! Cóż, ten post również jest króciutki, lecz nie ma nad czym się zbytnio rozpisywać. Nie chcę zadręczać was niepotrzebnymi opisami pogody, budynków czy czegokolwiek, co nie jest istotne. Poza tym, w opisach od zawsze jestem do bani. Nie raz pewnie zauważyliście, jakie są one wymuszone, krótkie oraz "suche". Co sądzicie o kolejnej, trudnej grze? Miłego czytania!<span><a name='more'></a></span></div><div style="text-align: justify;"></div></blockquote><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;"><b style="mso-bidi-font-weight: normal;">Marisa Pov</b></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Zgodzenie się na współpracę z Bennetem to szansa na
wolność, niewielka, ale większa niż żadna. Jednak to chyba błąd. Moja psychika
jest krucha, a do tego całkowicie popękana przez sprawę moich rodziców oraz
odsiadkę. Leal twierdzi, że teraz powinnam wziąć odwet. "Filozof" uważa, iż
dłużej tu nie przetrwam, nie pasuję do tego miejsca i w tym się z nią zgadzam.
Lecz muszę egzystować w zakładzie karnym, umierając od środka. Czy przywyknę
ponownie do wolności, o ile w ogóle uda mi się stąd wyjść? Muszę spróbować
zawalczyć, ten ostatni raz. Teraz, gdy nawet spokojnie nie mogę doczekać
starości, a także końca swoich dni w więzieniu, nie mam wyboru. Dziecinne mrzonki o
tym, że jestem tutaj sama, bez dosięgającego mnie wzroku "Crossa", w zeszłym
tygodniu zderzyły się z rzeczywistością. Chcę spróbować, wykorzystać resztki
sił woli, jaką posiadam, lecz dzisiejsze spotkanie z Bennetem nie ułatwia mi
sprawy. Mam nadzieję, iż wytrzymam do końca i kolejna wizyta nie będzie już tak
bolesna.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Rozpoznaje pani to zdjęcie? — Podsuwa mi
niewielką fotografię.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Znajduję się na nim ja, stojąca w towarzystwie Mike’a
oraz Aileen, przyglądając pewnemu blondynowi, który wymierza cios drugiemu
mężczyźnie. Nie tylko po ubraniach oraz sytuacji można rozpoznać, kiedy je
zrobiono. Jeden jedyny raz byłam z nimi na wyścigach, w dniu śmierci starszego
z braci Hemmingsów. Przez moją głowę przewijają się obrazy z tamtej tragicznej
chwili. Strach, jaki mi towarzyszył był nie do opisania, a jest to tym bardziej
bolesne, bo martwiłam się wtedy o Luke’a. Faceta, który mnie oszukał, choć stał
mi się bliski. Odrywam wzrok od zdjęcia, zniesmaczona.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Jeden z dowodów, jaki przedstawiono przed sądem,
żeby mnie udupić. Po co znowu muszę to oglądać? Jaki w tym sens? — Nie rozumiem
intencji adwokata.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Ponownie oswajam panią z tą sprawą, w końcu ona
powróci. Musisz udowodnić przed sądem, że naprawdę, nie jesteś niebezpieczna i
można wypuścić cię na wolność. — Przysuwa kolejne fotografie. — A te?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Następne zdjęcia przedstawiają dobrze mi znaną broń
palną, a także rudowłosego chłopaka, leżącego niedaleko wraku srebrnego,
sportowego wozu. Ma dziurę w głowie, lecz na jego twarzy wymalowane jest
rozbawienie, zamiast strachu czy niedowierzania. Ostatnie słowa tego faceta
odbijają się echem w mojej głowie, tak, jak dźwięk wystrzału tamtego feralnego
dnia. I to moja wina, on nie żyje przez moją głupotę. Zdaję sobie z tego
sprawę, lecz…</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nie zrobiłam tego. Czytałeś zeznania, poza tym, ten, kto cię wynajął, na pewno wprowadził pana w temat. W końcu to on mnie
wrobił. — Wlepiam w Benneta przeszywające spojrzenie, aby upewnić się, co do
jego intencji. Muszę zyskać pewność, dla kogo pracuje. — Jesteś wrogiem czy
przyjacielem?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Kimś neutralnym. — Podsuwa następną fotkę w moją
stronę, z kamiennym wyrazem twarzy. — Ja również mam nadzieję, że nasza
współpraca przebiegnie szybko i sprawnie, a potem o sobie zapomnimy.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Jego odpowiedź nie jest satysfakcjonująca. Na twarzy
adwokata maluje się nieopisany wyraz. Na pewno w pełni nie mogę mu zaufać,
nikomu z resztą. Wiadomość, którą mi dostarczył, niezależnie czy jest
autentyczna, czy nie, sugeruje, iż wie o wiele więcej. Autora nie widziałam od
lat, a nasze ostatnie spotkanie było nerwowe i okoliczności nie zostały do końca
wyjaśnione. Notatka napisana z przymusu czy z własnej woli? Muszę się o tym
przekonać sama, w końcu prawnik nie jest skłonny wyjawić informacje, więc ja
również będę powściągliwa. Udzielę mu tylko wzmianek związanych bezpośrednio ze
sprawą, nic więcej.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Przenoszę wzrok z mężczyzny na kolorowy papier
fotograficzny. Przedstawiona jest na nim młoda dziewczyna, której blond loki w
niektórych miejscach sklejone są przez krew. Rozmazany makijaż wokół zastygłych
z przerażenia, błękitnych oczu. Jej ciało zdobi czarna, elegancka sukienka,
która gdzieniegdzie jest podarta. Blair. Tak bardzo mnie irytowała. Nienawidziłam
gówniary, lecz nie zasłużyła na to, co ją spotkało. Nie tylko przyjaciele, ale
moi wrogowie zostali wplątani w krwawą grę rodzeństwa Bailey. Ile jeszcze mam
to znosić? Jak dużo makabrycznych zdjęć ma zamiar mi jeszcze pokazać? Nie potrzebuję
już dalszego oswajania ze sprawą.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Dość… — Łapię głęboki oddech, chcąc w ten sposób
powstrzymać napływające do oczu łzy.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Musi pani podejść do tego ze spokojem, podobnie
do słów prokuratora oraz sędziego. Przypomną nie tylko o zdjęciach, ale również przebieg zdarzeń, chcąc wytrącić panienkę z równowagi. Skazani za morderstwo, na dożywocie, mają ogromny problem ze skorzystania z warunkowego zwolnienia po
dwudziestu latach. — Wyjaśnia. — Jeżeli chcesz wyjść na wolność, musisz ich
przekonać o swojej łagodnej naturze. Udowodnij, że możesz wrócić do
społeczeństwa. Wniosek już dawno złożony, teraz pozostaje tylko rozprawa.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Dam sobie radę, o to nie musi się pan martwić. — Rzucam
spojrzenie tym razem na pilnującą nas strażniczkę. Ponownie jest nią Courtney,
uśmiechnięta od ucha do ucha. Znowu spoglądam na Benneta.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Takie deklaracje to dla mnie za mało. Przynajmniej
posłuchała mnie pani w jednej kwestii i unika kłopotów. — Mężczyzna rzuca
znaczące spojrzenie w stronę blondynki. — Najwyraźniej strażnicy są teraz
czujniejsi.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Przewracam teatralnie oczami na tę uwagę. Fakt, nie
mają teraz sposobności, aby znowu mi wlać. Susan i Courtney rozdzielono, przez co pełnią teraz zmiany z kimś innym. Może tylko one są wtykami "Crossa" w tym
więzieniu? Albo nie chcą utrudniać mi wyjścia, bo ich szef nigdy nie odzyska
dowodów? Jednak adwokat również w to wierzy? Uważa, że naprawdę się z kimś
pobiłam? Zapewne zdaje sobie sprawę, kto faktycznie za to odpowiada, lecz
milczy. Tylko z jakiego powodu utrzymuje to w tajemnicy? Może faktycznie
odgrywa tu teatrzyk, a pracuje dla wroga…</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Tak, w końcu za coś im płacą… Choć niektórym
pewnie więcej niż innym. — Prycham. — Co dalej?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Przejdźmy do zeznań. Powiedziałaś, że nie masz
nic wspólnego z żadnym zarzutem, wszystko zostało sfingowane. Do tego podczas
rozprawy zachowywałaś się agresywnie i obwiniałaś biznesmana Bailey’a. Jednak
to nie wystarczyło, gdyż posunęłaś się dalej, oskarżając sąd, prokuratora, a
także adwokata o współpracę z nim, we wrobieniu cię w przestępstwo oraz
niesłuszne skazanie. Na deser obarczałaś winą organy ścigania o preparowanie
dowodów, a także manipulację nimi. — Odczytuje część protokołu z rozprawy.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Tak było. W końcu wrobili mnie w coś, czego nie
zrobiłam… Musiałam się bronić.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Taka postawa tylko utrudni nam sprawę. Musimy pokazać,
że pani podejście diametralnie się zmieniło. Zrozumiałaś, iż twoje zachowanie w
sądzie było karygodne. Wyrazisz skruchę, a przez cały proces nie dasz się
sprowokować i będziesz uprzejma. — Instruuje mnie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Muszę grać oswojone zwierzę, żeby wyjść na
wolność? — Kręcę głową z rozbawieniem. — Może jeszcze mam się przyznać do winy?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Tego nie wymagam. Po prostu współpracuj i nie
wychylaj się dla twojego dobra. Jesteś w niekorzystnej sytuacji, więc jej nie
pogarszaj jeszcze bardziej, swoją wybuchową naturą.</p>
<p align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;">***</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;"><b style="mso-bidi-font-weight: normal;">Lauren Pov</b></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Nasz stolik oddalony jest od pozostałych, w
ulubionej restauracji. Zgiełk panujący w lokalu zdaje się do nas nie docierać.
Naszą uwagę poświęcamy jedynie egzotycznym talerzom z potrawami, lądującymi co
chwilę na czerwonym obrusie. Kucharze zabierają nas w kulinarną podróż dookoła
świata. Do tanich ta przyjemność nie należy, dlatego tylko najbogatsi
mieszkańcy Australii mogą sobie na nią pozwolić. Uwielbiam tu przychodzić, aby
choć na chwilę oderwać myśli od ciężkiej roboty.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Wyglądacie wspaniale. — Komentuje blondynka, siedząca naprzeciwko mnie. — Słyszałam, że Bailey’s Corporation załapało się na
duży, zagraniczny kontrakt. Jestem naprawdę dumna. Bardzo dobrze wam się
powodzi. — W szmaragdowozielonych oczach mojej rozmówczyni dostrzegam jednak
strach, zamiast dumy.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Upijam łyk wina, nie spuszczając wzroku z
rodzicielki. Jej długie blond loki upięte są w eleganckiego koka. Zdenerwowaną
twarz kobiety pokrywają już liczne zmarszczki. Przyodziana jest w prostą,
czarną sukienkę, a dodatkami do kreacji jest złota biżuteria — kolczyki,
naszyjnik oraz bransoletka. Obok niej siedzi krótko obstrzyżony blondyn o
szafirowych oczach. Jego twarz okala kilkudniowy zarost. Przyodziany jest w
szary garnitur. Gdy matka nie doczekuje się reakcji żadnego z obecnych,
szturcha swego męża.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Prawda, Scott? — Próbuje wymusić na nim
jakikolwiek komentarz.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Dobrze wiesz, w jaki sposób zdobywają pieniądze. Ten
przychód z firmy to nic w porównaniu z… — Kręci głową. — Niby czemu mam być
dumny? Nigdy nie popierałem interesów mojego brata. Nie podoba mi się też,
jakie przez niego stały się moje dzieci…</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Przewracam teatralnie oczami. Minęło tyle lat, a
ojciec wciąż nie jest w stanie tego zrozumieć. Dodatkowo jadamy tu z nimi
kolację raz w miesiącu, a oni do znudzenia powtarzają to samo, niczym zdarte
płyty. Narzekają cały czas, ale nic z tym nie robią, gdyż boją się nas,
swoich własnych dzieci. Nie wydadzą naszych, nie do końca legalnych interesów, gdyż
to oznacza dla nich koniec. Dzięki nim przyszliśmy z Mattem na świat, oni
nas wychowywali i jesteśmy im wdzięczni, lecz w interesach nie ma miejsca na
sentymenty. Każde zagrożenie należy eliminować, nawet jeśli są nim nasi
najbliżsi. To rodzice rozumieją doskonale, ale ciągłe twierdzenie, że nie
podoba się ojcu, kim jesteśmy, robi się nudne. Liczy, iż poruszy nasze sumienie, a my przestaniemy zajmować się firmą w obu aspektach — legalnym i nielegalnym?
Niestety to nie zadziała. Sumienia nie posiadamy już od dawna.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Za to ja każdego dnia dziękuję wujowi, że pokazał
mi życie prawdziwego biznesmena. Żałuję, iż go z nami nie ma. — Matthew
siedzący obok mnie, udziela odpowiedzi, ze stoickim spokojem, kończąc konsumpcję
swojej potrawy.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Biznesmena? Dobre mi sobie, raczej zwykłego
przestępcy. Opamiętajcie się… Edward nakładł ci do głowy głupot, synu, a ty
wciągnąłeś w to siostrę… — Tata nie odpuszcza.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Scott! — Wtrąca matka. — Przestań już!</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Braciszek wyciera usta serwetką, po czym odkłada ją
na stolik. Robi to niespiesznie, chcąc wywołać u taty zniecierpliwienie, w
oczekiwaniu na odpowiedź. Podwija rękawy eleganckiego, granatowego smokingu.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Rozczarowujesz mnie, ojcze. Nie jesteś
przewidujący, myślisz szablonowo. Żyjesz w bańce z własnych ograniczeń,
podobnie, jak wszyscy szarzy mieszkańcy, lecz ja nigdy nie chciałem tak
egzystować. To jedynie żałosna wegetacja dla ludzi pozbawionych wyobraźni. Okazałbym
się złym bratem, gdybym pozwolił Lauren całkiem zrujnować. — Przeczesuje
dłonią swoje kręcone, blond włosy. — Mimo wszystko, udzielę wam pomocy, jeśli
tylko zechcecie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nie chcę twoich brudnych pieniędzy tylko odzyskać
moje dzieci, abyśmy mogli żyć w spokoju.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Dzieci, jakie pamiętasz, już dawno zniknęły. —
Dołączam do rozmowy. — Pogódź się z prawdą, zaakceptuj ją wreszcie dla świętego
spokoju.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Masz rację, zupełnie was nie poznaję. Staliście
się dla mnie obcy. Czasem mam wrażenie, że umarliście, gdy tylko weszliście w
interesy Edwarda, a wasze miejsca zajęły bestie…</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Scott, proszę cię. — Mama stara się załagodzić
sytuację, wiedząc, dokąd ta rozmowa zmierza. — Ojciec nie chciał tego powiedzieć,
jest po prostu przemęczony.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Oczywiście. — Na gładko ogolonej twarzy brata
widnieje nieznaczny uśmiech. — Na nas już pora. Widzimy się za miesiąc o tej
samej porze. — Wstaje od stołu, stawiając kroki w stronę drzwi, a ja zmierzam
za nim.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Nie zwracam uwagi na pozostałych gości znajdujących
się w restauracji. Nie obchodzą mnie oni. Wzrok mam utkwiony jedynie w
szklanych, zdobionych drzwiach, które otwierają pracownicy, gdy tylko się
zbliżamy. Po opuszczeniu budynku, od razu oplata mnie chłodny, wieczorny wiatr,
bawiąc się moimi rozpuszczonymi włosami. Kroczę w stronę czarnej limuzyny. Zajmujemy
miejsca, po czym pojazd rusza. Matthew otwiera szampana i wlewa go do dwóch
kieliszków. Jeden z nich podaje mnie, a drugi obraca w swojej dłoni.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Co to za okazja? Świętujemy opuszczenie
więziennych murów przez Turner w niedługim czasie?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Bingo.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nie mamy na ten moment czego opijać, póki nie
odzyskamy obciążających cię dowodów. Oby faktycznie je miała. — Kręcę głową. —
Poza tym, nie tylko my interesujemy się sprawą.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Owszem, ale to my mamy wygraną w garści. —
Stwierdza.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Doprawdy? — Nie do końca mu wierzę.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nie zapominaj, że mam coś, na czym jej zależy. Minione
lata czy obecny stosunek, nie mają tu nic do rzeczy. Przywiązanie, przyjaźń,
lojalność, miłość to destrukcyjne uczucia. Sprawiają, iż popełniasz błędy i
łatwo tobą manipulować. — Przystawia kieliszek do mojego, a po wzniesieniu
toastu, upija łyk. — Już niedługo odzyskam swoją należność, a tymczasem możemy
cieszyć się grą.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Zobaczymy. Przesadnia pewność siebie potrafi
zgubić, nie zapominaj o tym.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Sama nie wiem, co o tym myśleć. Posiadamy przewagę,
lecz Matt może się przeliczyć. Równie silną emocją jest nienawiść czy
nieufność. A Turner powiększyła swoją listę wrogów dwadzieścia lat temu. Wyciągnięcie
jej z więzienia to bułka z masłem, w porównaniu do odebrania dowodów. Ta rozgrywka
jest inna, o wiele trudniejsza. Marisa to bezbronne stworzenie, jakich wiele,
ale posiadana przez nią wiedza może zgubić nas wszystkich. Już dość czekania,
jeśli te dokumenty wpadną w łapy kogoś innego, to będzie koniec. A komuś jeszcze
naprawdę na nich zależy.</p><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-7l19_ofgYIY/X-zi_rQwqqI/AAAAAAAADPc/V_pZL1BcVGki8-GBW2f2KJMYNPNtaxfSwCLcBGAsYHQ/s260/tumblr_inline_noo7i89Cel1rfmocr_400.gif" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="151" data-original-width="260" src="https://1.bp.blogspot.com/-7l19_ofgYIY/X-zi_rQwqqI/AAAAAAAADPc/V_pZL1BcVGki8-GBW2f2KJMYNPNtaxfSwCLcBGAsYHQ/s0/tumblr_inline_noo7i89Cel1rfmocr_400.gif" /></a></div>Lex Mayhttp://www.blogger.com/profile/07782671006609247832noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1099920907920855816.post-90823797578406355662022-08-01T09:24:00.001+02:002024-02-23T14:59:29.979+01:00Chapter 2<div style="text-align: justify;"></div><blockquote><div style="text-align: justify;">Hejo! Ten chapter jest niezwykle krótki, ale zmieściłam w nim wszystko, co chciałam. Przyznaję, że przy pierwszej części ograniczyłam się limitami stron, które muszę napisać. Sprawiało mi to ogromny problem i zniechęcało. Kiedy miałam już pełny pomysł w głowie i go rozpisałam, a strony wciąż się "nie zgadzały", to musiałam wymyślać, kombinować, a przy "koszmarze" nie zamierzam tego robić. Przynajmniej posty nie będą tak wymęczone. Co sądzicie o wydarzeniach z tego rozdziału? Z chęcią przeczytam wasze teorie spiskowe. Miłego czytania!<span><a name='more'></a></span></div><div style="text-align: justify;"></div></blockquote><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;"><b style="mso-bidi-font-weight: normal;">Marisa Pov</b></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Ta wiadomość sprawia, że nie wiem, co myśleć. Pismo
rozpoznaję niemal od razu, ciężko je podrobić, ale nie jest to niemożliwe. Czy
faktycznie jest autentyczne? Wciąż nie mam pojęcia, dla kogo Bennet pracuje —
rodzeństwa Bailey czy jednak kogoś innego. Wcześniej dałabym sobie rękę uciąć, iż nasłali go Matthew i Lauren. Po tej wiadomości nie jestem już tego taka
pewna. Minęło tyle lat… Dlaczego właśnie teraz? Zaufać Bennetowi, a może
odpuścić i uschnąć tu do reszty? I tak wątpię, że uda mi się stąd wydostać.
Chcę jednak dowiedzieć się czy treść notki jest prawdziwa.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Ciężki dzień? — Znajomy głos wyrywa mnie z
rozmyślań.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Pomału przenoszę wzrok z błękitnego, nieskalanego
żadną chmurą nieba, na moją rozmówczynię. Więzienna "filozof" zajmuje miejsce
na drewnianej ławce obok mnie. Na spacerniaku jest kilka podobnych siedzisk,
zajętych przez różne grupy więźniarek. Ustawione są wokół boiska do koszykówki
o betonowym podłożu. Są one swoistymi trybunami. Jeżeli nie chce się grać razem
z gwiazdeczkami tego więzienia, można podziwiać ich zmagania. Jeśli nawet to kogoś
nie interesuje, może się gapić przez cały czas w niebo lub rozmawiać z innymi
skazańcami.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Coś w tym rodzaju. — Wzruszam ramionami.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Wiesz, że cię wysłucham, dziecino. Nie wtrącam
się, ale ostatnio jesteś jakaś inna i to mnie martwi.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— To nic takiego… Ja po prostu… — Już mam ochotę
wymyślić coś, aby uciąć temat, jednak się powstrzymuję. — Powiedz, gdybyś miała
szansę stąd wyjść, skorzystałabyś z tej opcji? Zmieniłabyś coś w swoim życiu?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nie, to akurat jest niemożliwe z moim wyrokiem. Z
resztą nie umiałabym się już odnaleźć na wolności. Tu jest mój dom i nie
przeszkadza mi fakt, że oglądam otoczenie zza krat. Przynajmniej mam tutaj
osoby, które mnie potrzebują. Tam nie posiadam nikogo, na wolności jestem zbędna.
— Jej odpowiedź szokuje.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Raczej każda więźniarka marzy o tym, by wyrwać się
z tego bagna. Próbują ucieczek bądź cierpliwie czekają na odbębnienie wyroku,
chwaląc, co będą robić, gdy już stąd wyjdą. Natomiast Leal jest inna. Ona
całkiem przywykła do nowej rzeczywistości. Przebywanie w więzieniu tak po
prostu jej odpowiada. To niezwykłe i ciężko dać wiarę zapewnieniom "filozof". A
czego pragnę ja — wolności czy spokojnej egzystencji za więziennymi murami?
Dawno straciłam wiarę, iż opuszczę to miejsce. Jestem, jak zwierzę zamknięte w
klatce. Siedzę tu już długo i w oczach skazanych, które odsiadują równie spory
okres czasu, dostrzegam ten sam, pusty, obojętny wzrok. Leal jest w tym miejscu
dłużej, może my będziemy gadać, jak ona, gdy posiedzimy jeszcze parę lat.
Niektóre więźniarki mają do czego wracać — kochające rodziny oraz znajomi, którzy
ich nie porzucili, czekają, aż odsiedzą one swoje wyroki i wrócą. Ja jestem, jak
Leal, nie mam nikogo… A raczej nie miałam… Tak mi się przynajmniej wydaje.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Ale każdy jest inny. Nie wszyscy nadają się do
odsiadki. Kobiety z kruchą psychiką nie przetrwają tutaj. — Towarzyszka kontynuuje,
gdy nie doczekuje się jakiejkolwiek reakcji z mojej strony. — Masz okazję się
stąd wyrwać, tak? Dlatego jesteś taka nieobecna, myślisz o tym cały czas?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Kiwam głową w odpowiedzi. To zaskakujące, jak
szybko ta kobieta potrafi wszystko wydedukować ze szczątkowych informacji, a w
tym wypadku, ze zwykłego pytania.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Więc powinnaś z tej szansy skorzystać. — Kładzie
mi dłoń na ramieniu. — To nie jest miejsce dla ciebie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nawet nie wiem czy to się uda. — Wyznaję.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Ale jest nadzieja.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— To za mało. Jeżeli się powiedzie, nie wiem,
co zastanę po drugiej stronie muru. Przez te dwadzieścia lat świat uległ
zmianie. Boję się, że na gorsze i nie mam w nim czego szukać. — Wzdycham.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nie dowiesz się, jeśli nie spróbujesz. Poza tym, po tamtej stronie masz coś do załatwienia. Czas na twój ruch.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Już ci mówiłam, że… — Nie jest mi jednak dane
dokończyć, gdyż strażniczki ogłaszają, iż mamy wracać do budynku.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Ociężale podnoszę swoje cztery litery z miejsca, po czym ruszam niespiesznie w kierunku wejścia. Staram się w ten sposób nacieszyć
ciepłem słonecznym oraz towarzyszącym mu, lekkim wiatrem. Docieram do drzwi, jako
ostatnia. Dzięki temu zabiegowi mija sporo czasu, a ja mogę najdłużej
delektować się pięknym dniem. Zawsze tak robię. Gdy zostaję na placu jedynie z
dwiema strażniczkami, dość szybko uwijają się one z przeszukaniem mnie i
skuciem, lecz nie zostaję odprowadzona do celi. Wciąż tu stoimy.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Co jest? — Zwracam się do jednej z nich.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Spoglądam w piwne oczy wysokiej, umięśnionej
brunetki, której kosmyki włosów ledwo sięgają do uszu. Przedziałek na samym
środku głowy niezbyt jej pasuje. Zbliża się do pięćdziesiątki. By zaszczycić ją
mym spojrzeniem, muszę mocno zadrzeć głowę. Słońce razi mnie w oczy, więc nie
widzę dokładnie, co maluje się na pokrytej piegami twarzy Susan Tinslay.
Podchodzi ona do swojej przynajmniej o głowę niższej koleżanki. Jej blond loki
są spięte w koński ogon, a grzywka, co chwilę wpada strażniczce do oczu. Jest
kobietą około czterdziestki o błękitnych oczach — Courtney Johnes. Obie
rozmawiają chwilę. Tracę zainteresowanie nimi, odwracając wzrok w stronę drzwi.
To duży błąd…</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Nawet nie wiem czym, ale obrywam jakimś przedmiotem
w zgięcie kolana, przez co przykucam z bólu i impetu uderzenia. Szybko wracam
wzrokiem do sylwetek strażniczek. Ta mniejsza dzierży metalową pałkę w prawej
dłoni. Wymierza mi nią cios prosto w twarz. Moja głowa odgina się w drugą
stronę od siły uderzenia. Okropny, promieniujący ból opanowuje moje ciało, a z
ust wydobywa się krzyk. Nie zraża to jednak blondynki, która wymierza kolejna
ciosy. Nie mam pojęcia, jak długo ta męka trwa oraz ile razy obrywam, tracę
rachubę. Ciężko mi też określić, w co dokładnie trafia strażniczka, gdyż
potworny ból rozchodzi się po całym moim ciele. Łzy nieprzerwanie leją się
strumieniami z mych oczu, a krzyki słychać chyba na najbardziej odległym
kontynencie. Zdaję sobie sprawę, że kończą się nade mną pastwić, gdy kucają
przy moim bezwładnym ciele.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Pozdrowienia od rodzeństwa. — Oznajmia rozbawiona
brunetka.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Nie mówią nic więcej, tylko pomagają mi wstać i
odprowadzają do celi. Kiedy rozkuwają mi ręce, a następnie znikają z pola
widzenia, padam na ziemię. Próbuję się doczołgać do łóżka, co stanowi spore
wyzwanie, a także kolejną porcję bólu. Używam niemal nadludzkich pokładów siły, by wejść
na pryczę i nie wrzeszczeć przy tym z bólu.</p>
<p align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;">***</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Siedzę w sali widzeń, intensywnie wpatrując się w
mojego rozmówcę, którego włosy postawione są na gumie. Jest młody, na oko koło czterdziestki.
Brunet krótko przystrzyżony o bladej cerze i błękitnych oczach. Ubrany jest w
elegancki, granatowy garnitur. Nie zdaje sobie sprawy, że swoim ciekawskim
spojrzeniem wypalam w nim dziurę, gdyż zajmuje go lustrowanie papierów. Co jakiś
czas rzuca mi krótkie spojrzenie, lecz nic się nie odzywa. Ja również milczę. Próbuję
go rozgryźć po samych ruchach, mimice twarzy, ale nie idzie mi to najlepiej.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Czemu ona tak wygląda? Co się stało? — Zadaje
pytanie strażniczce.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— A skąd mam wiedzieć? Nie dam rady ich wszystkich
upilnować. Pewnie pobiła się ze współlokatorką. — Odpowiada Courtney, z kpiącym
uśmiechem zdobiącym jej twarz.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Ta sytuacja wydaje mi się dziwna. On o niczym nie
wie? Przecież pracuje dla "Crossa", podobnie jak te dwie wyrachowane baby. Nie wyglądają
oni jednak na przyjaciół czy chociażby znajomych, a nawet da się wyczuć między
nimi napięcie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— To twój obowiązek. Takie incydenty mogą źle
wpłynąć na proces mojej klientki. — Prawnik znów wraca do wertowania papierów.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Beznamiętnym, szybkim ruchem przekręca kolejne strony,
kiwa przecząco głową i powtarza sekwencję. Mija chwila, zanim ponownie
rozbrzmiewa jego głos.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— W przypadku kary dożywotniego pozbawienia
wolności z możliwością warunkowego zwolnienia po dwudziestu latach, rzadko
kiedy udaje się więźniowi skazanemu za ciężkie zbrodnie, takie, jak morderstwo,
skorzystać z tej opcji. — Zwraca się tym razem do mnie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Jego słowa potwierdzają moje obawy — wyjście stąd
nie będzie takie proste. Kręcę głową zrezygnowana, lecz przestaję, gdy ból
ponownie rozchodzi się po moim ciele, przy akompaniamencie cichego jęknięcia. Czuję
napływające do oczu łzy, lecz udaje mi się je powstrzymać przed wydostaniem spod
powiek.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Spokojnie, nie jest to niemożliwe, choć łatwo nie
będzie. Musisz ze mną współpracować, jeżeli chcesz odzyskać wolność. — Stara
się ponownie wzniecić we mnie płomyk nadziei, który ledwo można wyczuć.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Mam tę jedną szansę. Powinnam ją wykorzystać czy
zmarnować? "Cross" pamięta. Nie zgniję tutaj w spokoju, dopóki wiem, gdzie są te
zakichane dowody. Pozostaje jedynie wyjść stąd i odszukać tego czarnoskórego
mężczyznę. Jeśli mylę się, co do adwokata, to może odnośnie tamtego faceta również?
Potrzebuję sojusznika. Kogoś, kto raz na zawsze pogrąży Matthew, ale najpierw
muszę opuścić zakład karny. Potem zajmę się poszukiwaniem tego kolesia oraz sprawdzaniem
jego prawdomówności.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Zgoda. — Moja odpowiedź wywołuje zdziwienie na
twarzy Benneta.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Dobrze, proszę pamiętać, że twoje zachowanie musi
być tu nienaganne. Opinia jest wydana i z tym nie powinno być problemu. Poza
próbą samobójczą, którą możemy wykorzystać na naszą korzyść, nie było żadnych
więcej incydentów. Unikaj bójek, bo posłużą one, jako kotwica, która pociągnie
nas na dno. — Mężczyzna otrząsa się z szoku. — Czy dzisiejsza eskapada zostanie
odnotowana? — Spogląda na strażniczkę.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Ciężko będzie ustalić, która zaczęła, bo to słowo
przeciwko słowu. Nikt tego nie widział. Tamta więźniarka raczej niczego nie
będzie rościć. Panna Turner z resztą też, prawda?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">No pewnie, bo skazane boją się, iż też oberwą,
jeśli cokolwiek powiedzą, dlatego tę wersję przyjęto za oficjalną, choć
przełożeni nic o tym nie wiedzą. Sprawa rozejdzie się bez echa.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Oczywiście. — Obdarowuję ją sztucznym uśmiechem.</p>
<p align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;">***</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;"><b style="mso-bidi-font-weight: normal;">Bennet Pov</b></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nie wiem, co zrobiłeś, ale ona zaczęła
współpracować. — Wciąż nie mogę w to uwierzyć.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Kto by pomyślał, że jedna wiadomość może tak
odmienić zdanie, nawet najbardziej upartego osobnika. Co w niej jest, iż Turner
robi zwrot o sto osiemdziesiąt stopni?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Mówiłem, że zacznie współpracować. To as z
rękawa, który zdołał ją przekonać.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Może mnie wtajemniczysz?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Im mniej wiesz, tym bezpieczniejszy jesteś ty i twoja
rodzina. Wyciągnij ją tylko z więzienia. Na tym twoja robota dobiegnie końca, a
resztą zajmę się ja. — Mój rozmówca zaciąga się papierosem.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— To nie będzie takie proste. Szanse na jej wyjście
są niewielkie. — Nie pozostawiam mu złudzeń. — Poza tym coś może pójść nie tak, już na starcie. Urządzono sobie z niej dzisiaj worek treningowy. Jednak, o dziwo, tego nie odnotowano.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Upomina się o swoje. Nie ma powodu do zmartwień.
Wszyscy chcemy tego samego, żeby wyszła na wolność. Podstawionym nie zaufa,
nawet tobie ciężko było do niej dotrzeć. Teraz wszystko w twoich rękach. Nikt ci
nie będzie przeszkadzał. — Jest pewny swego.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— I magicznym sposobem wszystkie kłody spod nóg
zostaną nam usunięte? Ten incydent i ciążący na niej wyrok, za poważne zbrodnie, nie będą miały znaczenia? W jakim ty świecie żyjesz? — Kpię.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— To wszystko tylko pokaz, a my jesteśmy jedynie
marionetkami, które chcą się zerwać, żeby ugryźć lalkarza w dupę. — Mężczyzna
ponownie mnie wymija, opuszczając garaż.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nawet nie muszę się starać. Ona wyjdzie, cokolwiek
by się nie stało? — Mówię rozbawiony irracjonalnością jego słów.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Dokładnie. — Przystaje w połowie podjazdu. —
Informuj mnie na bieżąco.</p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><br /></p><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-0zNUHhddkUw/X-uo4mVJUUI/AAAAAAAADPQ/l8ZMXIuxg1Y6eavm1Vt0Su2pVKq865M_wCLcBGAsYHQ/s626/ConsiderateDamagedDungenesscrab-size_restricted.gif" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="626" data-original-width="500" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-0zNUHhddkUw/X-uo4mVJUUI/AAAAAAAADPQ/l8ZMXIuxg1Y6eavm1Vt0Su2pVKq865M_wCLcBGAsYHQ/s320/ConsiderateDamagedDungenesscrab-size_restricted.gif" /></a></div>Lex Mayhttp://www.blogger.com/profile/07782671006609247832noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1099920907920855816.post-73311150533292599152022-07-01T11:17:00.002+02:002024-02-23T14:50:23.068+01:00Chapter 1<div style="text-align: justify;"><blockquote>Hejka! Ten rozdział zapowiada się troszkę nudnawo, jednak takie wstępy niestety wychodzą w wykonaniu Lex, do tego trzeba się przyzwyczaić. Co myślicie na temat samego rozdziału? Dla kogo pracuje Bennet? Kim jest mężczyzna, z którym rozmawiał? Jaką wiadomość otrzymała Marisa? Jestem ciekawa waszych spekulacji. Zmiany, jakie zaszły na bloggerze w chwili, kiedy wklejałam tego posta są straszne. Wymuszone akapity, niczym na wattpadzie. Tylko tam brakuje wyjustowania tekstu. A jak samemu chce się mieć przejrzysty tekst, jak kiedyś, to akapity samemu wychodzą różne i taka z tego jest robota. Coraz bardziej wkurza mnie ten blogger i zmusza do tego, żeby raz na zawsze go opuścić. No nic, po tych gorzkich żalach pozostaje życzyć wam miłego czytania!<span><a name='more'></a></span></blockquote></div><div style="text-align: justify;"><b style="text-indent: 35.4pt;"><br /></b></div><div style="text-align: justify;"><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;"><b style="mso-bidi-font-weight: normal;">Marisa Pov</b></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Brodzę łyżką w jakiejś brązowej papce. Nawet nie
wiem, co to jest i nie interesuje mnie to. Nie ma smaku czy też zapachu.
Bardziej nadałoby się do klejenia tapet niż spożywania, ale tutaj nie można
narzekać — to albo bycie głodnym.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Jedz, bo za chwilę wracamy do cel. — Odzywa się
moja towarzyszka.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Więzienna "filozof" pomaga mi przetrwać, odkąd
tylko się tu znalazłam. Nie mam pojęcia, w jaki sposób, jednak zdobyła szacunek
wszystkich osadzonych w naszym bloku. Wzięła mnie pod swoje skrzydła, dzięki czemu
do dziś mam spokój od innych więźniarek. Na pewno nie zrobiła tego siłą, lecz mądrością. Kobieta spogląda na mnie, zatroskana.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Biorę kęs dziwacznej potrawy. Kleista, gumowa
konsystencja zniechęca do jej przeżuwania, jednak na nic lepszego aktualnie nie
mogę liczyć. Nasze obecne kucharki nie za bardzo znają się na robocie, ale
tylko one chcą tu pracować za niską stawkę, narażone na kpiny ze strony
osadzonych. Starają się, lecz ich daniom daleko do poziomu "da się zjeść". Mimo
wszystko lepsze to, niż nic.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Ohyda… — Nie mogę powstrzymać się od komentarza.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Bywało gorzej. — Wzrusza ramionami.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Chyba nie za moich czasów. To normalnie trucizna
jakaś. — Odkładam łyżkę.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Omiatam spojrzeniem całą stołówkę. Każdy stolik
jest zajęty przez głośno zachowujące się kobiety. Niektóre komentują mało
apetyczną potrawę, inne wyśmiewają się z milczącej grupki siedzącej przy szarej
ścianie, w rogu pomieszczenia. Zbieranina różnych osobowości, z których
nieliczne starają się odciąć od reszty społeczeństwa, a pozostałe chcą być "elitą" wśród nas. To nie ma większego sensu, na co im ta pozorna wyższość? Nikt więcej
ich nie uzna za te "lepsze". Nikt nawet ich nie rozpozna na ulicy, kiedy tylko
stąd wyjdą. Tutaj są tylko szczurami w klatce, chcącymi oszukać się, że to
pałac, a one uchodzą za księżniczki.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Jak ty z nimi wytrzymałaś tyle lat? — Odwracam
głowę w stronę towarzyszki.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Za zachowaniem każdej z nich kryje się jakaś
historia. Nie oceniam ich przez pryzmat obecnego zachowania, a próbuję się
dowiedzieć, dlaczego uciekają się do przemocy, znęcania psychicznego czy też
wyszydzania innych osób. Czemu tak pociąga je zło? To wina nadopiekuńczej
matki, a może zaborczego ojczyma? Nie były akceptowane przez kolegów, czy
molestowane przez kogoś z najbliższego otoczenia? Chowają się za maskami samic
alfa, by tutaj przetrwać i ukryć ból, jaki noszą w sobie. — Kładzie łyżkę na
tacce. — Nawet ty, dziecino, zasłaniasz swoje cierpienie za obojętnym wyrazem
twarzy. Aż sama zaczynasz wierzyć, że jest ci wszystko jedno.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Więzienna "filozof" czy też Leal McKnight odsiaduje
tu już około czterdzieści lat. Młodo wyszła za mąż. Wydawało jej się, że poślubiła
ideał. Wysoki, umięśniony brunet o piwnych oczach, za którym uganiała się
przynajmniej połowa szkoły. Sportowiec, któremu wróżono karierę. Pierwsze pięć
lat małżeństwo wyglądało, jak z bajki. Leal była księżniczką noszoną przez swego
księcia na rękach. On coraz częściej wyjeżdżał na kolejne rozgrywki, trąbiły o
nim światowe media i brukowce. Kontuzja kolana wszystko zmieniła. Jej wybranek
nie mógł już więcej grać, zamiast tego zaczął sięgać po alkohol i narkotyki. Do
tego radość przynosiło mu znęcanie się psychiczne oraz fizyczne nad Leal. Nie
chciała zostawić męża, w końcu ślubowała go nie opuścić i trwać przy nim "na
dobre i na złe". Jednak to ją przerastało. Pomału miała dość. Próby ucieczki
kończyły się tym, że zawsze ją odnajdywał i tłukł do nieprzytomności. Posiadał
znajomości, więc nie było szans, żeby jej zgłoszenie potraktowano poważnie.
Zdesperowana, chcąc wreszcie się uwolnić, sięgnęła po ostateczność. Nikt jej
nie wierzył, odwrócili się od niej przyjaciele i rodzina. Zrozpaczonej kobiecie nie pozostało nic. Gdy wrócił pijany z kolejnego męskiego wieczoru i zasnął na sofie w
salonie, gdyż do sypialni już dotrzeć o własnych siłach nie mógł, Leal sięgnęła
po nóż, zadała jeden, drugi, trzeci cios, aż zakończyła na chyba dwudziestu
siedmiu. Biegli orzekli jej poczytalność, a rodzina i znajomi ofiary postarali
się, żeby wdowa już do końca życia z więzienia nie wyszła. Na początku ciężko
jej było się przyzwyczaić do nowego środowiska. Jednak z czasem współwięźniarki
musiały ją zaakceptować. Jest życzliwą osobą, która zawsze wysłucha i nigdy nie
ocenia. Dlatego teraz jest jedyną kobietą, do której każdy z naszego
zamkniętego społeczeństwa więziennego zgłasza się, o poradę. Sama nie wiem,
czemu tak wprost opowiada swoją historię każdemu, kto tylko ją o to spyta. Może
w ten sposób próbuje wzbudzić zaufanie rozmówcy i dzięki temu łatwiej się przed
nią otworzy?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Ciekawa teoria, choć nie jestem pewna czy ma
zastosowanie w praktyce. — Krzyżuję ręce na piersi.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nie musisz przede mną udawać. Przebywamy tu już
kawał czasu, więc trochę zdążyłyśmy się już poznać. Nie daj wygrać swoim oprawcom,
pokaż, że ciebie nikt nie potrafi złamać.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— I spędzimy wspólnie jeszcze kilkanaście ładnych
lat, aż do śmierci. Na to za późno, już mnie złamali. Ja tu umieram od
wewnątrz, czuję się pusta w środku. Oni już wygrali. — Łzy napływają mi do
oczu.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Czas się skończył, wracamy do cel. — Oznajmia
jedna ze strażniczek.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Wstajemy od stołu, kierujemy się w stronę lady, na
której zostawiamy tace z niedokończonym jedzeniem, po czym opuszczamy
pomieszczenie. Wędrujemy ciemnym korytarzem w stronę naszego bloku. Uzbrojone
strażniczki nie opuszczają nas na krok. Odprowadzają każdą osadzoną do
odpowiedniego pomieszczenia.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Powrót do celi i kolejnych rozmyślań. Kładę się
wygodnie na łóżku, po czym przechodzę do przemyśleń. Tylko to jedyne mi
pozostaje. Nie mam tu zbyt wielu rozrywek, a destrukcyjne myśli zastępuje
obojętność. Za długo już przebywam w więzieniu, pozbawiona nadziei na wolność.
Co prawda, propozycja tego całego Ethana pobudziła moją wiarę, lecz tylko na
chwilę. To niemożliwe. Spędziłam tu już dwadzieścia lat. Choć chcę wrócić do
społeczeństwa, już chyba nie potrafię tego zrobić. Wsparcie najbliższych w
takich chwilach jest istotne, jednak ja nie mam do kogo powrócić. Moi przyjaciele
oraz pozostali z bandy "Mroku" zniknęli. Ani razu mnie nie odwiedzili. Czyżby
uwierzyli w kłamstwa i te fałszywe oskarżenia, za które teraz odsiaduję nie
swój wyrok? To kolejny cios, zostać w takim miejscu sama, porzucona przez
swoich najbliższych na zatracenie. Już niczym więcej nie można mnie dobić. Nie
posiadam nic, co "Cross" może mi odebrać.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Staram się zagłuszyć myśli o Luke’u, ale nie zawsze
mi to wychodzi. Czasem przyłapuję się na wspominaniu chwil, jakie spędziłam z
tym aroganckim dupkiem. Na samym początku sprawiało mi to ból i unikałam retrospekcji z jego udziałem, jak ognia. Z biegiem lat przestało to mieć jakiekolwiek znaczenie. Wiem, że nie
wszystkie momenty z nim spędzone były złe. Dał mi coś, czego pragnęłam — nową
rodzinę. Kłóciliśmy się, czasem byliśmy wredni, lecz w razie potrzeby mogliśmy
na siebie liczyć. I kiedy wydawało się, iż odkryjemy zagadkę, wszystko runęło, jak domek z kart. Traciłam przyjaciół oraz członków nowej rodziny, nie mogąc
tego przerwać. A ostateczny cios zadał Hemmings. Przez to kompletnie straciłam
chęci do życia i dalszej walki. Jednak, po nieudanej próbie samobójczej, jestem
lepiej pilnowana, więc drugie podejście nie wchodzi w grę. Trwam tutaj z dnia
na dzień za więziennymi murami, rozmyślając o pozostałych. Czy nadal żyją? A
może jednak mnie olali?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Z nostalgią myślę również o szkole, której nie
udało mi się skończyć. Zaraz po niej miałam iść na studia, a po ich ukończeniu zostać
psychologiem i pomagać dzieciom takim jak ja, które straciły rodziców. Zamiast
tego, chęć poznania prawdy doprowadziła do mojej zguby. Wszystkie plany i
marzenia, moi najbliżsi… Poświęciłam je, co do jednego, by dowiedzieć się, iż
wplątano mnie w tę sprawę dawno temu. Gdybym wiedziała, że tamte dokumenty były
aż takie ważne, powiedziałabym o nich policji w swej dziecinnej naiwności. Czy
coś by to jednak zmieniło? Mogłabym trafić na pomocnika "Crossa" i efekt byłby
ten sam. Gdyby to był nieprzekupny glina, dałoby się uratować moich rodziców.
Ta myśl od dawna mnie dręczy, choć w tej chwili już z mniejszą siłą. Teraz niczego nie zmienię. Wiem, gdzie są dowody, ale nie mam zaufanej osoby,
która zrobi z nich użytek i zapuszkuje na dobre rodzeństwo Bailey.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Przeciągam się na pryczy, po czym zmieniam pozycję
na siedzącą, opierając się plecami o zimną ścianę. Wzdrygam się przez moment,
gdy nieprzyjemny chłód przenika przez materiał mojego więziennego stroju. Oplatam
kolana ramionami i opieram na nich głowę. Nie mam pojęcia, jak długo tkwię w
tej pozycji.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Do moich uszu dobiega dźwięk ciężkich kroków.
Zbliża się powoli, aż w końcu całkowicie cichnie pod drzwiami celi. Nawet nie
podnoszę głowy, żeby zobaczyć, która strażniczka dogląda mojego stanu.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Turner, znowu masz gościa. — Oznajmia oschle.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— To chyba jakiż żart. — Wzdycham. — Do tej pory
nikt mnie nie odwiedził, a teraz wizyta jedna po drugiej, w odstępie jednego
dnia. — Prycham pod nosem, zwlekając się z łóżka.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Ciekawe, czy to ten sam mężczyzna, który był tutaj
poprzednio. Jasno mu dałam do zrozumienia, żeby odpuścił sobie sprawę "Crossa",
o ile sam nie jest jego pracownikiem, mającym wydobyć ode mnie cenne
informacje.</p>
<p align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;">***</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;"><b style="mso-bidi-font-weight: normal;">Bennet Pov</b></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Przeglądam stertę papierów, powiązanych ze sprawą
Marisy Turner. Jest ona dość problematyczna, a dla adwokata to swojego rodzaju "gwoźdź
do trumny", jeśli chodzi o karierę zawodową. Tej panny unika się, jak ognia,
gdyż współpraca z nią przebiega opornie, a ciążący na niej wyrok za ciężkie
przestępstwa jest wysoki. Wybronienie kogoś takiego graniczy z cudem. Na
początek kariery wybiera się sprawy lekkie, które dadzą rozgłos i ustabilizują
nas na rynku, jako rzetelnych, godnych zaufania, a także nieustępliwych prawników oraz
nadzieję dla oskarżonych, a także ich bliskich. Z rosnącym zainteresowaniem
pojawiają się też znacznie cięższe przypadki, których też należy się podjąć.
Jednak wszystko w granicach rozsądku, aby nie zniszczyć sobie reputacji.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Kiedy drzwi od pomieszczenia otwierają się,
dostrzegam wychudzoną, drobną, białą, jak kreda brunetkę, odzianą w pomarańczowy
strój więzienny. Powolnym krokiem zmierza w stronę krzesła, znajdującego się
naprzeciwko mnie. Gdy zajmuje miejsce, przygląda mi się swymi piwnymi oczyma.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Witaj, Mariso. Jestem Bennet Harvey, twój
adwokat. — Rozpoczynam po chwili ciszy. — Jestem tutaj, żeby ci pomóc.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Naprawdę? Niby w czym? — Drwi.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— W odzyskaniu wolności.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Pan sobie kpi ze mnie? Zostałam skazana na
dożywocie… — Kręci głową z niedowierzaniem.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Z możliwością zwolnienia warunkowego po dwudziestu latach, które właśnie minęły. Nie bez powodu zostawiono tę furtkę, którą możemy
wykorzystać na twoją korzyść.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Przygląda mi się intensywnie, jakby chcąc w ten
sposób doszukać się kłamstwa. Nie dziwię się tej kobiecie, w końcu odsiaduje
nie swój wyrok i przez to ma ograniczone zaufanie. Przesiaduje tu już kilkanaście
lat, zdaje się być pogodzona ze swoim losem, aż tu nagle zjawia się obcy
człowiek, proponujący coś abstrakcyjnego.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Jeśli przysłało cię rodzeństwo Bailey, to możesz
od razu wyjść. — Mruży oczy podejrzliwie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Pani sytuacja jest dość niefortunna. W przypadku
ciążących nad tobą zarzutów, ciężko będzie wyciągnąć cię na wolność, ale to jest
wykonalne. Musisz tylko współpracować. — Przerzucam stertę papierów, oceniając
nasze szanse na wygranie sprawy.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nie rozumie pan, co mówię? Nie potrzebuję łaski
tej dwójki. Nie zamierzam też błagać ich o wypuszczenie z tej klatki. Zostawcie
mnie wszyscy w spokoju.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">To ciężki przypadek, wszędzie węszy teraz podstęp,
co utrudnia dotarcie do niej. Dlaczego w ogóle tracę czas na przekonywanie jej,
skoro ewidentnie nie jest skora się dogadać? Mam jeszcze kilka innych spraw,
którymi muszę, jak najszybciej się zająć. Pierwszy i ostatni raz daję się wrobić
w taki układ.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Przygotuję wszystkie formalności, ale bez pani
zaangażowania to nie będzie miało sensu. Jeżeli choć trochę ci zależy, proszę
to przemyśleć. — Podsuwam jej teczkę z dokumentami.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Marisa Turner przez chwilę przygląda się zapiskom,
po czym na jej twarz wstępuje zdziwienie. Ukrywa je szybko za maską
obojętności, aby nie dać po sobie poznać, że pewna notatka robi na niej
jakiekolwiek wrażenie. Pismo jest dość drobne, nabazgrane, jak kura pazurem,
jednak dziewczyna zdaje się je rozpoznawać. Podnosi na mnie swój podejrzliwy
wzrok. Otwiera usta, żeby coś powiedzieć, jednak nie jest jej to dane.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Koniec wizyty. — Oznajmia strażniczka, która
zabiera moją klientkę z pomieszczenia.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Zbieram swoje dokumenty, wrzucam je na szybko do
skórzanej teczki, po czym opuszczam pomieszczenie, kierując się w stronę
wyjścia. Nie rozglądam się, po prostu tępo patrzę przed siebie, za smugą
światła w ciemnym korytarzu, aż w końcu docieram do jego końca. Strażniczki
otwierają drzwi, aby mnie wypuścić.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Dziękuję. — Uśmiecham się do kobiet.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Wychodzę pośpiesznie, wyciągając kluczyki z
kieszeni spodni. Zmierzam w stronę ukochanego, granatowego Audi A4 (B8).
Naciskam odpowiedni przycisk, a po usłyszeniu sygnału, otwieram drzwi i
usadawiam się wygodnie w fotelu kierowcy. Teczkę kładę na miejscu pasażera.
Biorę głęboki wdech, zapinam pasy i odpalam silnik. Teraz czeka mnie sporo
papierkowej roboty.</p>
<p align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;">***</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Kochanie, mógłbyś skończyć z przynoszeniem pracy
do domu? — Odrywam wzrok od papierów, przenosząc go w kierunku osoby, która
wypowiada tę prośbę.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Blond kręcone włosy, opadające falami na średniej
wielkości dekolt. Błękitne oczy okazujące zmęczenie ciągłym proszeniem mnie o
to samo, bacznie mi się przyglądają. Kobieta ubrana jest w zwiewną, czarną
sukienkę.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Przepraszam, to ostatni raz. — Podchodzę do żony.
— W końcu tatuś musi być dostępny dla swojego maluszka. — Przykładam dłoń do
brzucha ukochanej.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Zawsze tak mówisz. — Krzyżuje ręce na piersi i odwraca
głowę, udając obrażoną.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Załatwiam ostatnie formalności przed długim
urlopem. Wtedy będę dostępny tylko dla moich pań. — Łapię delikatnie jej
podbródek, po czym całuję Jane w policzek.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Jestem naiwna, ale trzymam cię za słowo. Chodź,
bo kolacja wystygnie. — Chwyta moją dłoń, ciągnąc mnie w stronę jadalni.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Po drodze zgarniam jeszcze telefon. Siadam na
aksamitnym obiciu krzesła, patrząc pożądliwie na przygotowane specjały. Dopiero
teraz zdaję sobie sprawę, jak głodny faktycznie jestem. Sięgam dłonią po
widelec, gdy do moich uszu dociera dźwięk wydany przez telefon. Odblokowuję go
szybko, a widząc wiadomość <i>"</i><i style="mso-bidi-font-style: normal;">czekam na
wieści"</i>, od razu zrywam się z krzesła. Najwyżej zjem odgrzewane.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Co się dzieje? — Pyta zdziwiona.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Zapomniałem czegoś z auta, zaraz wrócę. — Kłamię,
aby jej nie denerwować.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Wychodzę z domu, zmierzając w stronę garażu. Chcę
go otworzyć, jednak ktoś najwyraźniej mnie w tym uprzedził. Stawiam kroki
powoli, starając się przeciągnąć chwilę nieuchronnego spotkania. Przechodzę
obok drzwi pojazdu, a na samym końcu, dostrzegam kontury czyjejś sylwetki. Gość
siedzi wygodnie na masce Audi, paląc papierosa. Nie jestem w stanie dostrzec
jego twarzy, gdyż zasłania ją kaptur i panujący wewnątrz mrok. Opieram się
plecami o drzwi mojego wozu.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Jak się sprawy mają? — Od razu przechodzi do
rzeczy.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Turner to bardzo ciężki przypadek. Nie jest skora
do współpracy, a zanim zdążyła cokolwiek odpowiedzieć, czas nam się skończył. Wolę
odpuścić tę sprawę. — Oznajmiam.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Bennet, masz u mnie dług wdzięczności, musisz ją
stamtąd wyciągnąć.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Ona jest nie do wybronienia. Przy tych zarzutach
warunkowe zwolnienie graniczy z cudem. Brnięcie w jej sprawę jest niebezpieczne
dla adwokatów nie tylko ze względu na karierę, ale ich własne bezpieczeństwo.
Wolę się wycofać, póki to nie zaszło za daleko. Wymyśl sobie coś innego. — Nie
ukrywam swoich obaw.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nie masz jej wybronić, tylko wyciągnąć. Nie
obchodzi mnie, jak to zrobisz. Masz chociażby poruszyć niebo i ziemię. Ona musi
wyjść warunkowo. Dwadzieścia wszawych lat na to czekam.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Jestem prawnikiem, nie magikiem. Nie wyczaruję
jej wyjścia na wolność. Mam żonę w ciąży, nie mogę ryzykować jej życia… Zagwarantujesz,
że nic złego nie stanie się Jane i naszemu dziecku?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Bezpieczeństwa na pewno nie mogę ci
zagwarantować, jednak wiedz, że jeśli uda się wyciągnąć Marisę Turner z więzienia,
wszystko ulegnie zmianie. Ona jest kluczem do wielu skrywanych tajemnic, mogących
pogrążyć wpływowych ludzi.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Mam tak po prostu postawić na szali życie swoje i
najbliższych, bo on sobie tego życzy? Owszem, jestem jego dłużnikiem, ale to,
czego ode mnie wymaga jest igraniem ze śmiercią. Nie jestem na tyle odważny, jak
on i tak zdesperowany. Mam sporo do stracenia w tej bitwie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nie dogadam się z tą dziewczyną, więc zapomnij.
Ona nie chce współpracować, a mnie jest to na rękę. Nie zamierzam tak ryzykować, wypisuję
się.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Podsunąłeś jej wiadomość? Nikt tego nie zauważył?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Tak. Ta osoba bazgrze niemiłosiernie, nawet
grafolog by tego nie odczytał. Jednak ona zdawała się rozumieć, co tam jest
napisane. — Wzruszam ramionami.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— W takim razie będzie współpracować. Jutro znowu
tam pojedziesz i omówicie szczegółowo jej zachowanie podczas rozprawy oraz
warunki, jakie musi spełnić.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nie wyraziłem się jasno? Rezygnuję. Chcesz to
pojedź sam. — Powoli kieruję się w stronę wyjścia z garażu, uznając rozmowę za
zakończoną.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Już jesteś w to wplątany. Tobie nic się nie
stanie, za mało znaczysz w tej sprawie. Turner żyje, bo posiada wiedzę, gdzie
są dokumenty. Może mieć wspólnika i dowody dawno zostały zabrane albo działa
sama i ktoś przypadkowo może je odnaleźć. Te informacje są cenniejsze niż jej
życie. Nie my, to druga strona postanowi ją wyciągnąć, a wtedy wszystko
przepadnie. Każdy chce, aby zaprowadziła go do tych zakichanych dokumentów.
Wygra ten, kto jako pierwszy ją odbije. — Zatrzymuję się tuż przy drzwiach. —
Jesteś mi to winien, Bennet.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Masz obsesję na punkcie tej sprawy. Powinieneś odpuścić
i zacząć żyć normalnie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Będę, gdy to wszystko dobiegnie końca. Informuj
mnie na bieżąco. — Mężczyzna wymija mnie szybkim krokiem.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Skąd pewność, że to zrobię? — Krzyczę, żeby do
jego uszu dotarło moje pytanie, zanim opuści posesję.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Nie udziela mi jednak żadnej odpowiedzi. Jego
sylwetka niknie w ciemności, a ja zostaję sam. Zdenerwowany i wrobiony przez
niego w sprawę, której nikt o zdrowych zmysłach się nie podejmie.</p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-F9ScXWfHx84/X2vXwE_zvgI/AAAAAAAADKM/Uah7SDCbQMgIo9qDmca5cl19sMP2yqhKgCLcBGAsYHQ/s500/giphy6.gif" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="282" data-original-width="500" src="https://1.bp.blogspot.com/-F9ScXWfHx84/X2vXwE_zvgI/AAAAAAAADKM/Uah7SDCbQMgIo9qDmca5cl19sMP2yqhKgCLcBGAsYHQ/s320/giphy6.gif" width="320" /></a></div><br /><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: center; text-indent: 35.4pt;"><br /></p></div>Lex Mayhttp://www.blogger.com/profile/07782671006609247832noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1099920907920855816.post-37017037337014452952022-06-01T13:36:00.003+02:002024-02-23T14:47:07.364+01:00Prologue<div style="text-align: justify;"></div><blockquote><div style="text-align: justify;">
Hejka! Tak, wiem, miałam nie rozpoczynać tego sequela, jednak coś mnie natchnęło i popełniłam prolog. Nic nie poradzę, moja wena jest strasznie kapryśna, jednak to chyba dobrze? Kto czekał na kolejne przygody "Mroku"? Odgryzą się, a może już są martwi? Miłego czytania! Oprócz tego wszystkiego najlepszego z okazji dnia dziecka! Oby ten rozdział był udanym prezentem. Jak przy okazji podoba wam się nowy <a href="https://www.youtube.com/watch?v=Po3hbqs6Txg" target="_blank"><b>zwiastun</b></a>? :P<span><a name='more'></a></span></div>
<div style="text-align: justify;">
</div></blockquote><div style="text-align: justify;"><br /></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Godzina 13:18, Więzienie dla kobiet w Woodstown, 19 lat później.</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Kolejny bezbarwny dzień, kolejna nieprzespana noc.
W tym miejscu wszystko wyznaczone jest według planu. Każda osoba, bez wyjątku, musi się do niego stosować. Posiadamy dostęp do biblioteki, świeżego powietrza
czy też możliwość zobaczenia się z bliskimi, jednak kraty w oknach i pilnujący
nas strażnicy nie pozwalają zapomnieć, iż jesteśmy tylko zwierzętami w
klatkach. Te warunki nijak mają się do normalności. Utrata wolności to
najgorsze, co może człowieka spotkać. Pamięta o szczęśliwych i gorzkich
chwilach spędzonych przed zostaniem więźniem. To niezwykle boli. Tutaj ma się
dużo czasu na myślenie, przez co nachodzą nas refleksje — co z naszymi
najbliższymi? Kiedy wreszcie uda się stąd wyrwać? Wszystko zrobię inaczej, gdy
opuszczę mury. — Mimo deklaracji i tak nie potrafią już powrócić do życia w
społeczeństwie. Nie mija dużo czasu, zanim ponownie witamy ich w naszych
skromnych progach.</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nie mam pojęcia, co jest gorsze. Odsiadka za
faktycznie popełnione zbrodnie z myślą, że można było uniknąć głupich błędów, czy może utrata swoich bezcennych lat młodości za niewinność? Ta
świadomość wykańcza człowieka najbardziej. Wie, że nie powinno go być w tym
obrzydliwym miejscu, z przerażającymi ludźmi, a mimo tego musi nauczyć się z
nimi egzystować. Z tej klatki już nigdy się nie wydostanie.</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wiem, iż jedna informacja może to zmienić. Skoro
samej nie udało mi się popełnić samobójstwa kilka lat temu, może oni zapewnią
mi szybką śmierć? Wystarczy tylko podać tę jedną informację — gdzie ukryte są
dokumenty obciążające "Crossa". Jednak mój ojciec do samego końca nie chciał
wyjawić tym oprychom prawdy. Wiedział, że mogłam zaprowadzić ich do schowka,
ale wolał poświęcić życie swoje i mamy, żeby tylko dowody pozostały bezpieczne.
Kto teraz z nich skorzysta? Coś wątpię, żeby zawarte tam informacje wystarczyły
na skazanie go… Jednak "Cross" boi się i zaczyna wykonywać nerwowe ruchy, byle
dorwać dokumenty. Sama ich nie przejrzałam, byłam dzieckiem i nie interesowało
mnie, jakie teczki ojciec każe mi ukrywać. Przekupywał mnie górami słodyczy,
gdy tylko dobrze wykonałam swoje zadanie. Teraz naprawdę żałuję, bo
przynajmniej miałabym stuprocentową pewność, że gra jest warta świeczki.</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Drzwi od celi odsuwają się. Za nimi staje szczupła,
wysoka blondynka w średnim wieku, przyodziana w mundur. Rzuca mi krótkie,
podejrzliwe spojrzenie błękitnymi oczami, po czym oznajmia:</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
— Turner, masz gościa.</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Już nie dziwi mnie jej reakcja. Odkąd tu jestem,
jeszcze nikt mnie nie odwiedził. W ciągu tych dwudziestu zakichanych lat, w
pierdlu, nie miałam ani jednej osoby, która chciałaby zobaczyć, jak
się miewam. Co tak nagle?</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
— Kto to? — Zadaję pytanie.</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
— Dowiesz się na miejscu, wstawaj.</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Niechętnie wykonuję jej polecenie. Podchodzę do
kobiety, która skuwa moje ręce na czas wizyty. Następnie podążam za nią wąskim,
ciemnym korytarzem, w akompaniamencie niezadowolonych kobiecych głosów, które
chcą zamienić się ze mną miejscami. Sama chętnie to zrobię, gdyż nie mam ochoty
z nikim się spotkać. Jedynie niewielka cząstka mojej osoby jest ciekawa, kto
postanawia ze mną porozmawiać. Skręcamy w lewy korytarz. Na jego końcu
strażniczka otwiera drzwi. Opuszczamy mój blok, kierując się do kolejnego
pomieszczenia, na wprost nas. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Za mosiężnymi drzwiami, dostrzegam stolik oraz dwa
krzesła. Jedno z nich zajmuje czarnoskóry mężczyzna ubrany w jeansy i flanelową
koszulę. Jego głowę ozdabia jedynie łysina, a twarz pokrywają liczne zmarszczki. Na buzi nieznajomego nie widnieje ślad zarostu. Nawet nie raczy spojrzeć na nas, tkwi w jednej pozycji, jakby
przyglądając się drugiemu krzesełku, które jest aktualnie puste.</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
— Masz dziesięć minut. — Oświadcza strażniczka.</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
— Zostaw nas samych. — Ton jego głosu jest
szorstki.</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
— Nie mogę, wiesz jakie są przepisy, Ethan. —
Kobieta chwyta mnie za ramię i ciągnie w stronę stolika.</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zajmuję miejsce naprzeciwko mężczyzny. Nie odzywam
się, po prostu patrzę tępo w stolik, dając do zrozumienia, że nie mam nic do
powiedzenia nieznajomemu. To żaden z moich byłych przyjaciół czy "towarzyszy".
Czego ode mnie chce? W sumie mało ważne…</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
— Ten jeden raz, Gina. Poradzę sobie. — Facet nie
daje za wygraną.</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
— Lepiej, żeby przełożeni się o tym nie
dowiedzieli, bo będę mieć przesrane. — Niechętnie kieruje się w stronę drzwi.</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
— Dzięki, jestem twoim dłużnikiem.</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
— Wiem. — Prycha, po czym opuszcza pomieszczenie.</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nastaje głucha cisza. Jestem tutaj po raz
pierwszy, ale to miejsce nie sprawia dobrego wrażenia. Całkowicie pozostaje w
odcieniach szarości, jakby chcąc dobić więźniów, w końcu za mało smętnych
kolorów tutaj mamy.</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
— Dość ponure miejsce, nie męczy cię? Tak w ogóle, jestem Ethan Parker. — Rozgląda się po pomieszczeniu swymi piwnymi oczami.</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
— A mam jakiś wybór? To od dawna jest mój nowy dom…</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
— Może nie na długo. Wiem, że siedzisz tutaj
niewinnie. Pewna osoba bardzo chce cię złamać. Musisz mieć coś cennego, skoro
jeszcze żyjesz i gnijesz tutaj, a nie w ziemi. — Od razu przechodzi do rzeczy.</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
— Niech zgadnę, jesteś jego kolejną zabaweczką? —
Kręcę głową z rozbawieniem.</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
— Wręcz przeciwnie, jego najgorszym koszmarem, z
którego nie może się obudzić.</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nieznajomy zgrywa pewnego siebie, jednak nie ze mną
te numery. Spoglądam na jego gładko ogoloną twarz. Nie ukazuje ona żadnych
emocji. Przeszywający wzrok rozmówcy zdaje się przewiercać mnie na wylot.</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
— Powiedz swojemu szefowi, że mu się udało.
Zniszczył mnie, ale i tak nie zdradzę, gdzie jest to, czego szuka.</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
— Sam jestem sobie szefem. Możemy pomóc sobie
nawzajem i pozbyć się tego plugastwa. — Niezrażony, kontynuuje rozmowę.</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
— Pozbyć? Jego? Niemożliwe… To Australia żyje dla
niego. Nie istnieje miejsce, żeby bezpiecznie się ukryć. Wszędzie ma swoich
kretów, nie rozumiesz tego? Jesteś naiwny, jeśli myślisz, że możesz coś
zdziałać. — Kręcę głową z niedowierzaniem.</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
— To da się zrobić, jednak nie samemu. Potrzebujemy
zaufanych osób oraz dowodów. Musisz tylko mi uwierzyć.</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
— Wierzyłam już zbyt wielu osobom i jak skończyłam?
Rozejrzyj się, to jest moja rzeczywistość. Już nigdy więcej nie mam zamiaru
wpakować się w jakiekolwiek bagno. Nawet nie będę miała na to szansy, bo zgniję
w tym pierdlu.</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
— Wyciągnę cię stąd, ale musisz współpracować. —
Jest nawet przekonujący.</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
— Podziękuję. Z nim nie da się wygrać. Jeśli
faktycznie dla niego nie pracujesz to kompletnie zwariowałeś, jeżeli myślisz,
że z nim wygrasz.</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Drzwi się otwierają, a ja pierwszy raz cieszę się
na widok strażniczki. Jest moim wybawieniem, gdyż dalsza rozmowa z tym panem
nie ma najmniejszego sensu. Od razu wstaję, nie czekając na reakcję mężczyzny.
Kieruję się w stronę blondynki.</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
— Koniec odwiedzin. — Chwyta mnie za ramię.</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zostawiam niechcianego gościa w ponurym
pomieszczeniu, posłusznie podążając za strażniczką do mojej celi. Droga ta mija
mi niezwykle szybko. To niemal ja ciągnę za sobą Ginę, chcąc natychmiast znaleźć
się za swoimi kratami. Gdy wreszcie tam docieramy, kobieta mnie rozkuwa, zamyka
drzwi, po czym odchodzi.</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zastaję na miejscu również moją współlokatorkę.
Najwyraźniej jej widzenie również dobiegło końca. Nawet nie raczy na mnie
spojrzeć, leży odwrócona twarzą do ściany, czyli jak każdego dnia. Przynajmniej
tyle, że mi nie przeszkadza ani nie denerwuje. Jest jak duch — pojawia się i
znika.</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Siadam na pryczy, podciągam kolana pod brodę, a następnie poddaję się rozmyślaniom. Ten koleś jest jakiś dziwny. Może to po prostu dobry
aktor i kolejny pachołek "Crossa", mający mnie przekonać do wyjawienia
tajemnicy? Nie sprawia wrażenia kogoś złego, jednak jest w nim coś, co mnie
niepokoi. Jeśli mówi prawdę, co takiego ma do Matthew? Raczej to nie byle
pierdółka, skoro fatyguje się do mnie. Jestem jego ostatnią deską ratunku? W
takim razie jest bez szans. "Cross" bawił się nami, jak dziećmi wiele lat temu,
teraz nic się nie zmieni. Nie wiem, czy pozostali nawet żyją. Może jestem tutaj
sama? I dlaczego teraz? Po dwudziestu latach nagle ktoś się pojawia. Czy to ma
jakieś znaczenie?</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Przykładam prawą dłoń do szyi, gładząc "pamiątkę", jaka pozostaje mi po próbie samobójczej. Towarzyszka mych ostatnich lat. Za
każdym razem, kiedy budzi się we mnie nadzieja, że mogę coś zmienić i
odgryźć się za wszystkie wyrządzone krzywdy, dotykam tej szramy. Przypomina mi
ona, iż z "Crossem" nie da się wygrać. Chcę się odegrać, ale to nie ma sensu. Moja
chęć poznania prawdy prowadzi jedynie do więziennej celi, a jego pragnienie
zemsty to droga w jedną stronę do piachu.</div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-96U7nvitedg/X0k9kJMzMeI/AAAAAAAADHc/_wYKRYNM5MM9X1kO2XbDZ3jGIZqhg5x1QCLcBGAsYHQ/s1600/original%2B2.gif" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="250" data-original-width="540" height="148" src="https://1.bp.blogspot.com/-96U7nvitedg/X0k9kJMzMeI/AAAAAAAADHc/_wYKRYNM5MM9X1kO2XbDZ3jGIZqhg5x1QCLcBGAsYHQ/s320/original%2B2.gif" width="320" /></a></div>
Lex Mayhttp://www.blogger.com/profile/07782671006609247832noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1099920907920855816.post-86724579640184120132022-05-01T11:26:00.001+02:002022-05-01T11:26:31.309+02:00Miniaturka 4<div style="text-align: justify;"><blockquote>Hejka! Jejku, to najdłuższa miniaturka, jaką wstawiam i zarazem ostatnia, jeśli chodzi o "Mrok". Chcę w niej poruszyć temat wydarzeń dziejących się pomiędzy 23 i 24 rozdziałem, przynajmniej w trzech początkowych wspominkach. Ostatnia natomiast jest kontynuacją wydarzeń po rozdziale 24. Sama końcówka wyszła mi dość marnie, ale z pozostałych retrospekcji jestem w miarę zadowolona. Czy wam miniaturka przypadnie do gustu... Sami ocenicie, jak przeczytacie. Miłej lektury!<span><a name='more'></a></span></blockquote></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt;"><b>Marisa Pov</b></p><p align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;"><i>~~*~~<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>— Nie jestem
do końca przekonana… — Robię skwaszoną minę.<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>Luke
zaproponował mi wspólną przejażdżkę. Chciałam się wyrwać z mojego "więzienia",
więc wydawała mi się to dobra opcja. Nawet, jeśli muszę ten czas spędzić z tym
aroganckim typkiem. Ma umówioną wizytę na wykonanie tatuażu u znajomego tatuażysty.
Jednak zaczynam żałować tej decyzji w momencie, gdy proponuje wykonanie dziary
również dla mnie.<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>— Nigdy nie
zrobiłaś niczego szalonego w życiu? — Uśmiecha się kpiąco.<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>— Pewnie, że
zrobiłam. — Krzyżuję ręce na piersi.<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>— Wymień
chociaż jedną ryzykowną decyzję. — Blondyn nie daje za wygraną.<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>Zaczynam się
intensywnie nad tym zastanawiać. W dzieciństwie odstawiałam wiele głupich akcji
razem z Lauren, jednak żadna z nich nie zasługuje na miano "szalonej" w oczach
wymagającego Hemmingsa. Nie chcę się poddać, więc główkuję dalej. Przecież musi
coś takiego być… Gdy mam westchnąć z rezygnacją, przypominają mi się momenty z
jego udziałem…<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>— Wymienię
nawet trzy. Pierwsze to postawienie się tamtym bandziorom i przywalenie jednemu
z nich. Za drugim razem wbiegłam do budynku ratować przyjaciółkę po wybuchu, w
sierocińcu. A trzecia sytuacja to przetrwanie strzelaniny na cmentarzu.
Potrzebujesz więcej? — Kąciki moich ust unoszą się w triumfalnym uśmiechu.<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>— Wygrałaś.
Dowodzisz tym, że gdyby nie my, już dawno wąchałabyś kwiatki od spodu. — Nie da
mi długo nacieszyć się zwycięstwem.<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>Przewracam
teatralnie oczami na tę kąśliwą, choć trafną uwagę. Sporo im zawdzięczam, lecz
nie musi tego, aż tak podkreślać. Chce mnie sprowokować do kłótni czy podjęcia
szalonej decyzji, która tym razem nie wiąże się ze śmiercią? Przyjmuję wyzwanie.<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>— Dobra,
jakie miejsca są według ciebie najlepsze na pierwszy tatuaż dla osoby, która
nie jest zbyt odporna na ból?<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>— Pomyślmy,
tutaj byłoby najlepiej. — Przejeżdża dłonią po zewnętrznej stronie, a potem wewnętrznej, mojego
przedramienia. — Ewentualnie tu. — Przenosi rękę na wierzchnią część ud.
Wzdrygam się. — Może jeszcze tu byłoby znośnie. — Schyla się, dotyka mojej
łydki, po czym błądzi dłonią, wracając do poprzedniej pozycji.<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>Jego dotyk
sprawia, że czuję na ciele przyjemne mrowienie. Pojawia się też dziwny ucisk w
podbrzuszu. Przygryzam wargę, napawając się tym przyjemnym doznaniem. Jest
arogancki i czasami wredny, ale jego bliskość sprawia, iż moje ciało dziwnie
reaguje. Stoi zaledwie krok ode mnie, lecz ta odległość zdaje się zmniejszać.
Spoglądam na niego po chwili. Czuję, że mój oddech jest ciężki, a policzki
oblewa rumieniec.<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>— Coś nie
tak? — Przejeżdża dłonią wzdłuż mojego ramienia.<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>Zdaje się, że
jego lodowate spojrzenie topnieje, zmieniając się we wzburzone morze, które
całkowicie mnie pochłania. Niedobrze, muszę odwrócić wzrok, bo całkiem odpłynę.<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>— To kiedy
zaczynamy? — Wlepiam spojrzenie w podłogę.<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>— Najpierw
wybierz wzór. Chcesz, żeby coś mówił o tobie czy był jedynie ozdobą? Jak dla
mnie powinien w jakiś sposób opisywać właściciela, być symboliczny.<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>— Już chyba
wiem. — W głowie pojawia mi się pewien pomysł.<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>Decyduję się
na wykonanie autorskiego wzoru. Jest to łańcuch, który łączy dwa serca z
różnych stron, wykonany na wnętrzu przedramienia. Dla mnie oznacza to ciągłe utrzymywanie kontaktu z rodzicami, bo
według mnie wciąż tu są, choć ich nie widzę. Łańcuch jest mocny, podobnie jak
nasze więzi, których nawet śmierć nie przełamie. Luke natomiast wyrabia sobie krzyż na kręgosłupie. Twierdzi, że symbolizuje on ciężar jego grzechów, które dźwiga na swych barkach.<o:p></o:p></i></p><p align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;"><i>~~*~~</i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt;"><b>Luke Pov</b></p><p align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;"><i>~~*~~<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>— Jejku, jak
tu pięknie. — Rozciągający się przed nami widok urzeka moją towarzyszkę.<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>Wychodzimy
właśnie zza drzew, a naszym oczom ukazuje się niewielki strumyczek, przy brzegu
którego leży wiele, różnego kształtu kamieni. W kryształowej tafli wody można
się przejrzeć, jak w lusterku. Obok znajduje się piękna polana, usłana
różnokolorowymi kwiatami. Za nami rozciąga się natomiast gęsty las. Uwielbiam
to miejsce, mam do niego ogromny sentyment. Jedne z najszczęśliwszych chwil
swojego życia spędziłem właśnie tutaj. Można rzec, że umiejscowione jest
pomiędzy Upper Myall i Woodstown.<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>— Mało ludzi
o nim wie, więc mamy spokój. — Oznajmiam.<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>— Nie wiedzą,
co tracą. W każdym razie my z niego skorzystamy. — Dziewczyna przysiada obok
strumienia, po czym zanurza w nim dłoń.<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>Siadam obok
niej, przyglądając się brunetce uważnie. Na jej twarz wstępuje lekki uśmiech.
Częściej powinna to robić, lecz przeze mnie ma mało powodów do radości. Niech
chociaż na chwilę oderwie się od tego wszystkiego, zapomni o przykrościach,
jakie ją spotykają i spędzi tu miło czas. Może to niewiele, ale naprawę swoich
błędów trzeba od czegoś zacząć. Pieniądze nie wszystko załatwią, ona potrzebuje
też wsparcia mentalnego, żeby odzyskać psychiczną równowagę. Ma przyjaciół, ale
nie może teraz się z nimi spotykać, więc ja muszę ich chwilowo zastąpić. Jestem
jej winien to i znacznie więcej… Ona zasługuje na szczęście. Czasem mnie
irytuje, ma ciężki charakter, lecz to przeze mnie taka jest. Ja tak ją
ukierunkowałem. Zniszczyłem ją, odbierając wszystko, co kochała. Chcę jej to
wynagrodzić również, żeby samemu poczuć się lepiej. Może dzięki temu poczucie
winy zmaleje i senne koszmary z udziałem Turnerów znikną? Mam taką nadzieję.
Potrzebuję też zdobyć zaufanie Marisy. Śmiertelna gra "Crossa" rozpoczęła się trzy miesiące temu. Nie wykończył nikogo z mojej ekipy poza Calumem, jednak niektórych
moich informatorów, posiadających coś na niego, już tak. Bawi się ze mną,
odbierając jakiekolwiek szanse na zwycięstwo. Stawka jest zbyt wysoka — życie
mojej "rodziny", więc muszę zaryzykować. Teraz Matt czuje presję. Wie, że
Turner jest ze mną i mogę wyciągnąć od niej dowody. Czy to powód, dla którego
ściga ją Jonathan? Czyżby mu się odwdzięczał? Ciekawe czy sama Marisa zdaje
sobie sprawę, jak cenną wiedzę posiada. Naprawdę ma te dokumenty czy to ściema?
Może nie wie o nich, bo Patric jej nie powiedział lub jest świetną aktorką.
Muszę zaryzykować i się dowiedzieć. Skoro jej rodzice zginęli dla tej wiedzy to
wątpię, iż przymusem czy groźbą coś się z niej wyciągnie. Zdaje się nie mieć
pojęcia, o co chodzi. Jeżeli zdobędę jej zaufanie, mogę wyciągnąć te dowody bez
żadnych szkód. Nie chcę jej już więcej krzywdzić. Dosyć zrobiłem…<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>Poza tym nie
wiem, co to za dziwne uczucie, ale gdy patrzę na nią i widzę szczęście
wymalowane na jej twarzy, sam jestem uradowany. Kiedy jest smutna, mnie natomiast ogarnia złość. Czy zaczynam coś do niej czuć? Nie, nie mogę… Jestem najgorszym,
co ją w życiu spotkało. Muszę trzymać Turner na dystans, być wredny, ale z umiarem,
by się do mnie nie zniechęciła na tyle, że nie da mi dowodów ojca, obciążających "Crossa", bo cały mój plan pogrążenia go, szlag trafi. Jednak z każdym kolejnym
dniem, który z nią spędzam, coraz trudniej mi być uszczypliwym względem niej.
Do tego męczy mnie ukrywanie przed Marisą prawdy — co tak naprawdę spotkało jej
rodziców. Jeśli się dowie, znienawidzi mnie, a wtedy wszystko stracone. I tak, w końcu to rozpracuje, a nastąpi to szybciej dzięki tropom podsyłanym
przez "Crossa". Prędzej czy później doprowadzą ją do prawdy. Przed tym muszę
dobrać się do dowodów i pogrążyć Matthew. Wtedy mogę odejść, jeśli nie będzie
chciała mnie widzieć lub nawet pozwolę się zabić, abyśmy oboje poczuli ulgę. Będę
pewny, iż moi przyjaciele sobie poradzą, bo wyeliminuję zagrożenie, więc stanę
się zbędny. Nie będę ich niszczyć i dłużej odbierać marzeń moich przyjaciół. Cierpliwości…
Muszę wytrzymać… Już jestem blisko celu.<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>— Co się tak
gapisz? — Brunetka chlapie mi wodą prosto w twarz.<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>— Od tego mam
chyba oczy, co nie? — Uśmiecham się, przecierając buźkę rękawem bluzy.<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>— Po co tak
właściwie mnie tutaj przywiozłeś i skąd znasz to miejsce?<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>— Kiedyś
przyjeżdżałem tu biwakować z ojcem i b… — Zawieszam się. Przecież nie mogę
powiedzieć jej o tym, iż Jonathan to mój brat. — Bardzo mi się tu spodobało. —
Staram się jakoś wybrnąć. — Ostatnio sprawy się komplikują. Wiem, że jako
dziewczyna wolałabyś pewnie szaleć na zakupach z Aileen, ale jesteś
poszukiwana. To chyba lepsze niż bezczynne siedzenie w czterech ścianach? —
Szturcham ją lekko.<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>— Wcale nie.
Nie jestem jakąś miłośniczką zakupów, bardziej wolę takie urokliwe miejsca.
Można tu odpocząć, pomyśleć, wyciszyć się. Dziwne, że taki groźny typ zapuszcza
się jeszcze w te rejony. — Odwzajemnia gest.<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>— Pozory
mylą, prawda? Po co ktoś ma poznać twoje słabości czy zainteresowania, jeśli
jest to zbędne lub może je wykorzystać przeciwko tobie? Wszyscy widzicie we
mnie poszukiwanego, groźnego gangstera i dobrze. Tylko nieliczni, którzy mnie
lepiej poznają, wiedzą, że to tylko maska. Ja też jestem człowiekiem, który ma
swoje marzenia czy rozterki, a nie potworem. Po prostu nie dzielę się tym z
każdym. — Trochę się rozgaduję.<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>— Zaszczyt
mnie w takim razie kopnął, skoro mogę poznać cię bliżej i przekonać się, jaki
jesteś naprawdę, buraku! — Dziewczyna próbuje wstać, lecz jej nogi ślizgają się
na mokrych kamieniach i upada prosto na mnie.<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>Przyglądam się
jej urzekającym, piwnym oczom ze zbyt małej odległości, jaka nas dzieli. Klatka piersiowa dziewczyny przylega do mojej, przez co mogę poczuć, jak zaczyna szybciej
oddychać.<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>— Przepraszam…
— Ledwo udaje jej się wydukać.<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>— Nie wiedziałem,
że aż tak na mnie lecisz. — Uśmiecham się głupkowato.<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>Chcę jakoś
obrócić zaistniałą sytuację w żart, aby odwrócić uwagę towarzyszki. Jestem
pewien, że po tym podniesie się, a następnie odskoczy ode mnie, zawstydzona. Na to liczę,
gdyż mając ją tak blisko siebie, niemal stykając się z nią wargami, czuję, że
mogę nie wytrzymać i zrobić coś głupiego, co zniechęci ją do mnie. Jej malinowe
usta kuszą, żeby złożyć na nich pocałunek, lecz nie chcę tego robić, a już
zwłaszcza bez jej zgody. Gdybym nie odebrał jej rodziców, pewnie nigdy byśmy się
nie spotkali. Ona byłaby szczęśliwa, a ja dalej taki sam. Nie będę
wykorzystywał takich okazji. Nie zranię jej już bardziej. Nie mam zamiaru
budować własnego szczęścia jej kosztem. Jeśli faktycznie zaczyna mi na niej
zależeć, dla jej dobra muszę pozostać tylko chwilowym obrońcą lub kolegą, jeśli
zechce.<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>— Dosłownie i
w przenośni. — Dodaję po chwili.<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>Brunetka
zachowuje się tak, jak zakładam. Odsuwa się ode mnie speszona, lekko
zaróżowiona na policzkach.<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>— Głupol. — Tylko
tyle jest w stanie powiedzieć, po czym odwraca wzrok, zawstydzona.<o:p></o:p></i></p><p align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;"><i>~~*~~</i> </p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt;"><b>Marisa Pov</b></p><p align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;"><i>~~*~~<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>— Myślałeś
kiedyś, jak ułożyłoby się twoje życie, gdybyś nie został gangsterem? — Pytam.<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>— Nie ma
sensu się nad tym rozwodzić. Czasu nie można cofnąć, a gdybanie to niepotrzebne
dywagacje. Lepiej skupić się na tym, co teraz. Sprawić, by twoje życie nabrało
barw, jeśli przez nieprzyjemne wydarzenia jest szare. Znajduje się w twoich rękach i tylko ty możesz je zmienić. Lepiej poświęcić czas, w którym
zastanawiasz się, "co by było, gdyby" na działanie. — Blondyn upija łyk
whiskey.<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>Ma sporo racji, lecz ostatnio coraz częściej o tym myślę. Śmierć moich rodziców
może nie być wypadkiem, inaczej nie byłoby tej tajemnicy do odkrycia. Gdyby
dało się tego jakoś uniknąć. Czy mogłam coś zrobić, by ich uratować? To nie daje
mi spokoju.<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>— Ziemia do
Marisy. — Z zamyśleń budzi mnie głos Luke’a.<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>Kręcę głową,
chcąc pozbyć się negatywnych odczuć. Może świeże powietrze pomoże? Ruszam swój
tyłek z pokoju Hemmingsa, by przewietrzyć głowę na dworze. Niestety, wymijając
chłopaka, szturcham go ręką i wytrącam
mu przypadkowo drinka z ręki, którego zawartość wylewa się na biały t-shirt "Mroku".<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>—
Przepraszam. — Mówię, wciąż będąc zamyślona.<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>— Luz,
przebiorę się. — Nawet nie krępuje go moja obecność, ściąga koszulkę, ukazując
wyrzeźbioną klatkę piersiową.<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>Ten widok
działa na mnie, jak kubeł zimnej wody. Od razu zakrywam oczy dłońmi, zawstydzona.<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>— No wiesz,
mogłeś poczekać aż wyjdę. — Oburzam się.<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>Nie otrzymuję
odpowiedzi. Postanawiam przyglądać się chłopakowi spomiędzy palców. Tatuaże pokrywają dużą powierzchnię jego klaty i pleców. Poza nimi coś innego
przykuwa moją uwagę — liczne blizny.<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>— Skąd masz
tyle szram. — Otwieram szeroko buzię, ze zdziwienia.<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>— Naprawdę
cię to ciekawi? — Chłopak przestaje grzebać w szafie.<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>Kiwam głową
na potwierdzenie tych słów, co wywołuje nieopisany wyraz na twarzy blondyna.
Zamyka on drzwiczki mebla, po czym kładzie się na łóżku, jedynie w czarnych
szortach.<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>— Dobra, ale
coś za coś. Mnie również zastanawia, skąd wzięły się twoje blizny. — Klepie
dłonią miejsce obok siebie.<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>Zmieszana
podchodzę do posłania, a potem ostrożnie na nim siadam. Chcę zachować spory
dystans, jednak chłopak zmniejsza go do minimum, znacznie się przybliżając.<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>— Zasady tej
gry są proste. Nie zadajemy pytań o ślady na psychice, a jedynie o te fizyczne,
które widzimy. Dotykasz tej szramy, której historię chcesz poznać, a ja
odpowiadam. Raz ja, raz ty. — Wyjaśnia.<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>Przełykam
głośno ślinę. Nie lubię opowiadać o sobie nawet przyjaciołom, a co dopiero
obcym. Luke też jest skrytą osobą, lecz to okazja, by jeszcze bliżej się poznać.
Trzeba się przełamać.<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>— Dobra,
zaczynam. — Oświadczam.<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>Wypatruję
bliznę, która interesuje mnie w tej chwili najbardziej. Przejeżdżam delikatnie
po prawej piersi mężczyzny. Hemmings uśmiecha się, jakby na samo wspomnienie,
które pewnie pojawia się w jego głowie.<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>— To nie jest
żadna mrożąca krew w żyłach historia. Jest wręcz do bólu nudna. Kiedyś z
Calumem szliśmy na drinka. Oczywiście, przed oczami pojawiła nam się niezła
sztuka. Dziewczyna, jak marzenie. Długie blond włosy, niebieskie oczy…<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>— Nie
wdawajmy się w takie szczegóły. — Przewracam teatralnie oczami.<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>— W każdym
razie to był typ Caluma, więc poleciał za nią, jak szalony. Tak się rozpychał
łapami, że odepchnął mnie na pobliską, leciwą siatkę, z której wystawały ostre
krańce. Zdołałem się utrzymać na nogach, ale piersią zawadziłem o tę siatkę i
widzisz tego efekt. — Przez chwilę na jego twarzy pojawia się grymas. — Wciąż
pamiętam każde słowo, gdy się tłumaczył, jak zobaczył mnie zakrwawionego. —
Wzdycha. — Moja kolej.<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>Jego dłoń od
razu wędruje w okolice mojego lewego kolana i śladu na nim pozostawionego.
Przez jego kojący dotyk ledwo mogę pozbierać myśli i wydusić z siebie słowa.
Nienawidzę, a także uwielbiam tą grę jednocześnie.<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>— To
wydarzenie jest związane z moją przyjaciółką. Kiedy zamieszkałam w sierocińcu,
od razu zaprzyjaźniłam się z Catią. Raz poszłyśmy na plac zabaw. Huśtawki były
prowizoryczne, czyli opona i łańcuch. Niestety, ta, którą wybrałyśmy, była już na
granicy wytrzymałości. Catia rozbujała mnie mocno i wskoczyła na oponę. Jak się
można domyślić, łańcuch pękł. Ona prawie straciłaby oko, a ja oberwałam w kolano
oraz potłukłam sobie tyłek.<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>— Chciałbym
to zobaczyć. — Chłopak zanosi się śmiechem. — Twoja kolej. — Oświadcza, gdy
udaje mu się opanować.<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>Moją uwagę
przykuwa blizna, znajdująca się na jego prawym udzie. Kieruję dłoń w stronę
szramy i przejeżdżam po niej kciukiem kilka razy. Wyraz twarzy Luke’a zmienia
się na poważny.<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>— To było
jedno ze zleceń… Powiedzmy, że przeliczyłem się trochę i go nie doceniłem.
Kiedy już miałem dokończyć robotę, chwycił kawałek szkła z rozbitego stolika,
po czym wbił mi go w udo. Niewiele brakowało, żeby uszkodził tętnicę. Jednak
zadanie wykonałem, ale miałem masę bólu i sprzątania. — Skraca opowieść, by nie
przerazić mnie drastycznymi szczegółami.<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>Liczę się z
tym, iż nie każda jego rana powstała w zabawnych okolicznościach. Mimo tego, słuchanie o zbrodni wywołuje we mnie strach. Blondyn opowiada o tym tak
spokojnie, jak o pogodzie. Zapada głucha cisza. Wciąż nie jestem w stanie się
odezwać. Wiem, chcę go w ten sposób lepiej poznać. Popełnił w życiu wiele
błędów, a to jeden z nich. Jednak nie wydaje się do końca zły. Pomaga mi,
chroni, co może nie jest bezinteresowne, lecz kupowanie ubrań, telefonu albo
zapewnienie mi jakiejś rozrywki to już jego dobra wola. Kto wie, może dzięki
tej grze poznam jego pobudki.<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>— Teraz ty… —
Chwytam jego dłoń i kieruję w swoją stronę. — Może ta? — Przejeżdżam ręką
Hemmingsa po bliźnie na obojczyku.<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>Chcę jakoś
rozładować napięcie. Moje historie są lżejsze od jego, więc będą neutralizować
te ciężkiego kalibru. Nie chcę przestawać tylko dobrze go poznać, nawet jeśli
to oznacza wysłuchanie opowieści o wielu zbrodniach. Lepiej się poznamy to i
bardziej sobie zaufamy. Tylko mam nadzieję, że wystarczy mi blizn do końca tej
gry. Pierwszy raz się do czegoś przydają i żałuję, iż nie mam ich więcej. Po
części przypominają o głupocie, po części są jak wojenne trofea.<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>— Opowiadaj.
— Chłopak również nie ma zamiaru przerywać gry.<o:p></o:p></i></p><p align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;"><i>~~*~~</i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt;"><b>Luke Pov</b></p><p align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;"><i>~~*~~<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>Co ja
właściwie tutaj robię? Zamiast bawić się w berka z gliniarzami, siedzę u Lacey.
Po sytuacji, jaka miała miejsce kilka minut temu z Marisą, nie chcę przebywać w
willi. Niech dziewczyna się uspokoi, wytrzeźwieje i przemyśli sprawę. Jeździłem
przez jakiś czas po mieście, aż w końcu postanowiłem odwiedzić blondynkę. Swój
adres podała mi przez telefon. Chyba chcę się przekonać, iż Turner nie znaczy
dla mnie zbyt wiele.<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>Dziewczyna od
razu przechodzi do rzeczy. Siada na mnie okrakiem i zaczyna składać gorące
pocałunki wzdłuż mojego obojczyka. Nie przeszkadza jej, że jesteśmy na fotelu w
salonie. Moje dłonie instynktownie wędrują na uda blondynki, wspinając się
coraz wyżej. Lacey odnajduje drogę pocałunkami do moich ust. Łączymy wargi
łapczywie, bardziej, jak zwierzęta niż ludzie, łaknąc bliskości. Przerywamy tę czynność
tylko na chwilę, by wzajemnie pozbyć się górnych części garderoby. Nie wiem,
jakim cudem, ale zamiast twarzy Lacey, widzę Marisę. Chcę przetrzeć oczy, by
się upewnić, czy to tylko przywidzenie, lecz dziewczyna ponownie łączy nasze
usta w krótkich pocałunkach. Lekko odsuwam ją od siebie. Napotykam jej
zdziwione spojrzenie.<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>— Co jest?<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>— Wybacz,
Lacey, ale nie mogę… Nie chodzi tutaj o ciebie, po prostu ja… — Nawet nie wiem,
jak to wytłumaczyć.<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>— Wolałbyś,
żebym była kimś innym? — Uśmiecha się.<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>Dziewczyna
trafia w sedno. Nie rozumiem tego. Kiedy Turner zaczęła dla mnie tyle znaczyć,
że nie chcę już nawet tknąć żadnej innej kobiety? Nie mam pojęcia. Myślę tylko
o brunetce i jej zawiedzionym wyraźnie twarzy, gdy zostawiłem ją samą w pokoju,
kompletnie pijaną. Co się ze mną dzieje?<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>Lacey schodzi
z moich kolan, po czym podnosi z podłogi swój top, który na siebie zakłada. Zapala
papierosa i siada naprzeciwko mnie, na drugim fotelu. Cały czas czuję na sobie
jej wzrok, co pomału zaczyna być denerwujące.<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>— Sam nie
wiem… Ostatnio moje myśli krążą wokół jednej osoby. Nawet teraz, gdy jestem z
tobą. — Zapewne jeszcze bardziej się pogrążam.<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>— Zależy ci
na niej. Szczęściara… — Zaciąga się, a następnie wypuszcza dym z ust. — Jest tego
warta? Opowiedz o niej.<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>To pytanie
wydaje się łatwe, ale znalezienie odpowiedzi sprawia mi trudność. Próbuję
utrzymać swoją znajomość z Turner na poziomie koleżeństwa, żeby jej nie ranić,
a właśnie dzisiaj to zadaje jej cios.<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>— Jest dość
specyficzna. Bardzo często się złości, nasze pierwsze spotkanie to komedia
pomyłek, na każdym kroku szuka sposobności, żeby mi dogryźć. To jej mechanizm
obronny przed bliskością drugiego człowieka. Kiedy się ją bliżej pozna, można
dostrzec, jak strachliwą i zranioną jest osobą. Brak jej radości życia, rzadko się
uśmiecha, ale gdy to robi, sam się raduję. Przyciąga kłopoty, jak magnes, więc
mogę być księciem na białym rumaku, który ratuje ją z tarapatów. Czasem
zachowuje się dziecinnie, ale ma to swój urok. Nie mogę się przy niej nudzić, choć chwilami naprawdę mnie irytuje. Przyznaję, że nie znam jej zbyt
długo, ale dzięki niej doświadczam rzeczy, których wcześniej nie znałem. —
Opowiadam rozmarzony.<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>— Już
rozumiem, zakochałeś się.<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>— Co? To nieprawda.
— Nie chcę dopuścić tego do wiadomości.<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>— Możesz
zaprzeczać, ale wystarczy spojrzeć na ciebie, gdy o niej wspominasz. Nie
przestajesz się uśmiechać, jesteś nieobecny, pomimo jakichś trudności, usprawiedliwiasz ją. Spoko, rozumiem sytuację. Może kiedyś i ja znajdę faceta,
który będzie wpatrzony we mnie, jak w obrazek, podobnie, jak ty w opisywaną przez
ciebie dziewczynę.<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>Tak bardzo
chcę uniknąć tego uczucia. To najgorszy moment na jakiekolwiek miłosne
wyznania. Z resztą ona nigdy mnie nie zaakceptuje. Sam fakt, że przeze mnie
cierpi niewyobrażalnie i większość życia spędziła w sierocińcu, przemawia za
tym, iż nie mamy najmniejszych szans być razem. Po prostu muszę to zagłuszyć, zabić w sobie, by nikogo więcej nie zranić. Jednak to nie jest łatwe…<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;"><i>— Wpadłem po
uszy…<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt;">
</p><p align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;"><i>~~*~~<o:p></o:p></i></p><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-_EDdLd0NdFE/X39lA_oY6dI/AAAAAAAADMc/ib31jjjw5AQjVjxUMmv6RGqihrYurDbCQCLcBGAsYHQ/s245/tumblr_n6c4qm55z81sgry48o3_r1_250.gif" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="230" data-original-width="245" src="https://1.bp.blogspot.com/-_EDdLd0NdFE/X39lA_oY6dI/AAAAAAAADMc/ib31jjjw5AQjVjxUMmv6RGqihrYurDbCQCLcBGAsYHQ/s0/tumblr_n6c4qm55z81sgry48o3_r1_250.gif" /></a></div>Lex Mayhttp://www.blogger.com/profile/07782671006609247832noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1099920907920855816.post-8817796174256787422022-04-02T13:19:00.000+02:002022-04-02T13:19:17.537+02:00Miniaturka 3<div style="text-align: justify;"><blockquote>Hejo! Cóż, przybywam z kolejną miniaturką, tym razem akcja rozgrywa się po wydarzeniach z prologu, jednak przed pierwszym rozdziałem. Możecie przekonać się, jak zginął Calum i jak to wpłynęło na Luke'a. Oczywiście, mam nadzieję, iż udało mi się to jakoś w miarę dobrze przedstawić. Pozostawiam go waszej ocenie. Miłego czytania!<span><a name='more'></a></span></blockquote></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;"><b style="mso-bidi-font-weight: normal;">Luke Pov</b></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Latorośl musi kiedyś wyprowadzić się od rodziców,
by móc iść na swoje i sprawiać im mniej problemów. Trzeba się usamodzielnić
oraz zacząć radzić sobie w tym chorym świecie. Dotyczy to także mojej byłej "rodziny",
której przewodzi "Cross". Po kilku latach stwierdziłem, że muszę odejść, bo
dalsze przebywanie z nim zniszczy moją osobę. Przekonali mnie do tego Calum,
Ashton i Mike. Matthew pozwolił mi opuścić swoje szeregi, co było wielkim
zaskoczeniem. Przeprowadziliśmy się z kumplami do wspaniałej willi w Upper Myall,
choć stare nawyki nie pozwoliły o sobie zapomnieć i w interesach jeździłem do
Woodstown. Moja nowa "rodzina" stwierdziła, że nie pozwoli mi się bardziej
pogrążyć, jednak to ja wciągnąłem ich w bagno. Polubili życie na krawędzi,
łatwy hajs, luksusowe fury, piękne kobiety, ogromne wille i wyścigi
zapewniające adrenalinę. Mimo to hamują mnie, przez co nawet w wypadku nieudanych
interesów, powstrzymują moją osobę przed morderstwem, a wymyślają alternatywne
rozwiązania. Nauczyłem ich podstaw w obronie i interesach, jednak brudnymi
sprawami zajmuję się sam. Nie chcę bardziej ich niszczyć. Co innego się
obronić, a co innego skatować czy nawet zabić kogoś. Chcę oszczędzić ich
psychikę. Dla mnie zrezygnowali ze swych marzeń, więc muszę trzymać moich
przyjaciół z dala od najgorszego. Przynajmniej tak mogę im się odwdzięczyć,
opiekując się nimi. Wiem, że mnie nie opuszczą. Są, jak prawdziwi bracia.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Jedna wiadomość wywraca nasze, jak <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>dotąd, dobrze układające się plany, do góry
nogami. Przecież nic nie trwa wiecznie, a szczególnie szczęśliwe momenty
odchodzą najszybciej w zapomnienie, zastąpione najgorszym koszmarem.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Kopę lat, chłopcze. — Do moich uszu dociera
znajomy głos ze słuchawki.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— "Cross"… Czego chcesz? Nie zamierzam wracać,
jeśli o to chodzi. — Oświadczam pewnie, mając zamiar do reszty się od niego
odciąć.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Nie po to przyjaciele pomogli mi się uwolnić, żebym
teraz wracał. Z resztą Matt pozwolił mi na opuszczenie swoich szeregów. Dopiero
teraz się ze mną kontaktuje. Czemu właśnie robi to w tej chwili?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Wyrzekłeś się "rodziny", więc nie masz do niej
powrotu. Rozumiem twoją decyzję i ją szanuję. Jednak nie mogę darować jednego…
— Na chwilę zawiesza głos. — Interesy są dla mnie najważniejsze i dobrze o tym
wiesz.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— W naszym "świecie" chyba nie ma osoby, która nie
ma o tym pojęcia. — Przewracam teatralnie oczami, choć rozmówca nie może tego
zobaczyć.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Więc czemu się w nie wcinasz? Ty i Jonathan ostatnio
na zbyt dużo sobie pozwalacie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Niby co takiego zrobiłem? Trzymam się od Sydney z
daleka… — Dziwię się.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Jeśli nie mogę utrzymać całej Australii pod swoim
panowaniem, jak poradzę sobie z czymś większym? Co innego, gdybyś był moim
namiestnikiem. Ty natomiast chcesz odebrać jedno z miast należących do mnie i
ukraść moich zaufanych klientów.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Jakoś trzeba się tu utrzymać… — Silę się na
beztroski ton. — Trochę przesadzasz. Żyję tu i robię interesy, ale niczego nie
chcę ci odbierać.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Dość pieniędzy przez ten czas u mnie zarobiłeś i
za odprawę też mało nie dostałeś, chłopcze. Najwyraźniej ciągle ci mało kasy,
podobnie jak wrażeń, więc je dostarczę. Popełniłeś błąd, a wiesz, że tego nie
wybaczam.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Przełykam głośno ślinę. Przecież nie kradnę mu
zaufanych ludzi, czasem wspólnie podejmujemy się interesów. Poza tym, jestem tu
rozpoznawalny, co nie znaczy, iż chcę mu odebrać Woodstown. Nawet nie czuję się
związany z tym miejscem. Od dawna wiem, że "Cross" jest maniakiem władzy, ale
to już przesada.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Mylisz się, nie mam takich zapędów, jak ty. Chcę
jedynie w miarę żyć jako biznesman i mieć jakąś rozrywkę. — Próbuję to jakoś
wyjaśnić. — Nie odbieram ci terenów, tylko robię tu biznesy. Gówno mnie
obchodzi Woodstown czy inne mieściny. Robię to tylko w celu zapewnienia bytu
nowej "rodzinie".</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Czyli są dla ciebie tak ważni, jak
przypuszczałem. Świetnie się składa. Za chwilę poczujesz to, co Turner i inni,
którzy mnie zdradzili.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Co konkretnie? — Rozglądam się nerwowo po placu,
chcąc dostrzec gości niedaleko willi. — Już szykujesz dla mnie wymyślną śmierć?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Najpierw musisz doświadczyć, czym jest utrata.
Właśnie teraz, gdy jesteś taki zadowolony. Niech świadomość, że to twoja wina, całkowicie cię wykończy.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Poczekaj, nie rób tego! Naprawdę się mylisz! —
Ogarnia mnie panika.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Zaczynamy grę… — Po tych słowach do mych uszu
dociera dźwięk zakończonego połączenia.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Niemal od razu rzucam się biegiem w stronę wejścia.
Zamykam za sobą drzwi i gromadzę wszystkich w salonie. Chłopaki są zdziwieni,
widząc moje roztargnienie. Instruuję ochronę, żeby nikogo tu nie wpuszczać i
powiadomić mnie o gościach lub dziwnych przesyłkach. Kiedy omiatam wzrokiem
salon, dostrzegam, iż nie ma jednej osoby.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Gdzie Aileen? — Pytam, gorączkowo się za nią
rozglądając.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Pojechała na zakupy. — Calum udziela odpowiedzi.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Dzwoń do niej, niech czeka na mnie w sklepie. —
Wydaję mu polecenie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Czemu? Co się dzieje? — Chłopak zadaje tylko
więcej pytań.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— "Cross" nie da o sobie zapomnieć. Do reszty mu
odwaliło, ale nie ma czasu na wyjaśnienia, potem wam o tym opowiem. Aileen może
być w niebezpieczeństwie, muszę jechać.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— W takim razie jadę z tobą, to moja siostra. — Oznajmia
Hood.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— My też jedziemy. — Dodają Ashton i Mike.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nie możecie. Znajdę ją i przywiozę nietkniętą,
obiecuję. Wy musicie zostać, bo was też obierze za cel. — Protestuję.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Jak do tej pory cię słuchaliśmy, tego zrobić nie
możemy. "Rodziny" się w takiej sytuacji nie zostawia. Jeśli nawet nam zabronisz, to nas nie powstrzyma. — Calum jest stanowczy, a Irwin i Clifford mu
przytakują.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Z jednej strony ich rozumiem, bo sam bym na tyłku
nie usiedział, gdyby ktoś zabronił mi jechać w celu ratowania najbliższych. Jednak
może im się coś stać, ludzie "Crossa" są bezwzględni. Nigdy sobie nie daruję,
jeśli coś się stanie mojej "rodzinie". Jeżeli pojedziemy tam razem, może
szybciej ją znajdziemy, ale czy obronimy?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Szkoda czasu na kłótnie, nie mamy go za dużo! — Krzyczy
Hood, biegnąc w stronę drzwi wyjściowych.</p>
<p align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;">***</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nie odbiera. — Calum nerwowo próbuje połączyć się
z siostrą, jednak jego starania spełzają na niczym.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Jeździmy do każdego ulubionego butiku czy centrum
handlowego dziewczyny, które kiedyś nam pokazywała. Zdaje mi się, że los lubi
nam w tej chwili utrudniać oraz sprawia mu to nieopisaną radość. Kpi sobie z nas,
ukazując, jak bardzo jesteśmy bezsilni.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Gdy dopada mnie zwątpienie, dostrzegam na pobliskim
parkingu znajome Audi R8. Po przyjrzeniu się rejestracji mam pewność, iż to
auto Aileen. Jego właścicielka zmierza właśnie powolnym krokiem, obładowana
torbami, w stronę pojazdu. Calum dostrzega to i otwiera drzwi. Ledwo udaje mi
się wyhamować, żeby nic mu się nie stało.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Samobójca. — Kręcę głową z niedowierzaniem.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Chłopak biegnie w stronę siostry, krzycząc przy tym
coś niezrozumiałego. My rozglądamy się wokół, próbując dostrzec potencjalne zagrożenie.
Na parkingu nie widzimy innych ludzi, podobnie na pobliskim chodniku. Ogromne
budynki za nim, pną się wysoko, chcąc uchwycić słońce. Kiedy na dachu jednego z
nich mruga przez sekundę jakiś punkt, ruszam z piskiem opon w stronę
rodzeństwa.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Snajper… — Tylko tyle udaje mi się wykrztusić.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Muszę zdążyć, dogonić ich, zasłonić. Wszystko zdaje
się zwalniać. Dostrzegam, jak Calum dobiega do Aileen i staje przed nią. Ashton
informuje go przez telefon o zagrożeniu. Już prawie jesteśmy, jeszcze kawałek. Hood
osłania ciałem drobną brunetkę, gdy pada strzał. W tym samym momencie nasze
auto oddziela ich od strzelca. Wychodzimy szybko drzwiami od strony przyjaciół,
aby uniknąć zamachowca.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Zdążyliśmy? — Pytam, kiedy udaje mi się
wygramolić z auta, jako ostatniemu.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Źrenice muszą mi się teraz rozszerzać do niewyobrażalnych
rozmiarów. Kucam przy rannym przyjacielu, dołączając tym samym do pozostałych.
Oberwał prosto w brzuch, o czym świadczy krew sącząca się z tegoż miejsca.
Coraz bardziej pokrywa ona biały t-shirt chłopaka oraz kostkę brukową, na
której leży. Plama szkarłatnej posoki robi się pod nim coraz większa.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nie, proszę cię, nie możesz mnie zostawić. To
moja wina… — Aileen zalewa się łzami.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Wezwałem karetkę, trzymaj się, stary. — Oznajmia
Mike.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Chyba jednak jej nie doczekam… — Ledwo wypowiada
te słowa.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Widać, że walczy z zamykającymi się powiekami, jak
tylko może. Wkłada w to niewiarygodny wysiłek. Nie jest w stanie podnieść
chociażby ręki, nie ma na to siły. Jego klatka piersiowa unosi się coraz wolniej.
Rozpościera się pod nami ogromna plama krwi. Zbyt dużo, żeby go uratować, wiem
to.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Dziwi mnie fakt, że nie pada kolejny strzał. Auto
jest słabą przeszkodą, która nie ochroni nas przed kulą, lecz snajper nie
ponawia próby. Może zmienia pozycję? Matt powiedział, iż mam poczuć stratę.
Chodzi tylko o jedną osobę czy zamierza zabić wszystkich od razu?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Słuchajcie, zajmijcie się Aileen dla mnie… I nie
pozwólcie, by Luke znowu się pogrążył… Bo będę was straszył po nocach,
zobaczycie. — Stara się głupawym żartem trochę nas uspokoić, ale nie wychodzi
mu to.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Sam zaczynam płakać, zdając sobie sprawę, że
karetka nie zdąży. Jego oddech staje się coraz płytszy, ledwie wyczuwalny,
kałuża krwi jest wielka, a sama ciecz wsiąka w nasze ubrania. Piwne oczy
przyjaciela pomału się zamykają. Na naszych oczach przegrywa walkę z sennością,
która go dopada. Ten widok sprawia, że zaczynam wyć wniebogłosy i uderzać pięścią
o kostkę brukową, rozpryskując szkarłatną posokę.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Tego właśnie chciałeś… — Skomlę cicho. — To
cholernie boli…</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Patrzę tępo na zwłoki przyjaciela, nie chcąc
dopuścić do siebie tej strasznej myśli, że nie ma go już z nami. Ponownie tracę
kogoś, na kim mi zależy. Boli tak samo, jak poprzednio. Do tego nie da się
przyzwyczaić. Myśl, iż już nigdy nie zobaczę, jak przekomarza się z Ashtonem,
podkrada Mike’owi śniadanie, czochra włosy swojej siostry na dzień dobry czy
skacze z radości po wygraniu kolejnego wyścigu, jest nie do zniesienia. On nie
może odejść, nie pozwalam mu.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Luke, musimy stąd jechać. — Ashton mną potrząsa, tym
samym przywołując na ziemię. — Zaraz zlecą się tu gliny. Mike i Aileen zostaną
z Calumem. — Chłopak zabiera brunetce kluczyki od Audi. — Jeśli zostaną w tym
miejscu to snajper ich nie trafi.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Ociężale podnoszę się z ziemi, po czym ostrożnie
zbliżamy się z Irwinem do auta przyjaciółki. Zajmujemy miejsca i ruszamy z
piskiem opon. Kryjemy się przy jednym z pobliskich budynków, by móc w razie
czego im pomóc, ale pozostać też niezauważeni dla mundurowych. Czując wibracje
telefonu, od razu biorę urządzenie do ręki, odblokowuję i odczytuję treść
wiadomości z zastrzeżonego numeru.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">"Jednego
mniej, zostało czworo. Jednak dam ci szansę, mój uczniu. Potrzebuję trochę
rozrywki. Spróbuj pokonać mnie w tej śmiertelnej grze, a wszystko się skończy.
Pamiętaj, czas ucieka."<o:p></o:p></i></p><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-fhcVD1TWvis/X385rrn0w7I/AAAAAAAADMQ/_Pfvgs5w4ScnTtk1fIJKcKVYVzK5GUz5gCLcBGAsYHQ/s500/36366.gif" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="276" data-original-width="500" src="https://1.bp.blogspot.com/-fhcVD1TWvis/X385rrn0w7I/AAAAAAAADMQ/_Pfvgs5w4ScnTtk1fIJKcKVYVzK5GUz5gCLcBGAsYHQ/s320/36366.gif" width="320" /></a></div>Lex Mayhttp://www.blogger.com/profile/07782671006609247832noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1099920907920855816.post-38727582374604637102022-03-01T10:57:00.000+01:002022-03-01T10:57:24.795+01:00Miniaturka 2<div style="text-align: justify;"><blockquote>Hej! Przybywam z kolejną miniaturką. Tym razem są to wydarzenia z prologu, jednak dowiadujemy się, jak to wyglądało z innej perspektywy. Już mamy pewność, co działo się w domu państwa Turnerów, gdy Marisa spędzała czas u Lauren. Nawet przyjemnie i szybko pisało mi się ten post, choć nie jestem do końca pewna, czy udało mi się dobrze oddać emocje chłopca, który musiał wcześniej dorosnąć i mordować, ku uciesze "Crossa", a to jego pierwsze ofiary. Co wy o tym sądzicie? Miłego czytania!<span><a name='more'></a></span></blockquote></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><b>Luke Pov</b></div><div style="text-align: justify;"><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Stoję przed drzwiami z białego drewna, coraz
bardziej się denerwując. Chcę zawrócić, zrezygnować, odciąć się od tego, ale
gdzie niby mam pójść? Zadzieram głowę do góry, by spojrzeć na niego, mężczyznę,
który wybawił mnie z opresji. Przygarnął moją osóbkę, gdy nie pozostało mi już
nic, wychował i był dla mnie dobry. Tak właściwie, to wciąż jest. Muszę sprostać
jego wymaganiom, w końcu tyle mu zawdzięczam. Problem w tym, że to, czego ode
mnie wymaga, jest ponad siły zwykłego dzieciaka, którym aktualnie jestem. Na
bladej twarzy blondyna maluje się zniecierpliwienie, natomiast zielone tęczówki
bacznie przyglądają się drzwiom, do których dzwoni.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Pamiętaj, to twój test, chłopcze. Nie zawiedź
mnie. — Nawet nie odrywa wzroku od przeszkody.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nie chcesz chyba, żeby Matt był zły, prawda? —
Dodaje obecna z nami kobieta, gdy nie udzielam odpowiedzi.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Natasha, kuca przy mnie. Jej czarne włosy falami
opadają na szczupłe ramiona. Pomimo lekkiego uśmiechu, jaki gości na twarzy, o
delikatnych rysach, od oczu przypominających wzburzone morze, bije chłód.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nie, nie chcę. Zrobię wszystko, żeby był ze mnie
dumny. — Oświadczam.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Dobrze. — Kobieta mierzwi moje włosy i wraca do
poprzedniej pozycji.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Jej czarna, rozkloszowana sukienka powiewa na
wietrze, a dzięki czarnym szpilkom wydaje się być niemal wzrostu pana Matta.
Sama wygląda na zirytowaną tym, jak długo musimy czekać, aż właściciel budynku
zechce nas wpuścić.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Co on sobie wyobraża, każąc mi tyle czekać. — Oznajmia
zdenerwowany "Cross", wyciągając prawą dłoń z kieszeni spodni od czarnego,
eleganckiego garnituru i uderza pięścią w drzwi.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Wreszcie światło na ganku rozbłyskuje, a drewniana
przeszkoda pomału się otwiera. W progu dostrzegam krótko przystrzyżonego
bruneta o gładkiej skórze. Ubrany jest w białą koszulę, której dwa guziki przy
kołnierzyku są rozpięte oraz szare spodnie garniturowe. W jego brązowych oczach
maluje się zdziwienie połączone ze zdenerwowaniem, gdy przygląda się naszym
twarzom.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Matthew, Natasha, co za niespodzianka. —
Przeczesuje włosy prawą dłonią. — A to kto? Jak masz na imię, chłopcze? —
Zwraca się bezpośrednio do mnie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— To bez znaczenia. — Pan Bailey uprzedza moją
wypowiedź. — Wpuścisz nas do środka?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Oczywiście. — Dość niechętnie się odsuwa, robiąc
nam przejście.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Zmierzam za towarzyszami dość niewielkim korytarzem,
który zdobią jedynie panele imitujące drewno oraz białe ściany z powieszonymi
na nich zdjęciami rodzinnymi. Kierujemy swoje kroki do pomieszczenia służącego, jako salon. Ogromna kanapa oparta jest o siwą ścianę, a przed nią umiejscowiono
szklany stolik kawowy. Po jego drugiej stronie znajdują się dwa fotele z
aksamitnego, czarnego obicia. Meble z białego drewna — regał przepełniony
książkami oraz komoda z dużą ilością pozłacanych ramek, skrywających fotografie
— stoją na przeciwległej do nas ścianie, pomiędzy sporym oknem. Pod nim umiejscowiona
jest jakaś doniczkowa roślina.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Skinieniem ręki pan domu nakazuje nam, abyśmy
zajęli miejsca na kanapie. Wykonujemy to polecenie, a brunet siada na fotelu
przed nami.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Co was do mnie sprowadza? — Zadaje nurtujące go
pytanie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Tak, jak zwykle, interesy. — Pan Matt oświadcza
szorstko. — Nie ugościsz nas należycie?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Wybacz. — Uśmiecha się nerwowo. — Liz, możesz tu przyjść,
kochanie?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Do naszych uszu dociera stukot szpilek, który staje
się coraz głośniejszy. W progu zatrzymuje się drobna brunetka ze spiętymi w
koński ogon lokami, ubrana w jeansową spódnicę oraz czarną, aksamitną koszulę.
Na jej delikatnej twarzy widnieje uśmiech, a z błękitnych oczu bije zainteresowanie
gośćmi. Na szyi natomiast zawieszony ma medalik w kształcie błękitnej kropli na srebrnym łańcuszku. </p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— O co chodzi? — Zwraca się do męża.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Czy mogłabyś nalać nam whiskey, proszę? —
Mężczyzna rzuca jej krótkie spojrzenie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Pewnie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Pomożemy jej. — Pani Natasha wyskakuje z
propozycją, zanim Elizabeth zdąży opuścić salon.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nie musicie się kłopotać. — Oświadcza Patric.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— To żaden problem. — Kobieta chwyta mnie za rękę i
ciągnie w ślad za właścicielką domu.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Całą ścianę kuchni znajdującej się naprzeciwko
wejścia, pokrywa rząd dębowych mebli kuchennych z kwarcowymi blatami. Na samym
środku pokoju wstawiona jest obszerna wyspa z wbudowanym zlewem. Wykonano ją z
tego samego materiału, co reszta mebli. Ściana od wejścia ozdobiona jest cytatami, wypisanymi różnym charakterem pisma, zapewne przez wszystkich
domowników.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Elizabeth Turner wyciąga szklaną butelkę z szafki
wraz ze specjalnymi szklankami oraz kostkami lodu. Pani Morgan pomaga jej nalać
alkohol do szkliwa, rozmawiając z nią przy tym na niezrozumiałe dla mnie,
kobiece tematy. Wywołują one grymas niezadowolenia na twarzy mojej towarzyszki,
lecz stara się nie wychodzić ze swojej roli. Kiedy zaczyna pytać Elizabeth o
cytaty na ścianie, odciągając ją od przygotowanego napitku, pojawia się szansa
na wykonanie mojego zadania.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Wyciągam z kieszeni woreczek, w którym znajduje się
jakiś biały proszek. Dosypuję go do każdej szklanki, a puste opakowanie
ponownie umieszczam w kieszeni. Po wykonaniu roboty, gestem daję znak pani
Natashy, że możemy już wracać do salonu. Kobieta z ulgą odciąga Turner od naściennych
napisów. Chwilę później zmierzamy do pomieszczenia, w którym pan Matt i Patric
rozmawiają, lecz milkną na nasz widok.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nie przeszkadzajcie sobie. — Brunetka kładzie
tacę z alkoholem na stole.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Dorośli chwytają za swoje szklanki. Przyglądam się
z niepokojem, jak państwo Turner upijają łyk, potem kolejny. "Cross" podchodzi
do komody, jakby udając, że przygląda się zdjęciom i dyskretnie wylewa całą
zawartość szklanki do doniczki. Pani Morgan oznajmia, iż idzie po więcej lodu
do kuchni. To dobra wymówka, by wylać alkohol do zlewu.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Powiedz mi, Patric, co według ciebie jest
składnikiem udanych interesów? — Blondyn przerywa grobową ciszę.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Odpowiednie zaplecze finansowe i korzystne umowy?
— Brunet obraca szklankę w ręce.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Błąd, mam na myśli zaufanie. Jeżeli go nie ma,
wspólnik łatwo cię oszuka dla własnych korzyści. Poszukuję ludzi godnych
zaufania, bo interesy są dla mnie najważniejsze.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Rozumiem i zgadzam się z tobą. — Odkłada szklankę
na stolik.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Więc dlaczego? Sądziłem, że nasza współpraca
przebiega dobrze, a ty tak po prostu chciałeś mnie zniszczyć…</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Na twarz Patricka Turnera wstępuje strach. Jego
źrenice rozszerzają się, a on zaczyna pokasływać, podobnie z resztą, jak jego
żona. Kładzie rękę na jej kolanie, pytając, czy wszystko z nią w porządku.
Kobieta kiwa głową na znak potwierdzenia. Jednak ich stan się pogarsza.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Cholera, co to był za proszek… — Z przerażeniem
obserwuję dalszy ciąg wydarzeń, odsuwając się w stronę wyjścia.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Moje plecy spotykają się jednak z jakąś przeszkodą.
Odwracam wzrok w stronę owej blokady, którą okazuje się moja towarzyszka.
Kładzie drobne dłonie na moich barkach.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Patrz uważnie, co się dzieje z ludźmi, którzy nie
są godni zaufania i chcą zagrozić nam w interesach.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Niechętnie wykonuję jej polecenie. Pan Matt podchodzi
bliżej fotela, na którym siedzi zanosząca się kaszlem właścicielka domostwa.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Masz piękną żonę, dzieciaka i dom. Za chwilę
wszystko to stracisz. Powiedz, czy było warto? — Kładzie dłoń na policzku
Elizabeth.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Jesteś… potworem… — Brunet próbuje podejść do "Crossa",
jednak opada z sił i ląduje na podłodze.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Dzieciak jest w domu? — Blondyn zadaje pytanie
naszej towarzyszce.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nie, są tutaj tylko oni.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Pan Matthew podchodzi do Turnera, kuca przy byłym
wspólniku i szepcze mu coś, abyśmy tego nie słyszeli. Nie ma zaufania również
do nas? A może to ostatnie pożegnanie i chce, żeby było tylko dla nich? Po
krótkiej chwili mężczyzna wydaje ostatnie tchnienie i zastyga w bezruchu, na
podłodze. Jego żona kilka sekund później rusza w ślad za nim. Ich oczy są
szeroko otwarte, spojówki zaczerwienione, a usta sine. Co ja najlepszego
narobiłem… To wszystko przeze mnie, ja ich zabiłem… Ten widok sprawia, że łzy
same napływają mi do oczu.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Dobra robota, mały. — Blondyn zwraca się do mnie,
podchodząc bliżej. — Wiesz, czemu musieli zginąć?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Bo zawiedli twoje zaufanie? — Odpowiadam, nie
odrywając wzroku od zastygłych ciał.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Patric popełnił błąd, czego nie wybaczam. Przez
to pociągnął swoich bliskich na dno. — Lekko klepie mnie po ramieniu. — Ty ich
nie popełniaj.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Kiwam głową, a łzy mimowolnie spływają po moich
policzkach. Ci ludzie nie żyją, bo dosypałem czegoś do alkoholu. Tak wygląda
test zaufania, do którego "Cross" mnie przygotowywał. Jednak nie potrafię sobie
z tym poradzić. To dla mnie za dużo.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Możemy już stąd wyjść, proszę? — Spoglądam
błagalnie na mężczyznę.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Tak, Josh oraz Railey tu posprzątają i czegoś
poszukają. — Stuka palcami o ekran telefonu.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">W drzwiach mijamy się z dwoma, młodymi facetami,
ubranymi całkowicie na czarno, o których wspomina pan Matthew. My udajemy się w
kierunku samochodu zaparkowanego kilka posesji dalej. Zasiadam na tylnym
siedzeniu, chowając twarz w dłoniach. Próbuję się uspokoić i wmówić sobie, że
na to zasłużyli. Nie wystawia się wspólników, przecież jesteśmy dla siebie, jak
rodzina, a takich rzeczy nie robi się bliskim! Jednak to tylko ludzie, którzy
popełniają błędy, zdarza się… To naturalne i tak przez naszego szefa tępione.
Mieli swoje plany i marzenia. Już nigdy ich nie zrealizują. Kieruję wzrok na
szybę auta. Dostrzegam "Crossa", rozmawiającego z panią Natashą.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Nie mam pojęcia, ile czasu upływa. Całą piątką
siedzimy już w samochodzie, oczekując momentu, gdy dom Turnerów staje w
płomieniach. Z budowli wydostają się języki ognia, aż pożar coraz bardziej się
rozprzestrzenia. Z biegiem czasu zbiera się więcej ludzi mieszkających po
sąsiedzku. Mija kilkanaście minut i zjawiają się również wozy strażackie.
Mężczyźni dokładają wszelkich starań, aby ugasić płomienie.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— To ona… — Do mych uszu dociera głos pani Morgan.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Zza przeciwległych budynków wyłania się
dziewczynka, drobna brunetka, biegnąca w stronę płonącego domu, jednak strażacy
jej nie pozwalają zbliżyć się do swojego lokum. Wydaje się niewiele młodsza ode
mnie. Jest zmuszona czekać na koniec interwencji. Kiedy mężczyźni wynoszą dwa
worki, dziewczynka podbiega do nich, a po chwili pada na kolana z przeraźliwym
krzykiem.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">I to ja jestem powodem jej nieszczęścia. Czym teraz
różnię się od brata czy tych bandziorów, którzy odebrali mi ojca? Niczym…
Przeze mnie ta mała jest teraz sama na świecie. Przypominają mi się chwile, gdy
dowiedziałem się najpierw o utracie matki, potem ojca. Ból rozsadzał mnie od
środka, nie chciałem w to uwierzyć. Nie wiedziałem, co się ze mną stanie i
wtedy spotkałem "Crossa", który wyciągnął do mnie rękę. Czy do niej też
uśmiechnie się los?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Co robimy? — Pyta Railey.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Nic, sprawa stanie się teraz zbyt medialna. Do
tego wciąż nie wiemy, gdzie są dowody. Nie było ich w domu, a Turner do końca
nic nie powiedział. — Stwierdza pan Bailey.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Gówniara na pewno wie… — Dodaje Josh.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— To się okaże. W tej chwili nic tu po nas, ruszaj.
— "Cross" ucina rozmowę na nieznany mi temat.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Ostatni raz spoglądam na zapłakaną dziewczynkę,
której sąsiedzi ani strażacy nie potrafią uspokoić. Od tej rozpaczy sam czuję,
że zaraz się rozpadnę na kawałki. Jak potwór odebrałem jej rodziców, choć wiem,
iż to najgorsze świństwo, jakie można zrobić dziecku i jak się to na nim odbije… Zdaję sobie z tego sprawę... Nienawidzę takiego pokroju ludzi, rujnujących szczęście rodzinne... A sam staję się, jak oni. Zaczynam
gardzić samym sobą…</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">— Wybacz mi… — Szepczę tak cicho, że tylko ja mogę to usłyszeć. — Ja naprawdę nie chciałem…</p><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-6_y39FR9qjo/X3OeiQ8UmpI/AAAAAAAADKk/IxRSfpHVVoACDuEJGwtqJRlRPOIWvQWEwCLcBGAsYHQ/s370/EnchantedRepulsiveLangur-size_restricted.gif" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="250" data-original-width="370" src="https://1.bp.blogspot.com/-6_y39FR9qjo/X3OeiQ8UmpI/AAAAAAAADKk/IxRSfpHVVoACDuEJGwtqJRlRPOIWvQWEwCLcBGAsYHQ/s320/EnchantedRepulsiveLangur-size_restricted.gif" width="320" /></a></div>Lex Mayhttp://www.blogger.com/profile/07782671006609247832noreply@blogger.com0